Reklama:

Lej depresji

Pacjent - współpracownik redakcji

Ten tekst przeczytasz w 30 min.

Lej depresji

Panthermedia

Epizod depresyjny u kobiet

Artykuł przygotowany przez pacjenta. Jest to swego rodzaju pamiętnik, który pokazuje, co pacjent odczuwa w czasie choroby.

Reklama:

NIEDZIELA 18-Y LISTOPADA 2001 AD

A jednak miałem próbę samobójczą! Nad ranem w piątek 16-go listopada. Tylko że zamiast głębokiego snu pojawiły się halucynacje, urojenia, omamy wzrokowe i słuchowe. Przypomniała mi się Babcia - zobaczyłem jak siedzi na łóżku swoim i coś do mnie mówi i uśmiecha się. Zacząłem myśleć, że razem z Rodzicami mam do Niej pojechać. Wydawało mi się, że sąsiadka dzwoni do drzwi i mówi, że mam telefon od Rodziców. Powiedziałem : „Dziękuję, już idę.” i jakież było moje zdziwienie, gdy podszedłem do drzwi mojego mieszkania i zastałem je zamknięte, a za nimi nie było nikogo.

Połknąłem 21 tabletek 10 mg Zyprexy, 10 x 1mg Rispoleptu i 12 x 3mg Rispoleptu. Myślałem, że ta końska dawka od razu mnie zetnie i że zasnę głębokim snem. Tymczasem znowu zwariowałem. Na krótko, ale zawsze. Włączyła się podświadomość i postawiła na życie. Nie wiem dlaczego, ale o 7.30 zadzwoniłem do Mamy i spytałem się czy wyjazd do Babci jest aktualny. Mama siê zorientowała , że coś ze mną jest nie tak i powiedziała, żebym przyszedł do domu Rodziców. Po mojej splątanej mowie poznała ,że „nałykałem się tabletek” , jak to określiła. Zadzwoniła do Ojca i powiedziała mu, co zrobiłem . Ojciec szybko przyjechał i zrobił mi do picia roztwór węgla medycznego w wodzie, żeby pobudzić wymioty. Udało mu się to i zwróciłem część niestrawionych tabletek. Rozpoznałem Rispolept.
Nie bardzo pamiętam, co robiłem dalej. Na pewno przyszła pani F., żeby sprzątać i na pewno Rodzice pojechali do Intermarche na zakupy. Wieczorem Rodzice chyba pojechali do znajomych , a ja oglądałem „Siłę Magnum”(”Magnum Force”) z Clintem Eastwoodem. W nocy coś mi się śniło, ale nie pamiętam co. ( to chyba znów świadczy o wyspach niepamięci)
Wczoraj, w sobotę 17-go listopada przyjechała moja siostra. Wieczorem Rodzice pojechali na imieniny , więc mieliśmy okazję porozmawiać w cztery oczy. Powiedziała między innymi , że nie chce się wpakować w rolę terapeuty i że powinienem chodzić do psychologa klinicznego. Chyba też powiedziała, że nie rozumie moich problemów i że mnie nie przekona , iż życie ma sens jeśli ja uważam, że życie jest bez sensu. Stwierdziła, że Mama się irytuje, kiedy ja mówię o moich myślach, zamiarach i problemach samobójczych.
(właśnie przyszli Rodzice z wizyty u znajomych - jamnik Bari bardzo się cieszy z ich powrotu)
Jest godzina 18.16. Za oknem noc, a w sercu ZIMA. Ciekaw jestem, jak długo potrwa moja depresja i czy w ogóle z niej wyjdę. Na dzień dzisiejszy swoje szanse oceniam 50% na 50% maksymalnie. Jest ciężko, bo straciłem pracę
i mam mało kontaktów z ludźmi. Poza tym 2 dni temu byłem na samym dnie i jeszcze się od niego nie odbiłem. Podryfowałem trochę, słaby prąd życia mnie niesie, ale to życie ma smak kranówy. Nadal ciężko mi się wstaje, gdy jestem sam. Dzisiaj wstałem po 14-ej. Twardym snem spałem na pewno do 11.00. I znowu coś mi się śniło i nie pamiętam co. Powinienem sobie powiedzieć: Sen - mara, Bóg - wiara. Ale Allah zsyła mi tak ciekawe sny , że zawsze żałuję , gdy chociaż jeden zapomnę. Może dlatego, że moje codzienne życie zmieniło się w powolny koszmar. Dominuje w nim PUSTKA. A w takiej PRÓŻNI naprawdę trudno znależć sens. Bo znowu tak się stało, że zabrałem się do czegoś i mi nie wyszło. Na koniec nawet samobójstwo mi nie wyszło. Już sam nie wiem, co robić, komu opowiedzieć swoją historię. Trudno jest pogodzić się z faktem, że jest się nieuleczalnie chorym - i że być może nikt nie jest w stanie mi pomóc. Perspektywa bezsensownego życia wcale nie jest pociągająca. Uzależnienie od leków to nic przyjemnego. Ta skorupa, która mnie otacza, jest gruba jak pancerz. Powinienem zrobić w niej okienko na świat i czasami ostrożnie wyglądać na zewnątrz. Zniszczenie skorupy jest niebezpieczne, gdyż wtedy staję się bezbronny - jak to ma miejsce w psychozie czy manii. Utrudnieniem jest też fakt, że lubię wpadać ze skrajności w skrajność - z wysokiego wyżu w głęboki niż. Na dzień dzisiejszy jestem w dołku, ale, gdybym nie brał leków i nie dostał zastrzyku, to w ciągu kilku dni znowu mógłbym „mieć górkę”.

W tej chwili nie chcę ani górki , ani dołku, tylko równowagi, harmonii i dobrego samopoczucia. Chcę komfortu psychicznego, ale nie wiem , jak ten stan osiągnąć. Moim marzeniem jest być szczęśliwym, cieszyć się z tego, co mam , mieć dziewczynę, która dałaby mi chęć i chuć do życia oraz przyjaciół, na których bym się nie zawiódł. No i wyjazd do Ameryki. Znowu wydaje się być nierealny, bo znowu nie mam pieniędzy. Pan Bóg srogo mnie karze, a może to ja sam siebie karzę za Duino - za tą pierwszą i najważniejszą klęskę, która rzuciła cień nienawiści i wyobcowania na całe moje życie. Nie potrafię pogodzić się z tą klęską - do dziś. Do dziś nie mogę zapomnieć tego, co tam się stało. Im bardziej próbuję się od tego wyzwolić, tym perfidniej mnie to dopada - w nagłych pytaniach zaciekawionych ludzi i w koszmarach, w których przygotowuję się do IB, bojąc się, że nie zdam. BOŻE, JEŚLI ISTNIEJESZ - WYZWÓL MNIE!!!

19.39 - Zjadłem kolację - chleb z Masmixem, pomidorami, śląską, musztardą, marynowanymi kurkami i szynką. Mama powiedziała, żebym najpierw mył (naczynia) a potem się pytał, co mogę zjeść. Toteż najpierw umyłem naczynia, a potem się najadłem.
Tak bardzo przyzwyczaiłem się do rozkazów od Rodziców, że czasem nie wiem, co mam robić. Tak mi trudno być samodzielnym. Chyba dlatego, że utraciłem zdolność do pracy, a tym samym do zarabiania pieniędzy. I kółko się zamyka - wracamy do choroby. Do GENEZY. Przypuszczam, że mógłbym napisać 1000 stron i jeszcze nie dojść do tego, skąd to się wzięło. Najłatwiej powiedzieć, że z genów, że to odziedziczyłem po jakimś szalonym przodku, do którego Rodzice nie chcą się przyznać. Tak, bo oni wstydzą się mojej choroby i jest im przykro z tego powodu i jest to dla nich uciążliwe. JAK BARDZO? Chyba aż za bardzo. Ale co ja mogę zrobić skoro do pracy się nie nadaję? Nawet pisanie czasami sprawia mi trudność, gdyż nie zawsze mam natchnienie. To, że w tej chwili w spokoju sobie piszę, to dar od Boga, ale ja jeszcze muszę go zamienić na pieniądze, a to już gorsza sprawa. Nie wiem, jak to zrobić, do kogo się udać z moimi tekstami i o czym pisać, żeby dobrze się sprzedać. Tak trudno mi zaakceptować fakt, że świat to w większości wielki burdel, w którym wszystko jest na sprzedaż. A to wynika z niepraktycznego idealizmu, którym Kościół i Rodzice oraz Dziadek napoili mnie w dzieciństwie i za młodu. Nie potrafię się od niego uwolnić. Nie potrafię wszystkiego przeliczać na pieniądze. W ogóle mam problemy z liczeniem pieniędzy- częściowo przez leki, które osłabiają koncentrację, ale też z braku przyzwyczajenia do liczenia. Przez tyle lat Rodzice za mnie liczyli , więc nie posiadłem tej podstawowej umiejętności niezbędnej do przetrwania w kapitaliźmie. Dlaczego wyobrażałem sobie kapitalizm jako raj na Ziemi? I dlaczego nie umiem pogodzić się z faktem, że tak nie jest? Dlaczego mam tak słabo wyrobione mechanizmy przystosowawcze? I dlaczego popełniam stale te same błędy? Czyżby nawyk popełniania ich uległ „skamienieniu”(fossilization). Dlaczego jedna klęska pociągnęła za sobą następne? Dlaczego jestem nieprzystosowany społecznie? Co jest tak trudne, że nie potrafię się tego nauczyć? Wstawanie rano, słowność, oszczędzanie? Umiejętność robienia pieniędzy?Konformizm?

Czy moje próby samobójcze oraz manie i psychozy to wyraz buntu wobec zastanego porządku świata? Czyżbym nie potrafił pogodzić się z tym, że jest, jak jest? Że dla pieniędzy ludzie są gotowi do największych świństw? do największych oszustw i manipulacji? Czy czuję obrzydzenie do siebie samego za to, że z ludźmi popełniającymi te czyny mam kontakt i ulegam ich wpływowi? Nie do końca, ale już trochę się pobrudziłem i źle się z tym czuję . To przez ten pieprzony idealizm i wpojoną uczciwość. To przez religię i wiarę, które każą wierzyć w cuda i w szczęście dopiero po śmierci...

Dlaczego to wszystko mi się znudziło? ZŁO I DOBRO? Dlaczego znudziło mi się moje mieszkanko i zatęskniłem za niewolą u Rodziców? Czyżby presja finansowa była aż tak nie do zniesienia? Czy ta praca była aż tak męcząca? Czy Clopixol rzeczywiście aż tak bardzo mnie osłabia i dołuje? Czy też moja psychika wysiadła kompletnie i nie potrafię się już pozbierać?
Gdzie jest granica pomiędzy chemią a duszą w moim organizmie? I co mogę zrobić, żeby wyzdrowieć i być choć troszkę szczęśliwym? Same tabletki nie pomogą. To już wiem. Ale bez tabletek też się „wywalam”. Trzeba to wszystko jakoś poukładać i zharmonizować. Tymczasem mnie zawsze gubi zła organizacja - bałagan i nieład, tudzież bigos emocjonalny. Chaos na biurku i chaos w głowie - jak mawiał mój ulubiony psychiatra, postać tyleż fascynująca co kontrowersyjna. Ale nawet on nie potrafił zapobiec moim próbom samobójczym .
Dlaczego życie mi zbrzydło? Dlaczego jestem taki słaby? Dlaczego wróciłem do miasta rodzinnego i nie mam już koncepcji na wyrwanie się stąd? Dlaczego mam wizę i nie potrafię jej wykorzystać? Tych pytań jest coraz więcej, a ja nie mam i nie znam odpowiedzi...

A zatem ENIGMA - tajemnica życia i śmierci. Sensu i bezsensu. Samotności i towarzystwa. Sympatii oraz antypatii. Wreszcie miłości i nienawiści. Kamienny krąg. Żelazna obręcz. Lej bez wyjścia. Miasto - więzienie. Życie jak więzienie. Przymus życia. Brak satysfakcji. Brak przyjemności. Brak nadziei. ŚMIERĆ NADZIEŻDY. Czy może ona zmartwychwstać? Jak Feniks z popiołów? Czy ta deprecha jest gorsza od psychozy? Jak długo jeszcze będę igrał ze śmiercią? Dlaczego tak bardzo mi się spieszy na tamten świat, skoro nie mam dowodu na to, że on istnieje? Co mnie tak wykończyło psychicznie? Samotność? Toksyczność kontaktów międzyludzkich? Niemożność zrealizowania marzeń? Zbyt wysoko ustawiona poprzeczka? Ustawiczny brak pieniędzy? Nieumiejętność sprzedania się? Niemoc? Uczucie ciągłego zmęczenia? Znudzenia? Ciągle to samo? Błędne koło? Sytuacja bez wyjścia? Lekomania? Ciężka choroba psychiczna? Nieuleczalna? Żle zaleczona? Presja rodziny, żeby pójść do pracy? PRESJA. „GEOLOGY IS THE STUDY OF TIME AND PRESSURE.” - Geologia to studium czasu i nacisku. Czego odciskiem jestem? Dlaczego te przeżycia tak bardzo mnie osłabiły? Dlaczego nie poszedłem do pracy w czwartek 15-go listopada 2001 Anno Domini? Skąd się wzięła ta depresja i dlaczego jest taka silna, już obrzygana i oporna na leczenie?
(właśnie weszła Mama i mówi, że „już dosyć tego dobrego”).
Godz. 21.04 - kończę. Ciekawe, kiedy znów tu zasiądę i czy będę bliżej wyjścia
z sytuacji i bliżej komfortu psychicznego. Daj Boże. Jeśli Bóg zechce. Jak Bóg da. A jednak w Niego wierzę. Matko Boża, proszę o wsparcie.
 

POWIĄZANE DYSKUSJE NA FORUM Z KATEGORII Depresja

Jak wyszłam z depresji- Jest NADZIEJA!!
Hej, Piszę ten post z nadzieją, że moja opowieść komuś pomoże. Wiem przez jakie cierpienie i piekło przechodzi osoba z depresją, więc obiecałam sobie, że jak z tego wyjdę to pomogę innym. Stany d...
Pomocy !
Moi drodzy czy to możliwe że u jednego pacjenta zdiagnozowano afektywne zaburzenia dwubiegunowe, epizod mieszany F31.6 oraz relatywne zaburzenia nerwicowe o obrazie lękowo-depresyjnym F43.2 ? Czy to ...
Jak pomóc partnerowi?
Cześć. Mam depresję od kilku lat, od 3 lat też jestem z partnerem w związku. Początkowo byliśmy w relacji na odległość, potem mieszkaliśmy razem i teraz znowu mieszkamy na odległość przez nieznośną t...
Depresja
Mam pytanie czy lekarz psychiatra może przepisać dwa leki Sulpiryd i Elicea o tym samym skutku ubocznym mlekotok. Ja dostałam i teraz się męczę ztym. Proszę o poradę.
Czuję się bezużyteczna
Już nie wiem co ze sobą zrobić. Mieszkam w ośrodku, który rzekomo miał mi pomóc stanąć na nogi, zamiast tego czuję się coraz gorzej i gorzej. Kiedy proszę o psychologa to mówią mi tylko "Jesteś na in...
Nie mogę schudnąć
Witam Jestem na diecie od dwóch miesięcy, dodatkowo chodzę 2 razy w tygodniu na basen i saunę, a także zaczęłam kręcić hula hopem 6 razy w tygodniu. Niestety nie mogę schudnąć. Biorę Fluanxol 0,5...
Reklama:
Reklama: