Artykuł przedstawia jak w historii i kulturze zmieniało się podejście do osób z zaburzeniami psychicznymi.
"Nie ma geniuszu bez ziarna szaleństwa" słowa Arystotelesa mają dziś zupełnie inne znaczenie niż kiedyś. Co oznacza bycie szalonym? Przyklejenie komuś etykiety wariata jest prostym sposobem na ubezwłasnowolnienie niewygodnej osoby i usprawiedliwienie lekceważącej postawy wobec jej słów i działań. Ale szaleniec niekoniecznie musi być niemą ofiarą. Jego aspołeczne zachowania mogą być rozumiane jako manifest niezależności, nieskrępowany krzyk wyrażający protest wobec rzeczywistości, która czyni konformizm wartością i tłumi wszelkie przejawy buntu. Już od najstarszych czasów ludzie próbowali dociec przyczyny szaleństwa. W czasach pierwotnych odmieńcy byli odsuwani od reszty zbiorowości, wierzono, że opanowały ich złe duchy, które łatwo można usunąć za pomocą okadzeń, modlitw, rytuałów, czy nawet prymitywnych zabiegów chirurgicznych. Archeologom udało się odnaleźć czaszkę datowaną na ok. 5000 rok p.n.e., która nosiła ślady pierwotnej trepanacji. Wywiercono w niej ostrym narzędziem kilka okrągłych otworów, które, jak uważa się, miały dać możliwość ucieczki demonom, które mieszkały w głowie pacjenta. Z drugiej strony szaleńcy mieli najlepsze predyspozycje do bycia szamanami, czy magami, ze względu na swoje oderwanie od świata.
Pierwotni mieli nadzieję, że bełkotliwe modlitwy wypowiedziane przez taką osobę mają magiczną moc i są chętniej wysłuchiwane przez bogów. W starożytnej Grecji uważano, że los człowieka zależy od bogów, którzy sterują ludzkim życiem za pomocą fatum czyli przeznaczenia. W Sparcie osoby upośledzone umysłowo były eliminowane ze społeczeństwa zaraz po urodzeniu. Szaleńcy i jednostki upośledzone skazane były na usunięcie. Spojrzenie Hipokratesa na chorobę umysłową zmieniło dotychczasowe jej postrzeganie. Jeden z tekstów szkoły hipokratejskiej mówił: Ludzie powinni zdawać sobie sprawę, że z mózgu, i tylko z mózgu, biorą się nasze przyjemności, radości, śmiech i żarty, jak również nasze smutki, cierpienia, żale i łzy. W szczególności zaś, że to za jego pośrednictwem myślimy, widzimy, słyszymy i odróżniamy brzydkie od pięknego, złe od dobrego, przyjemne od nieprzyjemnego.
Ten sam mózg doprowadza nas do obłędu lub szału, wzbudza w nas strach i lęk, świadomość dnia i nocy, sprowadza bezsenność, niestosowne błędy, bezcelowe obawy, roztargnienie i czyny, które są przeciwne obyczajom. Hipokrates opierał się na teorii „humorów” czyli płynów od których zależy stan człowieka. Płyny te to krew, flegma i żółć. Na podstawie ilośći płynów Hipokrates był w stanie wytłumaczyć wszystkie możliwe zmiany chorobowe i dziwne zachowania. Płyny były fundamentem dla stworzenia kategorii charakterów, które przyjęły się w psychologii i funkcjonują aż do dzisiaj. Od tamtych czasów medycyna psychiatryczna zaczęła myśleć dwubiegunowo, w kategoriach manii i melancholii, która to teoria pozostała w użyciu nawet do XIX wieku. Szał nawracania barbarzyńców po 313 roku n.e. przyczynił się do zwiększenia liczby ataków szaleństwa spowodowanych obsesja religijną Kiedy siegniemy wstecz do czasów średniowiecznych zauważymy, że obłęd był rozumiany dwojako: jako świętokradztwo albo jako forma boskiego objawienia. W tym drugim przypadku odbierany był jako doświadczenie mistyczne, a nie patologia. Obłęd – według średniowiecznych myślicieli – wyłonił się z ciemnej i wodnistej prasubstancji, kojarzonej z brakiem rozumu i jednocześnie z Szatanem.