Forum: Kółko wsparcia psychicznego
Temat: Nie chce mi się żyć!!!! (2)
- http://www.psychiatria.pl/forum/nie-chce-mi-sie-zyc/watek/1149085/1.html#p1149085http://www.psychiatria.pl/forum/nie-chce-mi-sie-zyc/watek/1149085/1.html Nie chce mi się żyć!!!!
Witam... nie wiem od czego zacząć... ostatnio jestem strasznie chaotyczna... mam 25 lat... i to jedyna rzecz, jaką udało mi się do tej pory zrobić - przeżyć. Od ok 5 lat nie mieszkam już z rodzicami, chociaż studiowałam w tym samym mieście, to wyprowadziłam się... Miałam parę związków - jednych lepszych, innych gorszych, ale tu nie o tym. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że nie chce mi się żyć. Szukam pracy już pół roku prawie i nadal nic, siedzę w domu całymi dniami i jedyną rzeczą jaką mam za cel to zrobić obiad i posprzątać, a i tak mi się nie chce. Prowadzę także korepetycje, pomagam uczyć się do matury uczniom. Czasem chciałabym wyjść do ludzi, ale nie widzę w tym sensu. Nie chce mi się ubierać, malować, bo po co? Np dziś: jest już po 12.30, a nic nie zrobiłam jeszcze oprócz wrzucenia ciuchów do pralki. Czas tak szybko leci Mam dziś korepetycje ok 14, muszę zrobić obiad i jechać zrobić przegląd (oczywiście samochodem umiem jeździć, nie boję się, ale nie widzę w tym sensu), a wiem że nic z tego nie zrobię i jak wróci mój chłopak to znowu będzie gadka, że jak zawsze nic nie umiem sama zrobić itp itd...Chociaż i tak jestem kurą domową, ponieważ obiad i tak zawsze zrobię, wstaję rano zeby facetowi kanapeczki zrobic do pracy, sprzątam, gotuję, piorę... Ale idzie mi to ciężko... czesto zamiast robić to co mam do zrobienia to potrafię godzinami siedzieć na podłodze z włączoną suszarką do włosów i patrzeć w dal... suszarka sprawia, że czuję się bezpieczna.... A potem szybko na łeb na szyję wszystko robię na raz żeby tylko było zrobione jak wróci mój chłopak z pracy, żeby tylko nie gadał...
Chcę od razu sprostować - nie, nie jestem leniwa. Co roku na kilka miesięcy jeżdżę za granicę do pracy, gdzie pracuję ciężko fizycznie po 12 godzin dziennie i nie przeszkadza mi to... lubię pracę fizyczną, nawet bardziej niż umysłową. Wolałabym kopać rowy, niż siedzieć przy biurku i przekładać papierki. Jestem po studiach, ale oczywiście nie napisałam pracy magisterskiej do końca, bo przestało to mieć dla mnie sens.
Nie wiem co sie ze mną dzieje... Dodam że jakies dwa lata temu chodziłam do psychologa, który nie pomógł mi w ogóle... wlaściwie nie otworzyłam sie przed nim ani trochę, a przeszłość mam okropną. Nie potrafie się z niczego zwierzać w realnej rozmowie, dlatego wszyscy naokoło myślą że jestem super ekstrawertyczką, która wiecznie zadowolona ze wszystkim sobie radzi itp. Tylko moj chlopak wie, że mam zmiany nastrojów i nie radzę sobie ze sobą, chociaż jeśli o to chodzi to nie mam w nim zadnego wsparcia, raczej na mnie wiecznie krzyczy i wypomina mi ze nic nie robie itp. Dla niego nie ma czegos takiego jak nie radzenie sobie z czyms czy depresja. Poznawszy moja przeszłość stwierdzil ze mam o tym nie myslec i zyc dalej (co wg mnie jest niemozliwe, chociaż i tak żyję i staram się nie pamietac i niczego nie usprawiedliwiac tym co sie stalo). Nie mam w nim wsparcia jeśli chodzi o stan psychiczny ;/
Jest coraz gorzej jesli chodzi o kase i wlasciwie o wszystko. Pracy nie mogę znależć, szukałam jako niania (ale wg mojego faceta to nie jest zadna praca), ale nikt nie chce mnie przyjac na chwile (w lipcu znowu wyjezdzam za granice). Czuję że jestem do niczego i że z niczym nie umiem sobie poradzić. Mam mieszkanie do ogarnięcia przed korepetycjami, pranie do powieszenia, naczynia do pozmywania, a dla mnie to jest tak wiele, że mnie to przerasta, a nie powinno, bo to przecież normalna rzecz. Wiem że nie zdaże jechać na przegląd i znowu będzie gadanie mojego faceta jaka to jestem niezaradna bo nie umiem tam jechac sama ( w sumie nie wiem czy umiem, ale samo to że mam tam jechac mnie jakby przeraża i wolę to odwlekać). Obiad nie zrobiony, praca nie znaleziona, wyglądam jak własne wymioty (jak codzien) i juz mam dosc bo nic dla mnie nie ma sensu... Najlepiej bym usiadla i siedziala, albo zasnela i nigdy sie nie obudzila. Mam dość wiecznego tlumaczenia się, dogadzania wszystkim naokoło i tego co mnie otacza - beznadziei. I jeszcze bym sobie zapalila, ale po papierosy tez trzeba isc a zostala mi tylko godzina do korepetycji i tyle do zrobienia
Czasem wieczorem sobie myślę, że jednak wszystko będzie ok, że jutro przejrzę oferty pracy, że trudno - pójdę na jakieś call center (chociaz studia zupelnie inne skonczylam) czy coś i jakos sie ułoży...że jak zacznę wychodzić z domu to będzie lepiej, przecież nie może byc zawsze źle i smutno... A rano jest znowu to samo. Wstaję i mam te same myśli, że może lepiej jak by mnie nie było,że jestem do niczego, że wszystkim lepiej by się żyło gdybym umarła, że nie znaczę nic dla nikogo i nikt by nie zauwazyl że odeszłam...
Pomocy! A i do psychologa czy tam psychiatry to mnie nie wysyłajcie, bo ja nie potrafię się otworzyć przed człowiekiem patrzac na niego, z reszta dla mnie mówienie o sobie i swoich problemach zawsze konczy się śmiechem i udawaniem ze wszystko jest ok, a ja nie wiem co tu robię. Boże jaka jestem beznadziejnaOstatnia edycja: - http://www.psychiatria.pl/forum/nie-chce-mi-sie-zyc/watek/1149085/1.html#p1149413http://www.psychiatria.pl/forum/nie-chce-mi-sie-zyc/watek/1149085/1.html Nie chce mi się żyć!!!!
Jak mamy Ci pomóc nie wysyłając Cię do psychologa czy psychiatry? My nimi nie jesteśmy więc jak mamy pomóc samą rozmową ? Przecież to za mało...
Nie pomógł Ci jeden psycholog, powinnaś poszukać innego. Następny nie pomoże, szukasz dalej tak jak robią ludzie idąc nawet do zwykłego internisty, coś im nie pasuje w tym lekarzu to go zmieniają.
Wirtualnie niczego nie zmienisz.
Rusz się, na co tyle czekasz ?
I przestań się tak przejmować swoim facetem, skoro nie potrafi Cię zrozumieć, nie wspiera Cię i ciągle tylko krzyczy to z nim zerwij może wtedy się otrząśnie i zrozumie jakim jest samolubnym i egoistycznym dupkiem, nie szkoda Ci czasu na kogoś takiego?
Jest tylu wyrozumiałych mężczyzn wystarczy się rozejrzeć, ale najpierw zajmij się sobą !
Uszy do góry!
Nie myśl o końcu życia, a pomyśl tak,że przecież życie i tak kiedyś się skończy bo tak musi być, po co więc odbierać je sobie wcześniej ?
DziałajPewnego dnia zatańczymy z tymi lwami.
You'll never live if you're just too scared to die...
VICIOUS - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Złośliwy ZN
Czy ZZN leczony Amantix-em w przedawkowaniu, może uszkodzić mózg? Czy jest...
- Majtki cioci
Cześć. Mam taki problem bo kręcą mnie dojrzałe kobiety a...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Diagnoza upośledzenia
Witam czy u syna mogę zdiagnozować NI za pomocą testu inteligencji Wechslera?
- mój lek jest uzasadniony???
Mam prawie 38 lat i zaburzenia emocjonalno-psychiczne (efekt głupiego wychowania przez...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego