Forum: Nerwica, fobia i inne zaburzenia lękowe
Temat: Niewiem co sie ze mna dzieje (3)
- http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html#p1219097http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html Niewiem co sie ze mna dzieje Gość
Pisze na tym forum poniewaz czuje sie zagubiona. Do tego stopnia, ze czasem czuje, iz dluzej juz tego nie wytrzymam.
Wlasciwie sama niewiem co sie ze mna dzieje, jednak sprobuje opisac to najdokladniej jak potrafie.
Mam 23 lata i od jakiegos czasu czuje, ze cos sie we mnie bardzo zmienilo. Nie jestem ta sama osoba co kiedys - szczesliwa.
Od okolo 1,5 roku cierpie na zaburzenia odzywiania. Roznie to bywalo i jak to z kazda choroba- na poczatku czlowiek jest bezsilny a pozniej sie zapiera i daje sobie rade. U mnie wlasnie tak to wygladalo-Miewalam ataki kompulsywnego jedzenia i wiedzialam w glebii ducha ze jest to zle, ze tak naprawde tego nie chce a wiec rozpoczelam walke z tym i kazdy maly sukces dawal mi ogromna satysfakcje, poczucie szczescia
Udalo mi sie przez okolo 8 miesiecy "wytrwac" (a wiec- zero napadow, poprostu zaczelam sie zdrowo odzywiac i uprawiac jakis sport i bylo ok. )
Calkiem niedawno wszystko powrocilo- zaczelam sie objadac, myslec tylko o jedzeniu jako 'najwiekszej atrakcji dnia'. Poprostu wszystko inne schodzi na drugi plan- nic nie daje mi stysfakcji. Zaczelam podejrzewac u siebie depresje. Wczesniej moje 'obzarstwo' bylo jakims powodem refleksji, chcialam to zmienic, wiedzialam ze jest to zle, zalezalo mi na ladnym ciele przynajmniej, a wiec bylo to motywacja do zmian, do dzialania, co w pewnym sensie dawalo radosc- Zaczelam interesowac sie zdrowym stylem zycia, dietetyka..(cos sie dzialo, pojawila sie ekscytacja nowa sytuacja, radosc z pojawiajacych sie zmian i obserwacji postepow - coraz to lepsza kondycja, coraz ladniejsza cera, coraz silniejsze, zgrabniejsze cialo.)
Teraz nie zalezy mi juz tak bardzo na dobrym wygladzie. Nie rozumiem tego. Psuje mi sie cera, zaczynam sie 'starzec' - cukier powoli mnie wyniszcza, wyniszcza moja skore i widac to w lustrze-wygladam starzej. Ale celowo unikam lustra aby nie cierpiec z powodu tego, co za chwile moge zobaczyc. Tyje a jakos nie specjalnie mam ochoty tego zmieniac, nie przeraza mnie to. Nie mam ochoty sie 'podobac' jak dawniej. (choc byc moze to dobra oznaka..? moze jest to w jakims sensie uwolnienie od samooceny na pdst. opinii innych ludzi? niewiem..) Czasem mam wrazenie ze musi dojsc do jakiejs tragedii zebym sie opamietala. (moze kiedy zobacze w lustrze otyla osobe z totalnie wyniszczonym cialem, zebami, cera, wypadajacymi wlosami...?) Teraz zalezy mi tylko na tym zeby sie objesc. Wiem, ze cukier jest bardzo niezdrowy, wy
Wszystko inne w porownaniu z jedzeniem jest dla mnie niesamowicie nudne. Wczesniej spiewalam, mialam ogromne marzenia i kazdego dnia dazylam do ich realizacji, bylam niesamowicie zafascynowana zyciem, pelna pomyslow, aktywnosci zyciowej i radosci. Wczesniej czerapalam poprostu radosc z zycia (mimo mojego zaburzenia. Bywalo lepiej i gorzej ale nie tracilam wewnetrznej radosci i motywacji) Teraz czuje jakby ulecialo ze mnie zycie, wszystko jest takie neutralne. Wszystko mi obojetne- wazne zeby moc sie zapchac chipsami a najlepiej polaczonymi z czekolada, wypic kawe czytajac przy tym jakies artykuly na internecie- to jest dopiero frajda! Kontakt z czlowiekiem schodzi przy tym na drugi plan..
Ba! Jesli chodzi o ludzi to jest to jeszcze jedna rzecz, ktora sie we mnie zmienila. Dawniej bylam osoba towarzyska - dusza towarzystwa! Niesamowita pewnosc siebie, uwielbialam rozmawiac z ludzmi, zawierac nowe znajomosci, czerpalam duzo radosci z kontaktu z ludzmi, z rozmow...Teraz poprzez ciagle mysli o jedzeniu (planowaniu coby tutaj zjesc, jakby tu sie napchac zeby nikt nie widzial) zaczelam sie izolowac, unikac ludzi, wrecz uciekac od nich (na wypadek gdyby ktos chcial ze mna porozmawiac i przeszkodzic mi w realizacji mojego "wielkiego" planu- osoby z zaburzeniami odzywiania byc moze lepiej zrozumieja akurat te 'przypadlosc') Ludzie patrza na mnie czesto ze wzrokiem pelnym zmieszania- no patrza jak na wariatke! Sa pelni politowania lub totalnego..oglupienia. Zachowuja sie jakby mieli do czynienia z osoba..chora. Widze, ze oni widza, ze cos jest nie tak. Jeszcze calkiem niedawno bylam poprostu przerazona tym faktem, balam sie tego. Najdzwiniejsze jest to, ze teraz mam to gdzies. Nie zalezy mi na ich opinii. Chyba zaczynam sie przyzwyczajac no 'nowej skory'.
Niestety jedzenie bylo i wciaz jest powodem zbyt wielu mysli w mojej glowie (nieustanne zastanawianie sie co powinnam a czego nie powinnam jesc, czy powinnam sobie odmawiac czy moze sprawiac tym przyjemnosc- nieprzerwana, totalnie zbedna analiza! Poprostu jeden wielki balagan -ladnie mowiac- w mojej glowie)
Mysle ze podswiadomie boje sie zrezygnowac z tego nalogu ze wzgledu na okres w moim zyciu- okres wielkiego odmawiania sobie wszystkiego (co powodowalo cierpienie). Odmawialam sobie poniewaz jedna mala rzecz byla zaczatkiem lawiny-ataku obzarstwa (niestety w takim amoku potrafilam spozywac niebotyczne ilosci pozywienia..)
A wiec w pewnym okresie zycia zaczelam unikac wszystkiego co tak bardzo mi smakowalo. takze pragnelam sprawiac sobie czasami mala przyjemnosc a niestety niemalze 'katowalam sie' zabraniajac jej sobie. Mysle, ze teraz podswiadomie boje sie powrotu do tej sytuacji i moje cialo znow domaga sie tak duzej ilosci jedzenia.
To, co jest dla mnie smutne- cos czego nigdy nie bylo- kiedy ktos ze mna rozmawia, nie patrze mu w oczy, jestem totalnie oglupiona, otepiala, moje reakcje emocjonalne sa nieadekwatne do tego co naprawde czuje, jesli chce cos przekazac, to wyrazam to w sposob ktory jest odwrotnoscia moich intencji (przykladowo chce wyrazic zaskoczenie a wyrazam odraze, niechec przez co moj rozmowca jest zmieszany i mysli, ze jestem osoba ktora jest poirytowana i niechetna do rozmowy a w rzeczywistosci tak nie jest, poniewaz mam dobre intencje, lecz czasem "wysylam" sprzeczne z moimi intencjami sygnaly) Mysle ze jest to wynikiem mojej wlasnej podswiadomej obrony przed ludzmi- przez swoje uzaleznienie od jedzenia nabralam pewnego dziwnego mechanizmu, ktory zamknal moj umysl na swiat zewnetrzny, gdyz niestety tak bardzo skupil sie na tak prozaicznej rzeczy jaka jest jedzenie i zdobycie go. Czasami czuje sie jak...zwierze ktore zastraszone, kieruje sie instynktem przetrwania by zdobyc pozywienie!
Czasami kiedy jem w towarzystwie (zalezy jeszcze co, poniewaz najgorzej jest z jedzeniem typu fast-food [pizza] i slodyczami) jem lapczywie- jak w transie. tak jakby podswiadomie starajac sie zjesc jak najwiecej. Jestem zaabsorbowana cala soba jedzeniem, nie rozmawiam w trakcie [ tak jakby moje zmysly byly wylaczone na ten czas - oprocz zmyslu smaku oczywiscie, jestem skupiona tylko i wylacznie na jedzeniu. Totalne odrealnienie- ktos cos do mnie mowi, ja niewiem co sie dzieje. Wiem tylko ze musze...jesc. Dramat. Kiedy w okol jest jedzenie zamieniam sie w malego chomika z mozgiem wielkosci orzeszka.
Przestalam logicznie myslec, a jednoczesnie zaczelam miewac ostatnio 'napady' mysli- szczegolnie po wspolnym posilku w towarzystwie. Poniewaz jestem swiadoma, ze dzieje sie cos niedobrego ze mna, potrafie zamknac sie w swoich 'czterech scianach' umyslu rozpatrujac ten problem. Powiedzialabym, ze jest to swego rodzaju kolejne 'uzalenienie od analizowania, od sprawowania kontrolii'. Nieustanne analizowanie danych zachowan (dlaczego tak a nie inaczej) Potrzeba pisania o tym - prowadze swoj dziennik. (poniewaz pisanie daje pewien upust) Zamykam sie w sobie, analizuje- dlaczego tak sie dzieje, dlaczego w danym momencie wystapila u mnie taka a nie inna reakcja, dlaczego w danym momencie gdy ktos do mnie mowil bylam tak nieskupiona, kompletnie nie docieralo do mnie co ktos do mnie mowi, albo ze w ogole mowi [ otepienie, brak logicznego myslenia ]. Czasami potrafilam analizowac swoje zwykle zachowanie ( mowe, ruchy) nawet podczas rozmowy z kims. Zadawalam sobie w glowie pytania na ktore odczuwalam przymus natychmiastowego odpowiadania sobie. Odczuwalam przumys kontrolowania niemalze kazdego swojego ruchu. Mysle, ze moj mozg pracowal wtedy na niesamowicie zwiekszonych obrotach.
Czuje, ze powinnam przestac az tak sie tym przejmowac. Moj zwiazek ucierpial na tym- zaczelam sie oddalac od swojego chlopaka przez to zamkniecie w swojej wlasnej 'klatce'. Moj chlopak cierpial nieraz z mojego powodu, nieraz niewiedzial co sie ze mna dzieje, byl totalnie zdezorientowany. Mysle ze i on zauwazyl ogromna zmiane jaka przeszlam- z towarzyskiej rozesmianej dziewczyny w takie ... dziwadlo.
Niewiem co poszlo nie tak- dieta? [odmawianie sobie] Chec schudniecia? Lecz napewno te dwie rzeczy ktore wymienilam nie sa glownym powodem (to znaczy sa tylko skutkiem czegos znacznie glebszego, powazniejszego- powiedzialabym- sa jedynie czubkiem gory lodowej tego co tak naprawde dzieje sie z moja psychika)
Przeraza mnie to. Jestem przerazona poprostu piszac o tym, lecz z drugiej strony piszac mam fajna okazje przypatrzenia sie sie z boku temu wszystkiemu.
Dawniej mimo swojej slabosci do jedzenia potrafilam jeszcze normalnie funkcjonowac (przy stole ale tez w ogole- czyli potrafilam duzo jesc ale przy tym zachowywac normalne funkcje (zachowawcze, poznawcze, zyciowe, spoleczne i niewiem jakie jeszcze)
Jestem totalnie bierna. Czasami mam wszystko poprostu w d***ie. Zamykam sie w swoim pokoju (ktory jest tak jakby metafora mojego zamkniecia sie w swoim umysle) nie obchodzi mnie kontakt z ludzmi. Kiedy z kims rozmawiam, jestem skupiona, odczuwam jakas przyjemnosc z rozmowy kiedy za chwile pojawiaja sie jakies natretne mysli (trudno dokladnie okreslic jakie sa to mysli, moze bardziej jest to jakies odczucie lub odzywa sie przymus analizowania, co jest totalnie bezsensowne! Coz za syf za przeproszeniem w tej glowie! To totalnie 'wybijaja' mnie z rytmu, okropnosc! Wtedy rozprasza sie cala moja uwaga! )
Najgorsze jest to, ze.. jestem tak bierna w tym wszystkim, przeraza mnie to, ze brak we mnie jakiejkolwiek motywacji (moze tak jak kiedys...) Ze mimo tego iz widze ze cos sie ze mna dzieje, nie chce mi sie tego zmieniac, poprostu nie mam zadnych potrzeb w sobie, nie chce mi sie wyjsc pobiegac, nie chce mi sie uczyc grac na zadnym instrumencie, uczyc zadnego jezyka, fotografowac i wstawiac zdjec na bloga (jak to zwyklam robic) poprostu zero pasji zycia! Nie mam pragnien o podrozach- jak kiedys. Nie mam ochoty poznawac nowych rzeczy. Mysle sobie: bedzie, co bedzie. Tylko zarcie, zarcie, przeplatane z zastanawianiem sie co mam dalej robic (Jednak ten stan mnie w ogole nie przeraza, nie chce mi sie byc lepsza, poprostu nie mam na to ochoty, nie mam motywacji, nie chce mi sie byc usmiechnieta 23latka w sportowych bucikach gotowa do zmian z uniesionymi w gore ramionami wykrzykujaca: hurra! Mamy nowy dzien, czas na zmiany! Niewiem, moze dawniej taka wlasnie bylam... moze to byly fajne czasy...? ) (czuje, ze cos jest nie tak a jednoczesnie jestem tak bierna- chyba tak naprawde niewiem co mam zrobic, a moze nic nie powinnam robic, moze za duzo sie przejmuje bez powodu..? Czasem tez mi sie i tak wydaje)
Chyba Jestem soba przerazona, choc z drugiej strony jestem tak bardzo neutralna.
Chyba mam problem z emocjami- lub bardziej z rozpoznaniem ich.
Czuje, ze niewiem czego chce. Czuje, ze niewiem co sie dzieje, czasami czuje, ze odchodze od zmyslow, czasem czuje, ze chce opuscic swoje wlasne cialo. Czasami mam wrazenie ze jestem w tym wszystkim bardzo samotna. Czasami mysle, ze jesli czlowiek sie nie 'wygada' nie 'wyrzuci' czegos z siebie to to wszystko tam w srodku poprostu...gnije. Dlatego chyba pisze tutaj, zeby poradzic sie, zeby siegnac po jakas poomoc. (mam nadzieje fachowa)
Teraz wlasnie zdalam sobie sprawe z tego, ze mam powazny problem. Moze powinnam udac sie do specjalisty/ na badania glowy..? Naprawde wpadlam w cos bardzo niebezpiecznego dla mnie. Niewiem co sie dzieje i prosze Was o pomoc.
Ostatnio czesto slysze od ludzi: Hej, Sara, wszystko okej?
Moze potrzebuje czasu? Moze wszystko sie samo ulozy w glowie i przestane sie tak meczyc? Poniewaz ostatnio moje zycie to nic tylko...meczarnia.
Staralam sie opisac wszystko tak, jak jest w rzeczywistosci, niczego nie pominac. Wybaczcie, jesli sa w tym jakies bledy, niedociagniecia. Dzieki za pomoc. - http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html#p1219661http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html Niewiem co sie ze mna dzieje
Długo utrzymuje się taki stan u Ciebie? Myślę że powinnaś skorzystać z pomocy psychologa/psychiatry, bo zaburzenie odżywiania to mimo wszystko zaburzenie, które należy leczyć, a samemu często jest tak, że nie da się rady z tym wygrać, albo na krótki okres czasu. Pójdziesz do specjalisty i on Ci powie dokładnie co Ci dolega, znając przeciwnika będziesz wiedziała jak z nim walczyć, no i zadaniem specjalisty jest to, aby Ci pomógł. To nic strasznego, żadna ujma dla Twojego honoru, zadzwoń, czy tam idź do punkty psychologicznego z umową z NFZ i się zarejestruj.
Czy jest coś gorszego niżeli śmierć? Życie, jeśli pragniesz umrzeć.
- http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html#p1221937http://www.psychiatria.pl/forum/niewiem-co-sie-ze-mna-dzieje/watek/1219097/1.html Niewiem co sie ze mna dzieje
Absolutnie nie jesteś sama, miej świadomość, że jest mnóstwo ludzi cierpiących za zaburzenia odżywiania i wielu z nich czuje się równie osamotnieni, jak Ty teraz. Zagubieni, nierozumiani, przytłoczeni. Dobrze by było, gdybyś miała w swoim towarzystwie, nawet wirtualnie znajomych, którzy borykają się z podobnymi problemami do pogadania, bowiem żaden człowiek nie zrozumie Cię lepiej jak ten, który boryka się z tą przypadłością, co i Ty. Takie znajomości powinny dodać Ci otuchy. Ta świadomość, że nie jesteś sama, że jest ktoś, kto czuje podobnie i Cię naprawdę rozumie jest bezcenna. Ewidentnie jest coś nie tak i oczywiście powinnaś udać się do psychiatry, ten zapewne skieruje Cię do psychologa. Nie zrażaj się, trzeba czasu, żeby terapia przyniosła dobre rezultaty, potrzeba dużo samozaparcia, pracy i systematyczności, ale warto. Zadbaj o siebie, bowiem zaburzenia odżywiania mają to do siebie, że wyniszczają psychicznie i fizycznie również, a w ekstremalnych wypadkach niektóre wyniszczenia są nie do naprawienia, więc zacznij już teraz i podejmij leczenie, coby nie było już gorzej, a lepiej. Życzę dużo siły i szybkiego powrotu do zdrowia. Będzie dobrze.
Darla
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Nerwica lękowa
Mam nerwicę lękową, dowiedziałam się o niej od niedawna, wczesniejszy...
- Walka z nerwica
Witam jestem Mateusz walczę z nerwica.i ona wygrywa
- Napady lęku w kościele, kinie, teatrze lub na sali wykładowej
Witam serdecznie,postanowiłem założyć konto i opisać swój...