Forum: Nerwica, fobia i inne zaburzenia lękowe
Temat: stany lękowe, depresja a praca (5)
- http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html#p940275http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html stany lękowe, depresja a praca
Cześć, potrzebuję się wygadać. Cierpię na depresję i nerwicę - tak naprawdę od dawna, ale zdiagnozowano to rok temu po raz pierwszy. 6 miesięcy daremnej terapii na nfz...w międzyczasie skończyłam dobre studia, odeszłam z praktyk, po których miałam szansę na zatrudnienie; znaalzłam pracę - uciekłam z niej po kilku dniach szkolenia; a potem znalazłam pracę w zawodzie na niezłych warunkach jak na początek. Zostałam rzucona na bardzo głęboką wodę. Moim przekleństwem jest to, że świetnie wypadam na rozmowach kwalifikacyjnych. I mnie dopadło...niebywały stres. Nie przeszłam żadnego szkolenia. O wszystko musiałam zatroszczyć się sama, mimo że osoby, które zostały zatrudnione w krótkim czasie po mnie na to samo stanowisko otrzymały gruntowne przyuczenie...w pierwszym dniu pracy dostałam także mega zadanie od szefa - wykonałam je dobrze, ale przypłaciłam to ogromem nerwów. Pierwsze dwa tygodnie histeria przed wyjściem do pracy, nie byłam w stanie normalnie jeść, ból brzucha, bezsenność, wymioty...potem było tylko gorzej. Migreny, kołatanie serca...zwróciłam się o pomoc do neurologa (bo przecież na pewno nie wróciła depresja...no jak to, przecież wszystko się układa)...dostałam od razu Efevelon - to moje pierwsze leki. Minimalną dawkę. To był horror dla mojego ciała. Bolało mnie wszystko. Nie mogłam oddychać, stany lękowe się tylko nasiliły, głowa rozsadzała, brak apetytu, osłabienie, ani pełnej godziny przespanej...wystarczyło się nade mną pochylić - budziłam się z krzykiem, wystraszona. W pracy ledwo trzymałam się na nogach ludzie podejrzliwie na mnie patrzyli, gdy co pół godziny wychodziłam do toalety, bo chciałam się rozbeczeć i umrzeć najlepiej z tego bólu...w weekend miałam tak ostry atak paniki, że myślałam, że oszaleję...rodzice zabrali mnie do siebie. Trafilam do lekarza pierwszego kontaktu...zero zrozumienia, ledwo l4 dostałam. Powoli dochodziłam do siebie. Efevelon zaczął działać...zaczęłam jeść. Miałam siłę. Chciałam wrócić do pracy...i w poniedziałek kolejny atak paniki tak silny...myślałam, że rozerwie mnie od środka, że się uduszę, że połknę się w całości, że nie wyjdę z tej paskudnej pułapki. Przedłużyłam zwolnienie. Poszłam na terapię prywtnie i skonsultowałam się z psychiatrą. Jestem na Efeveolnie 75 mg i mirtagenie 15 mg...fizycznie czuję się dużo lepiej, nie boję się, że upadnę gdzieś po drodze...ale psychicznie bywa różnie. Poranki są najgorsze. Wieczorem dzięki mirtagenowi odpływam jak dziecko...ale śnię. Śnię o pracy, o szefie, o tym, że gramy w jakieś dziwne gry integracyjne, a ja wychodzę za drzwi. Sen mimo, że zbawienny dla ciała, stał się przekleństwem dla duszy. Zrezygnowałam z pracy. Złożyłam dziś wypowiedzenie...boję się telefonu z pracy. Nie przyznałam się współlokatorkom...wciskam kit, że mam tak silne migreny...ale one wiecznie pytają. I pytają o pracę i mówią "no ja bym tak nie zrobiła na twoim miejscu"...ale nie wiedzą nic o depresji. Może się domyślają. Nie czuję się źle z tą decyzją. Praca była źródłem stresu...nie dałabym rady wrócić przed końcem umowy na okres próbny,,,musiałam, ale w jakiś sposób wiem, że przegrałam. Znowu przegrałam walkę o codzienność. Znowu uciekam. Znowu na garnuszku rodziców. Terapia jest droga. Chciałabym być wolna. Po prostu uwolnić się od tego bólu, którego sama nie rozumiem i który sprowadza moje myśli tylko do jednego wyjścia...nie chcę zmarnować życia wspaniałemu mężczyźnie, który trwa przy moim boku od początku diagnozy...nie chcę, by ktokolwiek zjego lub moich bliskich myślał, że je zmarnuję. Marzę o codzinnej rutynie. Wyjściu do pracy bez lęku. Pensji, żeby wystarczyło. O czasie dla siebie. O pasji. O ugotowaniu obiadu. O założeniu rodziny. O zwyczajnej codzienności, która mnie po prostu przerasta.
- http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html#p943630http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html stany lękowe, depresja a praca
Witaj! Doskonale cię rozumiem, ponieważ ja też choruję od paru miesięćy, mam nerwicę, stany lękow, depresję. I też mi jest ciężko sobie z tym poradzić. Jeśli chcesz możemy po pisać na ten temat.Jak coś to odp. tutaj na tym forum. Pozdrawiam .
- http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html#p944714http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html stany lękowe, depresja a praca Gość
Mam to samo,też depresja złapała mnie w pracy.Niestety branie zwolnień od psychiatry okazało się dla mnie głupim posunięciem.Szkoda,że nie wypisywała tych zwolnień lekarka rodzinna.Może pracownicy by się nie dowiedzieli.Każdy patrzy na ciebie jak na czubka.Chociaż dali mi szansę zostania,kazali żebym się nie przejmował.Jednak sielanka nie trwała długo.Dochodziły ogromne skutki uboczne,brak koncentracji,pamięci.Jakoś rok udało się jeszcze przepracowac ale uwierzcie praca z depresją jest ogromnym wyzwaniem w miejscu gdzie potrzebne jest szybkie myślenie.Obecnie siedzę w domu,stojąc w martwym punkcie.Leki nie mogą zmienić mojej osoby na taką,która była przed chorobą.Nie załamuj się witaj w klubie.Też nie mam chęci do życia ale niestety trzeba brać leki i chociaż przebywać w domu nie w szpitalu.Najgorsza jest ta huśtawka nastrojów,dziwne myśli,obwinianie siebie.Poranki to masakra,ciężka głowa i grobowy nastrój.Noc to natomiast dziwne sny,i koszmary senne.Garnuszek rodziców też wiadoma sprawa,kasa idąca na te psychotropy coraz większa.Dobrze,że mam jeszcze oszczędności,które przeznaczam na te cukierki.Trudne jest życie,szkoda tylko,że żyjemy w takim kraju jak ten katoland,a nie w Holandii,czy Belgii,tam chociaż masz wybór w sprawie życia.
- http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html#p945418http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html stany lękowe, depresja a praca Gość
I jak tu sobie z tym poradzić, ciężko jest tak żyć jak wszystko drażni, martwi, boli, ogarnia smutek i nerwy z które jeszcze bardziej dobijają
- http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html#p1335629http://www.psychiatria.pl/forum/stany-lekowe-depresja-a-praca/watek/940275/1.html stany lękowe, depresja a praca
Ja nie choruje na depresję ale choruje mój chłopak jestem z nim od ponad 3 lat i przez te lata choruje skończył szkole i poszedł do pracy i się zaczęło jest przybity mówi ze nie da rady boli go brzuch ma wymioty źle się czuje wcześniej też jak zaczął pracę po jedym dniu ja zostwil bo działo się tak samo tylko teraz jest gorzej pierwsz raz widzę go w takim stanie nie wiem co robić on mówi ze ma dość ze nie chce mnie zostawiać a ja jestem przerażona lekarze nie pomagaja może wy coś doradzicie pomożecie bo wiecie jak to jest proszę ja go kocham nie mogę patrzeć jak cierpi ...
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Czy z nerwicy natręctw można się wyleczyć do końca?
Tak czy może nie
- Co to za lek i na co pomaga Sulpiryd TEVA?
Co to za lek i na co pomaga Sulpiryd TEVA? Na nerwice natręctw pomoże ten lek?
- Nerwica lękowa
Mam nerwicę lękową, dowiedziałam się o niej od niedawna, wczesniejszy...
- Zagubiona mama
Witam, jestem mamą miesięcznej córeczki i to z nią wiążą...