Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Che swojej śmierci (30)
- https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811022https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
To przykre dla mnie samego. Moje mysli samobójcze nie są sprecyzowane. Nie mysle o np pętli, kuli w głowę, lekach itp. Mysle ze jesli nadarzy sie okazja zrobie to automatycznie.
Niem nam siły walczyć. Jestem całkowicie odcięty od swiata. Bez znajomych, przyjaciół, rodziny.
Moja sytuacja jest beznadziejna. Od bardzo długiego czasu walczę z tym stanem, ciagle mam nadzieje ze to sie zmieni. Szacuje okres około 7-8 lat z czego ostatnie trzy to czas gdy jestem całkowicie odalienowany. Nigdy sie nie leczylem, nie chodziłem do lekarza nawet z grypa, wiec nigdy nie przyszło mi do głowy zwrócić sie do kogos kto by mi wyprostować sposób myślenie i nastawił na odpowiednie tory. Mysle ze juz jest pozno. Ostatnio niechęć do życia nabiera na sile, jest to spowodowane czynnikami zew. Stwierdzilem, ze skoro emocjonalnie przygotowuje sie do smierci jest to juz ostatni gwizdek na pomoc. Trafiłem na www.samobojstwo.pl pozostawilem tam wiadomość z prośba o pomoc. Odezwał sie do mnie jakis człowiek i umówił sie na roazmowie na skype wczoraj po godzinie 20-tej. Czekałem do pierwszej nad ranem.
Przyznam, ze wywołało to u mnie bardzo mocne emocje. Strasznie liczyłem na ta rozmowie (zainteresowanie) i jak zwykle. Nic. Ciagle mam to samo.
Liczyłem bardzo na moja mamę. Dałem jej wyraźne sygnały, wręcz powiedziałem jej ze chce umrzeć. Ale ona jest zajęta, zreszta jak przez całe moje zycie pozostawia mnie samego.
Jestem bardzo zmęczony sytuacja, samotnością, stosunkiem ludzi do mnie i obojętnością rodziny. Postanowiłem ze w piatek wyjdę z domu. Pozostawiam wszystko, dokumenty i ide na ulice bo tam bedzie mi łatwiej znalesc smierć, bezimienna, taka zeby nikomu nie sprawić niepotrzebnych problemów. Nie bede w ten sposób identyfikowany bede kolejnym nań przez co nie zrobie przykrości tym którzy dali mi jej cały worek.
Dla mnie to juz jest koniec.
Chciałbym jedynie z kimś porozmawiać i popłakać. Opowiedzieć przyczyny. Nie szukam pomocy, ratunku. Jesli jest tutaj ktos kto ma ochotę i czas by dac mi go troche bardzo prosze. Skype heniekcoon bede codziennie wieczorem do piątku - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811077https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
Witaj
Przypadkowo trafiłam na Twój list, który był powodem że zarejestrowałam się na stronie żeby Ci odpowiedzieć na Twój list. Nie piszesz ile masz lat, ale to nie ma znaczenia, myślę że nie ma sensu żeby opuszczać dom i iść na ulicę, bo tam spotka Cię tylko więcej bólu i rozczarowania i nic nie rozwiąże Twojego problemu. Mama może nie ma predyspozycji do pomocy psychologicznej, a ludzie są bardzo zapędzeni, ale Tobie jest potrzebna rozmowa, po którą możesz zgłosić się do psychologa, a nawet do księdza w ramach spowiedzi, tak postępuje moja córka, która też ciągle myśli o śmierci, też odsunęła się od ludzi, nie chce iść po fachową pomoc ale często idzie do konfesjonału i tam porusza dręczące ją problemy i to jej pomaga. Z bliskimi nie zawsze chcemy rozmawiać, bo bliscy zaraz chcą znaleźć rozwiązanie problemu, pomoc, a ksiądz wysłucha i wielokrotnie wspomoże słowem, cierpliwością. Można sobie wybrać parę kościołów i wcale nie musisz być osobą wierzącą. A jeżeli to nie pomoże to podejdź do psychologa lub znajdź jakąś grupę wsparcia lub grupę o podobnych zainteresowaniach. Przy matce i rodzinie która nie zawsze rozumie, ale sercem jest bliżej niż osoby na ulicy, więc warto nawet tym bliskim na siłę powiedzieć lub napisać co cię boli i zobaczysz, że większą uzyskasz pomoc niż bezdomny na ulicy. Odchodząc na ulicę zadasz ból nie tylko sobie, ale też matce, która martwi się o Ciebie nawet wtedy gdy nie okazuje tego Tobie.
To że piszesz, jest dowodem że chcesz znaleźć pomoc normalną, a nie na ulicy, bo tam znajdziesz tylko większe problemy niż masz, a chyba nie masz na to tyle sił, żeby zmierzyć się z większymi problemami i bólem.
Śmierć nie jest rozwiązaniem, znajdź inne rozwiązanie, może nawet w jakimś zakonie, odosobnienie wśród ludzi milczących nieraz pomaga.
Zamiast myśleć o śmierci, pomyśl co zmienić w swoim życiu, lub jaką obrać inną drogę, bo ta którą kroczysz może nie jest dla ciebie, ale jest wiele innych z których można wybrać odpowiednią dla siebie.
Trzymaj się, życzę powodzenia i mama nadzieję że przyszłam Ci z pomocą. - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811091https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
Frolo to samo nie minie a zmagając się z tym samotnie możesz tego poprostu nie udźwignąć.
Nigdy nie jest za późno by siebie ocalić.Chyba jesteś jeszcze bardzo młodym człowiekiem.Wiem jak bardzo trudno jest zwrócić się do najbliższych o pomoc.A na pewno nie jesteś obojętny rodzicom,tylko tak to postrzegasz bo w depresji wszystko nabiera czarnych barw.Poczucie alienacji bywa objawem bardzo silnej depresji.Powinieneś jak najszybciej zgłosić się do psychologa,proszę nie zwlekaj .Po prostu to zrób.Tobie potrzebna jest długa rozmowa ze specjalistą.Jeśli jest to depresja a wszystko na to wskazuje to w wielu
przypadkach bardzo pomocne są leki przeciwdepresyjne
Z tego można się wyleczyć,odzyskać siebie i pozytywniejsze spojrzenie na świat.Myślę że w Twoim przypadku wiele by mogła pomóc psychoterapia.Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811140https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
Dziekuje za wszystkie wypowiedzi. Moge odrobine odsłonić sytuacje. Mam 38 lat cztery lata tamu wyjechałem do Francji z wielu powodów, głownie zeby odzyskać równowagę, podejrzewam, ze gdyby nie to juz dawno miałbym siebie z głowy. Jestem znowy w szczycie emocjonalnego przygnębienia. Moje zycie juz powoduje zmęczenie. Zastanawiam sie czy moge jeszcze walczyć ze sobą. Mam serdecznie dosyc wewnętrznej dyskusji i ciągłego poszukiwania zajęć tylko zeby nie myślec. Jestem wykształconym człowiekiem, który na własna prosbe rzucił prace biurowa w Polsce na rzecz pracy fizycznej tutaj. Zeby wyjaśnić nie szukałem chleba. Spowodowało to wiele nieodwracalnych procesów. Zmeczenenie fizyczne i alienacja o której pisałem jest działaniem celowym. Ja nie szukam pomocy w sensie "niech ktos odetnie pętle". Cale moje zycie oparte jest na samodoswiadczeniu, bez wsparcia, wielokrotnie szukałem osoby która mogła by stąpać po tej ziemi razem ze mna. Doświadczenie jednak jakie mam udowadnia mi tylko jak bardzo jestem "bity" przez ludzi. Straciłem wiarę w nich, w bliskich, znajomych i obcych.
Jeszcze będąc w Polsce przed wyjazdem starałem sie złapać kontakt z psychologiem i z księdzem i moze nie bede tutaj przytaczal dokładnych doświadczeń bo są one podbnie do tych ktore zaserwował mi Pan Piotr z grupy wsparcia samobojstwo.pl
Zainteresowanie moimi problemami gdy prosiłem o pomoc zawsze były takie same. Psycholog" mamy cza na rozwiazanie problemu" ciagle przesuwal mi terminy wizyt, ksiądz " jestem niewierzący" pogonil mnie swoja zachłannością ponieważ wycenił swój czas. Itd. Musiałem poradzić sobie sam. Jestem jak sadze silnym człowiekiem, niepoddawalem sie wiele lat, jak pisałem w poprzednim poście. Ciagle sadzać, ze podolam. Niestety chyba jednak nie. Składa sie na to wiele czynnikow, głównym obecnie to brak wiery w ludzi. Mam wrażenie, ze wszystko co zrobiłem dla innych i to co dostaje w zamian jest wyjątkowo niesprawiedliwa równowaga. Kiedy w moim przypadku na 100 spotkanych osob 100 przyniosło mi krzywdę. Od dziecka mam poczucie braku zainteresowania. Moi rodzice preferowali tz " zimny chów" nigdy ich np nie było ba wywiadówce. Sam wybrałem szkoły, sam zarobiłem na studia itd.Moze to smieszne ale odbija sie to potworna czkawka. Moje zycie jest naprawdę pozbawione sensu, polega na jedzeni i spaniu, w miedzy czasie na stworzeniu możliwości do wykonywania tych czynności. Jestem jak pisałem silnym człowiekiem, sam sobie musiałem zbudować zbrojne tylko dlatego zeby przeżyć, teraz ja ściągam tylko po to by nie upodobnić sie do nic wszystkich i zeby odpocząć. Tak naprawdę jestem bardzo delikatny, wielokrotnie w przeszłości słyszałem ze jestem czuły jak kamerton. Co z tego skoro te wibracje odwracają sie przeciwko mnie. Chce odpocząć. Nie mam siły na kolejne dziesięciolecie ciężkich łagrów. Ja całe zycie nie potrzebowałem rad bo ze wszystkim sobie swietnie radzilem, potrzebne mi tylko było zainteresowanie i serce. Moje jest niezmiernie delikatne. - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811377https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
a ja zadam ci trochę nietypowe pytanie. Czy miałeś kiedyś w swoim życiu "kogoś", kogo kochałeś miłoscią odwzajemnioną, bądź nie. "Kogoś", dla którego zycie nabiera sensu, świat jest znowu kolorowy...i po prostu ma się przekonanie, że warto żyć? Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj.
Lęku...odwal się ode mnie.
- https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811396https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
Witaj ponownie
Jak wynika z Twojego drugiego listu, jesteś osobą delikatną, a mając rodziców zimnych przyjąłeś pancerz osoby która poradzi sobie bez ciepła i to Ciebie zmęczyło najbardziej. Tak już w życiu bywa, że nie zawsze rodzimy się w rodzinie zgodnej z naszymi potrzebami co odbija się na całym życiu. Jesteś osobą delikatną, uczuciową - wziąłeś na barki radzenie sobie ze wszystkim, bliscy nawet się nie domyślają, że jesteś w środku inną osobą, tylko pojmują Cię za osobę mocną i nawet mocniejszą od nich samych, a w takim przypadku trudno wychodzić z propozycją pomocy i tworzy się zamknięte koło. Jesteś zmęczony tą walką, bo idziesz drogą nie zgodną z Twoim wnętrzem, jesteś osobą wykształconą i delikatną, a praca fizyczna gromadzi ludzi mocnych, a jeżeli nie, to przyjmujących pozę - że są takimi. Trudno znaleźć pracę zgodną z wykształceniem, ale pomyśl nad wypoczynkiem z celem, połączonym np. z zapoznaniem się z kulturą jakiegoś egzotycznego kraju, lub na miejscu przystąpieniem do klubu powiązanym z jakimś zainteresowaniem - wtedy jesteś zajęty tematyką, a nie ludźmi do których nie pasujesz. Zajmując się zajęciami Tobie bliskimi, z czasem otoczysz się ludźmi bliskimi Twojego wnętrza. Już raz podjąłeś inną drogę, ale idąc tą drogą poszukaj jeszcze innej, która wprowadzi radość do tej podstawowej i nie trzeba pozostawiać wszystkiego dla nicości. W życiu zawsze jest noc i dzień, u Ciebie ta noc trochę zaspała, ale po nocy zawsze jest dzień i słońce - warto ten dzień samemu obudzić. Powracając do moich wcześniejszych rad, przykro mi że spotkałeś na drodze tych niewłaściwych, ale są też bardzo dobrzy psychologowie i oddani duchowni na których można polegać nawet nie wyznając wiary. Ale ludzie są różni, więc przed udaniem się do psychologa, jak do każdego innego lekarza warto poszukać w internecie opinii o danym lekarzu. Zapomnij o tych niefortunnych wizytach i jak znajdziesz odpowiednią osobę, warto przedyskutować dręczące tematy. Jeszcze raz apeluję do Ciebie - nie pogarszaj swojej sytuacji i życia, poprzez zostawieniem tego wszystkiego i szukaniem śmierci, bo możesz zamiast śmierci spotkać kalectwo i jeszcze gorsze cierpienie i ból. Więc warto poszukać rozwiązania, jak jesteś zdrowy, sprawny, mający pracę - wszystko to co pozwala na decydowanie o dalszych samodzielnych krokach, pomimo zmęczenia, a na zmęczenie poszukaj odpowiedniego odpoczynku powiązanego z radością - hobby.
Warto przerobić wiele zainteresowań, aż w końcu znajdziesz takie, które wprowadzi w Twoje życie ten dzień i wypełnienie tej pustki pomiędzy pracą, jedzeniem i spaniem. Postaraj się zapomnieć o ludziach, którzy sprawili Ci przykrość, zrób miejsce na tych bliskich Twojemu sercu i będziesz radosnym człowiekiem.
Wierzę że Twój los nabierze kolorów, tylko nie poddawaj się zmęczeniu i nie rezygnuj z dawania sobie radości i przyjemności.
Życzę Ci samych radosnych dni i żebyś zauważał na swojej drodze tylko ludzi z dobrym sercem. - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811422https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
a ja dodam tylko do mądrej wypowiedzi w ostatnim wątku, że rodzice bądź rodzic twój wyrządzili ci straszną krzywdę, traktując cię jak zło konieczne. nie nauczyli cię miłości, nie okazywali ci uczuć, ze jesteś dla nich ukochanym, ważnym synem, nie było kontaktu między wami. Żyłeś obok rodzicow, a oni żyli obok ciebie. Być może tez zabraniali ci na zaproszenie kolegow do siebie do domu. Przez to stałeś się przymusowym samotnikiem, zdanym tylko na siebie. nie miałeś być może jako nastolatek już-żadnego kolegi "od serca". Izolacja od ludzi i to zafundowali ci rodzice tzn. nie ucząc ciebie pewnych zachowań np. kontaktu z ludżmi ogólnie. To się nawarstwiało u ciebie . Wieczna izolacja od środowiska początkowo szkolnego nie "uodporniła" ciebie na tzw. wrednych ludzi tzn. brać sprawy lekko, ripostować gdy ktoś robi nam krzywdę, bo najlepszą obroną jest atak. I w dodatku w środku jesteś nadwrażliwym na porażki życiowe człowiekiem, choć możesz z zewnątrz wyglądać na "silnego psychicznie". no i obecnie jest taki efekt, że kropla goryczy się przelala, stąd te plany samobójcze. kolezanka powyżej ma rację. Powinieneś plany samobójcze odłożyć na razie i spróbować sobie pomóc, ucząc się na nowo kontaktow z ludzmi. Nie wierzę, że nie znajdziesz kogoś takiego. Własnie, znajdż coś co cię wciągnie, zainteresuje, coś w rodz. hobby. Jakbys był w Polsce sugerowałabym wzięcie szczeniaka ze schroniska, bo to by ci pomogło, coś jak psychoterapia, grupa wsparcia dla samotników. Spróbuj. Nie skazuj siebie na los samobójcy. Masz dopiero 38 lat. no i pisz tu na forum, bo może to ci w pewien sposób pomoże. To tyle. Czlowieku, powalcz trochę o życie, a nie śmierć.
Lęku...odwal się ode mnie.
- https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811503https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
Macie wszyscy Państwo wiele racji. Musze Was przeprosić bo stworzyłem lekki bałagan na forum niechcący zamieszczając trzykrotnie jeden temat.
W Temacie powyżej tam gdzie jest roche mnijsza dyskusja zamieściłam odpowiedz, która jest świetna odpowiedzią na Wasze wypowiedzi. Faktem jest, ze moja konstrukcja jest bardzo skomplikowana. .Zdaje sobie sprawę z wielu rzeczy. Prosze przeczytajcie to co napisałem w ostatniej odpowiedzi. Byc moze w ten sposób będziecie potrafili zrozumieć wiele i zobaczycie cos wiecej, a przede wszystkim jak sadze poznacie sens konstrukcji mojej chęci do smierci.
Moge dodać do tamtej wypowiedzi, ze jestem zbyt naturalny do nie-naturalnego życia. - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811546https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Hej!
Wybacz, ze najpierw napisze o sobie. Ja mam 31 lat i zdiagnozowana schizofrenie paranoidalna, w moim domu caly czas byla i jest nadal przemoc psychiczna i fizyczna, calkowity brak milosci i alkohol. Nie poddalem sie chociaz mam za soba probe samobojcza. Postanowilem stawiac sobie w zyciu cele: wyjechac za granice i zarobic na studia, dostac sie na studia, utrzymac sie na studiach, zrobic licencjata i obronic magistra. Nastepnie podyplomowe, a pozniej hmm. moze zostane tlumaczem przysieglym.
Napisales, ze jestes wyksztalcony to moze powinienes pojsc i zrobic sobie jakis kurs np.nie umiesz gotowac to kurs kucharza itp. Sluchaj ja niby mam schizofrenie paranoidalna, ale dalej interesuje sie parapsychologia. Pamietaj, ze bez hobby czlowiek jest zyjacym z dnia na dzien szarym czlowiekiem, po pracy mysli i mowi o pracy... i tak w kolko.
Pozdrawiam! Bedzie dobrze - https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html#p811566https://www.psychiatria.pl/forum/che-swojej-smierci/watek/811022/1.html Che swojej śmierci
I cały czas się tym chwalisz? Bez sensu. Tą schizą naturalnie - reszta ok.
I wez się wreszcie odwołaj. - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Uzależnienia kolegi od... Jak gdzie szukać dla niego pomocy?
Dzień dobry. Piszę w sprawie kolegi być moze shizofrenik (mama chorobaa...
Forum: Uzależnienia - Czy to może być ADHD, czy powinnam iść do specjalisty?
Cześć, mam na imię Karolina, mam 26 lat i ostatnio przypadkiem...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Nerwica przełyku
Dobry wieczór, od wielu lat cierpię na napadowa nerwicę lękowa. Parę...
- Czy jestem gruba?
Wiem że to może forum nie na to pytanie? Jednak od pewnego czasu bardzo źle...