Forum: Depresja
Temat: Ciężar maksymalny. (3)
- https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html#p552426https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html Ciężar maksymalny.
Witam.
"Odkąd pamiętam byłam alienowana"...takie moje zdanie obronne, które sobie wpoiłam i którym bronię się kiedy już nie wiem co powiedzieć...przykre.
Ale od pewnego czasu, a w zasadzie od kiedy odwiedziła mnie pani z opieki, czyli jakieś dwa tygodnie temu zaczęłam zastanawiać się jeszcze nad czymś...
Pani Asia (pani z opieki), opowiedziała mi niby z dobrego serca o opinii jaką darzą mnie sąsiedzi. Nasze osiedle jest małe, dwie kamienice, w obu z 25 rodzin łącznie, z samotnymi, starszymi mieszkańcami.
Tak sobie żyjemy na poboczu, odludziu, w dołku miasta... żadna patologia, po prostu zacisze 250 tys. miasta, niedaleko wielkiej betonowej dżungli.
Według opinii sąsiadów jestem "biedna". Nie w rozumieniu ogólnym, że zaraz bez pieniędzy, a właśnie raczej w rozumieniu środowiskowym....i już tłumaczę dlaczego tak uważają.
Siedem lat temu byliśmy jak większość polskich rodzin. Rzekłabym normalną, jednakże co przez to rozumieć?...zostańmy więc, ze byliśmy po prostu jak większość polskich rodzin.
Tato pracował i utrzymywał rodzinę. Mama zajmowała się dziećmi i domem. Ja uczyłam się jeszcze w liceum, brat w podstawówce.
Moja starsza, wyjechała do pracy za granicę.
I tak sobie żyliśmy powoli, kiedy...boom!
Tata zaczął chorować...w pracy nie mieli dla niego innego stanowiska, a praca na aktualnym odpadała i żaden lekarz nie podpisałby zgody na pracę i skończyło się zwolnieniem. Do renty był oczywiście za zdrowy!
Żeby pomóc rodzicom dopóki tato był jeszcze na chorobowym zaraz po maturze poszłam do pracy na pełen etat...i wypłatę oddawałam mamie z kwitkiem.
I niby się ułożyło i było super...dopóki nie okazało się, że jestem w ciąży.
achhh, kochałam rodzinę, wiedziałam że oni kochają mnie....ale bałam się ich zawieźć, powiedzieć o ciąży...ale musiałam to zrobić!
Razem z partnerem powiedzieliśmy o ciąży, a wcześniej jakiś tydzień zdążyliśmy powiedzieć o zaręczynach!...
achhh, powiedzieliśmy o wszystkim w marcu już w maju mieliśmy datę ślubu!
W kwietniu na miesiąc przed ślubem, moja mama wyjechała za granicę do pracy do mojej siostry.
Przyjechały na mój ślub, wyjechały znowu. Mój tato i mój brat, który kończył ostatnia klasę podstawówki mieszkali gdzie mieszkaliśmy, ja przeprowadziłam się do męża... ....;(
Urodziłam synka w październiku.
Następnego roku w sierpniu mój tato z moim bratem wyjechali na stałe do mojej mamy, która miała już mieszkanie, załatwioną szkołę dla mojego brata...
Ja wróciłam z dzieckiem i mężem do mieszkania po rodzicach...
I może dlatego zaczęły się plotki, potem byłam drugi raz w ciąży. Urodziłam drugiego synka.
A ludzie gadali. Jaka ja "biedna" rodzice mnie zostawili, nie odwiedzają, a nawet jeśli to bardzo rzadko...Że ja nie pracuję tylko mój mąż, więc na pewno się nam nie przelewa, że ja dodatkowo chora na epilepsję.
Że jak tak można?Porzucić i zapomnieć, że kiedyś poświęciłam dla rodziny tyle...że ich utrzymywałam.(bo tutaj wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą!).
Że trzeba mi na pewno pomóc...Bo przecież padaczkę jak się ma to już koniec świata...(ale że choruję od 11 już lat nikt chyba nie zauważył!).
Może i bym to wszystko olała, ale z tego co wiem w rodzinie też się tak mówi...i kurcze!
Ja zaczynam w to wierzyć!
Kiedy ja zamiast o nauce myślałam o pracy, moja siostra nawet nie pomagała,a teraz mieszka 20 metrów od rodziców!
Jeszcze nie, ale niedługo pewnie urodzi i to jej dzieci będą miały ten raj, że babcia będzie blisko...
Moje Smyki poza tym że jedna mieszka 20 minut od nas nie odwiedza nas, bo jak twierdzi za daleko i ona ma małe dziecko-13letnią, otyłą krowę!
Teściowa taka już jest po prostu, że woli nie widzieć ich kilka miesięcy niżeli wsiąść w autobus!Przecież nie musi ona pic ze mną kawy czy ze mną rozmawiać, ale skoro kocha wnuki powinna się czasami chociaż poświęcić...prawda?
No, ale jak ja byłam na przedłużonych wakacjach z dziećmi u moich rodziców, to ona nawet do syna w urodziny nie zadzwoniła!!Więc co tu jeszcze pisać w tym temacie....
Wracając do moich rodziców...
Boję się, że mnie nie będzie kiedy siostra urodzi, że nie będę widziała tego dziecka, bo mnie nie bardzo stać na częste latanie za granicę...bilety są drogie.
Rodzicom czasu też nikt gratis nie doda, przyjdzie ich czas...to po prostu się skończy.
Brat dojrzewa, przezywa miłostki, mniejsze, większe...kończy teraz 18 lat!
A mnie to w zasadzie wszystko omija.
mam skype, gg, facebook....i co z tego?
Co z tego że tam od czasu do czasu jestem kiedy nie widzę większości...
Nie wspomnę, że i chłopcy dorastają, starszy synek poszedł do szkoły...Drugi dorasta ma 3 latka...
Wszystko co pierwsze...ząbki, słówka, kroki....WSZYSTKO WIDZIELI NA FILMIKACH, ZDJĘCIACH...bo na żywo widzieli kilka razy jak ja jechałam/leciałam do nich na urlop albo odwrotnie...
achhhhh..........
Może ludzie mają rację?
Może mnie na prawdę rodzice porzucili.? Nie powiem kiedy potrzebuję finansowej pomocy to mi pomagają, ale kiedy...kiedy miałam podejrzenie guza mózgu nie było ich przy mnie. Kiedy robiono mi badania po wypadku (na autostradzie za granicą i z mamą i bratem)...niby nic się nie stało, ale tam pomimo pełnego ubezpieczenia nie zbadał mnie nawet lekarz, a właśnie wtedy okazało się, że mogę mieć guza i trzeba to sprawdzić-ale to w Polsce jak wróciłam, żeby zrobić te wszystkie badania.
I to mnie jakoś strasznie męczy...strasznie bardzo mocno. Naciska.
Z mężem też nie jest za ciekawie...teraz jeszcze zmienił pracę i wraca do domu wieczorem a wychodzi wcześnie rano!
Nie wspomnę, że pracuje 6 dni w tygodniu....ale musiał poszukać i łapać się jakiejkolwiek pracy, ponieważ po tym jak był kierowcą w poprzedniej i rozwalił samochód firmowy w stłuczce, po prostu pracodawca dał mu wypowiedzenie!
achhhh....
Nie wiem, ale zastanawia mnie jak bardzo oni mogą mieć rację...może wcale to nie są głupoty!
Może to plus cała te akcje z moją padaczką w dzieciństwie doprowadziły do tego, że sama siebie nie akceptuję...może powinnam powiedzieć rodzicom jak się czuję?
A może powinnam jako 25 latka odciąć pępowinę i stać się jak moja siostra "złą" córką...może to jest metoda?
Tyle, że ja juz wiem, że nie dam tak rady!!
Wygadałam się, nikomu nigdy tego wszystkiego nie powiedziałam....zrobiłam to po raz pierwszy! - https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html#p553583https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html Ciężar maksymalny.
Sądzę,że nie powinnaś się przejmować opinią innych osób. Przecież to Ty sama najlepiej siebie znasz i wiesz na co Cię stać. Życie wystawia nas na ciężką próbę jaką jest cierpienie. Lecz cierpienie stwarzamy sobie sami gdy zwracamy uwagę tylko na swoje potrzeby. Staraj się aby porządnie wychować swoje dzieci, z miłością. Przekazuj im swoją życiową wiedzę, lecz taką, która jest dobra, nie ucz ich nienawiści,lecz prawdy taką która będzie dawać im do zrozumienia.Wskazuj im różnice między wyborem dobra a zła. Wiadomo, że na tym świecie wydaje się, że zło bardziej popłaca, że złym ludziom żyje się lepiej, jednak majątek to tylko rzecz materialna, liczy się to co masz w sercu. Można mieć wszystko a nie mieć nic, można nie mieć nic a mieć wszystko. Nie przejmuj się tym,że coś Ci nie wychodzi, postaraj się być mentorem swoich dzieci. Może to tylko Twoja jedyna misja na ziemi ale za to jaka odpowiedzialna. Może dzięki Tobie Twoje dzieci zaczną robić coś wyjątkowego. Nie oczekuj,że one za to Cię wynagrodzą lub się odwdzięczą, możesz nawet znaleźć się w punkcie gdy powiesz sobie "Wszystko zepsułam". Jednak w ich podświadomości zostanie wiedza, którą im przekazałaś i pomyślą sobie "dziękuje mamo, że tego mnie nauczyłaś" i to jest cenniejsze od wszystkich pieniędzy na świecie.
- https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html#p559905https://www.psychiatria.pl/forum/ciezar-maksymalny/watek/552426/1.html Ciężar maksymalny.
Rozumiem jakie to musi być trudne, to stałe dowiadywanie się o sobie od osób trzecich jaka to jesteś rzekomo biedna. Myślę, że jednak jesteś bogata duchem, a to w życiu bardzo ważne. Pieniądze wszystkiego nie załatwią, masz kochającego partnera ( dba o rodzinę pracując po 6 dni w tygodniu), dwoje dzieci, będąc sama jeszcze bardzo młoda. Może pomyśl też o tych, którzy nie potrafią sobie ułożyć życia, są samotni, spotykają ich w życiu same zawody. Życie oczywiście łatwe nie jest, jak sama piszesz, standardowa polska rodzina nie zawsze sobie radzi finansowo. Myślę, że jesteś silną kobietą, przetrwałaś ciężkie chwile, nie poddałaś się, masz dla kogo żyć. Wiem, że można mieć żal o to, że babcia nie jeździ do wnuków, ale niektóre babcie po prostu takie są. Jedna z moich babć wolała opiekować się obcym dzieckiem za pieniądze niż mną - moja mama też musiała to przeżyć, a druga babcia była chora na raka. Osoby, które sobie same radzą w życiu powinny mieć satysfakcję, że potrafią zadbać o siebie, swoją rodzinę, nawet jeśli to trudne. Ty jesteś taką osobą - zdobywasz wiele wiedzy o życiu, podczas gdy inni idą "na łatwiznę". Nie miej do nikogo żalu, bądź dumna z tego kim jesteś - matką, żoną, kobietą która wie, czego chce. Ludzie często mówią z zazdrości, dlatego, że lubią plotki i być może dlatego, że mieszkasz tam gdzie mieszkasz. Z ludzi przeważnie nic nie ma, dlatego nie przejmuj się tym gadaniem i po prostu żyj, szkoda Twojej cennej energii na przejmowanie się takimi sprawami.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Czy to ma sens te życie?
Witam was. Kilka lat temu pisałam że chce się zabić przez rozstanie z...
Forum: Depresja
- Tematy:
- depresja
- emocje
- napęd
- zaburznia nastroju
- nerwica