Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Co się dzieje z moim synem? (17)
- https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p890976https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Witam.
Podejrzewam (pewności nie mam, bo nie jestem fachowcem), że coś na prawdę poważnie jest nie tak z moim synem. Ma 24 lata i kompletnie zrujnowane życie. Nie skończył żadnej szkoły, nie ma pracy, podejmował wiele różnych prac, ale w żadnej się nie utrzymał,, a co gorsza zupełnie go to nie interesuje. Idzie do pracy, bo z żoną tego żądamy. Kompletnie nie jest zainteresowany swoją przyszłością, a co gorsza, absolutnie nie potrafi przewidzieć konsekwencji swojego postępowania, coś narozrabia, a później się dziwi, że coś jest nie tak. W dodatku jak by żył w jakimś urojonym świecie. Wymyślił sobie, że będzie żył z tworzenia muzyki i nie daje sobie przetłumaczyć, że na to trzeba pracować latami. A i tak nie ma pewności. A co gorsza, zawsze jak coś sobie wymyśli, to jest PEWIEN, że ma rację. Wymyśla rzeczy, które nijak się mają do rzeczywistości, i zawsze ma pewność, że ma rację. NIC nie daje sobie przetłumaczyć.. Kiedyś, jak postawiliśmy sytuację na ostrzu noża, obiecał, że w ciągu miesiąca wyda płytę, i będzie dawał koncerty po 8 tysięcy zł. Minęło pół roku, i oczywiście nic z tego nie wyszło (sam jestem muzykiem, wiem, jak działa ten rynek, i wiem, co jest realne a co nie - jego pomysły były rodem z księżyca). Ale jak mu tłumaczyliśmy, że się myli, to aż się na nas obraził, że "to w ogóle nie jest możliwe, żeby mu się nie udało. Jak my w ogóle możemy tak myśleć". W dodatku kompletnie nie potrafi radzić sobie z przeciwnościami (które często sam wywołuje). Ponadto jest notorycznym kłamcą. Przykładowo właśnie podjął nową pracę, w której potrzebuje książeczkę zdrowia SANEPIDU, Kiedyś taką miał, ale zgubił, więc żeby dostać nową, musi przejść proste badanie. Trzy dni pod rząd wymaz. Nic więcej. Więc przez trzy dni wychodził z domu robić badania, a jak żona poszła odebrać książeczkę (on był w pracy i nie miał jak) okazało się, że w ogóle takiego pacjenta nie było. Jak go spytaliśmy, jak robił to badanie, że w Sanepidzie nic nie wiedzą, to się przyznał, że w ogóle nie był u nich, bo był pewien, że starą książeczkę znajdzie. Oczywiście nie znalazł, a po za tym i tak dawno nie jest ważna. Tak się bał reakcji w pracy, że... następnego dnia po prostu nie wstał z łóżka i nie poszedł. Żona zadzwoniła do jego szefa. Szef powiedział, że syn ma do niego zadzwonić, i że jeszcze coś da się z tym zrobić (przecież badanie zawsze może zrobić). Syn na to, że... nie zadzwoni, bo mu głupio. Woli pracę stracić. I tak to trwa od 8 lat. Przez BZDURY traci kolejne prace i żyje jak pasożyt. Ale jak się go spytać, ZAWSZE jest pewien, że wie co robi. Niech mi ktoś powie, co jest na rzeczy. Wiem, że ktoś może powiedzieć, że "wychowaliście pasożyta, to macie". Rzecz w tym, że mamy jeszcze drugiego syna, był wychowywany identycznie, i nie ma z nim żadnych problemów. Studiował a teraz ma fajną pracę w dużej firmie i jest cenionym pracownikiem. Najgorsze jest to, że ten sobie coś uroi i zawsze jest pewien, że ma rację, a później leży i narzeka że zepsuł sobie życie, po czym... za chwilę popełnia kolejną głupotę. Kompletnie zero umiejętności uczenia się na własnych błędach. Co jest na rzeczy? Ratujcie, bo żona i ja jesteśmy już kłębkiem nerwów. Mamy depresje i w ogóle cała rodzina się rozpada przez to. Jest nam tym bardziej ciężko, że mamy w domu teściową chorą na Alzheimera. Już z tego powodu mamy w życiu ciężko, a tu jeszcze syn zamiast być podporą, jest dodatkowym obciążeniem. Dosłownie jesteśmy na skraju wyrzucenia go z domu i niech sobie radzi. Ale jednak to syn... Muszę tu zaznaczyć, że absolutnie nie jest agresywny. Nie kłuci się jakoś z nami a jak go poprosimy o jakąś drobną pomoc (żeby z babcią został, jak idziemy coś załatwić, itp), to nie odmawia pomocy. Ale po za tym cały czas leży na wersalce i wpatruje się w ścianę. No.. czasem coś tam dłubie z ta muzyką. Nawet jego koledzy się zastanawiają, co się z nim dzieje.
Aha. Dodam, że byliśmy z nim u psychologa. Po 15 minutach rozmowy Pani Psycholog chciała dać mu skierowanie do psychiatry, ale powiedział, że i tak nie pojdzie, bo przecież nie jest wariatem.
A po zastanowieniu prawdę mówiąc mam wrażenie, że on sobie w głowie wytworzył własny świat kompletnie oderwany od rzeczywistości, z własnymi prawami i zasadami, i tego się trzyma. I jest pewien, że to jest jedyny normalny świat.Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892303https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
1. Mam 20 lat, powiedzmy że jestem podobnym synem(uwaga! nie takim samym), niektóre rzeczy rozumiem u jego, opiszę Ci to tak jak ja to widzę, mam nadzieję że pomogę choć trochę, choć od razu szczerze mówię- nie znam się na tym, nie wiem jak to jest być ojcem jeszcze, ani o wychowywaniu dzieci też zbyt dużo nie wiem, opiszę Ci to moimi oczami, ale absolutnie pojęcia nie mam czy w coś trafię. I bądź spokojny, mimo że nic nie wiem o ojcostwie to na pewno Ci nie powiem "wychowaliście pasożyta to go macie", także bądź spokojny, a jeżeli ktoś Ci tak powie, to się tym absolutnie nie przejmuj, bo będą to ludzie którzy w ogóle bez współczucia i którzy w ogóle nic nie wiedzą o twoim problemie.
A więc tak, moje uwagi:
1) Dla twojego syna tak samo jak i dla mnie jest ważna jego muzyka, pewnie słucha rapu(ale w sumie, nie wiem czy to takie ważne czego), ale z twojej wypowiedzi wynika że bardzo ją ceni. Mówisz że jesteś muzykiem. Ale pewnie w ogóle innego typu muzyki słuchasz niż on, więc wydaje mi się że tak naprawdę w ogóle nie wiesz czym jest jego muzyka dla niego, mówiąc mu że "on się z tego nie utrzyma, to zły pomysł" itp. (nawet jeżeli to prawda) wydaje mi się że bardzo go zraniłeś, naprawdę, ta muzyka w jego życiu to jest jego taka pasja i on ją naprawdę bardzo ceni, nie myśl sobie(bez obrazy) że jesteś muzykiem to wiesz wszystko o niej, bo jego muzyka to zupełnie inna jest niż twoja(tak się domyślam), więc źle zrobiłeś zniechęcając go od tego(nawet jeżeli taka jest prawda), hmm... to tak jak się nie mówi nigdy kobiecie że jest brzydka, nawet jeżeli taka jest(myślę że to idealne porównanie). No dobrze, ale co teraz? Hm... doradziłbym Ci abyś raczej sam, (nie z żoną) pogadał z nim o tej muzyce, doceń go że ją lubi, tą muzyke, dowiedz się może od twojego drugiego syna czego on słucha dokładnie, daj mu w prezencie jakaś płytkę z jego muzyką, której aktualnie słucha(jakoś się dowiedz od kogoś), pogadaj z nim o tym, powiedz może żeby Ci coś o tym opowiedział, doceń to co mówi, popytaj o to dokładniej, staraj się zrozumieć to tak jak on, ale przede wszystkim zrób to szczerze(a nie że mówisz "fajna muzyka", bo tak wypada powiedzieć, tylko staraj się to powiedzieć, bo naprawdę rzeczywiście Ci się podoba), owszem, to może być dla Ciebie trudne, ale jeżeli polubisz jego muzykę, może znajdziesz z nim wspólny język, to otworzy się do Ciebie, ale nie w całości, ale na pewno choć trochę(tak mi się wydaje).
2) Mówisz że to trwa już 8 lat, czyli jak rozumiem wcześniej taki nie był. Wydaje mi się że na pewnym etapie życia odkrył coś przykrego w życiu, dowiedział się jaki ten świat jest chamski, czy coś, od tamtego czasu ma jakiś uraz, zmienił patrzenie na świat, zamknął się w sobie, nie chce dopuszczać innego zdania niż jego do siebie. To co go uraziło, mogła to być jedna rzecz, albo kilka. Mało ważne już... jak z tego wybrnąć? Hm... Zabierając go do psychologa, no cóż... zrobiliście tak jak typowi rodzice, nie obwiniajcie się za to, ale z mojej opinii zrobiliście źle. Poczułbym się pewnie tak samo jak on- "rodzice mnie tam zabrali bo jestem chory psychicznie, świetnych mam rodziców... naprawdę świetnych..." i też bym wam powiedział to samo co on że nie pójdę do psychiatry, bo nie jestem chory psychicznie... Moja rada: Weź żonę, drugiego syna, i jego na jakieś wczasy, na chociażby tydzień... gdzieś daleko od waszego miasta/wsi, może mu naprawdę pomóc zmiana klimatu, otoczenia, ludzi przede wszystkim, w góry, za grancie gdzieś nad jakieś morze jeżeli masz takie możliwości to to zrób, myślę że taki wyjazd mógłby coś pomóc może mało a może wiele, może on po prostu potrzebuje zmiany klimatu, powietrza, otoczenia, naprawdę to nie raz wiele pomaga, może coś sobie przemyśli, uświadomi, otworzy się do Ciebie. Wiem że wakacje się skończyły i może być teraz ciężko ale jeżeli masz taką możliwość to spróbuj. Co do samego psychologa/psychiatry... jeżeli chcecie go leczyć tą metodą, co chyba odradzam(ale też możecie spróbować (: ), to zanim go tam zabierzcie, musicie mu uświadomić/przekonać(co będzie piekielnie trudne), że psychiatra pomaga rozwiązywać problemy, że to jest zwykły człowiek, że można z nim normalnie porozmawiać, opowiedzcie mu o ludziach którzy np. chodzą do psychiatry, po to tylko żeby normalnie pogadać, a nie się leczyć, uświadomcie mu że psychiatra to tak jakby nie lekarz, a przyjaciel. Bo jeżeli wy sami chcecie go tam wysyłać, bo jest "chory psychicznie", i on też tak to widzi to nic z tego nie będzie, ja wam to mówię. Bo sami pomyślcie- inaczej się człowiek czuje jak idzie do psychiatry, w połowie od siebie, wie że NIE jest chory, ale po prostu ma jakieś problemy to po prostu tam idzie, aby mu ktoś pomógł (: a inaczej się człowiek czuje jak ma tam iść, bo rodzice jego uważają że jest chory psychicznie. W uświadamianiu mu że psycholog to zwykły człowiek, może też pomóc Ci twoja żona, wydaje mi się że jeżeli chodzi o tą kwestię, oboje powinniście z nim rozmawiać, ale pojedynczo, i niezbyt często, ale też nie za rzadko. Jeżeli chodzi o Ciebie, to podczas takich rozmów bądź normalny, jakbyś rozmawiał z normalnym człowiekiem, jeżeli podczas rozmowy nastanie taka niezręczna cisza, ponieważ nie będziesz wiedział co powiedzieć, to po prostu nie odzywaj się, siedź w ciszy, a może on po jakimś czasie się odezwie i wydusi coś z wnętrza siebie? nawet jeżeli miałbyś z nim siedzieć 2 godziny na podłodze w milczeniu. Ewentualnie możesz mu podczas takiej ciszy zadać jakieś pytanie, albo powiedzieć po prostu tak od siebie że go kochasz, nie oczekując żadnej odpowiedzi (: ale bądź miejscami jak on- jeżeli on milczy, to Ty też milcz, i przede wszystkim- jeżeli podejmiesz się takich rozmów to bądź bardzo wytrwały choćby nie wiem co. I jeszcze jedno w tej kwestii- jeżeli znacie kogoś kto był u psychiatry i temu komuś psychiatra pomógł, (najlepiej osoba w mniej więcej jego wieku), to najlepiej by było jakby z nim porozmawiał jak to jest, żeby zobaczył że tam chodzą naprawdę osoby normalne, tylko z problemami, to może to go zachęci (;
3) Nie wiem czy jesteście wierzący czy nie, wydaje mi się że tak, ale nawet jeżeli nie, to powiem wam tak jak ktoś gdzieś na forum- "Czy jesteś wierzący czy nie, to idź do najlepszego psychologa na świecie jakim jest Jezus, po prostu idź do niego i mu powiedz o swoich problemach, powiedz mu wszystko co czujesz" a więc idź z żoną do Kościoła, powiedz Jezusowi o wszystkim, powiedz szczerze o wszystkim, poproś o pomoc, o siłę, o to żeby problem zniknął, naprawdę was zachęcam, nie bądźcie w tej kwestii tacy jak wasz syn, że nie dopuszczacie do siebie innego spojrzenia na świat niż wasze/twoje. Nie bądź tacy jak ludzie w tych miastach co twierdzą że Boga nie ma, albo jest, ale tylko patrzy i nic nie robi. Bo Bóg naprawdę pomaga, tylko trzeba w niego wierzyć i mieć z nim dobry kontakt. A jeżeli jesteś wierzący wraz z żoną, to uwierz naprawdę od siebie, że to właśnie Bóg może Ci pomóc i dać Ci siłę, bo sam gdzieś powiedział że Bóg nie daje człowiekowi więcej trudów niż może sam udźwignąć, więc jeżeli wierzysz to uwierz bardziej, szczerze, miłością. Pomódlcie się aby znalazł jakąś porządną, dobrą przyjaciółkę/dziewczynę, która mu pomoże, miłość zmienia człowieka, daje mu szczęście, dlatego ludzie jej szukają (; Jakiś kontakt z dobrą koleżanką, przyjaciółką, czy też dziewczyną która widzi w nim nadzieje, dobrego człowieka, też może mu pomóc, zmienić go, jego życie.
4) Jeżeli twój syn ma niedługo urodziny albo coś, albo na święta, to jako dodatkowy prezent daj mu wasze zdjęcie rodzinne(jak macie), może być jakieś starte, na którym jesteście wszyscy razem- ty, żona i twoi dwaj synowie, szczęśliwi, może być jakieś głupie, śmieszne, stare, ale byleby było rodzinne. Albo jeżeli nie ma takiej okazji w najbliższym czasie tylko święta, to możesz od tak, położyć mu takie zdjęcie na biurku u jego w pokoju w ramce (; takie zdjęcie może wywołać u niego przemyślenia, albo otwarcie do was w jakimś procencie, chociażby w 5-10%, a to naprawdę dużo jak na taką sytuację a jakiej się znajdujesz (;
5) No i pamiętaj, nie od razu go zmienisz całego, ale wierz w to że się uda! (: I wgl. już na sam koniec ode mnie: Naprawdę szacunek wielki dla Ciebie że go jeszcze nie wyrzuciłeś, że wierzysz w niego, że walczysz twardo z tymi problemami. Naprawdę jesteś silny i jesteś dobrym mężem i ojcem. I to co się z nim dzieje przez to 8 lat, to nie twoja wina, pamiętaj o tym. (; Nie poddawaj się, a pomoc nadejdzie wkrótce! (: Wierzę że się uda wam go zmienić żeby pracował normalnie, żeby cieszył się życiem, żeby był dla Ciebie i żony wsparciem. (:
Mam nadzieję że pomogłem.
Pozdrawiam, Robert!Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892308https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Prawdę mówiąc liczyłem na odpowiedź psychiatry, który pomógł by zdiagnozować problem. Ale odpowiem..
No więc tak. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby on robił swoją muzykę, żeby ją wykonywał, koncertował itd. A nawet żeby z niej żył. Rzecz w tym, że muzyka to nie jest praca na etat. ZANIM wyrobi sobie taką sławę (jeśli w ogóle kiedykolwiek), żeby się z niej utrzymać, musi z czegoś żyć. Może pracować, a poza pracą robić muzykę. Tak robi wielu ludzi. A on w ogóle o tym nie myśli. Od lat udawał, że szuka pracy, a jak ja mu znalazłem, to w ciągu trzech tygodni tak narozrabiał, że sami go zwolnili.
Najlepiej mu pasuje pełna lodówka i zero pracy. Tylko zabawa.
Co do tego, że to trwa 8 lat, czyli wcześniej był inny. Tak. Wcześniej był inny - młodszy. Chodził do gimnazjum, bo taki jest obowiązek. Jak tylko obowiązek państwowy się skończył, natychmiast zaczęły się problemy. Chodził do jednej szkoły (liceum),. ale wychodził z domu, a do szkoły nie docierał, aż go wyrzucili, poszedł do technikum, pochodził pół roku, i stwierdził, że... i tak nic go mądrego nie nauczą, więc po co chodzić. Nie pomagały żadne tłumaczenia, że chociażby dla papierka warto chodzić. Ma własny świat i kompletnie nie rozumie rzeczywistości.Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892317https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Wiem że nic nie masz przeciwko aby on żył z swojej muzyki, ale chodziło mi o to że uświadamiając mu że mu to kompletnie nie idzie, nie było dobre dla niego, bo pewnie źle to odebrał. No nie wiem jak to tam wyglądało w rzeczywistości, ale ja bym się wkurzył. Rozumiem Cię, i też wydaje mi się że nie ma szans żeby on z tej jego muzyki się utrzymał. No ale właśnie chodzi mi o to aby mu uświadamiać żeby oprócz tego coś robił, jeżeli tak robisz jak mówisz, to ok.
No chciałeś odpowiedź psychiatry, a masz moją- czyli takiego jakby syna, no nie wiem czy z niej skorzystasz, chciałem tylko pomóc, opisałem Ci to tak jak ja to widzę, albo jak on to może widzieć, a wiedz że byłem a może nawet dalej jestem czasami taki sam jak on, więc wiele rzeczy może się zgadzać. Ale nie jestem taki sam. Tyle z mojej strony, chciałem tylko pomóc. - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892318https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Żebyś wiedział, ile razy już z nim rozmawiałem i ja i żona. Rozmów było bardzo dużo, i ZAWSZE było tak samo. Jak z nami rozmawiał, wszystko było pięknie i ładnie. Wszystko rozumiał, nawet sam tłumaczył, że on o tym wszystkim wie, że już dobrze, że rozumie, że już szuka pracy itd. A później się odwracał, i wszystko wracało do normy. Szedł się położyć i leżał kolejny rok. Po prostu mistrz mówienia tego, co się chce od niego usłyszeć. W tej chwili ja już nawet nie chcę z nim rozmawiać, bo to się mija z celem.
- https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892321https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Domyślam się, moi rodzice też ze mną mnóstwo razy rozmawiali i też zawsze było ze mną to samo. Wiem jakie to trudne i wgl. może nie tak jak Ty, ale coś o tym wiem.
No to nie wiem, spróbuj spróbować coś z tymi wczasami jeżeli to możliwe albo z tym zdjęciem mu połóż w pokoju na biurku.
Tyle ode mnie, mam nadzieję że psychiatra jakiś coś Ci jeszcze pomoże/doradzi.
Cześć, powodzenia! - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892325https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem? GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Pewnie dobry z niego chłopak... i pewnie dobrze mu do tej pory było... pewnie uznał to za pewny grunt...
Gorzej gdyby był sam i ten grunt zaczął by mu się osuwać spod nóg...
Problem braku motywacji dotyka wielu młodych ludzi. Powodów może być wiele. Może czasy tak transformują, że pracą młodych ludzi będzie co innego... Jednak to nie pewnik i musi on wyjść z tego zastoju, bo im szybciej zacznie główkować w kierunku rozgryzienia tego jak system funkcjonuje, a raczej jak się w nim obrócić aby być niezależnym, tym lepiej dla niego.
Pasja pasją i lepiej wychodzi gdy głowa wolna. Jednak karma się lubi odwracać i trzeba być tego świadomym i gotowym- gdy jest się samemu... Póki co on ma to bezpieczeństwo... Przejście z młodzieńca w tryb mężczyzny trzeba wspomagać jeśli opornie przychodzi lecz to mimo wszystko naturalny proces ducha i nie należy traktować przez to dziecka jak wroga... czy uwłaczać jego godności poprzez jakieś insynuacje. Należy starać się pomóc i nie zbyt nachalnie- nie to, żeby traktować znowu jak jajko... Czasy tego nie ułatwiają wielu dobrym ludziom rzecz jasna, a raczej ciemna...
Niech przerzuci swoje twórcze myślenie czasem na rozwiązanie tego problemu i podejmie jakieś kroki, bo jeśli tej wojny nie będzie, to będzie sobie pluł brodę za parę lat. Ważne żeby był szczęśliwy i rozumiał. Więc w tym wasza rola- rodzice- aby przetłumaczyć mu to i wyciągnąć ewentualne kontrargumenty, przemawiające za trwaniem w bezruchu (oby twórczy był) lub określeniem jego własnej osoby i stanowiska- aby móc coś postanowić wspólnie czy też wywołać impuls : )Ostatnia edycja:Abre los ojos
- https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892328https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
No właśnie w tym problem, że już wiele razy mu próbowaliśmy to przetłumaczyć. I zawsze nam przytakiwał. Ale później kończyło się jak zawsze. On zupełnie nie główkuje, jak system funkcjonuje, tylko wytworzył sobie w głowie swój własny system, całkowicie oderwany od rzeczywistości, i żyje według własnych wyobrażeń, a każde kolejne porażki nie są powodem do zastanowienia, tylko do pretensji do wszystkich dookoła, tylko nie do siebie samego. Ja mu tłumaczyłem już najprościej, jak można, jak powinien postępować, żeby mieć normalne życie. Sam nigdy w życiu nie miałem problemów (nawet za młodu), więc coś o tym wiem. Tylko, że to, co ja mówię, w ogóle go nie interesuje. On zawsze wie lepiej. A każdą próbę tłumaczenia odbiera jako atak na siebie. A wręcz próbuje mnie uczyć, jak żyć. Tyle, że opowiada wtedy takie głupoty, że przerażenie bierze jak się tego słucha.
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892331https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem? GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Ja też tutaj tylko teoretyzuje... Rozumiem chyba w bardzo dużym procencie to podejście syna... Nie można dawać się temu z czym się walczy w duchu...
Zainteresowało mnie to, co konkretniej wzbudza pańskie przerażenie w tej myśli syna?
W takich wypadkach potrzebny jest godny plan i trzymanie się go. No i jeszcze udowodnienie tego... samemu sobie : )
Tylko nie róbmy też z tego żałosnego przedstawienia... Jakby się świat jutro kończył...
Oczywiście nie sugeruje tutaj owych zachowań u rodziców. : )Ostatnia edycja:Abre los ojos
- https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html#p892334https://www.psychiatria.pl/forum/co-sie-dzieje-z-moim-synem/watek/890976/1.html Co się dzieje z moim synem?
Co mnie przeraża w tym, co mówi? To, że przez takie podejście do własnego życia kiedyś zostanie bezdomnym i w końcu umrze z głodu albo skończy w więzieniu. Szkołę przerwał, bo uznał, że jest za mądry, żeby się uczyć, praca mu nie potrzebna, bo przecież utrzyma się z muzyki, prawa jazdy nie ma, bo po co, skoro przecież bez niego też da się jeździć, a po za tym jak będzie potrzebował, to sobie pójdzie i kupi bez kursu i egzaminu. Na szczęście nie ma samochodu, chociaż niedawno zdarzyło się, że z mojej kurtki wyciągnął kluczyki i bez dokumentów z kumplem sobie pojechali do jeszcze jednego kumpla. Na moje pytanie, co by zrobił, jak by ich policja zatrzymała, odpowiedział, że "a co tam. Dostał by cegłą w łeb i kto by się dowiedział". I powiedział to całkowicie beztrosko, jak by to było normalne. I tak jest na każdym kroku. Takie odpowiedzi na każde pytanie. Ze trzy miesiące temu się zarzekał, że "zobaczycie już za miesiąc, jak dam koncert za 8 tysięcy, i wydam płytę". Minęły trzy miesiące, i ani koncertu (żadnego, a nie tylko za 8 tysięcy), ani płyty nie widać. Ale jak się go o to spytać, dlaczego nie wyszło, to się odwraca tyłem, i nie odpowiada. Wmówił sobie, że z miesiąca na miesiąc będzie wielką gwiazdą i milionerem, i nie daje obie przetłumaczyć, że to tak nie działa. Po prostu ON tak chce i koniec. Świat musi się dostosować.. A każdy, kto uważa inaczej, ten jest wrogiem.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Choroba psychiczna u partnerki?
Witam,Szanowni Państwo z uwagi na tematykę większości postów oraz...
- Nie wiem co się ze mną dzieje
Cześć,Postanowiłam się tutaj zalogować bo widzę ze nie jestem...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Nie wiem co się dzieje
Ostatnio nie ważne gdzie jestem zawsze znajdzie się ktoś kto doprowadza mnie to...
Forum: Po godzinach - Pomocy
Pomocy! Jestem od 3,5 roku w związku z mężczyzną z Chad. Dopiero się...