Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc... (11)
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p697543https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc... GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Witam mam 29 lat i moze na poczatek napisze jak wyglada moj zwiazek.
Jestem w zwiazku od 7 lat w malzenstwie od 1,5 roku.Kiedy zaczyczynal sie moj zwiazek bylam zakochana i szalenie szczesliwa,nie widzielismy poza soba swiata.Nasza milosc byla tak wielka ze postanowilismy ze dopelnieniem naszej milosci bedzie dzidzius i tak tez bylo przed slubem pojawila sie przesliczna teraz 3,5 roczna Natalia.Owoc naszej milosci.Bylo wspaniale nic wiecej do szczescia nam nie brakowalo do czasu...
Czasu okolo 0,5 roku po slubie,moj wspanialy maz zmienil sie niewiem moze i ja tez ciezko mi to swierdzic.Bylam totalnie obojetna dla niego,zero czulosci,przytulania,pocalunkow,seksu.Powiem szczerze ze obawialam sie ze moze po porodzie bedziemy mieli jakies problemy badz ja zachamowania z seksem ale wszystko bylo wporzadku wiec to nie przyczyna ze nie sypialismy ze soba.Wczesniej bardzo duzo sie przytulalismy do siebie bylismy jak dwa przylepce.Pocalunki... tak bardzo lubilam gdy mnie calowal a zniklo totalnie byly tylko calusy typu jak na dziendobry czy dowidzenia.I mowilam o tym nie raz ze brakuje mi i bardzo tesknie za gdy czule i namietnie mnie calowal,lecz to nic nie zmienilo.Czy byl szczesliwy?Powiem szczerze ze niewidzialam u niego,szczescia ze mna gdyz nieraz widzialam i mowilam mu ze jak jest u rodziny widze u niego radosc,usmiech na twarzy.Jako maz jesli chodzi o pomoc w domu czy przy dziecku to byl wspanialy lecz jako partner.... brakowalo mi go jako mezczyzny,partnery ktory pokazuje ze mnie kocha,ktoremu na mnie zalezy.I ja nie jestem bez winy i wad bo zapewne mam ich wiele nikt nie jest perfrkcyjny lecz na moj temat to moj maz powienien sie wypowiedziec.Jedno co mi powiedzial po tej calej sytuacji to to ze nie raz gdy mial tak zwanego dola nie potrafilam przyjsc,zapytac co Ci jest kochanie.Nie mielismy,nie mamy znajomych ktorych moglibysmy miec, bo nie raz sugerowalam badz chcialam ze moze by ktos do nas przyjechal odwiedzilitp. lecz moj maz niechetnie do tego podchodzil i zostawalo na jego.Sadze ze przewaznie i w wiekszosci sytuacjach stawial na swoim ale jakos az tak wyjatkowo mi to nie przeszkadzalo,choc moze patrzac z perspektywy czasu powinnam czasem postawic na swoim.Ale nigdy jakos nie chcialam doprowadzac do sytuacji sporu czy klotni.Moi rodzice sa po rozwodzie i jako dziecko bardzo duzo sie u nich w zyciu naogladalam,przemocy czy klotni wiec moze chcialam tego zwyczajnie uniknac.Ale tak jak mowie w naszy zwiazku bardzo ale to bardzo rzadko dochodzilo do jakis sporow.Nie potrafie latwo rozmawiac o uczuciach a moze bardziej o problemach ktore mnie mecza,bo w okazywaniu uczuc nie mam problemu,wiec zmierzajac do sedna sprawy.Poznalam kogos,chlopaka o 8 lat mlodszego odemnie.Spotykalismy sie okolo roku.Z poczatku bylam szczesliwa dawal mi duzo czulosci,radosci,usmiechu na twarzy tego czego mi tak bardzo brakowalo.Z czasem z jego stronywszystko sie zmienilo,wyznal ze mnie szczerze kocha chcial spedzac coraz wiecej czasu ze mna,zaczal byc zazdrosny o meza,powiedzial ze chce spedzic ze mna reszte zycia i ze jest w stanie zostawic swoja partnerkre z ktora mial 3 letnia coreczke.Ja wszystko przyjmowalam z dystansem,choc sama niewiem czemu tez mowilam ze kocham lecz nie bylo to z przekonaniem.W glebi serca wiedzialam ze nie chce odejsc od meza.Wiedzial ze mam mieszane uczucia i bal sie ze nigdy nie zostawie meza dla niego,nie mylil sie.Czulam ze nadal kocham meza i nie chce go za nic w swiecie stracic.Zrywalam z nim dwa razy lecz zawsze jakos mnie przekonywal i wracalismy do siebie,moze wynikalo to z tego ze pracowalismy razem.Okazalo sie romans nic nie wniosl do mojego zycia poza chwilami radosci i poza ogromnym poczuciem winy ktorego chyba nie pozbede sie nigdy.Oklamywalam meza,cala rodzine.Nie liczylam sie z nikim,bylam totalna egoistka.Zdrada,klamstwa niszcza mnie doszczetnie.Moj maz dowiedzial sie od pewnej osoby o wszystkim,podejrzewam ze to ten chlopak napisal do mojego meza po tym jak ostatnie z nim skonczylam.Wybralam meza,rodzine bo bardzo mi na nich zalezy i bardzo ich kocham.Po tym jak maz sie dowiedzial o wszystkim jeden ciezar z mego serca spadl odnosnie klamstw,lecz teraz maz nie widzi przyszlosci ze mna,ja tak bardzo zaluje i blagam go o wybaczenie,jestem opetana myslami jak go odzyskac,wiem ze bardzo go skrzywdzilam,zranilam,prawdopodonie nie umie wyobrazic sobie jego cierpienia,wiem ze nie bedzie latwo ale obiecalam ze zrobie wszystko w mojej mocy aby go odzyskac i nigdy go nie opuszcze.Prosze go o szanse na nas nasze malzenstwo,rodzine,ja wiem ze moge razem mozemy wszystko naprawic ale on mowi ze nie widzi po takiej sytuacji przyszlosci,mowi o rozodzie i mysli jak przez to przeprowadzic nasza coreczke.Jednak ja czuje i wierze ze mamy szanse potrzebujemy tylko czasu i mowie mu zeby nie podejmowal pochopnie decyzji co do rozwodu.Jestem prawie w czwartym miesiacu ciazy z mezem i bardzo martwie sie wszystkim.Myslalam ze moze zdrada nie wyjdzie na jaw a ze dzidzius pomoze nam w naszych problemach lecz teraz dodatkowo martwie sie o jego zdrowie.Jestem zdesperowana,nienawidze siebie,za to co zrobilam naszej rodzinie,mezowi.Nie spie po nocach,mam koszmary niewiem co zrobic zeswoim zyciem.Nikt procz mojej siostry nie wiedzial o calej sytuacjio i dla tego moj maz ma ogromny zal do niej za to ze jako matka chrzestna nie starala sie mnie sprowadzic na ziemie chociazby dla naszej coreczki.Ogolnie moj maz po dowiedzeniu sie o wszystkim powiedzial o tym tylko swojemu bratu i zakazal mowieniu komukolwiek o tym.Ja bylam w stanie zmienic godziny pracy na dzien gdyz pracuje w nocy.Chcialam zmienic godziny pracy dla meza by nie mial tej swiadomosci ze trzy razy w tygodniu widuje tego chlopaka choc ja wiem ze zerwalam z nim jakikolwiek kontakt,lecz maz stwierdzil ze do czasu konca ciazy wytrzymam i zebym nikomu nie mowila o zaistnialej sytuacji tak jak by nigdy nic sienie wydarzylo a gdyby ktos cos sugerowal mam sie wszystkiego wypierac i zaprzeczac.Mieszkamy nadal razem lecz prawie wogole nie rozmawiamy ja staram sie aby bylo lepiej lecz maz rozmawia tylko wtedy kiedy naprawde musi.Moze za duzo od niego oczekuje,moze potrzebuje wiecej czasu?Zaproponowalam moze terapie malzenska,psychologa to mnie wysmial powiedzial ze on studiowal psychologie wiec wie jak to wyglada i w niczym mu to nie pomoze.Gdy wychodze do pracy to mowi zebym uwazala,gdy go przytulam nigdy mnie nie odtraca,wiec moze jest jakas szansa,lecz co jakis czas wspomina o rozwodzie.Jestem naprawde zdesperowana niewiem jak postepowac,co mowic,co robic,by dal mi szanse.Czuje ze go kocham i jest tym jedynym lecz czy mu to mowic po tym jak gp zawiodlam i jaka krzywde wyrzadzilam?Co mam robic by mi wybaczyl?Czy jest to wogole mozliwe?Ja naprawde nie widze sensu zycia bez niego!!aniulka
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p697559https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
zrozumiałaś że źle zrobiłaś, to dobrze, męża masz dobrego,że cie nie wyrzucił po tym wszystkim co mu zafundowałaś, nie każdy byłby taki łaskawy.
myśle co ci poradzić: ja bym mu na razie odpuściła z okazywaniem uczuć buziakami itp. jego boli twoja zdrada, musi sie oswoić z tym, zaproponuj mu rozmowe powiedz w niej co czujesz jak go kochasz jak ci źle i przykro ze tak go skrzuwdziłaś, ze prosisz o wybaczenie i sama wiesz co mu powiedzieć, zapewnij ze go kochasz i zeby dał wam szanse, a potem zostaw temat nie napieraj na niego, niech to przemyśli, moze ci wybaczy,
lub siostre poproś jako mediatora jesli nie chce z tobą gadac na ten temat, liczy sie tu cierpliwosc -pomyśl jak ty bys sie czuła w takiej sytuacji, jakby cie nienawidził to by cie z domu za próg wystawił i tyle, a tak jest jakaś szansa ze do ciebie wróci - https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p697567https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc... dzisiaj musi byc trudny dzien, bo nic nie rozumiem (normalnie rozumiem malo, ale chociaz czasami cos do mnie dociera).
"Czasu okolo 0,5 roku po slubie,moj wspanialy maz zmienil sie niewiem moze i ja tez ciezko mi to swierdzic.Bylam totalnie obojetna dla niego,zero czulosci,przytulania,pocalunkow,seksu..."
No wiec jaka jest ròznica z aktualna sytuacja?
Pomijajac fakt, ze "takie zero" nie byl, bo jestes w ciazy (z nim)...
Najpierw piszesz, ze praktycznie to on cie zaniedbal, wiec szukala usmiechu u innego mezczyzny, bo maz nie dawal ci powodòw, abys sie czula jako "jego partnerka" i on tez, jako partener, powiedzmym, ze byl taki sobie. ("a.I mowilam o tym nie raz ze brakuje mi i bardzo tesknie za gdy czule i namietnie mnie calowal,lecz to nic nie zmienilo.Czy byl szczesliwy?Powiem szczerze ze niewidzialam u niego,szczescia ze mna gdyz nieraz widzialam i mowilam mu ze jak jest u rodziny widze u niego radosc,usmiech na twarzy.Jako maz jesli chodzi o pomoc w domu czy przy dziecku to byl wspanialy lecz jako partner....").
Wiec znalazlas sobie iluzje milosci (co nawet mogla byc zakochaniem). Zdaza sie. Usmiech, radosc, pieszczoty. Zdaza sie, na ogòl nie jest polecane zbytnio, ale jestesmy slabi i pewnych rzeczy potrzebujemy....
Do tego punktu powiedzmy,ze sie mniej wiecej wszystko zgadza.
Co sie zmienilo, odkad maz sie dowiedzial o rogach?
(przebacz tradycujny sposòb okreslenia zdrad, ale chce troche mniej dramatyzywac i spokojnie podyskutowac, troche na luzie, jesli mozliwe).
Dalej jest zimny (jak juz byl), ale czekacie na dziecko
. i zaczyna mi sie cos nie zgadzac (poco dziecko, w sytuacji kryzysu??? aby wam, w waszym egoismie, stworzylo inne powiazania? aby maz jak zdecyduje sie na rozwòd, mial poczucie winy, ze opòscil dwoje dzieci? i aby ty i on, w przypadku rozwodu mieli mniej mozliwosci stworzyc sobie nowe zycie z inna osoba?). Ponadto masz przesadzone, wedlug mnie, poczucie winy. Sama piszesz ojego "winach".... ze cie zaniedbal, jako partner... Czego sie konkretnie boisz? Rozwodu i miecie dwojga dzieci do wychowania? Slusznie, ale on tez prawnie musi o nie zadbac. Kochasz go, w gruncie rzeczy? Mimo, ze najpierw praktycznie cie opòscil i w gruncie rzeczy niebardzo na niego nie mozesz liczyc?
Cos nie rozumiem.... przykro mi.
Nie wiem, co ci inni napisza, ale troche zbyt zaplatana sytuacja. Wedlug mnie, cokolwiek zrobisz, "nie przebaczy ci": znalazl sobie sam usprawiedliwienie za wlasne bledy (popelnione przed twoja "zdrada" i z ktòrych napewno sobie zdawal sprawe) i z kata, zmienil sie w ofiare, w dodatku przed rodzina, przyjaciòlmi i znajomymi. Za "wybaczenie" (n.p. "dla dobra dzieci") wystawi ci drogi rachunek, co nie splacisz do konca zycia. Ja osobiscie akurat w takiej sytuacji bym drugiej ciazy uniknela, ale nie jestem alfa i omega.
Osobiste zdanie, na podstawie post Autorki watku.
Zyczenia
Maria - https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p697631https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
Droga Aniulko, popełniłaś błąd ale widać że żałujesz tego, chcesz wszystko naprawić i napewno gdybyś mogła cofnęłabyś czas. Szczera skrucha zawsze uwidacznia się w wewnętrznym cierpieniu, w naszym postepowaniu, w stosunku do tego co zrobiliśmy i w chęci naprawy sytuacji. U Ciebie taką skruchę widać. Najważniejsze to uciąć kontakty z tym chłopakiem i najlepiej zmienić pracę, w ten sposób dasz mężowi dowód że Ci na nim zależy. Mów mu zawsze gdzie idziesz, z kim rozmawiasz, co planujesz nawet jeśli o to nie pyta. Jeśli nie ma takiej potrzeby nie wychodź późno sama z domu. To będą kolejne dowody że pragniesz wszystko naprawić. Myślę że to że starsz się zapewniać go o swoim uczuciu to dobry sposób, a to że nawet Cię nie odtrąca to może być dobry znak. Daj mu czas, niech przemyśli wszystko, niewymagaj żadnych decyzji. Dawno się to wszystko wydało? Znam bardzo podobną sytuację do Twojej, teraz minęło prawie 5 miesięcy i sytuacja jest coraz lepsza, jej mąż powiedział że nie może wyobrazić sobie życia z inną i stara się o wszystkim zapomnieć.
Pozdrawiam i zyczę Ci aby wasze małżentwo przetrwało tą trudną sytuację.
Szkoda że czasami niedoceniamy tego co mamy. . . że widzimy nasze szczęście dopiero gdy możemy je stracić. . .lena
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p698705https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc... GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Witajcie, Dziękuje Wam bardzo za odpowiedzi i porady,Randy tak masz zupełną rację człowiek docenia dopiero wtedy kiedy może stracić a mąż dowiedział o całej sytuacji niecały miesiąc temu więc wszystko jest świeże,wczoraj mi powiedział że gdyby nie nasza córeczka to już by go nie było ze mną ale ja wierzę że będzie dobrze potrzebujemy czasu na odbudowę naszego małżeństwa podziwiam go że po całej tej sytuacji dalej się martwi o mnie może jest zimny ale to całkowicie zrozumiałe ale wierzę że będzie lepiej,co do wypowiedzi maria_silfiwen to tak masz zupełna rację że nadal jest zimny nie dziwne po tym o czym się dowiedział czyli jest tak jak było tylko wiesz o to chodzi że przed zdradą powinnam starać się rozwiązać problem starać się dowiedzieć co się stało że się zmienił i był chłodny a nie dopuszczać się zdrady i tak kocham go bardzo i nie wyobrażam sobie życia bez niego więc staram się wszystko naprawić wiem że nigdy już nie będzie tak jak było ale wierzę że możemy być z czasem szczęśliwi ze sobą na nowo inaczej bo nie tak samo ale szczęśliwi a co do ciąży to rozmawialiśmy i niej już jakiś czas i oboje chcieliśmy tego ja może miałam jakąś nadzieję że zdrada nie wyjdzie na jaw a mąż?wydaje mi się że może nie zdawał sobie sprawy jaki jest dla mnie a może i zdawał niewiem sama ale wiem że to co zrobiłam nie tłumaczy mnie jak mnie traktował tak jak stwierdził mój mąż to nie sposób na rozwiązywanie problemów ja nie potrafiłam rozmawiać tylko wszystko dusiłam i trzymałam w sobie to był bardzo duży błąd!Jeszcze raz dziękuje za wsparcie pozdrawiam gorąco.
aniulka
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p698855https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
Ja stoje na oim, ale to twoja sprawa i ty tylko wiesz, czego chcesz.
"Czasu okolo 0,5 roku po slubie,moj wspanialy maz zmienil sie niewiem moze i ja tez ciezko mi to swierdzic.Bylam totalnie obojetna dla niego,zero czulosci,przytulania,pocalunkow,seksu.Powiem szczerze ze obawialam sie ze moze po porodzie bedziemy mieli jakies problemy badz ja zachamowania z seksem ale wszystko bylo wporzadku wiec to nie przyczyna ze nie sypialismy ze soba.Wczesniej bardzo duzo sie przytulalismy do siebie bylismy jak dwa przylepce.Pocalunki... tak bardzo lubilam gdy mnie calowal a zniklo totalnie byly tylko calusy typu jak na dziendobry czy dowidzenia.I mowilam o tym nie raz ze brakuje mi i bardzo tesknie za gdy czule i namietnie mnie calowal,lecz to nic nie zmienilo.Czy byl szczesliwy?Powiem szczerze ze niewidzialam u niego,szczescia ze mna gdyz nieraz widzialam i mowilam mu ze jak jest u rodziny widze u niego radosc,usmiech na twarzy.Jako maz jesli chodzi o pomoc w domu czy przy dziecku to byl wspanialy lecz jako partner.... "
To sa twoje slowa. Nie byl partnerem, nie byl obecny. Teraz to moze wszystko twoja wina, bo zbyt malo zrobilas, twoja wina, bo go zdradzilas (skad wiesz, ze on nie? wiesz?). Jak masz takie wielkie poczucie winy, to twoja sprawa i nie ma sie innych o co pytacv. twoja wina.
Ostatnia rzecz: ja bym sie zastanowila, czy rodzine trzeba ratowac za wszelka cene, dla tzw. "dobra dzieci". Bo nie wiem, czy zawsze dobrze wychodzi. Jakbym byla moim ojcem, moja matke bym wyrzucila z domu. Nie, bo mu rogi przyprawila (moze byloby lepiej), z innych problemòw. Ale jej nie wyrzucil dla "mojego dobra". Kosztowalo mnie to okolo 40 lat problemòw. Twoja decyzja, twoje poczucie winy (masz cale zycie na pokute i na uzyskanie przebaczenia jednego "bledu", on stal sie bezwinny, zdajesz sobie z tego sprawe?). Nie chce byc Kasandra, ale nic takiego dobrego w takich rozwiazaniach (szczegòlnie poczuciu przesadzonej WLASNEJ winy) nie widze. Dla nikogo .
Osobiste zdanie.
Zyczenia najserdeczniejsze
Maria - https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p699076https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
Aniulko - ja w zupełności popieram Twój sposób myslenia, bardzo podoba mi się to co piszesz. Zdrada nie jest rozwiązaniem. Wierzę że uda Wam się naprawić Wasze małżeństwo i Waszą rodzinę. Mąż narazie mówi, że córeczka jest najważniejsza i dla niej jest z Wami ale tak jak piszesz to może się zmienić i Twoja postawa napewno mu to ułatwi. Widać że dostrzega też swoje wcześniejsze zachowanie bo się nie wypiera. I też dzieki temu może zmienić sposób myslenia na całą sytuację.
Znam kilka rodzin które przez to przeszły i są teraz szczęśliwi, zapomnieli, zrozumieli a takie doświadczenia też chartuja na przyszłość i wiele uczą. . . niestety czasami musimy nauczyć się na własnych błedach choc lepiej kozystać z cudzych doświadczeń.
Życze Waszej rodzinie szczęśliwej przyszłości.lena
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p702431https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
Aniulko.Jestem facetem i wiem co Twój mąż czuje,chciałbym Go poklepać po plecach i podnieść na duchu.Musi przeżywać niewyobrażalne piekło wewnętrzne,tym bardziej że musi bardzo Cię kochać gdyż nie odszedł odrazu.Zrobiłaś Mu coś strasznego.Jeśli chcesz odzyskać męża musisz uzbroić się w cierpliwość oraz odporność na niemiłe gesty z Jego strony,to potrwa ponieważ wiele rzeczy można wybaczyć lecz o niewielu zapomnieć..Bądź wytrwała w okazywaniu skruchy na każdym kroku,narazie nie dąż do zbliżenia lecz okazuj mu swoją miłość.Z czasem jeśli tak zdecyduje sam otworzy sie do Ciebie.Jeśli bedziesz zainteresowana to napisz oWaszej sytuacji.Każdy czlowiek zasługuje na 2-ą szansę.Powodzenia.
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p737048https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc...
Witaj! Hmm... napiszę Ci, co u mnie jako faceta, powstało by w głowie. Odszedłbym od Ciebie, albo definitywnie zamknąłbym się w bólu i stosowałbym technikę "milczenia" wobec Ciebie, ale to tylko dlatego, że są dzieci. Gdyby ich nie było odszedłbym z prostego względu: co stało się raz, stanie się i drugi i trzecim i czwarty (jak w Alchemiku Paulo C.). Człowiek już później tylko czeka i podświadomie sam tworzy takie sytuacje, co jest zgodne z teorią samospełniających się przepowiedni. Fakt-każdy ma prawo do drugiej szansy. Niestety ja jestem idealistą i tak patrzę na Świat - co stało się raz, stanie się drugi i choćby było inaczej, nie przeskoczyłbym tego w głowie. Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie : nie zrywaj nici przyjaźnie, bo nawet jeżeli uda Ci się ją z powrotem związać, to supeł zawsze pozostanie i w Twoim/Waszym przypadku ten supeł jest zdradą której się dopuściłaś. Wybacz, jestem idealistą i Miłość jest raz na zawsze, albo nie ma jej w ogóle. Ty już wybrałaś... pozwól odejść mężowi. Przepraszam, ale ja nigdy bym już chyba nie zaufał...przepraszam, to tylko moje zdanie.
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html#p1235313https://www.psychiatria.pl/forum/czy-da-sie-uratowac-zwiazek-prosze-o-pomoc/watek/697543/1.html Czy da sie uratowac zwiazek?Prosze o pomoc... Gość
Mam 27 lat. I opowiem wam swoją historię. Wszystko od początku. Jestem że swoim mężem ogolnie 12 lat wspaniałych, w tym 7 po ślubie. Mamy wspaniała córeczkę która ma dziś 6 lat. Zaczęliśmy chodzić że sobą gdy mieliśmy 15 i 16 lat. Jak to też młodzi były jakieś błędy. Pisałam dwa razy z chłopakami gdzieś z końca kraju. Były zgrzyty i dało rady przegonic chmury. Po braliśmy się mając 19 i 20 lat. I tak nasze szczęśliwie życie płynęło cudownie. Nigdy na nie nie nie narzekalam choć i czasem klocilismy się o jakieś *** bo przecież nie ma związków w których nie ma kłótni. Powiem wam że zawsze o męża byłam zazdrosna i bardzo go kochałam i kocham. No i w pewnym momencie niedługo przed naszą rocznica ślubu zaczęłam podejrzewać męża że mnie zdradza, że ma kogoś na boku w pracy. Gdy się pytałam o to czy ma zaprzeczył,no bo który facet się przyznał by,że kogoś ma. Ok. W mojej głowie utworzyło się mylne wyobrażenie że kogoś ma. Zakielkowala ona w mojej głowie i rosła każdego dnia, powód był taki ze maż zaczął chodzić wszędzie że swoim telefonem nawet jak chodził się załatwiać, wszędzie ten telefon. I znowu pytanie o tym czy kogoś ma czy jest ze mną z przyzwyczajenia. Zero odpowiedzi a ja dalej pogłębiałam się w tym że mnie nie kocha. Jak mówiłam Kocham Cię słyszałam yyhhhyyy albo no czasami też kocham Cię. Nigdy nie był wylewny w okazywaniu uczuć. I tak kiedyś zostawił swój tel zobaczyłam sms-a. Później zaczął kasować historie wysyłania. Powiedziałam mu ze ja nie uniose za nas dwoje tej miłości. Były też takie momenty że gdy spotykaliśmy się że znajomymi on ze swoim kolega gadał o innych dziewczynach i mnie to bolało. Chcesz gadaj ale nie przy żonie. Ja nigdy nie gadałam przy nim czy z koleżankami o innych bo mnie to nie interesowało i nie interesuje. No i wiecie co zaczęłam pisać że starszym dużo facetem,starszym ode mnie o 27 lat. Dla mnie od początku nie miało kapletnego znaczenia,nie dazylam go żadnym uczuciem on się we mnie zakochał, bawilam sie od samego poczatku, mialam ubaw po pachy. I tak napisał że mnie kocha ile to ja daje mu radości w jego życie. I tak żeby go podkręcić napisałam też że Kocham. Tylko to były puste słowa z mojej strony, nic nie znaczące. Dowiedział się o tym mój Mąż. Jakoś rozeszło się to po kościach. Później dowiedziałam się jak on się chwalił że wyrwał młoda dupe i tylko chodzi mu o zaliczenie. Na miłość boska gdy się o tym dowiedziałam na pisałam do niego. Chciałam się na nim zemścić. Wypytywalam o jego żonę,najezdzal na nią równo. A on ze mnie mnie kocha. Jego żona powiedziała o tym mojemu mężowi że piszę. Pokazała sms-y wysłane jego do mnie. I to się już nie rozeszło po kościach. W między czasie dowiedziałam się że jestem w ciąży (bo staraliśmy się o drugie).Powiedziałam mężowi dlaczego napisałam do niego,ale on nie wierzy.Powiedział że zrobi test,ok niech robi ja się nie boję niczego bo do zdrady nie doszło,nigdy Męża nie zdradziłam. Nie przywiazuje sie do dziecka. Dzisiaj wiem że Mąż nie daje mi żadnej szansy,że zabiłam jego uczucia. Mieszkamy razem,uświadomił mnie ze bedzie wychodzić gdzie chce robić co chce. Mam nadzieję że się jeszcze to ułoży, że będziemy że sobą razem i wzmocni nasz zwiazek. I wie Pani przez stworzony przez siebie świat o tym czy kogoś ma,czy zdradził, sama na własne życzenie zniszczyłam swój własny świat, cudowny a przez to że chciałam poczuć zainteresowanie. Chciałam poczuć się ważna, do wartosciowac się, docenić. Nie warto było. Nie powinno to się wydarzyć. Czuję się fatalnie z tym wszystkim,w środku mnie nie ma. Nie wiem co dalej będzie. Może nadejdzie taki dzień że zmieni swoje zdanie i będziemy mieć dom pełen szczęścia i miłości. I powiem jeszcze to że chciałam się targnac na swoje własne życie,nie przez to że mąż wie tylko przez to że nie potrawie bez niego żyć. Kocham Męża bardzo mocno. Moje życie bez niego nie ma najmniejszego sensu. Chcę zamknąć przeszłość na klucz i zacząć wszystko od nowa. Żebyśmy sobie wybaczyli i spróbowali raz na nowo.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Paroksetyna
Witam biorę seroxat 30 mg od dzisiaj czyli biorę tabletkę i pół i po...
- Czy jestem chory psychicznie?
Witam wszystkich.Jak w tytule- czy jestem chory?Dwa miesiace temu, po ponad roku bycia razem,...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Szukam przyjaciółki "Hulagula"
Cześć, jestem nowa. Może odnajdę na tym forum przyjaciółkę...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Problem
Dzień dobry,Od trzech dni zmagam się z pewnym problemem i chciałabym...