Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Czy powinnam iść do lekarza? (6)
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p578727https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza?
Mam 17 lat. Piszę, bo - mimo, że sama szukałam informacji - trudno jest znaleźć granicę między chorobą a zwykłymi problemami (z którymi można się wybrać do psychologa) na podstawie czystej teorii.
Zawsze się bałam. Jako dziecko, często bałam się sama spać. Nie mogłam zasnąć bez światła. Często miewałam dziwne sny, które mnie przerażały. Budziłam się sparaliżowana strachem. Oblewał mnie pot, bałam się ruszyć. Nie bałam się ludzi, nie bałam się potworów, kosmitów, sama nigdy nie wiedziałam, czego się boję. Po prostu, że ktoś jest. Wołałam rodziców, coraz częściej jednak strach paraliżował również moje gardło, więc mama dała mi głośny dzwonek, z którym od tej pory zawsze spałam i ewentualnie dzwoniłam, żeby zawołać rodziców (nauczyłam się przespać nieruchomo całą noc, więc nie budziłam samej siebie dzwoneczkiem). Ludzie twierdzili, że strach u takich dzieci to coś normalnego, ale - jak patrzę teraz na mojego brata (ma 5 lat) - on nie przeżywa takich rzeczy, boi się samemu spać baaardzo rzadko.
Ten strach pozostał, aczkolwiek trochę się zmniejszył w klasach 4-6 podstawówki i pierwszych dwóch latach gimnazjum (teraz jestem w 1 liceum). Jednakże, jakoś w trzeciej klasie znów zaczęłam się wręcz panicznie bać. Nie mogłam spać w pewnym momencie, siedziałam całą noc przy świetle. Wtedy stał u mnie w pokoju również telewizor, więc musiał być włączony, bo za dużo rzeczy się w nim odbijało. Musiałam siedzieć zawsze plecami do ściany, widzieć okna i drzwi (z kolei zasypiając, musiałam być zwrócona do ściany, żeby nie widzieć, co się dzieje w pokoju). W kwietniu 2011 roku zmarł mój pies. Nie byłam z nim bardzo związana, to był raczej pies moich rodziców niż mój. Ale wyrzucałam sobie, że nie zajmowałam się nim odpowiednio i za mało czasu mu poświęcałam. Obiecałam więc sobie, że następny pies będzie MÓJ. Oczywiście wciąż się bałam i w ogóle. Stwierdziłam, że zrobię remont pokoju, miałam go dość i obwiniałam poniekąd o mój strach. Po prostu za dużo było w nim "niebezpiecznych" rzeczy. Równo z początkiem remontu (ponieważ nie mam pieniędzy na nowe meble, postanowiłam sama przemalować stare, robiłam to na dworze), kupiliśmy psa. Był cudny. Zaczęłam wychodzić na dwór (mieszkam w domku jednorodzinnym, chodzi mi o wychodzenie na działkę - wcześniej tego nie robiłam, bałam się, nie wiem czemu, ale z tyłu ogródka - dość dużego - pochowane były już dwa moje psy). Przestałam się bać ciemności. Mogłam zgasić światło, przejść do łóżka i gadać z przyjacielem na gadu gadu do 2 w nocy. Chodziłam na działkę. Do pobliskiego lasku ( z psem, na spacery). W moich wspomnieniach to taka typowa sielanka. Dosłownie.
Aż do połowy października. Dziadek otworzył bramę, żeby wjechać, pies wyskoczył, no i wiadomo. Przez jakiś czas się obwiniałam, bo wtedy spóźnił mi się autobus 20 minut. A gdybym była 10 minut wcześniej, może bym zdążyła. No, i obwiniałam babcię i dziadka, że pies umierał w samotności. No ale, stwierdziłam, że trudno, może - gdyby przeżył - zrobiłby potem komuś krzywdę, po prostu taka wola Boska i trudno. Widać, tak miało być.
Ale od tej pory zaczęły się znowu straszne sny. Wiązały się z tym psem (różnego rodzaju, że wciąż żyje, że umarł i ożył, że nie żyje, po prostu przeróżne). Przeniosłam się na cały miesiąc do rodziców do pokoju, po prostu nie mogłam spać sama. Tam było lepiej, czułam się bezpieczna. No ale w końcu trzeba było dać rodzicom spokój, wiadomo, to małżeństwo i ma potrzebę intymności. Było trochę lepiej. Bo już trochę czasu minęło, rodzice mi gasili światło, nie musiałam się tym martwić. Ale wciąż często się zdarzały noce, kiedy budziłam się przerażona, sparaliżowana strachem (mogłam się ruszyć, ale się bałam). Nie to, że czułam się obserwowana czy coś, ale... hm. Dopuszczałam taką możliwość. Szybko odganiałam tę myśl, np. zaczynałam się modlić. Sto Ojcze nasz. W kółko, i w kółko. W chwili słabości strachu, opatulałam się kocem, wstawałam szybko i szłam się położyć na kanapie w pokoju rodziców. A czasami po prostu zasypiałam z Ojcze nasz w myślach. Modliłam się, żeby nie śnić albo nie pamiętać snu, albo żeby odgonić sny... Różnie. W każdym razie, wszsytkie te straszne sny dotyczyły psa. Pamiętam również sen z wczesnego dzieciństwa. Poszliśmy z rodzicami na spacer na jakieś pole - ale już po zbiorach, był droga (polna), po jednej stronie drzewka, niskie, ale bez liści. Byliśmy z pierwszym naszym psem, Basią. Zaczęła biec, ja biegłam za nią, bawiłyśmy się. Odbiegłyśmy od rodziców, pies zniknął, rodziców nie było widać i pojawiły się na ziemi jakieś czaszki, kości... Bardzo się tego bałam.
Wczorajszej nocy też miałam sen z psem, pojawił się jednak jeszcze drugi pies (ten, co zmarł w kwietniu, z przyczyn naturalnych, syn Basi). Nie jestem w stanie opowiedzieć go dokładnie, biorąc pod uwagę fakt, że jest późny wieczór i zaraz będę szła spać.
Muszę również wspomnieć, że teraz mam taki układ mebli, że siedzę plecami do ściany, ale nie tuż przy niej. Widzę drzwi i okna (zasłonięte roletą). Muszę jednak co chwila kontrolować pokój, sytuację. Boję się zamykać oczy, jeśli nie jestem w łóżku, schowana cała pod kocem - wystawiam tylko nos.
Czy to jest chore? Ha, na pewno jest, po co pytam. To już jest tak męczące, denerwujące, okropne po prostu. Nie radzę sobie z tym. Czy to się jakoś leczy? Co ja mam zrobić?
Jeszcze dodam, że często zdarza mi się mieć uczucie takiej... nierzeczywistości. Jakbym np. siedziała przed ekranem i oglądała z mojej własnej perspektywy, jak jadę samochodem, idą sobie ludzie, ale jakby to było nieprawdziwe. Być może ma to jakieś znaczenie.
Od jakiegoś czasu mam również lekkie problemy z koncentracją, jak patrzę, to mam wrażenie, jakby wzrok mi tak... biegał. I - mimo, że zawsze nauka przychodziła mi z łatwością - to teraz mam z nią lekkie problemy, muszę się mocno skupić, często robić przerwy i mam problem, z przypominaniem sobie rzeczy np. w czasie testów, mimo, że powtarzałam rzeczy, z którymi mogę mieć problem. To mi się wcześniej nie zdarzało.
Przepraszam, wiem, że bardzo dużo napisałam, ale to dla mnie bardzo skomplikowane. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto mi może pomóc.Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p578936https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza? GośćNa strach najlepsza jest odwaga.., jeśli masz wrażenie że ktoś cię obserwuje to poproś anioła stróża o opiekę, jeśli nawet było by to możliwe że duch psa przychodzi do Ciebie w snach to zrozum że to tylko sny i nic ci się stać nie może. Też miałem przez jakiś okres czasu przeczucie że coś jest w moim pokoju ale kazałem się temu wynosić i starałem się rozluźniać przed snem, jeśli się będziesz bała to tym bardziej się to będzie działo abyś ten lęk pokonała. Wyobrażaj sobie różową chmurkę przed snem która cię otacza i czyni niewidzialną i nietykalną dla innych, a jeśli to nie pomaga to każ się wynosić z twojego pokoju i życia duchom jeśli takowe istnieją wogóle
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p578954https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza? Gość
Powiem ci jeszcze jak ja to widzę, powiedzmy że każdy z nas ma dusze która zamieszkuje ciało, to tak jakbyś ty była duchem i jak się rodzi ciało to się z nim łączysz i jesteś dziewczyną tą co teraz, po śmierci i np. w trakcie snu dusza opuszcza ciało i może przemieszczać się do innych miejsc, i np. twój piesek przychodzi w nocy do twojej duszy i zabiera cię ze sobą i sobie lecicie gdzieś tam razem. A ty rano się budzisz i choćbyś w nocy była w najróżniejszych światach gdzie sie walczy z potworami i umiera, to twoja dusza wciąż jest bezpieczna i dzień spedza w ciele które ją chroni i sprowadza do normalnego poziomu. Tak że nie obwiniaj sie nigdy więcej niczyja smiercią bo nawet jak umiera ciało to dusza wciąż żyje i to zapewne chciał ci pokazać twój piesek...
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p579339https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza?
Dziękuję, że znalazł się ktokolwiek, komu się chciało to przeczytać
Co jeszcze dodam - Aniołowie bardzo pomagają, w ogóle modlitwa, ale... Zajmuję się trochę parapsychologią, tak jak moja mama (i wiele kobiet z mojej rodziny, mogę z dumą powiedzieć, że wywodzę się z rodu czarownic o długiej i niekoniecznie zawsze przyjemnej historii - choćby ze względu na palenie czarownic, itd.). Nie chodzi mi o pseudo wróżenie czy tarota, ale parapsychologię z prawdziwego zdarzenia - oczyszczałam mój dom (w tym pokój) na różne sposoby - istnieją wspaniałe modlitwy, oczywiście ksiądz również się przydał... i nic. Więc zaczęłam podejrzewać, że problem leży we mnie.
Ponadto, dzisiaj wracałam samochodem z tatą i bratem z Warszawy. Jechaliśmy dość szybko, jakąś drogę ekspresową czy co to tam jest, nie znam się ;D W każdym razie, spojrzałam w szybę z boku (siedziałam z przodu), popatrzyłam chwilkę na krajobraz i odwróciłam głowę znów na przednią szybę. I zobaczyłam, jakby na drogę wyskakiwała czarna postać. Tzn. miała kształt człowieka, ale jakby... no była czarna, ale bardzo realna - akurat było pochmurno, dość ciemno i tak faktycznie wyglądałby człowiek. Pomyślałam "Jezu, przejedziemy go" i... zniknął. Całość trwała niewielki ułamek sekundy, ale zdążyło mi nieźle podskoczyć ciśnienie.
Poważnie się zaczynam o siebie martwić, chyba mam omamy.
No, zawsze jest możliwość, że się czymś zasugerowałam, bo tuż przed wyjazdem czytałam o schizofrenii. No nic, poczekam na rozwój wypadków, ale chyba pójdę do psychologa, bo znowu zaczyna mnie dopadać bezsenność.
Boże, ale ja się rozpisuję. - https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p579360https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza? Gość
Też zaczynam już czasem widzieć czarne szybko poruszające się kształty, chyba jesteśmy w przedsionku piekieł, ale skąd ta bezsenność? przecież sen to taka fajna sprawa tylko trzeba się przyzwyczaić do tej ciemnej atmosfery, ja dziś połapałem się że spię i chwilke sterowałem rzeczywstościa i nawet udało mi się przymusić jedna dziewczyne żeby mi ... coprawda później musiałem tłuc jakiegoś gnojka ale jak już było niewesoło to się obudziłem, oczywiście wtedy w pokoju zaczęło strzelać ale już przywykłem do tego. Odnośnie oczyszczania z energii to bardzo dobrze skutkuje podpalony dezodorant albo spray do tapicerki samochodowej,daje plomień na metr którym mozna w 3 min super oczyścić pokój i wszytskie zakamarki, tylko uważaj na firanki... A co do bezsenności to wystarczy sobie zrobić dobrze przed snem i wytrzepać kołdrę i poduszki o scianę... generalnie często sprzątaj pokój i zakamarki najbardziej albo ogniem albo tradycyjnie. Pozdrawiam wiedźmko
- https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html#p579414https://www.psychiatria.pl/forum/czy-powinnam-isc-do-lekarza/watek/578727/1.html Czy powinnam iść do lekarza?
Co tam piekło, byle nie było za gorąco.
Ja chcę spać! - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Renta z ZUS-U
Czy mam szansę na rentę z powodu szlchizofrenii?Chorobę wykryto u mnie w...
Forum: Prawa pacjenta - Brak woli życia
Dzień dobry,Mam stwierdzoną depresję od prawie 10 lat, aczkolwiek trwa ona od...
Forum: Depresja - Czy przemoc usprawiedliwia cokolwiek ?
Jak w tytule Wiem że nie ale można to przedyskutować
Forum: Depresja