Forum: Nerwica, fobia i inne zaburzenia lękowe
Temat: Dłuuuga historia (52)
- https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519314https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
juliap a jaki wpływ ma na to pierwszy seks?Jeżeli mogę zapytać?...(odbiegając od tematu naszego forumowicza)..niekoniecznie oczywiście?
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519318https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
O co konkretnie pytasz?
- https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519390https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
O to czy nasz przyjaciel nie stworzył sobie wg. tego (seks) "wzorca" kobiety ? a ta póżna inicjacja nie jest również powodem i przyczyną trudności w nawiązywaniu jak Forumowicz pisze nowych znajomości lub prób randkowania?....Taki" biograficzny flesz"...zapamiętał,zapisał...stworzył sobie w umyśle ideał kobiety?(oczywiście Ona po swoich przeżyciach i doświadczeniach potrzebowała ratunku i wsparcia ..i uległa..wiesz o co mi chodzi) Zgadzam się z tym co napisałaś wyżej ale czy On nie porównuje pod tym względem każdej następnej w wyobrażeniach z Tą pierwszą z którą.....( ....)pytam tak z czystej ciekawości czy taką zależność i możliwość bierzesz pod uwagę ? Czy ta retrospekcja nie wiąże się z tym tematem i czy nie jest on wiodący?...(nie są ze sobą a Kolega mówi tylko o niej że od rozstania zaczęły dziać się dziwne rzeczy i udało się ją zdobyć co wiąże się nierozerwalnie z moim postem wyżej )...no jak?...ja to odbieram jako tęsknotę za..(serotonina,dopamina) oraz dowartościowanie Jak myślisz? Lol...tak staram sobie wytłumaczyć i zrozumieć to wszystko o czym piszesz ..."nie uczepiłem się " ..dasz radę. Pytam juliap. Pozdrawiam
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519426https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
Roztrząsanie tego tematu, nie ma w tej chwili sensu. Byłyby to niepotrzebne dywagacje, bez podstaw w tym, co dotychczas autor wątku napisał. Jeśli chłopak tu wróci i będzie chciał się odnieść do tego, to co innego.
Natomiast możesz założyć swój wątek o tego typu problemach i może rozwinie się dyskusja lub pojawi się trochę informacji merytorycznych. Jednak dotyczących albo Twoich doświadczeń, albo ogólnego ujęcia danego zagadnienia. - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519460https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
"Pierwsza miłość i seks jest tak silna i intensywna, zapamiętujemy ją tak mocno, że rzuca cień na całe nasze życie, szczególnie na późniejsze związki.( Dr Malcolm Brynin z Institute for Social and Economic Research na University of Essex) zdaje się powtarzać za Jane Austen: strzeż się pierwszej miłości i nie obawiaj drugiej. Zdaniem Brynina(doktor), pierwszy poważny związek często w ogromnym stopniu idealizujemy, tworząc niedościgniony wzór dla następnych romantycznych relacji i seksu, co nie wpływa dobrze na ich jakość". Tutaj trochę merytoryczny wycinek z większego opracowania ...nie dotyczącego moich doświadczeń(które mojej osobie przypisujesz za każdym razem chyba z "sympatii")...człowiek uczy się całe życie ..tak jak było wcześniej..... wiesz z czym.Szacunek i pokora to podstawa(Twoje słowa). Nowy wątek jest zbyteczny skoro Ja to wiem.Pozdrawiam
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519470https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
Skoro wiesz, to po co zadajesz pytanie, w dodatku w wątku założonym przez inną osobę?
Tym bardziej, że to wątek, w którym o seksie nic w zasadzie nie było...Ostatnia edycja: Artykuły wybrane dla Ciebie
- https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519473https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
Jak wyżej ...doszukujesz się dosłowności w postach każdy ukrywa swoje wady,niedoskonałości np. poczucie" niższej wartości"(podświadomie nie ma na to wpływu) nie sądzisz że tak jest?..zdziwi i zaskoczy mnie inne spojrzenie na tą kwestię .
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519483https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
Ostatnie wypowiedzi kolegi Mohic uznam za małą dygresję od tematu, a juliap, przeczytałem Twoją długą wypowiedź i odpowiada ona na sporo moich wątpliwości
Co do 1 i 2 akapitu - zabrakło mi wiedzy o tworzeniu związku na pewno, a jak się nie udało, to jako osoba wrażliwa niestety poczułem na sobie duże poczucie winy, mimo że w zasadzie nie powinienem, bo przecież nie jest obowiązek być z kimś, ale ja wiedziałem, że ona liczyła, że to się uda... I właśnie to jest to, że pewnie kiedy było takie już znurzenie i brak fascynacji, to był moment pewnie, że wtedy należało to zakończyć i już dalej tego nie drążyć, albo właśnie pójść dalej i pokazać to pełne zaangażowanie. Tyle, że w mojej głowie wtedy pojawił się taki jakby dyskomfort... Nie umiem tego nazwać, ale jak tylko pomyślałem o tym że mamy się spotkać to miałem ochotę jak najszybciej skończyć, może to był znak, że jednak trzeba to skończyć. Mam nadzieję, że nauczę się tego, żeby następnym razem nie ranić już nikogo przez ciągłe próby dawania nadziei i jej odbieranie...
Co do tego co piszesz o niej... No jakbyś ją znała Ona wielokrotnie mówiła, że nie może sie otworzyć w pełni itp po tamtej sytuacji z poprzedniego związku. Ja wtedy to akceptowałem w pełni, bo byłem nakręcony, byłem na tej adrenalinie. Ale ona stwarzała niestety pewne bariery, jakieś dziwne zachowania zdarzały jej się - ja wtedy chciałem jak najszybciej to "ratować" dowiedzieć się co i jak, o co chodzi. A to pewnie była jej taka reakcja obronna - takie trochę zamknięcie się na mnie, a ja zawsze chciałem dla niej dobrze... Nigdy nie chciałem się kłócić a ona w ogóle nie chciała rozmawiać o jakiś konfliktach, wolała przemilczeć. Jak już się chyba chciała otworzyć bardziej, to ja wtedy już miałem wątpliwości, dziwne myśli i po prostu to już wszystko mnie zmęczyło, więc można by powiedzieć, że trochę za późno poczuła to czego oczekiwałem wcześniej.
Czy czułem się winny ? Trochę tak i ona mi to dała mocno do zrozumienia, i te jej gadanie, że straciliśmy dużo czasu itd. Nie uważałem że to była strata czasu, bo to cenne doświadczenie, ale winny trochę tak, bo wiem, że liczyła że coś z tego będzie, nie powiedziała nigdy tego ale tak było. Zresztą ona niewiele w ogóle mówiła czego by chciała, jak by chciała. Ja wiem, że przy kobietach trzeba być trochę domyślnym, ale jednak fajnie, żeby od czasu do czasu dała jakiś werbalny znak, że to zrobiłem fajnie, ze jest jej dobrze albo że chciała by było coś tam inaczej. Czy czułem się gorszy ? Wtedy nie, mimo wszystko nie. Nieidealny? Nikt nie jest idealny
Tak więc zupełnie nie wiem, czemu o niej tyle myślę. Ja nie chciałbym ale to dzieje się tak o. Nie uważam jej za idealną dziewczynę, miała swoje wady. Pewnie bardziej chodzi o to, że znała moje a mimo to jakoś ze mną była i zaakceptowała to. Po prostu często udawało nam się tworzyć coś fajnego i może dlatego tyle o tym myślałem. A zapominam o tym wszystkim co mi się nie podobało.
Na koniec moje pytanie do Ciebie - co według Ciebie mogłoby mi pomóc aby spróbować chociaż z kimś innym stworzyć coś takiego? Jak odrzucić te wszystkie myśli, schematy, wspomniania? Żeby z czystą kartą i nową energią próbować ułożyć sobie życie? - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519562https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia
Naturalnie lol907 to była dygresja ..jesteś wartościowym, sympatycznym człowiekiem ...oraz bardzo elokwentnym co wynika z tego w jaki sposób opisujesz to wszystko czego doświadczyłeś...szacunek...Koleżanka przedstawi odpowiednie wskazówki i co masz robić dalej, jak postępować i działać żeby zacząć funkcjonować w miarę normalnie i prawidłowo(aczkolwiek nie tak jak wyżej napisała) ..jeżeli pozwolisz cyt.(Tak więc zupełnie nie wiem, czemu o niej tyle myślę. Ja nie chciałbym ale to dzieje się tak o. Nie uważam jej za idealną dziewczynę, miała swoje wady. Pewnie bardziej chodzi o to, że znała moje a mimo to jakoś ze mną była i zaakceptowała to. Po prostu często udawało nam się tworzyć coś fajnego i może dlatego tyle o tym myślałem. A zapominam o tym wszystkim co mi się nie podobało.) ....!! ? o tym mówiłem(tak wygląda idealizacja) ...lol..będzie Ok..julia posiada dużo większą wiedzę(uczymy się przez całe życie) myślę że pomoże.... Pozdrawiam Kolego...
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/3.html#p1519723https://www.psychiatria.pl/forum/dluuuga-historia/watek/1518758/1.html Dłuuuga historia lol907 2021-01-20 22:39:51
Ostatnie wypowiedzi kolegi Mohic uznam za małą dygresję od tematu, a juliap, przeczytałem Twoją długą wypowiedź i odpowiada ona na sporo moich wątpliwości
Co do 1 i 2 akapitu - zabrakło mi wiedzy o tworzeniu związku na pewno, a jak się nie udało, to jako osoba wrażliwa niestety poczułem na sobie duże poczucie winy, mimo że w zasadzie nie powinienem, bo przecież nie jest obowiązek być z kimś, ale ja wiedziałem, że ona liczyła, że to się uda... I właśnie to jest to, że pewnie kiedy było takie już znurzenie i brak fascynacji, to był moment pewnie, że wtedy należało to zakończyć i już dalej tego nie drążyć, albo właśnie pójść dalej i pokazać to pełne zaangażowanie. Tyle, że w mojej głowie wtedy pojawił się taki jakby dyskomfort... Nie umiem tego nazwać, ale jak tylko pomyślałem o tym że mamy się spotkać to miałem ochotę jak najszybciej skończyć, może to był znak, że jednak trzeba to skończyć. Mam nadzieję, że nauczę się tego, żeby następnym razem nie ranić już nikogo przez ciągłe próby dawania nadziei i jej odbieranie...
Co do tego co piszesz o niej... No jakbyś ją znała Ona wielokrotnie mówiła, że nie może sie otworzyć w pełni itp po tamtej sytuacji z poprzedniego związku. Ja wtedy to akceptowałem w pełni, bo byłem nakręcony, byłem na tej adrenalinie. Ale ona stwarzała niestety pewne bariery, jakieś dziwne zachowania zdarzały jej się - ja wtedy chciałem jak najszybciej to "ratować" dowiedzieć się co i jak, o co chodzi. A to pewnie była jej taka reakcja obronna - takie trochę zamknięcie się na mnie, a ja zawsze chciałem dla niej dobrze... Nigdy nie chciałem się kłócić a ona w ogóle nie chciała rozmawiać o jakiś konfliktach, wolała przemilczeć. Jak już się chyba chciała otworzyć bardziej, to ja wtedy już miałem wątpliwości, dziwne myśli i po prostu to już wszystko mnie zmęczyło, więc można by powiedzieć, że trochę za późno poczuła to czego oczekiwałem wcześniej.
Czy czułem się winny ? Trochę tak i ona mi to dała mocno do zrozumienia, i te jej gadanie, że straciliśmy dużo czasu itd. Nie uważałem że to była strata czasu, bo to cenne doświadczenie, ale winny trochę tak, bo wiem, że liczyła że coś z tego będzie, nie powiedziała nigdy tego ale tak było. Zresztą ona niewiele w ogóle mówiła czego by chciała, jak by chciała. Ja wiem, że przy kobietach trzeba być trochę domyślnym, ale jednak fajnie, żeby od czasu do czasu dała jakiś werbalny znak, że to zrobiłem fajnie, ze jest jej dobrze albo że chciała by było coś tam inaczej. Czy czułem się gorszy ? Wtedy nie, mimo wszystko nie. Nieidealny? Nikt nie jest idealny
Tak więc zupełnie nie wiem, czemu o niej tyle myślę. Ja nie chciałbym ale to dzieje się tak o. Nie uważam jej za idealną dziewczynę, miała swoje wady. Pewnie bardziej chodzi o to, że znała moje a mimo to jakoś ze mną była i zaakceptowała to. Po prostu często udawało nam się tworzyć coś fajnego i może dlatego tyle o tym myślałem. A zapominam o tym wszystkim co mi się nie podobało.
Na koniec moje pytanie do Ciebie - co według Ciebie mogłoby mi pomóc aby spróbować chociaż z kimś innym stworzyć coś takiego? Jak odrzucić te wszystkie myśli, schematy, wspomniania? Żeby z czystą kartą i nową energią próbować ułożyć sobie życie?
Pytanie, czy poczucie winy się w Tobie pojawiło, bo zabrakło umiejętności budowania związku i się rozpadł czy dlatego, że sam go zakończyłeś, choć można było nad nim popracować...
Zastanawiające, że napisałeś też o poczuciu winy w kategorii wywołania go przez dziewczynę. Poczucie winy się ma, albo się nie ma go. Nawet, gdyby ktoś postanowił zabawić się w szantaż emocjonalny - nie będzie on skuteczny, gdy druga osoba nie ma sumienia czy pewnego deficytu, na którym można zagrać.
Piszesz o dyskomforcie, ale czy to było zniechęcenie w zw. z przechodzeniem z etapu motyli w brzuchu w ten bardziej realny i koniecznością układania pewnych spraw inaczej czy też z poczuciem, że Twoja dziewczyna zaczęła patrzeć na Ciebie bardziej realnie.
Może problem lub jego część, to Twoja obawa, że ona Cię "rozszyfruje", zobaczy nie tylko zalety, ale i cechy neutralne czy wady i przestanie akceptować. Może tego się bałeś? Niektórzy wolą uciekać zawczasu, niż narazić się na odrzucenie (takie czy inne).
W taki sposób żadnego związku oczywiście się nie stworzy.
Następna kwestia, że część osób chce mieć święty spokój, pełną akceptację, zero problemów, sprzeczek, różnic zdań, boją się jakiejkolwiek konfrontacji, odmienności. To też utopia. Partner nie musi być ani idealny, ani taki sam jak my. A życia z innymi ludźmi nie da się przejść bez żadnej różnicy zdań, opinii, wejścia w interakcje różnego typu. Nie ma mowy o spijaniu sobie z dzióbków tylko. Co oczywiście nie oznacza ciągłego życia w kontrze czy awantur każdego dnia.
I tu od razu, piszesz, co zrobić, by zapomnieć o jednej dziewczynie, a z inną to samo stworzyć. A co to jest to samo?
Inna osoba to będzie inna osoba. I z nią trzeba tworzyć nową jakość.
Oczywiście, że nie sposób całkiem odciąć się od wszystkiego, pewne rzeczy, potrzeby, pragnienia wynikają z nas i w następnej relacji też ich chcemy. Ale to nie może być kopia 1:1.
Na pewno to, co dla Ciebie powinno być ważne, to naprawdę zastanowić się, co wtedy się stało, co teraz czujesz, z czego to wynika.
Tak jak zwracałam wcześniej uwagę, pewne rzeczy widać, że siedzą w Tobie.
Uważam, że dobrze by było, abyś poukładał pewne sprawy sam ze sobą.
Naprawdę widać, że na każdym etapie życia masz jakieś bolączki. I nic w tym złego, ale chodzi o to, że czy jesteś w związku czy nie, pewne motywy się powtarzają. Tak jakbyś nie był szczęśliwy w żadnym stanie.
Źle jak byłeś sam, dobrze przez chwilę, gdy była pełna akceptacja Twojej osoby przez Twoją dziewczynę i gdy Ty ją akceptowałeś, a jak się to zmieniło, to znowu źle. Potem zerwanie i po nim znowu źle. A przy próbie spotkań z innymi dziewczynami, znowu źle, bo nie są poprzednią.
Widzisz to?
Warto byłoby to zgłębić. A to siedzi w Tobie i z Ciebie może wynikać.
Zanim nie ułożysz sobie spraw sam ze sobą, nie stworzysz dobrego związku, nie będziesz w stanie dać innej osobie tego, co najlepsze i od niej wziąć. I to w sposób realny.
Pamiętaj też, że akceptacja, to akceptacja i dobrych cech, i tych mniej dobrych. Pokazywanie tylko dobrych i oczekiwanie akceptacji czy też akceptowanie kogoś, gdy ujawnia tylko dobre wg nas cechy, nie ma nic wspólnego z akceptacją. Związek polega na tym, że ktoś nas zna i my jego także, znamy swoje cechy różne i chcemy z tą właśnie osobą być, pomimo, że ma ona te różne cechy.
I tu następna zastanawiająca rzecz, opisałeś Waszą relację dosyć dokładnie, ale czy padło tam coś o uczuciach... Chyba nie. Opisujesz emocje, ale słowo miłość raczej nie pojawiła się w tym opisie, a więc nic o uczuciach.
Nikt tu nie orzeknie, czy tamta dziewczyna była odpowiednia dla Ciebie i mogliście coś fajnego stworzyć, gdybyście dali sobie więcej czasu. Nikt nie stwierdzi, czy naprawdę jest w Twoim sercu czy może tylko w Twojej głowie.
Musisz sam do tego dojść. A dlatego, że inaczej będziesz hamował sobie dalsze życie.
Jak dojdziesz do jakichś wniosków, to będziesz mógł ruszyć dalej, w taką czy inną stronę. Na razie jesteś w przeszłości. Albo musisz z niej wreszcie wyjść definitywnie, albo spróbować sprawdzić, czy coś z tą dziewczyną jest możliwe jeszcze. Natomiast przede wszystkim, przyjrzeć się sobie, zastanowić, co sprawia, że czy to w relacji czy poza nią, nie odczuwasz szczęścia, nie czujesz satysfakcji.
Natomiast, odp. na pytanie ad. nowej relacji. Tak ogólnie, nie odnośnie Twojej sytuacji (bo Ty masz raczej coś po drodze jeszcze do przerobienia), gdy pojawia się osoba warta naszej uwagi, to prostu się pojawia i to wiemy.
Wtedy tylko, gdy ktoś jest po przejściach, ważne jest, by pozwolić sobie na tworzenie tej nowej relacji, nie obciążać ją nieprzerobionymi problemami z poprzedniej czy nieprzerobioną żałobą po tamtej.
Natomiast to wszystko jest proces.
Nie jest też niczym dziwnym, że osoby z przeszłości w jakiś sposób zostają w naszym życiu. Przecież doświadczenia wcześniejsze, osoby z naszego życia mają udział w tym, kim my dziś jesteśmy. Nie da się tego wykasować, tak jak i wspomnień. Nie można uciekać przed tym. Drogą do sukcesu jest za to, skupienie się na tym, co teraz, patrzenie na nową osobę w nowy sposób, wpuszczenie jej do naszego życia i otworzenie się samemu na to, co przychodzi.Ostatnia edycja: - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- bezsenność bez leków - trudności z zasypianiem
Cześć, nazywam się Michał i jestem tu nowy! To mój pierwszy temat...
Forum: Problemy ze snem - Parogen
Dzień dobry,od tygodnia przyjmuję Parogen - pierwsze dwa dni po 5 mg, kolejne...
- Nie chcę już tu być. Boję się skończyć ze sobą
Witam wszystkich, chciałabym się wygadać, chciałabym dostać...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Uzaleznienie od porno i masturbacji
Witam jestem mężczyzną mam 32 lata od bardzo dawna się masturbuje prawie...
Forum: Uzależnienia