Forum: Schizofrenia
Temat: ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) (37)
- https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1296586https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA)
z tego co wiem zależy po czym narkotyki to szerokie pojecie np dopalacze powodója nieodwracalne zmiany i zniszczenia w mózgu metaamfetamina,amfetamina tez chociaz w mniejszym stopniu zalezy co i jak długo sie brało?
- https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1296587https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) Gość
glownie ziolo, amfetamina, mefedron i extasy po 2 razy, czyli uszkodzenia powoduja narkotyki a nie psychoza? myslalem ze fakt epizodu psychotycznego zmienia funkcjonowanie
- https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1296780https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) Gość
na rezonansie i tomografii nie wyszly mi zadne powazne zmiany
- https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1297093https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) Gość 2017-03-08 22:21:27
na rezonansie i tomografii nie wyszly mi zadne powazne zmiany
Jesli nie masz zmian to znaczy, ze nie masz uszkodzonego mozgu, jak niektorzy co brali ostre dragi. Najprawdopodobniej psychoza minie w twoim przypadku bez sladu tylko to moze potrwac nawet kilkanascie miesiecy (dlugosc dochodzenia do siebie po wyjsciu ze szpitala to kwestia indywidualna). Proces dlugi i troche nieprzyjemny, bo niby nie ma juz jazd ale caly czas to nie zdrowie. Ale po pewnym czasie odkryjesz ze choroba to przeszlosc. Powodzenia w czekaniu na zdrowie - https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1566304https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA)
Ten wpis powstał, ponieważ wielokrotne czytanie tego wątku bardzo podnosiło mnie na duchu w przeszłości, gdy byłem w czarnej dupie. Może i ja kogoś podniosę na duchu, bo powrót do zdrowia jest jak najbardziej możliwy! Dasz radę!
Z poniższego tekstu dowiecie się, jak to u mnie się zaczęło i potoczyło z narkotykami oraz jak przebiega leczenie.
Kontekst:
Obecnie mam 32 lata. Moje życie można powiedzieć, że było zawsze normalne. Wiadomo miałem różnego rodzaju problemy, byłem w toksycznym związku, ale z grubsza było OK. Zaraz po studiach zabrałem się za tworzenie własnej firmy z ojcem, co przez 8 lat było niezłą walką o przetrwanie, ale i sporym doświadczeniem. Tak jakoś się stało, że nasz wspólnik wrogo przejął firmę i ten etap się zakończył. Całe szczęście, bo kosztowało mnie to wiele stresu i zdrowia. Zabrałem się za realizacje kolejnego projektu co wydłużało się coraz bardziej. Moja ówczesna dziewczyna była moją prawdziwą miłością, dzięki czemu czułem że mam swoje miejsce na ziemi. W tym czasie eksperymentowaliśmy z narkotykami. Braliśmy tak co miesiąc idąc na techno MDMA lub kryształ, a na Walentynki wzięliśmy LSD. Stosowaliśmy te środki bardzo rekreacyjnie, a i ludzie którymi się otaczaliśmy mieli podobne podejście.
Zwrot akcji:
Moja dziewczyna po zakończeniu jednej pracy miała potrzebę wyjechania na wakacje, odświeżyć się przed nową pracą. Wtedy w czasie krótkiego weekendu zrozumiała, że nie jestem osobą, która może dać jej to czego od życia oczekuje. Rozstaliśmy się w czasie wspólnego majowego weekendu z przyjaciółmi (co ciekawe, połączyliśmy się rok wcześnie w czasie podobnego weekendu z tymi samymi ludźmi). Przez pierwsze 2h nie wiedziałem co z sobą zrobić, aż mi się zaświeciła żarówka, że przecież mam przyczepę na Helu i mogę się tam znaleźć bardzo szybko. Tak więc pojechałem tam. Postanowiłem wstrzymać się z nowym projektem biznesowym i zrobić sobie wakacje, których defa kto nie miałem od 8 lat. Bez niczego na głowie wróciłem do swojego studenckiego życia - instruktora kitesurfingu.
2 miesięczna balanga
Po miesiącu helskiej pracy okazało się, że moje uprawnienia dawno straciły ważność, więc postanowiłem zrobić sobie pełnowymiarowy urlop. Mocno się rozkręciłem, narkotyki pojawiały się coraz częściej, nie tylko kreski ale i zioło. Zacząłem także mocno wkręcać się w tematy ezoteryczne, miałem wrażenie że każda chwila jest po coś, to zaczęło się nakręcać, a narkotyki to nakręcały coraz bardziej. Pierwsze nadużywanie miało miejsce na początku lipca, gdy w trakcie powrotu do Poznania postanowiłem cały dzień wciągać MDMA, a jechałem na ślub. Widok zakochaych przyjaciół w kościele będąc a haju zostaie a długo w mojej pamięci. Wieczorem trafiłem do klubu, doszedł alkohol i wtedy poraz pierwszy mnie odcięło. Byłem przytomny, ale wszystko pamiętam jak przez mgłę, trwało to z 2h. To był mój pierwszy psychodeliczny bad trip. Później to się powtórzyło pare razy. Związałem się z młodą hipiską i oboje się nakręcaliśmy w temacie ezoteryki i narkotyków. Coraz bardziej odrywałem się od rzeczywistości, byłem bardziej brawurowy, odważy, rozrywkowy. Odciąłem się od przyjaciół, tak że wszyscy zauważyli że się zmieniłem, ale nie wiedzieli jak do tego podejść.
W tym czasie narkotyki były już sporym standardem mojego życia, aczkolwiek starałem się to kontrolować, widocznie za słabo.
Psychoza:
Kulminacją dwu miesięcznego odrywania się od rzeczywistości był kilkudniowy wyjazd na wesele koleżanki zagranicą. Od samego początku, w każdej sekundzie miałem wrażenie że wszystko co mnie spotyka to przeznaczenie. Również to że ziomek obok, którego usiadłem na ławce po chwili rozmowy zaproponował mi zioło. Nie mogłem odmówić takiego prezentu. Wieczorem spaliliśmy z przyjaciółmi wąsa i moja psychoza się rozpoczęła. Mam wrażenie że zioło za granicą jest mocniejsze, w każdym bądź razie, bad trip rozpoczął się na dobre. Następnego dnia psychoza trwał nadal, ale ja nie miałem o tym pojęcia. Tzn z mojego względnego poczucia rzeczywistości wszystko wydawało się ok. Czasem było zabawnie, czasem smutno, jak to w życiu. Moja psychoza była raczej pozytywna, za wyjątkiem kilku sytuacji w których miałem wrażenie koszmaru na jawie. Tak naprawdę sobie tripowałem po mieście i tłumaczyłem doznawaną rzeczywistość na swój własny oderwany sposób. Na koniec 2 dnia zrobiłem sobie miksturkę z małą dawką kryształu co wystarczyło by wzmocnić moją fazę. Praktycznie nie spałem i snu nie potrzebowałem. Rano mieliśmy opuścić apartament i wraz z przyjaciółmi ruszyć samochodem w dalszą podróż. Zrobiłem ogromną oborę w kuchni i korytarzu. Wydawało mi się że jestem w szkole magi i czarodziejstwa, że uczę się czarować, robiłem jakieś mikstury, no było ostro. O 4 nad ranem, spakowałem to co uznałem za słuszne i z wielką walizką ruszyłem przed siebie, mając w dupie kolegów i nie przejmowałem się tym co się dzieje. Zniknąłem na 24h, tripowałem, gdzieś zostawiłem zegarek, gdzieś zgubiłem telefon, okradłem sklep z eko produktami a nawet zamówiłem ogromy stek i chciałem wyjść z restauracji nie płacąc, bo myślałem że nikt się nie skuma i że tak w tej sytuacji powinienem zrobić - wezwano policje, która po kilkudziesięciu minutach przeszukania mojej walizki, po której chyba skumali że jestem wariatem(w środku był meksyk nie z tej ziemi) puścili mnie bez konsekwencji. Trochę to dziwne, bo w międzyczasie moi przyjaciele zgłosili moje zaginiecie. Jedno szczęście, numer telefonu do jednego z przyjaciół pamiętałem na pamięć i zadzwoniłem do niego z jakiegoś hotelu, gdy już byłem ogromnie tym tripem zmęczony. Koledzy nazajutrz kupili mi bilet na samolot i odwieźli na lotnisko(sam kontynuowali wyprawę w alpy). Niestety nie wsiadłem do samolotu, bo myślałem że samolot spadnie. Kontakt był ze mną trudnny więc ojciec wsiadł w samolot i następnego dnia po mnie przyleciał by ogarnąć mnie spowrotem. Nie protestowałem. Psychoza już puszczała, aczkolwiek byłem bardzo roszczeniowy i oderwany od rzeczywistości (wszystko się ze mną komunikowało)
Początek leczenia:
Po tygodniu udało się mnie umówić do dobrego psychiatry, który mi przepisał olanzapinę 5mg. Po kolejnych 2 tygodninach, objawy psychotyczne mijały a dawka leku poszła w górę(10mg). Następne 1,5 miesiąca było względnie normalne. To była prawdziwa cisza przed burzą. Absolutnie nie spodziewałem się tego co miało nastąpić. Niby tylko 2 miesiące nadużywałem narkotyków, ale to wystarczyło by rozregulować chemię w moim mózgu. Mniej więcej 2 miesiące po psychozie, nastąpił nagły kryzys. Czułem się *** strasznie. Tyle czasu niedostarczania narkotyków potrzebował mój organinzm by się o nie upomnieć. Psychicznie nie byłem uzależniony, ale organizm już tak. To był stan w którym nie byłem wstanie ustać, siedzieć w jednym miejscu. Było masakrycznie. Nic nie byłem wstanie robić, spędzanie czasu z innymi było hardcore. Czułem, że nie daję rady, 2 razy nawet spakowany pojechałem do szpitala psychiatrycznego z misją że tam zostanę. 2 razy odradzili mi ten pomysł, powiedzieli że lepiej dla mnie będzie to w domu przechodzić, nazwali to stanem odstawianym. Te najtrudniejsze dni przeplatały się z trochę lżejszymi przez następne 2 tygodnie. Mój lekarz, powiedział że na ten moment nic nie da się więcej zrobić, że leki zaczynają powoli układać chemię w mózgu, trzeba czekać, współczuł mi cierpienia, ale nie dało się nic więcej zrobić.
Hardkorowy czas
Mój stan się ustabilizował. Było bardzo ***. Czułem tak jakby uścisk na głowie, moja koncentracja była zerowa. Chodziłem spać ok 20 i spałem po 12 h (szkoda że więcej się nie da) Później następowało cierpienie, bo coś trzeba z sobą zrobić, ale co gdy nie można się na niczym skoncentrować, nawet oglądanie telewizora było wyzwaniem (snooker mnie troche uspokajał, bo treść przekazu była prosta i nie musiałem tego przetrawiać). Wtedy też zacząłem czytać różne fora i szukać podobnych historii. Naprawdę dodawało mi to otuchy, szczególnie zdania “teraz może w to nie wierzysz, że będzie dobrze, ale będzie”. Miałem naprawdę czarne myśli, często myśli samobójcze. To był taki stan w którym nie widzisz przyszłości, masz wrażenie że taki pozostaniesz na zawsze. Brak perspektywy. Jeśli to czytasz to wiesz pewnie o co mi chodzi. Podobało mi się takie porównanie, że stan jaki odczuwamy podobny jest do ciężkiego kaca, który nie przechodzi, który cały czas jest z Tobą. Naprawdę minęły 3-4 miesiące nim zauważyłem jakieś mikro poprawy. Zacząłem czytać różne fora po pare razy, aż odkryłem reddita i z pomocą wtyczki tłumacza chłonąłem inne historii ludzi po psychozach i nadużywaniu narkotyków. To naprawdę pomagało. Gdy miałem czarne myśli to też zapisałem się do psychologa. Dosyć trudne były to wizyty gdy masz coś komuś opowiadać, a nie masz nic w głowie. Ostatecznie po kilku miesiącach zrezygnowałem, nie widziałem już w tym sensu. Troche to pomogło mi, była to terapia poznawczo-behawioralna, uczyłem się tworzenia jakiegoś schematu dnia, w ogóle zaczynałem dzień od zrobienia sudoku - ten rytuał lubiłem najbardziej. Ale koniec końców po śniadaniu i codziennym porannym rytuale pozostawało mi wuchta czasu, z którym nie wiedziałem co robić. Więc głównie leżałem na kanapie i oglądałem telewizję. Czułem się jak bezmózgi byt, nie miałem nic do roboty. Lekarz sugerował znalezienie hobby, ale to nie było łatwe. Ostatecznie zacząłem grać na dj-ce. Próbowałem czytać, ale przeczytanie pierwszej części władcy pierścieni było ogromną katuszą. Ważne też były spotkania z przyjaciółmi, wyjście raz na 2 tygodnie z domu było naprawdę trudne, ale robiłem to. Jednym z najgorszych stanów było też to, że nawet jak coś chciałem zrobić, to cholernie mi się nie chciało, ale nie było to lenistwo, tylko mentalne zniewolenie opóźnionego mózgu .
Lepszy czas
Gdy zaczynało się lato zaczynałem w miarę funkcjonować. Nadal czułem jakbym miał założone ograniczenie myślenia. Tak naprawdę byłem ale niewiele robiłem. Wtedy postanowiłem powrócić do mojego zastopowanego projektu biznesowego. Wykrzesanie z siebie odrobiny kreatywności to była mordęga, ale starałem się dzień po dniu. Miałem też nieprzyjemny incydent, bo popiłem i pobalowałem nieco dłużej na weselu przyjaciela, co następnego dnia się zemściło, w połączeniu ze zbyt długim przebywaniem na słońcu i brakiem snu doprowadziło do wystąpienia krótkotrwałej psychozy. To to uczucie gdy po spalenie jointa Ci nie wiedzie. Oddech przyśpieszył, zaczęło mi się kręcić w głowie, po prostu dramat. Na szczęście trwało to może z 1 h, ale i tak stan niepewności trzymał mnie przez następne dni. Pojechałem też na wakacje, ale ograniczenia w głowie (już mniejsze) dalej nie pozwalały mi się odprężyć. Tak właśnie czułem się w tamtym czasie, ciągle w działaniu, a uczucie odpoczynku nigdy nie przychodziło, za wyjątkiem snu. Był też moment w którym zacząłem mieć pustkę w głowie, zero myśli przerażało mnie to ale na wizycie kontrolnej lekarz powiedział że “to paradoksalnie dobra informacja, lek olanzapina działa za dobrze, czas zmniejszać lek”, a wtedy miałem już 15 mg olanzapiny i dodatkowo zoloft na uregulowanie nastroju (był też na początku inny lek antydepresyjny, ale mój organizm go źle znosił, więc potrzebny był nowy).
Przełom
Prace nad biznesem przyśpieszyły, było mi trudno działać, ale zaciskałem zęby i działałem. Już w tym stanie byłem ok 10 miesięcy i byłem naprawdę tym zmęczony. Widziałem poprawę, ale nadal brak było mi pewności siebie, targały mną różne lęki. Dzień przed moimi urodzinami na wizycie kontrolnej lekarz stwierdził że wszystko pięknie się układa i zmniejszył mi dawkę olanzapiny do 5 mg, a zoloft podwyższył do 15mg. Czasami ćwiczyłem uważność i w dniu moich urodzin, bardzo niespodziewanie udało mi się wyciszyć. Co ciekawe ten stan pozostał ze mną na naprawdę długo. Wręcz wprowadził mnie w zdziwienie “kurde czuję się nieźle”. Byłem naprawdę zdziwiony że ten pozytywny stan się ze mną utrzymuje. Zapewne zmiana kombinacji leków miała znaczenie, plus jakieś placebo. Postanowiłem iść za ciosem i po tygodnniu w którym pierwszy raz od roku zacząłem się uśmiechać, postanowiłem rzucić fajki. Denerwowało mnie to palenie (trwało to kilka miesięcy), ale było skutecznym zabijaczem czasu. Niestety przytrafił mi się stan abstynencyjny, mój mózg był jeszcze zbyt delikatny, by to wytrzymać i mój stan cofnął się do tego z przed miesiąca. W sytuacjach dużego niepokoju posiłkowałem się lekiem tranxene, na uspokojenie (30 tabletek poszło w 1,5 roku). Było mi znowu źle i zajęło mi 5 tygodni powrót do stabilności. Bardzo pomocne jest też to, że lekarz odpisuje na maile, więc zawsze gdy coś się dzieję piszę do niego.
Dynamiczne zmiany
Od listopada wracam coraz bardziej do świata żywych. Jestem coraz odważniejszy, myśli w głowie są, zacząłem spotykać się z ludźmi 1:1(wcześniej wolałem grupowe spotkania, bo nie musiałem nic mówić - zresztą nie miałem nic w głowie). Zacząłem naprawdę cieszyć się chwilą, to takie niezwykłe, gdy możesz poprostu się uśmiechnąć, nie czując turbo ograniczenia mózgu. A prawdziwą radość zaczęło sprawiać czytanie. Nagle się okazało, że sprawia mi to przyjemność. Zacząłem pochłaniać książkę za książką(tak mi zostało do dziś) Ja bardzo lubię tematy rozwojowe, szczególnie rozwoju duchowego. Tu też muszę przyznać, że postanowiłem radykalnie zmieniać się w innym kierunku. Chodzi o to że nie chcę wrócić do stanu przed psychozą, nie chcę porównywać kiedy było mi lepiej czy gorzej. Dlatego mocno zwróciłem się w kierunku rozwoju duchowego i przyjęcia innego sposobu patrzenia na świat, bardziej świadomego i bycia w teraźniejszości. I to naprawdę działa! Mniej myślę o chorobie, uczę się inaczej postrzegać rzeczywistość. Normalny i szalony już byłem, teraz będę inny. Jaki? Sam jeszcze nie wiem. Polecam książkę “Potęga terazniesości” Eckhart Tolle i “Świadomość” OSHO.
Wyzwania:
Teraz gdy piszę ten tekst jest luty i nie mogę powiedzieć że już w stuprocentach jestem zdrowy(chyba na 80%). Miałem powrót kreatywności na 200% jak kiedyś co mnie cieszy, ale wciąż mi jest trudno za coś porządnie się zabrać. Często mam myślenie tunelowe lub czasem nawet skacze z myśli na myśl(troche ja w psychozie), ale wtedy biore tranxene i jest git. Odkąd ćwiczę uważność i medytacje moje wahania nastroju się zmniejszyły, jeśli możesz już swobodnie czytać to polecam zająć się tą praktyką. Z narkotykami pożegnałem się na zawsze. Ktoś gdzieś pisał, że po zapaleniu jointa cała powtórka z rozrywki wróciła i nieco dłużej wracał do siebie. Ja tego nie chcę. Szczerze boję się tego najbardziej na świecie. Dostałem nawet niedawno ataku paniki, gdy mój dobry humor zaszczepił mi myśl że może to wcale nie poprawa, a nawrót. Od tego czasu miewam też takie lęki kilkusekundowe, ale po chwili przechodzą. Pozostają mi naturalne używki, jak kawa, morsowanie, sauna i chodź czasem czuję dyskomfort to próbuję dalej - taka natura ryzykanta.
Nadal pozostaję bez pracy, dążę do tego by to zmienić. Przeogromnym wsparciem są moi rodzice, którzy mnie utrzymują, nie naciskają, po prostu są. Marzenia się pojawiają, wydają się realne, ale to czego mnie ostatni rok nauczył to to że wszystko wymaga czasu, więc sobie dryfuję, póki jeszcze mogę. Chciałbym w ciągu pół roku ogarnąć robotę i przypieczętować swoją resocjalizację. Postaram się o tym także tu napisać gdy już to się uda.
Podsumowując:
-Psychoza
-Pierwsze 2 miesiące- względna cisza
-3 miesiąc - hardcore
-4-6 miesiąc - brak obserwowanej poprawy ale stabilnie
-7-9 miesiąc coś się zmienia na lepsze, kosmetyczna zmiana
-10-13 miesiąc - pozytywne zmiany widać
-14 -16 miesiąc - zaczynam radować się życiem, zaciskam zęby
-17 - do teraz - pozytywne zmiany napędzają się jak kula śnieżna
Tak to wygląda u mnie i jest dość podobnie do relacji innych jakie czytałem.
1. Ważne by ufać swojemu lekarzowi, chodź leki czasem ***.
2. Czas, czas, wszystko trwa czas, w końcu pojawia się światełko.
3. Nie staraj się być kim byłeś/a, bądź nową lepszą wersją siebie (ktoś gdzieś to napisał na forum i ma rację)
4. Jak będziesz gotowy/a polecam wsiąknąć w tematy medytacji, to pozwala radzić sobie z nadmiarem wolnego czasu, a gdy umysł niekontrolowanie przyśpiesza można przeciwdziałać w drugą stronę (przynajmniej u mnie to się sprawdza)
Będzie lepiej, uwierz w to! - https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1566596https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
trochę głupio walić takie tematy pod działem schizofrenia, lepiej było wybrać "uzależnienia", mnie osobiście to drażni...
- https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/4.html#p1567114https://www.psychiatria.pl/forum/ile-czasu-dochodzenia-do-siebie-po-psychozie-po-narkotykach-ankieta/watek/1269938/1.html ile czasu dochodzenia do siebie po psychozie po narkotykach (ANKIETA) GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Treść zablokowana przez moderatora - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- URODYNAMIKA W GDAŃSKU
Kochani,czy zna ktos jakis gabinet w Gdansku,gdzie wykonuje sie badania urodynamiczne?
- Czy na pierwszej komisji lekarskiej dostaliście rentę na stałe czy okresową?
Pytanie jak w temacie. Jak to u was wyglądało?
Forum: Schizofrenia - Związek z chAD-owcem, czy też tak mieliście?
Witam, pytanie do osób żyjących z osobą chorą na chAD, zanim...
- Co mi dolega? Nerwica lękowa, czy coś innego?
Witam wszystkich, jest to mój pierwszy post na forum, dlatego mam nadzieję, że...