Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: jak żyć po rozstaniu? (46)
- https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p68465https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
Witajcie,byłam z partnerem ponad rok, mieszkaliśmy 250 km od siebie, każdy weekend spedzalismy razem, mnóstwo przegadanych godzin, wiele wyjazdów, krotkich urlopów. Oboje jestesmy po 30-stce, po nieudanych małżeństwach. Pokochaliśmy się bardzo.Czulismy, że to jest właśnie to, to jedyne uczucie, silne i do końca. Bylismy ze soba rok, ale wydaje się, jakoby 3 lata. Tyle sie wydarzyło dobrego. Mieliśmy wiele planow, marzeń, także zamieszkania razem, założenia rodziny, planowaliśmy potomstwo. Czekalam aż zwolni się miejsce pracy, bym mogła przeprowadzić się do niego (z wczesniejszej okazji musiałam zrezygnowac, bo dość ciężko zachorowałam, a nie chciałam zaczynać nowej pracy od zwolnień lekarskich). Mimo, że mam tu całą rodzinę, i ciężko byłoby mi się wyprowadzic to zrobiłamym to, byle byc razem. bardzo nam ta odległość smuciła i to, że nie możemy spotykać się częściej, na bieżąco rozwiązywać spraw, gdybysmy mieszkali bliżej to juz dawno mieszkalibyśmy razem. Były lepsze i gorsze chwile, nie zawsze sie zgadzaliśmy, ale ogólnie był to piekny czas. BYłam przekonana, że bedziemy razem do końca zycia,. Byłam pewna, że mimo, iz czasem dochodziło do spięć to będziemy razem, że jsteśmy dwiema połówkami jabłka. On tez tak myslał. Pod koniec zeszłego roku cos się zaczęło psuć, stał się bardziej obojętny, nie okazywał mi juz tak uczuć, coraz częściej były spięcia i nerwowe sytuacje. W styczniu postanowieliśmy zrobic sobie przerwę dla odzyskania równowagi, luty juz spędziliśmy razem i wierzyłam, że wszystko będzie juz dobrze. Jednak marzec znów spędzilismy osobno, kontaktując się tylko smsami i mailami. Miał do tej pory kilka kryzysów uczuć, ale zawsze mijały i zwiazek stawał się coraz lepszy. Teraz też myslałam, byłam przekonana, że to jeden z nich, że minie i znów bedzie fajnie. Jeszcze niedawno zapewniał mnie, że kocha, że po tej przerwie nabierzemy dystansu, że ten dziwny mrok minie, żezaczniemy jakoby od początku, bliżsi, dojrzalsi. Byłam przekonana, że tak będzie. Wczoraj przesłał mi maila, że zgasił się, że wypalił, że uleciało z niego to natchnienie, ktore napędzało do działania, do jazdy.. Potem rozmawialiśmy. Czuję, że spadam w przepaść. Czuję się jakby to był koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Nie mogę zrozumieć co się stało. Czuję jakbym dostala obuchem w łeb, cios nieoczekiwany w plecy..Co się stało, że tak nagle zmienił myslenie. Nie wiem, czy odchodzi do kogoś, czy nie. Boże jak boli. Spodziewałam się, że przerwa może trawać dłużej, że spowodowana jest może odległością, napięciami, ale nie spodziewałam się, że przesłanie kochać (tak to rozumiem, bo napisal łagodniej). twierdzi, że jesli mamy być razem to bedziemy, że jeśli to jest "to" to los znów nas złączy, jeśli juz raz to zrobił wczesniej i w tak dziwnych okolicznościach i z takiej odległości. .. Myślicie, że to możliwe? nie wyobrażam sobie zycia bez niego, nie wyobrażam sobie, że pewnie niedługo bedzie miał inną, spedzał z nią czas, może nawet szybko zamieszkaja, i bedzie z nią robił to wszystko co ze mną. A pomysłów mieliśmy bez liku, nie nudzilismy sie, nawet siedzac obok siebie. Boże jak to boli. Wiecie, nie dociera to do mnie, że to juz koniec, ot tak, po prostu. Ma przyjechać w wekend porozmawiać, pooddawać rzeczy, klucze..Nie wiem, czy dam radę się spotkać, bo wiem, że nie będę silna, wiem, że wszystko wróci, gdy bedzie pakował się i wychodził..Może lepiej załatwić to przez pocztę? Wiem, że to banalne, ale co mam robić? nie wyobrażam sobie teraz zycia. te nasze plany, marzenia, nasze małe rytuały, wyjazdy, naprawdę spędzilismy wspaniały czas. Kurcze, a może on mnie wcale tak bardzo nie kochał, jesli faktycznie wypalił sie tylko przez ta odległość? Przeciez wiedział, że ona jest i nie trwałaby w nieskończoność. jego brat też jedził do dziewczyny oddalonej ok. 500 km, i to dłużej, i przetrzymali, mieszkaja juz razem.A może spotkał inną, lepszą..Nie mogę dojść do siebie..Obiecałam sobie, że będę godnie to znosić, ale nie potrafię, czarne mysli nachodzą, płacz na końcu nosa, nie poszłam dzis do pracy, bo nie miałam siły. Boję się samotności bez niego, że szybko o mnie zapomni, że będzie szczęśliwy z inną, boję sie (a ma powodzenie), że, mimo dość młodego wieku, nic mnie juz nie spotka dobrego w zyciu.. Łatwiej ma ten, kto odchodzi, kto przestał kochać, kto odchodzi do kogoś innego. A ci co pozostają, płaczą z bólu, rozczarowania, rozwianych marzeń..Jak dalej zyć? Jak sie pozbierać?
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129216https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
wiesz rozstania nigdy nie są łatwe...ale przy końcu swojego postu napisałaś coś co mnie zaciekawiło.... a mianowicie Twoja obawa o to że bedziesz samotna...zastanów się dobrze nad tym czy to co was razem trzymało to na pewno była miłość czy może własnie obawa o to że bedziecie musieli zyć samotnie...oboje jestescie po przejsciach jak sama pisałaś, może po prostu wasz zwiazek był formą deski ratunkowej, może strach przed byciem singlem był tak silny, że to was trzymało razem??
wiem, ze nie jest Ci łatwo...trzymam kciuki byś się pozbierała!!
pozdrawiam
agnaOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129217https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
Agna, wiesz, myslę, że to była miłość..Byłam przez jakis czas sama i dawalam sobie radę. Myślę, że nie był to strach przed samotnością. Czekalam na tego "jedynego".. Poznaliśmy się i byłam pewna, że to jest właśnie 'to", oboje byliśmy tego pewni, mimo, że były tez czasem gorsze chwile-ale wierzyliśmy, że wyjdziemy z nich silniejsi. Spotkalismy się by porozmawiać, by nie rozstawać się mailowo. Porozmawialiśmy - kiedyś kilka spraw nie zostało wyjaśnionych jak powinno, powstały niedorozumienia związane z odległocią i moja przeprowadzką, które gdzies tam w głowie sie odkładały i w pewnym momencie dały znać o sobie. No i stało jak się stało. Wiem, że to już koniec pewnego etapu. Może nie to miejsce, nie ten czas.Jeszcze do mnie chyba nie dociera to, że jego już nie ma. Mam go cały czas w serduszku, i wiem, że będzie tam długo. Cały czas mam wrażenie, że to nieprawda, że wyjechał tylko na krótko. No i mam naiwną nadzieje, że los nas znów złączy. Było wszystko, a teraz tak to się układa..Dlaczego los najpierw daje nadzieję na szczęście, a potem zostają tylko wspomnienia i fotografia..?kurcze, "stara" baba a reaguje jak nastolatka. Rozstanie chyba w każdym wieku boli. Czuję się taka pusta, nie mogę się pozbierać..jakbym spadała w przepaść..
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129218https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
Cos mi tu nie gra.
Wszystko jest tak wspaniale i fajne i nagle on podejmuje taka decyzje...
Wczesniejsze nieporozumienia wg mnie to cos co rzutowało w jakims znaczacym stopniu na wasz zwiazek i to wlasnienie daje Ci spokoju
miesiec przerwy po to by nabrac dystansu? Co to jest?
To jakis nonsens, swiadomoe przerywanie znajomosci, dyzstansowanie sie namiesiac jest chore ijest objawem zobojetnienia lub negatywnych emocji ktore zaczynaja sie pojawiac.
Odleglosc nie powinna byc problemem, grunt tomiec kontakt, moze zabraklo iskry, zabawy, szczerosci porozumienia
Jeslibyla milosc tonie powinno sie nic dziac.
To sprawa relacji
teraz druga sprawa -osob on sam mogl miec jakies prolemy, moze finansowe, moze emocjonalne, moze czegos sie bal
jesli zwiaze byl zdrowy szczerosc powinna stac na wysokim poziomie podobnie jak zaufanie.
Jesli problem tkiwl w nim, jest duza szansa ze oprzytomni sie i zrozumie co stracil,
jesli udawalowczesniej sie wam byc bez kontaktu przez miesiac to jest to masakryczne - tak masakryczne
to mi sie w glowienie miescijak kochajacych sie 2ludzi z WYBORU rozstajesie na miesiac czy 2
a wiec wg mnie nei ma czego zalowac.
doswiadczylas wiele pieknych chwil i to sie liczy najbardziej
szanuj to
teego nikt ci juz nie zabierze
Liczy sie to ile milosci potrafilas dac od siebie i jak bardzo potrafilas dac mu szczescie i milosc, jesli sobieposzedl - to jego wybor, jesli zalerzy ci na jego dobru bedziesz rzyczyla mudobrze
samotnosc?
Nie obawiaj sie tego, milosc to cos co masz w sobie a nie to co przywiazujesz do 1 czlowieka
jesli oisz sie silnych milosnych zwiazkow zacznij od przyjazn i budowania ich to da ci poczucie bezpieczenstwa
jesli gdzies bylo cos zle - to dzieki temu mozesz sie czegos nauczyc, stac sie lepsza, lepiej poznac swoje potrzeby i isc do przodu
Nei ma CZEGO ZALOWAC jesi tak sie stalo chyba musialo tak byc
idz do przoduifrun na twoim szczesciu a nie nazalu, smutku i zlosci te emocje sa zbedne i chyba nieuzasadnione.
masz milosc w sobie do wrzechswiata a nie tylko do1 czlowieka
jakkolwiek bys go nei kochala potraktuj siebie i go z szacunkiem
i rob to co uwarzasz za sluszneOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129219https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
dzięki za Twoje słowa. masz wiele wiele racji..tylko, że ja terz muszę to zrozumieć..
Ja wspomniałam do grudnia było naprawdę super, potem zaczęło się dziać coś niedobrego-jakby zobojętnienie, rozdażnienie, nie był juz tym samym chłopakiem..Było coraz więcej napieć. Już miał kiedyś takie kryzysy, wychodziliśmy z nich zwycięzko i zawsze było jeszcze lepiej i dojrzalej. Dlatego myslałam, że z tym tez damy sobie radę. Z jego inicjatywy mielismy przerwę, nie spotykalismy się,nie dzwoniliśmy, ale bylismy w kontakcie smsmowym i mailowym. To miało spowodować, że jakoś zdystansujemy się do problemów, że nabierze nowego tchnienia. I nie wiem co sie stało..Mówi, że zdał sobie sprawę, że myslał, że jest silniejszy, że wytrzyma tę odległość, a ona stawała się coraz większym problemem, że zrozumiał też, że przeprowadzka będzie dla mnie trudna i bedzie budzić we mnie smutek, bo zostawiam tu swoich rodziców, w dodatku stres związany z nowa pracą. Duzo rozmyslał, i refkelsje spowodowały, że zwątpił. Tego się nie spodziewałam. Mowi, że może za jakiś czas zrozumie, że może musi tak na raty wszystko przetrawić, że może jeszcze będziemy razem, ale ja nie chcę w to wierzyć, nie mogę karmić się tymi naiwnymi nadziejami..Choc nadziej umiera ostatnia..Mielismy wszystko, kochalismy się, mieliśmy tyle planow i marzeń..nie wiem jak teraz zyć...nie mogę się z nim kontaktować, bo wiem, że to nic nie da, że może mnie znienawidzić..że jaby co, sam musi to zrozumieć..spadam w przepaść..Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129220https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
jest coraz gorzej..nie moge się pozbierać..
tak za nim tęsknię, tak mi go brakuje, tak go kocham..
nie moge mysleć, że już nigdy możemy się nie spotkać, może nie być "nas"..
staram się nie płakać, ale wytrzymuje godzinę, dwie.. staram sobie wmówic, że nie pasowaliśmy do siebie, że to nie ten, ale to nie pomaga..najchętniej leżałabym w łózku, z nikim się nie widziała, nie wychodziła..muszę zmuszać się całą wolą by wyjść do pracy i jakoś funkcjonować..
nie umiem sobie z tym poradzić..
pomocy..Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129221https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
nic che mi się juz życ..wszystko takie beznadziejne..
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129222https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
Mialam kiedys podobna historie, skonczyla sie slubem.Niestety w chwili obecnej jestem rok po rozwodzie. Dlaczego? Bo moj eks znalazl sobie nie jedna, a dwie kochanki, bo byl znudzony mna i mieszkalismy jakies 150 km od siebie. Mialo to trwac do jakiegos czasu, potem mialam sie przeprowadzic i tak sie stalo, ale... jak wyjezdzalam do swoje rodziny to on robil co chcial. Wolnoc tomku w swoim domku. Wtedy dopiero pokazal co potrafi, mimo tego, ze odbieralam sygnaly juz wczesniej, ze jest z nim cos nie tak. Bagatelizowalam je, tlumaczac sobie, ze jak razem zamieszkamy wszystko sie ulozy, niestety tak sie nie stalo. To bylo tylko moje pobozne zyczenie. Tak wiec nie zaluj, wychodz do ludzi, a najlepiej znajdz sobie kogos nastepnego, czas leczy rany, szkoda twojego zdrowia na rozpamietywanie tego co bylo.POWODZENIA.POZDRAWIAM.
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129223https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
mam podobnie, choc jestem chlopakiem. Rowniez podobna sytuacja: mieszkalismy od siebie kilkadziesiat km, a ze wzgledu na moja prace i jej nauke jedynie weekendy mielismy wolne.... od 1 m-ca ona nie ma czasu na spotykanie sie, ostygla, burzy sie nie wiadomo z jakiego powodu. Stala sie zupelnie inna osoba, w chwili czasu.... pokochalem ja jako inna osobe.... i wszystko identycznie odczuwam. Te chwile, ktore spedzilismy razem, ta chemia.... Obecnie mam uraz do kobiet.... izoluje sie od spoleczenstwa....;/ Zwlaszcza teraz wiosna gdy sie widzi tyle par,..... i pomyslec, ze doniedawna tez ja kochalem....a ona.... a ona nie wie, wlasciwiwe nie wiedziala bo to koniec tematu.... ciagniemy to wymiana rozmow (sms, gg), ale to strata chyba czasu...., o wszystko ma uraz do mnie(gdybym ja zdradzal lub wyrzadzal krzywde-tak nie jest, wiec nie rozumiem)....... Mam nadzieje, ze autorka tematu jak i ja oraz reszta osob z podobnym problem pozbieramy sie szybko do siebie
(usmiech nadziei)
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html#p129224https://www.psychiatria.pl/forum/jak-zyc-po-rozstaniu/watek/68465/1.html jak żyć po rozstaniu? Gość
Ja przechodzę to samo. Dwa tygodnie temu zostawił mnie chłopak. Również mieszkaliśmy daleko od siebie ale mieliśmy tyle planów. Mieliśmy mieszkać razem, planowaliśmy dziecko.
Nie mogę się pozbierać. Słońce świeci a dla mnie jest ciemno. Nie śpię, nie jem. Strasznie za nim tęsknię. Uważam, że nikt i nic się z nim nie równa, że już nigdy nikogo takiego nie spotkam i że do końca życia będę cierpiała. Myśl, że już go nie ma - tego jedynego, najwspanialszego człowieka pod słońcem - sprawia, że nie mogę oddychać. Co chwila sięgam po telefon, aby do niego zadzwonić. Już nie mam siły płakać. Nie mogę pogodzić się z myślą, że nie jesteśmy już razem. Pomaga mi psycholog, przyjaciele, rodzina. Jednak jak na razie mimo ich wysiłków nie potrafię znaleźć żadnego pozytywnego aspektu w moim życiu. Ten ból jest nie do zniesienia. Mam myśli samobójcze, ale wiem, że coś takiego nie jest dobrym wyjściem.
Wszyscy mówią, że będzie dobrze, że jeszcze i dla mnie zaświeci słońce. Też próbuję sobie tak mówić. W końcu to nie pierwsze rozstanie. Kiedyś też wydawało mi się, że już nigdy nie będzie dobrze, a jednak było. Było tysiąc razy lepiej. Jednak mimo tych doświadczeń teraz trudno jest mi w to uwierzyć. Trudno uwierzyć, że na świecie są jeszcze inni ludzie, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa, zakochana. Jedyne o czym teraz myślę to śmierć. Jestem tak zrozpaczona, że chcę umrzeć. Staram się uwierzyć, że czas leczy rany, ale to takie trudne. Boję się. Boję się tego co będzie. Boję się, że ten ból mnie zabije.
izaOstatnia edycja: - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Uglosnienie myśli
Witam.Lecze się na schizofrenię paranoidalna od 10lat. Głównym moim...
Forum: Schizofrenia - Borderline
Mam stwierdzone borderline chodzę na terapie od roku biorę tabletki zoloft nie ma...
Forum: Zaburzenia psychiczne - F 10.5 zaburzenia psychotyczne po alkoholu
1.5 roku temu miałem zaburzenia psychotyczne na temat Covida i religii stwierdziłem...
Forum: Uzależnienia