Forum: Kółko wsparcia psychicznego
Temat: Koleżanka z pracy zniszczyła mi związek (4)
- https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html#p1269775https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html Koleżanka z pracy zniszczyła mi związek Gość
Witam Piszę, bo już nie mogę sobie sama poradzić... Od marca ubiegłego roku pracuję w pewnej korporacji... Niestety, los tak zadecydował, że zakochałam się w swoim Mistrzu Właściwie na początku nie zwrcałam na niego zbytniej uwagi, ale po jakimś czasie zaczął do mnie pisać. Pisaliśmy praktycznie codziennie... Był inny prywatnie, inny w pracy. Zauroczył mnie, ponieważ kilka lat wcześniej byłam w związku z kimś, kogo bardzo kochałam, jednak rozstaliśmy się i również w marcu tego samego roku zmarł, kilka dni po moim zatrudnieniu w owej korporacji. Mój Mistrz kilka razy jechał ze mną na cmentarz do byłego, przeżyłam jego śmierć, był mi bliski... Ehh...
Moja znajomość z Mistrzem pogłębiała się z dnia na dzień... Coraz bardziej zaczynał mi się podobać... Zaczęło nas coś łączyć... W lipcu przyszła do nas pewna dziewczyna, akurat na moje stanowisko, miałam ją przyuczać... Naprawdę, od pierwszego dnia przeszła mnie myśl: TO SIĘ ŹLE DLA MNIE SKOŃCZY.....
Byłam dla niej miła, uczyłam ją, nawiązałam jakiś wspólny język, starałam się ją akceptować, ale cały czas miałam w sercu ogromne obawy.... Na początku, jakieś dwa miesiące było ok, mój kochany przychodził do mnie w pracy, rozmawialiśmy normalnie, ODGRADZALIŚMY PRYWATNOŚĆ OD PRACY, ale czasem, też z uwagi na to, że jest Mistrzem przyszedł zobaczyć jak idzie praca, chociaż bardziej do mnie aż pewnego dnia doszło między nami do sprzeczki, ponieważ On sam od siebie załatwił jej pracę z agencji do firmy... (JEST TAK, ŻE NAJPIERW PRACOWNIK JEST ZATRUDNIONY PRZEZ AGENCJĘ, PO OKRESIE MINIMUM TRZECH MIESIĘCY PRZECHODZI DO FIRMY, NIE ZAWSZE, CZASEM CZEKA SPORO CZASU)..... Zabolało mnie to, inni pracownicy czekali sporo czasu i sami upominali się o to, by przejść już pod firmę, załatwiali to nawet na własną rękę przez kierowników, a tu takie coś....
Wtedy pokazałam mu, że jestem zazdrosna, bo byłam bardzo, tym bardziej, że innych dalej zwodził, że za miesiąc postara się załatwić itd.... Ehhh....
Wtedy się zaczęło.... Za każdym razem, kiedy posprzeczaliśmy się, najbardziej pisząc, on na drugi dzień w pracy biegał do niej, mnie omijał "szerokim łukiem".... Serce mi pękało.... Jak byliśmy w zgodzie to nie chodził do niej, tylko służbowo zapytać jak idzie, ale kiedy między nami były zgrzyty, już wtedy coraz częściej, właśnie z jej powodu, to robił mi na złość i łaził do niej, śmiał się, rozmawiał.... ona dokładnie wiedziała, że bardzo mnie to boli, bo zwierzyłam się jej, że coś nas łączy.... Ona zresztą ma chłopaka, trzy lata, myślałam, że mnie rozumie.... Ale cały czas czułam w sercu ból i obawę... Ona uśmiechała się do mojego kochanego, super z nim gadała, nie zwrcała kompletnie uwagi, że ja coraz bardziej cierpię.... A ja z kolei nie chciałam jej czegoś wypominać, miałam nawet myśli, że to może ja sobie coś urajam itd....
aż wkońcu doszło do tego, że całkiem moja znajomość z ukochanym dobiegła końca w pracy gadaliśmy służbowo.... Hmmm... Teraz na początku roku przeszłam na inną zmianę, czego nie chciałam i dalej mi ciężko.... ONA PRACUJE DALEJ Z NIM
Czuję się oszukana, wykorzystana, zaliczona ----odstawiona..... Wszystkim brakuje mnie na zmianie, tylko nie jej.... Teraz jeszcze bardziej miździ się do niego, mimo tego, że w wigilię zaręczyła się ze swoim chłopakiem.... Serce mi pęka, krwawi i nie wiem co dalej..... Pracuję na innej zmianie, na zupełnie innym stanowisku, nowe otoczenie..... Czasem go widzę, a on traktuje mnie lekceważąco... Po tym wszystkim.... Wydawał się taki kochany.... Nie wiem co mam robić.... Chyba z czasem odejdę z tej pracy, bo za bardzo mnie to wszystko zabolało.... proszę o pomoc - https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html#p1269782https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html Koleżanka z pracy zniszczyła mi związek GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Moim zdaniem to nie wina koleżanki, tylko faceta. Gość to typ "łowcy", który zalicza swoje obiekty jeden za drugim. Dla niego najważniejszy jest sam podbuj i tyle. Kiedy wyczół, że cię ma, przeraził się, ponieważ tacy duzi chłopcy (bo mężczyzną trudno go nazwać) mają alergię na odpowiedzilność. Świat i ludzi traktują jak plac zabaw. Po prostu Piotruś Pan. Tacy faceci nie warci są miłości, bowiem każdą osobę, na którą trafią krzywdzą.
Ostatnia edycja:Żyj tak, abyś niczego w życiu nie żałował.
- https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html#p1270729https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html Koleżanka z pracy zniszczyła mi związek Gość
Oj, nie zazdroszcze Ci, niestety wiem, co to mieszanie sfery prywatnej i zawodowej.
Moja historia jest baaardzo długa, bo niema
l 10 - letnia i niestety, a moze stety, teraz nadszedl jej koniec. Jezeli zechcesz,
przeczytaj, moze cos Ci to pomoze...amoze pomoze mnie samej napisanie o tym komukolwiek, po tylu latach....
U mnie zaczęlo sie od razu po studiach, pierwsza praca, no i pierwszego dnia trafilam na prosbe szefowej " pod skrzydla" kilka lat starszego kolegi, z ktorym siedzialam w jednym pkoju + jeszcze 2 osoby. Wspólny jezyk znalezlismy chyba od niemal od pierwszych dni. Dogadywalismy sie bardzo dobrze na polu zawodowym, mamy takie same studia, a poza tym jakos tak dobrze sie czulismy w swoim towarzystwie. Szybko zaczely sie rozmowy ns tematy prywatne, coraz wiecej zartow, ale i zwierzen z roznych problemow. Byla wzajenma pomoc w roznych sytuacjach, zrozumienie, troska, wsparcie. Rano w biurze czesto czekała na mnie kawa, czasem pączek. Gdy sie poznalismy on byl 2 lata w zwiazku, ja wlasnie sie zareczylam. Nie w głowie mi były zdrady ani romanse, jemu raczej tez. Ale....pol roku pozniej on rozstal sie z dziewczyna. Niby jskos specjalnie nic to miedzy nami nie zmienilo ale z czasem zaczely sie dlugie wieczorne rozmowy na gg, smsy na dobranoc " milych snow", a potem nagle ktoregos dnia pierwszy raz powiedzial, ze ladnie wygladam. Zaczely sie komplementy, niby jakies niechcące dotknięcia, pogłaskanie po włosach. Niby wsystko w zartach, ale takie coraz bardziej dwuznaczne. I tak to sie jakos toczylo, taki niby niewinny flirt, ale dla mnie tobyl przede ws ystkim ktos, kogo szalenie wrecz lubiłam, komu ufałam, wierzyłam i komu nigdy nie odmiwilam pomocy w zadnej sprawie. Nie wazne czy mial racje czy nie - w biurze zawsze bylam po jego stronie, angazowałam sie na 200% w kazda sprawe z nim zwiazana i jakos nigdy nie probowalam definiowac tych relacji miedzy nami. Czas mijal, ja wzielam slub, on bawil sie na moim weselu, tylko raz, przy jednym wspolnym, pierwszym dla nas tancu, poczulam cos tak dziwnego, jakbym znalazla sie w innej rzeczywistosci. Zeby byla jasnosc - kochalam i nadal bardzo kocham meza - tamta relacje traktowalam jak przyjazn, co prawda "wysokiego ryzyka", bo bylo to czasem dla mnie troche jak balansowanie na krawedzi. Czas mijal, my nadal bylismy dosc blisko, ogladalusmy te same filmy, czytalismy te same ksiazki, bawily nas te same zarty, nawet kiedys, autentycznie, ustawilismy sobie na komorkach te same tapety, nie wiedzac o tym, wyszlo przypadkiem. Zdarzalo sie, ze chodzilam z nim wybierac koszule, buty, doradzalam wybor mebli itp. Kiedy on mial urlop moja praca zwykle "lezala" bo pol dnia spedzalam piszac z nim na gg. Toczylo sie to tak jakos, az pewnego dnia, po jakiejs imprezie firmowej, naktorej zaczal bardziej otwarcie okazywac mi zainteresowanie, powiedzial, " za bardzo cie lubie". Balam sie zapytac, co znaczy wg niego " lubic za bardzo" i jakos na tym stanelo. Potem byla kolejna impreza, naktorej probowal mnie pocalowac, potem przeprosiny, powrot do zwyklych kolrzenskich stosunkow, apotem znowu flirt, komplementy itp.
Trwalo to chyna 4 lata. Ueazalam go za cudownego czlowieka, dla ktorego jestem w jakis sposob wazna i ktory byl naprawde wazny dla mnie.
Pierwszy zgrzyt, a raczej dla mnie katastrofa, nastapily zupelnie nieoczekiwanie. Szefowa kazala mi napisac sprostowanie do pewnych dwoch starych spraw. Wszystko zgodnie z przepisami, taka formalnosc, mialam wtedy strasznue goracy okres w pracy, nawet nie zwrocilam uwagi, ze ta jedna sprawa do sprostowania byls prowadzona przez Niego. Napisalam i zapomnialam, natomiast on jakos to zobaczyl na biurku u szefowej i sie wsciekll, ze cuduje cos z jego papierami za jego plecami, oczywiscie zadne tlumaczenia, ze szefowa kazala, ze to formalnisc konieczna dla dzialu finansowego dla jakus ram rozliczen i ze zwyczajnie nie pomyslalam, ze to jakies wazne moze byc. I nagle poznalam innego czlowieka - lodowaty ton, nienawistne spojrzenie, lekcewazenie, prestal mi nawet "czesc" odpiwiadac. A zagrywki z przychodzebiem do kolezanek i zarciki z nimi przy mnie to dokladnie jak u Ciebie, zeby tylko mi przykrosc zrobic. Ciezko bylo, ale po pierwsym szoku trwajacym 3 dni i niechodzeniu do pracy, wrocilam do biura i z trudem, ale to znosilam. Zero rozmow, udajemy ze sie bie znamy.
Minelo po 2 miesiacach. Ktoregos dnia tak po prostu zapytal mnie o jakies kwestie zawodowe, potem coraz smielej zaczelismy rozmawiac tak normalnie, o wszystkim. Po tygodniu bylo juz calkiem ok.
Z czasem powrocila, i to zr zdwojona sila, slabosc do mnie. Znow byl kochany imily, znow sie troszczyl, pisal smsy. Po jednej z imprez znow probowal mnie calowac i mruczal cos (jak to po imprezie - alkohol robi swoje), ze lubi mnie za bardzo.
I tak sie toczylo jakos potem normalnie, az znowu, nagle cos mu odbilo, obrazil sie o jakis zart, naprawde zwykly zart podvzas jakis wyglupow. Na chwile sytuacja wrocila do normy, ale niespodiewanie dowiedzialam sie od innego kolegi z pokoju, ze On przenosi sie do drugiego pokoju, po drugiej stronie korytarza. Okazalo sie, ze wiedzaial chyba caly dzial, oprocz mnie. Poczulam sie jak razona piorunem, boprzez 6 lat slyszalam, jak to ze mna jest super, jak fajnie, ze siedzimy razem, ze nigdy by tam do tego drugiego pokoju nie chcial przejsc (mial taka ptopozyche ale ja odrzucil). Najbardziej zabolalo jednak to, ze mi nie powiedzial. Tak bez slowa, akurat nialam tydzien zwolnienia, zabral swoje rzeczy i tyle go widzialam. Nawet jednego słowa.
Jakis czas mijalismy sie obojetnie, mowilismy sobie "czesc" i tyle. Az pewnego razu przyszedl do mnie z kubkiem kawy, jak to okreslil "pogadac". Chyba emocje opadly, bo tak zwyczajnie, po kolezensku, rozmawialismy, smialismy sie i chyba wtedy uswiadomilam sobie, ze chyba mi go brakuje. Jak kumpla, jak kolegi, jego zartow, jego smiechu. Nie wiem jak bylo z jego strony, ale sie znowu zblizylismy do siebie. Wiem, wiem - ile razy mozna? WIELE.
Od tamtego czasu nasze relacje wkroczyly na takie typowo kumpelskie tory, ale potem zmarla jego mama. Zostal sam i jakos tak znowu, z czasem, zaczal sie do mnie zblizac. Chociaz nie pracowalismy juz w jednym pokoju, on przychodzil do mnie, ja do niego, czasami bylismy sami i np. wymownie lapal mnie za ręke i patrzyl w oczy. Nic nie mowil, ja o nic nie pytalam. Ale znowu byłam " na kazde zawolanie", a on znowu byl uroczy i troskliwy. Zdarzaly sie epizody, ale juz tylko wylacznie po aloholu, ze chcial mnie calowac, dotykac. Potem przepradzal, ja wybaczalam, ale tak naprawde czasami zastanawialam sie, jakby to bylo, gdybym nie powiedziala "stop" w odpowiednim momencie.
Od ponad roku, az do teraz, nasze relacje przeszly na poziom czysto przyjacielski. Poznali sie i nawet cbyba troche polubili z moim mezem. Bylismy wspolnie taka nasza ekipa na paru wypadach, wycieczkach. Owszem, zostala pewna slabosc, pewien rodzaj sympatii innej niz w stosunku do pozostalych. Ale bez podtekstow.
I kiedy myslałam, ze wreszcie po 10 latach, nasze stosunki sie unormowały, mamy fajna kumpelska relacje, mozemy na siebie liczyc, to znowu nastapil nagly obrot akcji, ktory definitywnie te 10 lat przekreslil.
Otoz on od roku spotyka sie z pewna dziewczyna. Polubilam ja, choc malo sie znamy, ale strasznie im kibicowalam. Wydawala mi sie naprawde fajna. Niestety? ona zajmuje stanowisko kierownicze w urzedzie, w ktorym nasza firma stata sie o pewne pozwolenie. Tak sie zlozylo ze zostalam wydelegowana wraz z moim szefem na spotkanie z nia, podvzas ktorego zarowno szef jak i ja mielismy odmienne zdanie w pewnych kwestiach prawnych niz ona. Potem bylo drugie spotkanie, z ktorego rowniez nic nie wyniklo? a ona byla bardzo urazona ze smiemy podwazac wlasciwosc jej postepowania. Od razu mowie, ze nikt jej zadnej niekompetecji nie zarzucal, natomiast w sprawie o ktora chodzi nawet stanowiska prawnikow i sadow sa rozne, po prostu ona przyjmuje jedno z tych dwoch stanowisk, my to drugie. Niestety moj"kolega" od czasu tego pietwszegi spotkania nie chce mnie znac, znowu udaje, ze nie istnieje, gdyz nie bylam lojalna w stosunku do jego dziewczyny. Tak tez zakonczyla sie nasza 10 letnia znajomosc.
Nie wiem, czy ktos to preczytal, jesli tak, to gratuluje wytrwalosci.
Wnioski?
Po pierwsze - zadnych blizszych znajonosci z kolegami z biura, chocby byli nie eiem jal uroczy
Po drugie - jesli juz wejdziemy na nasze nieszczescie w taka relacje, to gdy pojswoaja sie jakiekolwiek sygnaly, ze on sie nami bawi - natychmiast sie wycofac
Dobrze, ze nie mae juz kontaktu z tym czlowiekiem. To są toksyczne relacje. Ja tkwilam w takim niezdrowym układzie 10 lat! Dopiero fakt, ze z powodu głupiej roznicy zdan na tle sluzbowym z jego dziewczyna on przekreslil te wszystkie lata, moja pomoc, troske, zaangazowanie, bycie na kazde skinienie, lojalnosc itd. Od takich mezczyzn trzeba sie trzymac z dala, bo oni naprawde latwo i umiejetnie czaruja, przywiazuja do siebie, a potem, gdy sie znudza lub juz nas nie potrzebuja - zrywaja znajomosc.
Zycze wytrwalosci i sily, ale na pewno z czasem uda ci sie o nim zapomniec. Przede mna ta sama droga, wiem ze bedzie ciezko, bo to boli, ale nie ma innego wyjscia. Musimy zrobic to dla siebie samych. - https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html#p1273570https://www.psychiatria.pl/forum/kolezanka-z-pracy-zniszczyla-mi-zwiazek/watek/1269775/1.html Koleżanka z pracy zniszczyła mi związek
Zwolnilabym sie z takiej pracy i poszukala innej. Mysle, ze kolezanka nie miala az tak wielkiego wplywu. Po prostu sie odkochal i tyle. Albo stracil zainteresowanie. Tak tez bywa;
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Pomocy co robić
Piszę w sprawie mojego chłopaka, szukam dla niego pomocy. Otóż jest on...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Pogardą wobec swojej osoby - chce porozmawiać
Witam Wszystkich serdecznie! Postanowiłem chwilę temu założyć konto...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Paroksetyna
Witam, biorę paroksetyna(seroxat) na zaburzenia lękowe uogólnione i fobie...
- Czy już mam się martwić ?
Mam zaburzenie borderline. Od paru tygodni czuję pogorszenie samopoczucia. Zaczęlo...
Forum: Zaburzenia psychiczne