Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: kwestia rozwodu (1)
- https://www.psychiatria.pl/forum/kwestia-rozwodu/watek/517244/1.html#p517244https://www.psychiatria.pl/forum/kwestia-rozwodu/watek/517244/1.html kwestia rozwodu Gość
Moim problemem jest kwestia rozwodu. Mam 19 lat, a mój brat 16. Nasi rodzice są małżeństwem od dwudziestu paru, ale, szczerze mówiąc, przynajmniej od 15 żyją właściwie w separacji.
Praktycznie codziennie są awantury. Jest to jedyny punkt programu, którego można być absolutnie pewnym, że nastąpi. Dni bez kłótni można policzyć na palcach jednej ręki.
Są to "dyskusje" o wszystko: zacząć może się nawet od nie takiego tonu, przez źle ustawioną rzecz, albo coś innego, banalnego i wcale nie wymagającego krzyku i awantury na pół dnia.
Nie współżyją ze sobą ani dosłownie, ani na żadnym innym polu metaforycznym. Nie rozmawiają ze sobą - jedyną formą chorej rozmowy są kłótnie i nocne awantury. Bo jak już się zacznie, to nie można skończyć, a wprost przeciwnie - to wstęp do "Rozmowy" na temat związku. Jak mo i rodziny. Można się domyślić, do dziś jest to bezowocne.
Nie kochają się i nie szanują. Mama się męczy, dusi w tym związku i wiem, że ojciec też - no bo kto by się nie męczył? Mama chudnie, waży około 36kg!! LEGGINSY NA NIEJ WISZĄ, jak na wieszaku. Zrobiła się strasznie nerwowa. Jest w potrzasku i widać to w oczach. To straszne. Jest sama z tym problemem, bo nie ma już nikogo z jej rodziny.
Od pewnego czasu mama unika taty, nie chce z nim przebywac, bo mówi, że za dobrze się na nim poznała przez te wszystkie lata. po pierwsze, on jezdzi do pracy do innego miasta, a ona zostaje w domu ze wszystkim na głowie, np dawniej : z małymi dziecmi, z chorą prababcią itd. Po drugie, on nie dba o wykształcenie dzieci, a jedynie o własne, więc ona wymysla szkole muzyczna, posyla na konkursy itp. Po trzecie, kwestia taty z jej tatą, czyli ostra jazda, nie wchodząc w szczegoły. ale najgorsze bylo to, jak on, moj ojciec wypowiadal sie na temat dziadka, ktory dopiero co zmarl. to bylo w gniewie, ale mimo wszystko! nigdy go nie lubil.
poza tym mama nie zapomni mu nigdy, ze zaledwie pare lat po slubie, kiedy wyprawili sylwestra u nas, zaprosili znajomych ojca. no i kiedy mama biegala w te i spowrotem od malych dzieci spiacych na gorze (czyli nas), a dołem, gdzie bylo spotkanie sylwestrowe, ojciec zaczal obmacywac tę koleżankę. zresztą, nie był to pierwszy raz.
poza tym ojciec czesto ją okłamywał, np raz wziął kredyt na 8tys, nie mówiąc jej o tym słowa. dowiedziala sie o tym przypadkiem.
on ciagle czepia sie o forse. ze ciagle za mało, ze mama ciągle za duzo wydaje. poza tym dla niego "mycie kibli" w łazience to po prostu wyczyn większy, niz jak ja musze caly dom odkurzyc. no i "on zarabia", wiec przeciez mama moze zajac sie tym, czy tym. jakby zarabial wielkie kokosy, to jeszcze jakos moznaby to zrozumiec.
ostatnio dzieje sie jednak coraz gorzej. potrafią sie juz nawet szarpac w czasie trwania awantury. poza tym slowa, ktorych wlasciwie nie mozna sluchac, pelno strasznych okreslen, ktore mnie np nie przeszlyby przez gardło... to straszne.
juz dawniej, jak bylam mala, to odrabianie lekcji z nim bylo najgorszym, co moglo byc. zwlaszcza odrabianie lekcji z matematyki, z ktorej zawsze bylam noga. kiedys najpierw zaslonil rolete w moim oknie - zeby nikt przez okno nie zobaczyl, ze mnie bije. idiota. kiedys wzial mnie za bluze, troche podniosl do gory i przycisnal do sciany, jak w filmach kryminalistow, zeby sie troche dusili. najpierw oczywiscie plakalam, ale po penym czasie doszlam do wniosku, ze nie bedę dawac mu tej satysfakcji, zeby widzial, jak mnie zabolało, wiec mialam kamienną twarz, nawet jak mnie bil po glowie. dopiero jak mialam moze 15 lat i podczas pierwszej poważnej awantury, w ktorej wzielam aktywny udzial, powiedzialam mu cos (juz nie pamietam co, ale to bylo, jak na mnie, odważne) i on zblizyl sie do mnie z wyrazem wscieklizny na twarzy, powiedzialam, ze prosze bardzo, moze mnie uderzyc, ale taka jest prawda, czy cos w ten desen. od tej pory mnie nie uderzyl.
za to pare miesiecy temu znow podczas ktorejs awantury, byl jakis krytyczny moment, w kazdym razie, oni byli bardzo blisko siebie, a wrzało juz niezle i wpadlam miedzy nich, zeby nie dopuscic do jakis fizycznych doznan. on cos tam zaczal robic, juz naprawde nie wiem, co zrobil, w kazdym razie chwycilam go za rekaw bluzy, zeby nic jej nie zrobil, po prostu, zeby czuwac i byc w pogotowiu. to on na mnie spojrzal morderczym wzrokiem zdziwionego bazyliszka i powiedzial, ze "corka sie na niego rzuca" i ze "zobacz, do czego doprowadzilas, tak ich nastawiasz" (do mamy). i zaraz bylo do mnie: pusc mnie. a ja: nie. tak pare razy, az w koncu zaczal sie ze mną wsciekle szarpac, ale nie puszczalam. w koncu znowu przyparl mnie do sciany i wykrzywil mi rece w dol, ale ja caly czas walczylam i nie pozwalalam sie pokonac, zeby wiedzial, ze potrafie walczyc, ze JESTEM silna, ze tak łatwo ze mna nie skonczy. na szczescie nikomu nic powaznego sie nie stalo.
za to pare dni temu, kiedy bylam u kolezanki, podobno byla akcja. podczas awantury mama w koncu go ostrzegla, ze jeszcze raz tak sie do niej odezwie i dostanie w papę. on nie posłuchał no i dostał, podobno lekko. to jak sie wsciekl, chwycil ją podobno tak, jak mnie kiedys, za bluze i cos takiego sie dzialo. moj brat zbiegl na dol, i ROZPŁAKAŁ SIĘ. juz dobre 10 lat nie widzialam, zeby płakał, tym bardziej jest to straszne..
mama mowi, ze on ją niszczy. ona chce rozwodu, nawet bez orzekania winy. natomist on nie chce dac jej rozwodu, bo "przysiegalem, ze bede z toba" bla bla. darowałby sobie te bzdury. a kiedy podczas tych awantur pada z ust mamy, ze "idziemy do sądu", to on mowi: ale z twojej winy. i ucieka na gore.
mam tego dosc, chce miec wreszcie spokoj, a nie wiecznie sie denerwowac przed jakimkolwiek wyjazdem, czy cos sie tu nie stanie. na pewno, gdybysmy zyli osobno, byloby to 100 razy lepsze, niz obecna sytuacja. sama tez wpadlam w depresje, stalam sie niezlym odludkiem zamknietym w swoim swiecie. teraz z tym walcze, ale wiadomo, ciągle powraca. mama czesto nie ma sily, by nawet wstac z lozka, czasem skarży się na ból w okolicach serca, jest bardzo bardzo chuda...
wiem, ze sie niezle rozpisalam, sorry. po prostu chcialam przedstawic obraz mojego zycia. i BŁAGAM, BŁAGAM,
BŁAGAM o odzew, co mozna zrobic w tej sytuacji.
z góry dziękuję. - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Co to jest psychika i jak o nią dbać ?
To chyba takie podstawowe pytanie, na które trzeba by było znać odpowiedzi.
- Myśli samobójcze
Witam, może temat spotka się z krytyką, jednakże chciałam podpytać...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Dziwne stany po marihuanie
WitamMarihuanę przeważnie popalałem sobie tylko za granicą, w Holandii.Nie...
Forum: Uzależnienia - Leczenie się na shizofrenie (psychoza alkoholowa)
A nim nie jestem czy wytrzymał bym pol roku beż leków na tej chorobie ? Czy...
Forum: Schizofrenia