Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Moja Cięzka sytuacja w rodzinie (3)
- https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html#p591875https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html Moja Cięzka sytuacja w rodzinie Gość
Mam 46 lat i chciałabym opowiedzieć Wam moją historię. W wieku 20 lat wyszłam za mąż, urodziłam córkę. Zamieszkaliśmy w domu dwurodzinnym z siostrą męża. Rodziców męża nie znałam, teść zginął w wypadku, teściowa zmarła na raka szyjki macicy. Obydwoje z mężem podjeliśmy decyzje, że będziemy mieli tylko jedno dziecko. Układało się nam dobrze, jesteśmy zgodnym i dobranym małżeństwem. W klasie maturalnej córka zaszła w ciążę. Mało znaliśmy jej chłopaka, byliśmy przeciwni żeby wychodziła za mąż. Chcieliśmy, żeby obydwoje skończyli studia i wtedy się pobrali. Córka stwierdziła, że się bardzo kochają i zięć też tak twierdził, więc się pobrali. Po ślubie córka została z nami, zięć pojechał do rodziców i nie wracał. Byliśmy zdziwieni tą sytuacją. Pytałam córkę dlaczego zięć nie wraca, ale nie umiała mi na to odpowiedzieć. Po dwóch tygodniach zadzwoniłam do mamy zięcia i powiedziała mi, że syn musi odpocząć po stresie związanym ze ślubem. Po jakimś czasie pojawił się w domu ignorując naszą obecność (nawet nie mówiąc dzień dobry) wszedł do pokoju córki. Córka spakowała się bez słowa i wyszli obydwoje z domu. Zamieszkali u rodziców zięcia. Nie mieliśmy z nimi kontaktu. Córka nie dzwoniła, więc my nie chcąc się wtrącać nie kontaktowaliśmy się z nimi. Po upływie miesiąca pojawili się obydwoje. Córka ubrana w stare, przetarte spodnie związane na sznurek, w bluzce z dużym logo na plecach firmy w której pracował jej teść. Nie podobało nam się to. Uprosiłam córkę żeby została na noc. Na drugi dzień pojechaliśmy kupić jej ubrania. Bardzo to przeżyłam. Mąż tłumaczył mi, że może nie mają pieniędzy, przecież nie pracują, mówił żebym się nie przejmowała, że jakis czas będziemy im pomagać. Córka w ciąży czuła się bardzo źle, groziło jej poronienie. Pewnej nocy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Mąż poszedł otworzyć. Okazało się, że córke bardzo boli brzuch. Podwiózł ją ktoś bo zięć był bardzo zmęczony a teściowa tłumaczyła jej, że to do rana na pewno minie. Zawieźliśmy córkę do szpitala. Zięcia nie interesowało co dzieje się z jego żoną, jak się czuje. Po jakims czasie córka zadzwoniła do niego, że jest w szpitalu. Pojawił się u córki. Poszliśmy razem na informacje do pani doktor. Lekarka tłumaczyła, że już wszystko jest w porządku, że matce i dziecku nic nie grozi. Mój zięć w obecności pani doktor tak to skomentował: „Przecież wiedziałe, że nic jej nie jest, że przyszła sobie poleżeć.” Pani doktor się to nie spodobało i wyprosiła go z gabinetu. Zięć odwiedzał córkę bardzo rzadko w szpitalu. Nigdy jej nic nie kupił, cały czas pokazywał jaki on jest zmęczony, a ona się wyleguje. Nigdy nie widzieliśmy w jego oczach obawy, że mogą stracić dziecko. Teście odwiedzili córkę tylko raz. Teść skomentował: „ Moja żona urodziła dwóch synów i nie wylegiwała się po szpitalach” a teściowa, że źle jej się śniło i przyjechali sprawdzić a tu wszystko w porządku. Minę miała jakby była zawiedziona tym faktem. Jeszcze jak córka była w ciąży namówiliśmy ją żeby zapisała się na studia zaoczne, my będziemy jej finansować. Złozyła papiery i została przyjęta. W listopadzie o 9:30 córka urodziła syna. Zięć pojawił się w szpitalu o ósmej wieczorem. Byliśmy akurat zawieść coś córce. Zapytałam czemu tak późno przyjechał. W odpowiedzi usłyszałam: „ Co to jest urodzić dziecko? Ja ciężko pracowałem i nikt mi nie współczuje.” Zięć nie kupił dziecku nic, żadnej wyprawki, kupiliśmy wszystko my. Po powrocie ze szpitala zamieszkali z nami i wtedy zięć zaczął pokazywać co potrafi. Nigdy nie powiedział mi „mamo”, mężowi „tato”. Nawet nie nazywał mnie teściową. Jedyny zwrot jaki uzywał w kierunku mnie to „ktoś”, do męża w ogóle się nie odzywał. Jak przechodziłam przez przedpokój to zięć zamykał nogą drzwi żebym nie zajrzała do nich do pokoju. Jak przyszły do dziecka siostry męża córki, to wyszedł do nich i powiedział, że sobie nie życzy ich odwiedzin i mają tu nie przychodzić. I w tym domu nasze rządy się skończyły. Zięć nie pracował, córka też nie. Nie pomagał w domu. Mąż wrzucał węgiel do piwnicy. Jak się odezwałam, żeby mu pomógł to mi odpowiedział: „ a co to ja żebym wrzucał?” Kiedy weszłam pobawić się z wnuczkiem to kazał mi wyjść bo teraz on się nim zajmuje. Córka nie reagowała, nie stawała w naszej obronie. Miarka się przebrała jak przyjechał mój brat z żoną. Brat nie wiedział o sytuacji jaka panuje w naszym domu, więc wszedł zobaczyc małego i przywitać się z zięciem. Ten zamiast się z się z nim przywitać, podać mu rękę to otworzył drzwi i powiedział: „ Gościu, nikt cię tu nie zapraszał, opuść to pomieszczenie.” Brat się bardzo wkurzył, my z mężem też. Stwierdziliśmy, że miara się przebrała i wyrzuciliśmy zięcia z domu. Córka została z nami. Po jakimś czasie zaczęli się od nowa spotykać i podjęli decyzję, że spróbują jeszcze raz. Wynajęli mieszkanie w innym mieście i zamieszkali razem, całą trójką. Córka kontynuowała studia, zięć podjął pracę. Pomagaliśmy im kupując ubrania córce i wnuczkowi. Coś do jedzenia bo córka często żaliła się, że mąż udziela jej pieniędzy bądź nie daje wcale. Zięć nas w ogóle nie odwiedzał, z córką mieliśmy dobry kontakt. Kiedy miała zjazdy albo praktyki my opiekowaliśmy się wnuczkiem. Córka czasami żaliła się na męża, ale my nie chcieliśmy się wtrącać. Tłumaczyliśmy jej, że jak jest im razem źle niech wróci. Po dwóch latach córka rozstała się z mężem, wróciła do nas a jego podała o rozwód. Zięć przyjeżdżał z policją, próbował odebrać córce dziecko. Interwencje były bardzo często. Wnuczek bardzo to przeżywał, zaczął chorować. Po jakimś czasie sąd ustalił kontakty dziecka z ojcem, wnuczek nie chętnie tam jeździł. Po powrocie bał się wszystkiego, nie mógł zasnąć, w nocy płakał. Zięć nadal umilał nam życie. Potrafił nawet zabrać syn do lekarza na obdukcję, bo stwierdził że się nad nim znęcamy i podejrzewa, że dziecko jest molestowane. Wnuczek nam to powiedział. Mówił, że się bardzo wstydził i że pan doktor bardzo krzyczał na tatę. Córka skończyła studia i podjęła pracę. Wnuczek poszedł do przedszkola. Wspólnie dzieliliśmy obowiązki związane z praca i opieką nad dzieckiem. Wydawało się, że wszystko już będzie super. Namówiliśmy córkę na podjęcie studiów magisterskich. Zgodziła się.
I jak myślicie, czy będzie i żyli długo i szczęśliwie? -Nie!!!
Po pewnym czasie córka zaczęła się spotykać z różnymi panami. Wiem, ma prawo ułożyć sobie życie od nowa, ale niestety córka zaczęła się zachowywać jak rozwydrzona nastolatka. Zapomniała o dziecku, przestała się nim interesować. W domu pojawiali się różni mężczyźni. Zwracaliśmy jej uwagę, twierdził że jest dorosła i ma do tego prawo. Ja to rozumiem, ale wyobraźcie sobie pięciolatka, który wraca z przedszkola i zastaje co jakiś czas innego wujka z mamą w domu. Na nasze prośby córka nie reagowała. Poznała jakiegoś pana, jeździła do niego na weekendy a w międzyczasie spotykała się z wieloma innymi. Wszczynała z nami awantury, nie informowała gdzie wychodzi, nie odbierała telefonów. Pewnego razu wróciła o 23:30 z jakimś panem, spakowała się i zaczęła budzić wnuczka. Oznajmiła, że się wyprowadza. Zapytałam a praca? A przedszkole? Kto zajmie się dzieckiem? Odpowiedziała, że jakoś się ułoży. Nie zgodziliśmy się, pan z którym przyjechała, stwierdził, że mamy rację i on też jest tego zdania. Z każdym dniem było coraz gorzej. Sąsiedzi zwracali nam uwagę, że jak tylko wyjeżdżamy z domu to od razu pojawia się jakis fagas. Często męża siostra mówiła że wysyła dziecko do nich albo siedzi na klatce bo u mamy jest wujek i drzwi są zamknięte. Było nam bardzo wstyd za córkę. Jak wnuczek był chory nigdy się nim nie zajmowała jak powinna to robić matka. Ja siedziałam przy nim a ona wychodziła spać do drugiego pokoju bo musi być wypoczęta. Nie jeździła z nim do lekarza. To był mój albo męża obowiązek. Jej wymówką było, że nie ma pieniędzy i myśmy płacili za prywatne wizyty, wykupywaliśmy leki. Nie interesowało ją czy ma co jeść, czy ma uprane. Jak odbieraliśmy wnuczka z przedszkola to często się żalił, że nie zjadł śniadania w domu bo mama zaspała. Często było tak że biegł po schodach bo tam mamusia czeka a tu drzwi zamkniete. Wtedy pytania, babciu gdzie jest mamusia, zadzwoń do niej. Oczywiście córka nigdy nie odbierała. Kłamałam, że musiała jechać do pracy albo do szkoły. Któregoś dnia odbierając wnuczka z przedszkola wyszła pani z pytaniem gdzie jest jego matka bo dziecko bardzo źle się czuło, bolał go brzuch i wymiotował. Dzwonili do niej na komórkę i domowy ( nawet do pracy i wiedzieli, że ma wolne) Oczywiście nie odbierała. Córka wróciła do domu bardzo późno, powiedziałam jej o wszystkim. Skwitowała, że coż wielkiego się stało, przecież żyje, nie umarł. Nigdy się z nim nie bawiła, nie wychodziła na spacery, chyba że się z kimś umówiła. Wtedy wnuczek wracał bardzo zły z takich wypraw. Najlepszym rozwiązaniem było włączyć mu komputer lub bajki i cały dzień miała z głowy. Wnuczek coraz częściej zaczął mówić o jakimś panu, z którym spotyka się mama a on go bardzo nie lubi i się go boi. Zapytałam córkę, oczywiście znowu zaczęła wykrzykiwać że jest dorosła i to jest jej sprawa. Poznałam tego pana przypadkiem na ulicy. Najpierw mnie wyzywał a później próbował przejechać samochodem jak przechodziłam z wnuczkiem przez ulicę. Mówił że będzie miał spokój za jednym zamachem ze starym pruchnem i bękartem. Córka nie zareagowała tylko mu powiedziała daj spokój kochanie, zdzwonimy się później. Pytałam kto to jest. Nie odpowiedziała . Wnuczek mi powiedział, że to ten pan i czy teraz już wiem dlaczego do nie lubi i się go boi. Od tego czasu córka stała się bardzo agresywna, wnuczek dostawał lanie bez powodu. Kiedy zwróciłam jej uwagę to powiedziała, że musi się do tego przyzwyczajać. Potem zaczęłam obrywać ja, często byłam posiniaczona. W pracy tłumaczyłam, że spadłam ze schodów. Przy każdej sposobności szukała z nami zaczepki a potem tłumaczyła wnuczkowi, że to my jesteśmy nie dobrzy, że nam jest z nimi ciasno i muszą się wyprowadzić. Nam powiedziała, że jak się ma mądrych rodziców to się z nimi rozmawia a nie idiotów więc nie warto. Pracy magisterskiej też nie obroniła bo stwierdziła, że to my chcieliśmy żeby się uczyła a ona się dla nas nie ma zamiaru poświęcać.
W rodzinie męża duzo kobiet zmarło na raka szyjki macicy, są obciążeni genetycznie tą chorobą. Córka zaniedbywała wizyty u ginekologa. Postanowiłam ją namówić na wizytę. Okazało się, że jest chora, póki co nie stwierdzili raka, ale wszystkie zmiany idą w tym kierunku. Mimo jej zachowania to przeciez nasza córka, bardzo się tym przejęliśmy. Córka dostała skierowanie do szpitala. W tym samym czasie wnuczek zachorował, umówiliśmy się na wizytę do specjalisty, prosiłam córkę żeby jechała z nami. Powiedziała, że się spakuje przed pójściem do szpitala. Lekarz rozpoznał u wnuczka krztusiec, to też ciężka choroba zwłaszcza u dzieci. Wróciliśmy do domu około dwudziestej, córki w domu nie było. Dzwoniłam do niej, nie odbierała. Nagrałam się na sekretarkę, że wnuczek ma skierowanie do szpitala, wróciła po godzinie . Nie zapytała co mu jest tylko zaczęła gdzieś dzwonić i pakować ubrania. Zdenerwowałam się, rozbiła jej telefon. Córka rzuciła się do mnie do bicia, mąż stanął w mojej obronie więc i jemu się oberwało. Mąż jej oddał, próbowała uderzyć go jeszcze raz ale obiecał jej, że jak to zrobi to nie wyjdzie żywa. Chyba się wystraszyła. Po pewnym czasie w domu pojawiła się policja. Jak się okazało wezwał ją ten pan, który próbował nas przejechac samochodem. Córka oświadczyła, że się nad nią znęcamy, więzimy w domu, że nie pozwalamy jej decydować o swoim życiu. Prosiłam, żeby się wyprowadziła sama a jak wróci ze szpitala to weźmie dziecko. Oświadczyła, że należy do niej i może z nim zrobić co zechce, nawet ma prawo zostawic go pod mostem, to jest jej sprawa jak z nim postąpi. Uprosiłam policjantów, żeby nie pozwolili jej go zabrać, zadzwoniłam do zięcia i wypchnęłam wnuczka za drzwi. Oddałam go zięciowi. A tego co mi wnuczek wtedy powiedział nie zapomne do końca życia: „ Babciu ja nie chcę z mamą, nie chcę z tatą, tu jest mój domek, obiacałas ze mnie przed wszystkim obronisz a ty mnie oddajesz”. Do tej pory ma do mnie żal, nie przytuli się, nie chce rozmawiać ze mną. Jak próbuję to mi mówi przecież wiesz o co mi chodzi. Wnuczek jest teraz z zięciem, ja założyłam sprawę córce o ograniczenie opieki nad dzieckiem. Odbyła się już pierwsza sprawa. Córka w sądzie opowiedziała, że to ja rozbiłam jej małżeństwo, że buntowałam wnuczka przeciwko jej nowemu partnerowi, że mówiłam że on go zabije, utopi, wymyslała różne oszczerstwa na mój i męża temat. Sędzina nie bardzo chciała mnie wysłuchać. Mam wrażenie, że jest przeciwko mnie. Niedługo ma się odbyć następna sprawa, nie wiem jak się skończy. Ale z tego wszystkiego najbardziej jest mi żal mojego wnuczka. Patrząc na niego i inne dzieci ciągle myslę czym sobie na to zasłużył. Zrobił się zamknięty w sobie, nie wie komu zaufać, widac ze boi się - https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html#p592370https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html Moja Cięzka sytuacja w rodzinie Gość
gratuluje Ci ze mialas odwage postawic sie swojej corce i zlozylas pozew do sadu!
Trzymam kciuki za cala sprawe.
a z wnuczkiem moze warto pojsc do psychologa?
Twoja corka moze jest chora? czasami nadczynnosc tarczycy potrafi 'robic dziwne sztuki' z psychika, nie mowiac o innych chorobach!!!
pozdrowienia!!!! - https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html#p592514https://www.psychiatria.pl/forum/moja-ciezka-sytuacja-w-rodzinie/watek/591875/1.html Moja Cięzka sytuacja w rodzinie GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Wstrząsająca historia. Pasmo nieszczęść, a najbardziej szkoda dziecka. Jeżeli werdykt sądu będzie niekorzystny dla dziadków, to chociaż prawo do odwiedzin wnuczka, kontakt przynajmniej raz w tygodniu byłby jakimś pocieszeniem dla dziadków. Niestety zarówo ojciec jak i matka nie są dobrymi rodzicami dla wnuczka, wszystko w rękach sądu. Bardzo ci współczuję, bo to jest naprawdę tragiczna historia. Mimo wszystko, życzę powodzenia.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Nerwica żołądka
Witam wszystkich, podejrzewam u siebie nerwice żołądka. Od kilku lat mam albo...
- Paroksetyna
Witam biorę seroxat 30 mg od dzisiaj czyli biorę tabletkę i pół i po...
- Czy jestem chory psychicznie?
Witam wszystkich.Jak w tytule- czy jestem chory?Dwa miesiace temu, po ponad roku bycia razem,...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Proszę o pomoc
Cześć. Ja przychodzę po poradę, może ktoś coś podpowie??...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego