Forum: Depresja
Temat: NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU (36)
- https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p775537https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU
Choruję od dzieciństwa .
Najpierw objawiało się to niewinnie; ustawianiem ludzików, samochodzików, sprawdzaniem gazu, sprawdzaniem czy drzwi są zamknięte, ustawianiem ciapów, ustawianiem szczoteczki do zębów, odkręcaniem i dokręcaniem długopisu, itp oczywiście po wielokroć.
Innym elementem było powtarzanie pewnych wyrazów czy zdań aż do wyimaginowanej perfekcji, w myślach albo na głos.
Z biegiem lat choroba ewoluowała i się pogłębiała. Obsesje ruchowe zaczynały przechodzić w myśli, przez całą dobę a najbardziej natężone przed spaniem. Były to informacje zasłyszana w trakcie dnia, rozmowy, teksty piosenek, powiedzenia, informacje nabyte w szkole, natłok różnych myśli które musiałem przetworzyć tak żeby mnie to zadowalało oczywiście natręctwa ruchowe nie ustawały tylko zeszły na dalszy plan.
Innym problemem było odtwarzanie (wizualizowanie pewnych obrazów w głowie np. aktorów i różnych twarzy ludzi którzy w danej chwili przyszli mi do głowy)
Zawsze choroba dotykała rzeczy na których mi zależało.
Pod koniec szkoły podstawowej nastąpił moment przełomowy
Choroba zaczęła atakować moje mocne strony( to w czym byłem dobry, na czym mi zależało: wiedza, poglądy, informacje nabyte w szkole).
Obsesje ruchowe zaczynały schodzić na dalszy plan a większym
problemem stawały się myśli. Jeśli byłem np dobry z angielskiego to choroba to atakowała na zasadzie całkowitej odwrotności i zamazywała wiedzę na jakiś czas, nie miałem do niej dostępu albo utrudniony i nigdy po iluś godzinach, dniach nie powracało to do pierwotnego stanu rzeczy, musiałem ta wiedzę odświeżać poprzez ponowne jej przyswojenie.Było to horrorem i zniechęcało mnie do czegokolwiek, zabijało moje walory,aspiracje, potencjał. Oczywiście cały czas atakowały mnie myśli typu( muszę powtórzyć coś ileś razy aż do wyimaginowanej perfekcji, natłok myśli, które musiałem przetworzyć, bo inaczej zaczynałem się fizycznie czuć fatalnie,(niesamowity ból głowy(karku – wręcz trzeszczenie w karku przy poruszaniu głową) nie do zwalczenia przez leki, nieraz trwający kilka dni, nieraz tydzień, odruchy wymiotne, krztuszenie się, drżenie rak, pieczenie w gardle.
Choroba atakowała nawet takie aspekty jak mój wygląd, czy formę fizyczną
Kiedy zacząłem chodzić na siłownię na początku ogólniaka i uzyskiwać lepsze wyniki w pewnych ćwiczeniach czy lepszą muskulaturę ciała było to atakowane tak jak wiedza, na zasadzie odwrotności. Myśli były tak silne że zaczynały mnie bolec mięśnie z którymi były one związane cierpnąć poszczególne partie ciała, zaczynałem tracić siłę co przekładało się na moje wyniki na siłowni(np nie mogłem zrobić tylu powtórzeń danym ciężarem co wcześniej tylko powiedzmy jedno czy dwa.
Innym elementem był urojony wpływ niektórych rzeczy takich jak telefony komórkowe, kable, gniazdka, przedmioty skierowane czubkiem w moją stronę na moje myślenie. W sytuacji gdy ktoś rozmawiając skierował tel. kom. w moja stronę urajałem sobie że fale mogą wpływać na moje procesy myślowe i tak się działo. Wszystkie moje walory malały nie potrafiłem wydusić z siebie słowa i sformułować zdania tak jak przedtem, podobnie było z wyimaginowanym wpływem gniazdek elektrycznych,( nie mogłem leżeć blisko nich bo zachodził mechanizm taki jak powyżej), czy kabli przez które płynął prąd
Zacząłem się leczyć na początku 4tej klasy liceum, o dużo za późno i to był błąd(kiedy jedyną alternatywą było samobójstwo. Początkowo leki zaczęły działać pozytywnie przez ok 1sze pół roku leczenia( ale wciąż było do dupy z tym że znośnie) Zdałem maturę dostałem się na studia itd. Z biegiem lat choroba zmieniała swoje oblicze, jedne problemy przeradzały się w inne gorsze, leki nie pomagały.
dostawałem inne, które albo nie działały w ogóle albo pogarszały sytuację.
Całe studia były droga przez mękę, objawy zaczęły wracać, przeradzać się w gorsze o większym natężeniu.
Nieraz jedna stronę książki czytałem godzinę. Wiedza którą przyswoiłem przed egzaminem potrafiła rozmyć się w jednej chwili na zasadzie całkowitej odwrotności jak opisałem powyżej.
Początkowo powiedzmy umiałem na piątkę a finalnie zdawałem ledwo co na 3jkę
W połowie studiów oblałem semestr i przeniosłem się na studia zaoczne i jakoś dopchałem je do końca .
Studia kosztowały mnie o wiele więcej wysiłku energii, nerwów i poświeceń niż gdybym nie był chory. Można powiedzieć że studia były heroiczna walką.
Na dzień dzisiejszy choroba wygląda tak( składa się z 4 różnych elementów).
Pierwszy element – Napięcie – ogromne rozpieranie w całym organizmie (nieraz wiję się na łóżku tak jakbym miał eksplodować. Napięcie jest najsilniejsze rano i jak coś zjem. Sam się zastanawiam jak ja je wytrzymuje. Piję co jest pod ręką hydroxizinę, melissę, krople nasercowe, szyszki chmielowe. Czasami uda się je jakoś opanować a czasami tarzam się po podłodze cały dzień aż zachce mi się spać.
Drugi element – przetwarzanie informacji i problemy z koncentracją (są one związane nie tylko z samą chorobą ale i z negatywnym działaniem leków, które otępiają, co wielokrotnie mówili mi lekarze) do tego stopnia ze nieraz jeden wyraz przetwarzam kilkanaście minut, zdanie godzinę, nawet sam czas na zegarku elektronicznym często przetwarzam kilka minut. Najgorzej idzie mi z tym na czym mi najbardziej zależy( choć to nie reguła). Owe przetwarzania niezmiernie potęguje moją depresję i zniechęca do czegokolwiek. Powoduje frustrację nie do opisania. Oprócz tego zaczynam się fizycznie czuć fatalnie,(niesamowity ból głowy(karku – wręcz trzeszczenie w karku przy poruszaniu głową) nie do zwalczenia przez leki, nieraz trwający kilka dni, nieraz tydzień, odruchy wymiotne, krztuszenie się, drżenie rak, pieczenie w gardle. Gdy przetwarzanie jednej rzeczy się przedłuża automatycznie włącza się taki mechanizm: moje walory maleją, zdolności poznawcze też, mam problemy z wysłowieniem( nie mogę się wysłowić tak jak wcześniej), moje atuty maleją do minimum. Dopiero gdy przewałkuje dana myśl powoli zaczyna wracać do „normy”, i zaczynam wałkować drugą informację bo czasami wiele informacji ustawia się jakby w kolejce
Trzeci element – Natręctwa i natłok myśli, które muszę przetworzyć, bo inaczej zaczynają się objawy takie jak napisałem powyżej. Natręctwa takie jak przesuwanie kabla od modemu czy poprawianie innych rzeczy. Oczywiście dotyczy to głównie rzeczy na których mi w danej chwili zależy.Nierzadko ma to znamiona schizofrenii, raz np. poprawiałem kabel, trwało to ok godziny, byłem już niesamowicie zmęczony psychicznie oraz fizycznie i kropla potu kapnęła na dywan. W takich sytuacjach zawsze zakładam najgorszą możliwą wizję, tak było i tym razem. Uroiłem sobie że kropla potu trafiła w kabel i sól w nim zawarta może przepalić izolację w kablu Nieraz jedna czynność wykonuje parę godzin aż rzeczywiście coś spieprzę i wtedy dochodzi u mnie do ekstazy nerwowej (jakbym miał pistolet albo truciznę natychmiast bym ja zażył bo jest to szał nie do wytrzymania).Owe natrętne myśli i czynności kosztują mnie wiele energii i czasami kilka godzin po wstaniu z łóżka jestem wrakiem człowieka i nie nadaję się do niczego. Poza tym w moim pokoju panuje niesamowity bajzel. Jednak jest część rzeczy których nikt dotykać nie może bo są ustawione co do mm. W ogóle nie lubię jak mi sie ktoś kręci po pokoju bo może coś nieopatrznie ruszyć przesunąć itp. Inny znamienny element to świąd. Kiedy zaczynam przetwarzać daną informację, zaczyna jak na zawołanie wszystko swędzieć; odciąga mnie od niej przez co wydłuża czas jej przetwarzania, najbardziej był nasilony kilka lat temu. Można powiedzieć że jego intensywność zmalała, na konto innych elementów, gorszych o silniejszym natężeniu. Co jest znamienne dla mojej choroby: jest jak w zasadzie naczyń połączonych. Jak jeden element słabnie, to inny się nasila, w ten sposób żeby całościowo było tak samo fatalnie
Czwarty element (wypadkowa powyższych)- niesamowita depresja i zniechęcenie do wykonywania czegokolwiek, wychodzę z domu jak muszę, robię
tylko to co muszę, nic ponadto. Nawet kiedy już mam nóż na gardle i jestem zmuszony do wyjścia z domu, cały czas jestem zawieszony pomiędzy myślami a światem otaczającym i nieobecny, pochłonięty przetwarzaniem bodźców z otoczenia i myślami które mi w danej chwili przyjdą do głowy. Nie jestem w stanie w pełni się skupić nad tym gdzie idę, co robię. Wielokrotnie bywało że wszedłem na słup od latarni, znak drogowy, zderzyłem się z kimś, nie zauważyłem krawężnika.
W międzyczasie różni lekarze
przetestowali na mnie ok 30 różnych substancji( leków). Jedne działały albo
negatywnie albo w ogóle, po drugich czułem same objawy niepożądane.
Moim największym marzeniem od wielu lat jest jak
najszybsze zejście z tego świata,. Raz się wieszałem ale sznurek się urwał (ważę) ok 100 kilo) w momencie kiedy traciłem już przytomność, podcinanie żył, próbowałem (ale to tylko na filmie), chyba że tętnicę szyjną.
Poza domem i w towarzystwie nawet jednej osoby(bliskiej) moje objawy się nasilają.
Percepcja i zdolności poznawcze drastycznie maleją pod wpływem nerwów
Przez 14 lat miałem psa o imieniu Hektor. To że był ze mną dodawało mi siły by walczyć z chorobą. Z czasem stał się jedyną istota na której mi zależało i dla której żyłem.
Odszedł ok 5 lat temu. Od tego czasu i w sumie dużo wcześniej moje życie to wegetacja. Czekam na śmierć jak na zbawienie chyba że znajdę kogoś dla kogo będzie warto mimo wszystko z tym wszystkim walczyć ale to jest tak prawdopodobne jak trafienie 6ki w totka.
To tak w skrócie bo można by na temat mojej choroby i przeżyć napisać książkę.
Dwa razy byłem w szpitalu 1szy raz w Chełmie ( bez sensu), poszedłem na odczepnego bo mnie rodzice molestowali, 2gi raz w klinice w Abramowicach,to także nie przyniosło najmniejszego efektu, lekarz wręcz mi powiedział że szpital nie jest placówką która mogłaby mi pomóc, może wręcz pogorszyć sytuację bo jest więcej ludzi więcej rzeczy do przetworzenia, w związku z tym objawy się nasilają. Powiedziano mi że w tym stadium choroby jedyna rzeczą jaka może mi pomóc jest terapia behawioralna CBT
Byłem u psychoterapeuty od terapii behawioralnej który mi powiedział
ze na to wszystko za późno, można spróbować terapii w która ja osobiście nie
wierzę, ale trwałaby ona kilka lat i ów psychoterapeuta nie daje mi gwarancji
jakiejkolwiek poprawy, więc dałem sobie spokój
Mam 30 lat, znam swoją chorobę na wylot,
tylko niestety nic związku z tym nie mogę zrobić, to jest jak piekło(jeżeli
wierzycie w piekło jako stan umysłu) to jest właśnie to
Powiem tak. Życie to chwila śmierć to wieczność, przynajmniej mam taka nadzieję. Ja osobiście znalazłem się już w takim punkcie gdzie nic nie ma sensu, od wielu wielu lat nie jestem w stanie czerpać jakiejkolwiek radości z życia, jest tylko smutek i męczarnia. Nic mnie tu nie trzyma, to dlaczego, w imię czego się męczyć, przecież i tak w końcu się umrze.Sprawdzian z wytrzymałości na cierpienie zdałem bo przeżywszy to co ja większość ludzi powiesiłaby się na własnych jelitach. Nie mam dla kogo żyć, ostatnia istotą dla której byłem gotów walczyć z tym *** był mój pies. Niestety nie ma go już na tym świecie. Nie wierzę w niebo nie wierzę w piekło takie jakie wykreowała religia katolicka i inne pokrewne, wierzę w swobodną egzystencje bytów w świecie astralnym do którego możemy trafić po śmierci. Nie neguję reinkarnacji ale wolałbym żeby jej nie było . Może być już tylko lepiej albo wcale, gorzej na pewno nie. Nawet gdyby śmierć była końcem wszystkiego i po śmierci miałbym zmienić się w nicość (to jest lepsze niż takie życie). Często przychodzi mi do głowy myśl (jako że nie neguję reinkarnacji), że teraźniejsze życie jest karą za to co zrobiłem w poprzednim wcieleniu. Z drugiej strony nie ma tu logiki, bo jeżeli się cierpi to powinno się wiedzieć za co, inaczej nie ma to sensu.
Mój Blog o chorobie i nie tylko
nerwica-natrectw-katusze-umyslu.bloog.plOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p775593https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU
Cytuję:
Mam 30 lat, znam swoją chorobę na wylot,
tylko niestety nic związku z tym nie mogę zrobić, to jest jak piekło(jeżeli
wierzycie w piekło jako stan umysłu) to to jest właśnie
To już coś. Ale jak to się ma do katatoni? - https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p775598https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU
Katatonia to tylko mój nick, nazwa zespołu która przyszła mi do głowy podczas zakładania konta
- https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p775813https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
Jest ratunek dla Ciebie, i tej deski ratunku uczep sie .
Po serii elektrowstrzasow u pacjenta ustapily kompulsje, natrectwa, tez poprawial, myl, czyscil, efekt osiagnal, po pobycie szpitalnym lekarz stwierdzil, ze jest dobrze, leki sa juz nie potrzebne. Seria elektrowstrzasowa prowadzona byla kilka m-cy, z dojezdzaniem na kolejna dawke w odstepie miesiecznym.Opisywala taki stan poprawy forowiczka u swojego meza, skrajnie zalamana latami a pozniej szczesliwa, spokojna, mozesz i Ty odzyskac zdrowie psychiczne. - https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p899679https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
jestem Polka mieszkajaca w Stanach wiele lat gdzie ukonczylam studia na Columbia University. Jestem terapeta i jest me bardzo przykro ze uslyszles za CBT jest terapia na ktora jest u ciebie za pozno. Chce abys wiedzial ze jest to absolutna nieprawda. W Stanach az 5% populacji cierpi na nerwice natrectw czyli OCD i przy odpowiedniej terapi wracaja do normanlengo zycia. Podaje swoj email, jesli chcesz moge ci dac wskazowki ktore pomoga ci wrocic do normalnego zycia i zredukuja mysli obsesyjne i rytulaly.
moj email: [email protected] - https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p959481https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
Zwróć sie do Pana Boga...idz do Jezusa. Wyspowiadaj sie, przyjmij Komunie...Msza Sw. Bog Zywy moze cie uzdrowic.
- https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p959693https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
Ja mam coś takiego żę sprawdzam czy woda w kranie jest zakręcona.Drugie natręctwo to czeste mycie rak,skóra na dłoniach jest przez to zniszczona.Tak że bardzo wspólczuję podobnym przypadkom,to jest choroba i trzeba ją leczyć.Natomiast czy leki które są przeznaczone do leczenia tego typu schorzeń przynoszą jakąś poprawę,chyba nie za bardzo bo natręctwa nie mijają.Ciężki orzech do zgryzienia.
- https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p990473https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
moze psychologowie a jednocześnie ludzie wierzący coś pomogą
www.gajdy.pl - https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p991142https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
...ciężko to pokonać, ale można, po prostu małymi kroczkami i silną wolą, niestety na nerwicę natręctw leku nie ma, raczej psychoterapia, no i chęć pokonania natręctw.
Lęku...odwal się ode mnie. Jola.
- https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html#p991460https://www.psychiatria.pl/forum/nerwica-natrectw-katusze-umyslu/watek/775537/1.html NERWICA NATRĘCTW KATUSZE UMYSŁU Gość
Ja mam nerwicę natręctw i depresję.Męczę się niesamowicie sama ze sobą.Leki biorę od 3 lat,ale ostatnio czuję się beznadziejnie.Wszystko mnie wnerwia,dobija,nic mi się nie chce.Nieraz jestem zła jak rano otworzę oczy,bo wiem,że znów czeka mnie to piekło.Moje natręctwa polegają na tym,że wszystko sprawdzam.Szafki w domu,otwieram je kilka razy dziennie i muszę mieć pewność,że wszystko w nich jest na swoim miejscu.Sprawdzam wkoło mojego domu czy wszystko jest dobrze,czy kubeł na śmieci nie jest przewrócony.Otwieram swoją kosmetyczkę i sprawdzam czy są wszystkie kosmetyki w niej i wymieniam w myślach co powinno w niej być.Otwieram szafę i patrzę czy wszystkie ubrania są,w myślach mówię sobie ta bluzka jest ta sukienka jest itd.Nie potrafię przestać to robić,w głowie mam zakodowane,że muszę sprawdzić bo inaczej będę wściekła jak tego nie zrobię i będę myślała,że powinnam sprawdzić.Jak wiem,że w szafkach jest ok nie ma brudu to na chwilę uspokajam się,ale niestety do następnego razu.To jest nie do opisania jak taki człowiek chory na to męczy się.Nieraz zadaję sobie to pytanie dlaczego muszę tak cierpieć?Dlaczego jestem tak obarczona tą nerwicą?Jeszcze ten lęk,który wciąż mi towarzyszy,strach.Nieraz boję się wyjść z domu,boję się ludzi,nie chcę nikogo widzieć.Parę razy przedawkowałam swoje leki,chciałam się zabić,żeby mieć już spokój.Mam dziecko i ona mnie powstrzymuje przed odebraniem sobie życia(moja córka) ale nie mam już sił na walkę.Zazdroszczę tym ludziom,którzy tego nie mają,nie są obciążeni natręctwami i tym,że jak wrócą do domu np.z pracy nie musza buszować po całym domu i sprawdzać.Ja jeszcze sprawdzam piwnicę w domu czy wszystko jest na swoim miejscu.Najgorzej jest po powrocie do domu po dłuższym czasie,np.po pracy.Ja siedząc w pracy już się stresowałam i bylam zła,że jak wrócę do domu to znów mnie to czeka.Już czułam lęk i to napięcie.W tej chorobie napięcie jest nieodłączne z człowiekiem i ten lęk przed czymś.Ja nawet jak jestem w domu to czuję lęk i boję się czegoś choć do końca nie wiem czego.Miałam taki okres,że panicznie bałam się śmierci,szczególnie bliskiej mi osoby.Moje życie to koszmar i rozumiem tych,którzy mają tą piepszoną chorobę.Nie idzie egzystować z nią normalnie.Moi bliscy wspierają mnie ale a ich odpycham,bo wiem,że tak musi być i nie ma innego wyjścia.Może się mylę,może jest to do wyleczenia,ale pytam ile jeszcze?Już to trwa tyle lat,że wątpię we wszystko.Może zmienię lekarza,może szpital da radę załatwić.Nie wiem już co robić Pozdrawiam wszystkich chorych.Jestem z Wami
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Omamy słuchowe, Schizofrenia paranoidalna
Witam. Mam 26 lat i mam omamy słuchowe, najczęściej słyszę...
Forum: Schizofrenia - Żona przesiaduje w oknie
Jesteśmy małżeństwem ponad 25 lat,nie mam dzieci ale wszystko było ok...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Sytuacja bez wyjcia - mój brat zrezygnował z życia
Cześć,Chciałabym się z Wami podzielić problemem, który od wielu...
Forum: Uzależnienia - Czy to moja wina?
Witam. Chciałabym prosić Państwa o radę. Czy to coś ze mną jest...
Forum: Depresja
- Tematy:
- depresja
- emocje
- napęd
- zaburznia nastroju
- nerwica