Forum: Psychoterapia
Temat: niepełnosprawność... (3)
- https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html#p1016587https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html niepełnosprawność... Gość
Witam, potrzebuję pomocy, bo nie potrafie juz sama poradzić sobie z własnym życiem. Mówiąc pokrótce jestem osobą niepełnosprawną. Mam 27lat i nigdy tak naprawdę nie potrafiłam się z tym pogodzić. Mój problem dotyczy nóg- przeszłam kilkanaście bolesnych operacji i w sumie leczę się od dziecka przez błąd lekarzy po urodzeniu. Już podczas chrztu mialam gips na nodze. Całe dzieciństwo spędziłam w szpitalach, a pielęgniarki i salowe zastępowały mi ciocie, rodzine. Moi rodzice, mimo, że kochający nie mięli pieniędzy i czasu, żeby przyjezdżać na tyle często jak tego potrzebowałam. Do dziś pamiętam małe szpitalne łózeczko, które bardziej było domem niż prawdziwy DOM. Zawsze byłam pogodna i pozytywnie nastawiona. Miałam chore nogi i tak po prostu było, nie zastanawiałam się dlaczego tak jest i dlaczego akurat trafiło na mnie. W dziecinstwie miałam nauczanie indywidualne w domu ale mimo to zawsze mialam dobry kontakt z innymi dziecmi. Kolezanki z klasy mnie odwiedzaly a i kazdy pobyt w sanatorium czy szpitalu przynosil mnóstwo nowych wspanialych znajomych. Moja beztroska mydlana bańka pękła kiedy poszłam do gimnazjum. I nagle okazało się, że prócz garstki znajomych z klasy nikt nie mówi cześć kalece, nikt jej nie zna mimo, że widzi ją codziennie, rozmawia z osobami obok. Na początku nie przejmowałam się tym, bo myślałam, że nie znają mnie dobrze i to dlatego. Chodziłam na dyskoteki. gdzie miałam wielkie powodzenie, co upewniało mnie w myśli, że wszystko ze mną ok. Przecież byłam naprawdę ładna. W końcu pojawił się na mojej drodze chłopak, który był tym wymarzonym. Uśmiechał się do mnie na przerwach, szeptał z kolegami widząc mnie. Uznałam, że odwzajemnia moje zauroczenie. Wtedy życie dało mi pierwszą lekcje...Okazało się, że mój luby nie uśmiechał się do mnie, a śmiał i nie szeptał a nazywał kuternogą między kolegami...Pamietam te kilka sekund kiedy sie o tym dowiedzialam, pamietam jak żal sciskal mi gardlo, jak serce malo nie peklo i słowo KUTERNOGA brzmiące w uszach. Okazalo sie, ze nikt nie patrzy czy jestem ladna, czy fajna ze mnie osoba. Dla nich byłam tylko kuternogą, której nikt nie zna i nikt nie chce poznac. Ten moment zmienil wszystko, dotarlo do mnie jak okrutni sa ludzie. Zamknelam sie w sobie, nie bylam juz pogodna jak kiedys, a zdystansowana i podejrzliwa. Pamiętam powroty do domu ze szkoły, kiedy zasłanialam się plecakiem, żeby ktos przechodzacy obok nie widzial, ze kuleje. Nagle musialam zdjac plecak z ramienia i szukac "czegos". Później podobne sytuacje zaczely byc codziennoscią. Głupie komentarze, śmiechy, nawet doroslych ludzi spowodowaly, że stalam sie tym kim jestem teraz. Kiedy w liceum spotkalam Pawła myslalam, że los sie do mnie w koncu usmiechnal. Spotykalismy sie jakis czas, mial swiadomosc mojej sytuacji i w jakis cichy sposob to akceptowal, mimo, że otwarcie nigdy nie rozmawialiśmy o mojej niepelnosprawnosci. Okazalo sie, ze jego matka byla innego zdania i mimo, ze nigdy nawet mnie nie widziala uznala, ze kaleka nie jest dosc dobra dla jej syna. On nawet nie probował walczyc. Po prostu zamilkl i nigdy wiecej sie nie odezwal. Takich lekcji życia było o wiele za dużo. Mimo, ze zawsze staralam sie zyc jak kazdy inny czlowiek, nie zwazajac na moje ograniczenia to ludzie dookola robili wszystko zeby sprowadzic mnie do poziomu kaleki...
Moje życie odmieniło się kiedy poznalam Bartka. Po najpiekniejszym miesiacu mojego zycia ale tez po miesiacu ukrywania sie, zaslaniania torebka, żeby nic nie zauważył i nie uciekł, postanowilam, że opowiem mu wszystko i prawde powiedziawszy pogodzilam sie juz z tym ze bedzie tak jak zawsze i, ze to bedzie koniec mojej milosci. Opowiedzialam mu o wszystkim, o operacjach i co najwazniejsze o bliznach temu towarzyszacych. Nie macie nawet pojecia o jakich bliznach. Moje blizny pokrywaja polowe moich nog, niektore mnie sama po prostu brzydzą, nie moge na nie patrzec...tego dnia pokazalam mu je wszystkie, a on spojrzal na nie, usmiechnal sie i powiedzial, ze wcale nie sa takie zle, po czym mnie przytulil...to byl najpiekniejszy dzien w moim zyciu, uwierzcie. To on pokazał mi, jak życie jest piękne i, że akceptuje mnie taka jaka jestem.
Jestesmy razem juz prawie 8lat. Wiem, ze jest miloscia mojego zycia. Przy nim znow rozkwitlam, dbalam o kazdy szczegoł, chcialam mu sie zawsze podobac. Nasz związek przywrocil mnie do zycia. Przeprowadzilismy sie do Warszawy, podjelam fajna prace. Przestalam na moment myslec o swoich nogach. Znow bylam normalna w swoich oczach. Mimo, ze lekko kulalam, zawsze wygladalam sexi, nosilam wysokie buty, czulam sie pania zycia. Wszystko zmienilo sie kiedy moje kolana zaczely odmawiac mi posluszenstwa. Po badanich okazalo sie, ze przez wszystkie operacje jakie przeszlam moje kosci sa w fatalnym stanie i wymagaja wymiany tzn endoprotez. Jakby nieszczesc w moim zyciu bylo malo okazalo sie rowniez, że nikt nie chce podjac sie operacji, bo w moim przypadku jest awykonalna. Mówiłam wtedy do siebie: przecież są jakieś granice nieszczęść na jedną osobę, prawda? To niemożliwe! A jednak...
Teraz moje lekkie utykanie przerodzilo sie w problem z przejsciem kilkudzisieciu metrow, w ogromny ból, ktory czasem cisnie lzy do oczu. Wzrok ludzi powoduje u mnie strach przed wychodzeniem z domu. Mimo, ze dbam zawsze o szczegoły i jak juz wychodze mam pelny make up, fajne ciuchy, uwielbiam dobrze wygladac, chociaz teraz coraz czesciej przewazaja mysli, ze i tak nikt nie patrzy na moja swietnie dobrana torebke czy idealna kreske na oku
a na nogi, których czasem wolałabym nie miec. Wiem, ze to brzmi niedorzecznie ale za duzo bolu i tego fizycznego i psychicznego mi przyniosly...
Dziś nie mam juz sily, patrze w lusto i placze, bo nie mam juz sil ani na bol ani na spojrzenia ludzi. Powiecie, co mnie obchodza ludzie? Nie obchodzą ale sprawiaja ból.
Kazde moje wyjscie z domu wiaze sie z mysla, znow patrza, znow oceniaja, znow maja za nic. Osoba pelnosprawna nigdy tego nie zrozumie. I podobnie jest z moim Bartkiem, wspiera mnie ale czasem widze, ze jest po prostu zmeczony i nie chce wiedziec, ze cierpie.
Mimo, że uważam się za osobę wartościową, mam swoją pasje, fajną prace, ukończone studia i cele do których dążę, to po prostu nie mam już sił na moje kalectwo, które ciągnie mnie w dół. Uśmiecham się na co dzień ale coraz częściej w środku jestem przeraźliwie smutna. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo ograniczają mnie moje nogi i jak bardzo nie mogę zrozumieć dlaczego tak jest.
Ostatnio myślę, że moje życie nie ma sensu, bo wszyscy patrzą na mnie przez pryzmat mojej niepelnosprawnosci i nie ważne jaka jestem i co osiągam.
Teraz kiedy pojawiam się w nowym miejscu, nie opowiadam nikomu o tym. Mowie, ze to kontuzja i widze choc odrobine inne spojrzenie.
W mojej rodzinie są osoby. które uważają mnie za nic, tłumacząc to tym, że nie dorastałam pośród nich tak jak moje rodzeństwo, więc czemu dziwie się obcym ludziom??
Dziś to jest za dużo, po prostu za dużo...
Przerasta mnie życie i moja niepełnosprawność.
Nie poradzę sobie sama.
Wiem, że pisze troche chaotycznie ale nigdy nikomu obcemu nie opowiadalam o tym wszystkim co mnie boli i gdybym chciala opowiedzic wam wszystkie podlosci, które mnie spotkaly nie wystarczyloby mi niestety dnia.
Nie uzalam sie nad soba, nigdy tego nie robilam, po prostu nie poradze sobie sama. Pierwszy raz nie poradze.. - https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html#p1016598https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html niepełnosprawność...
Wiesz, może i Mój problem wyda Ci się błachy, ale dokładnie wiem co czujesz, wiem jak cierpisz, jak masz dość swoich nóg. .......Ja przez błąd lekarzy, mam uszkodzone nerwy w ręce, nie mogę nic nią robić, czegoś podnieść, pode przeć się, złapać....... Ten ból, który od kilku lat, stał się stałym elementem w Moim życiu, wręcz dobija.......Nie mogę iść do pracy....bo jak.....muszę na wszystko uważać. ....stałe rechabilitacje, leki....Ten dom 4 ściany, uczucie beznadziejnosci,słabości. ..nienawiści do lekarzy.....Wszystko to stale męczy, więc rozumiem głębię Twoich uczuć. ....Jeśli chcesz porozmawiać to jestem
- https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html#p1016601https://www.psychiatria.pl/forum/niepelnosprawnosc/watek/1016587/1.html niepełnosprawność...
Trzymaj się
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Percepcja wzrokowa w głębokiej depresji
Chciałbym poruszyć temat percepcji wzrokowej w głębokiej depresji...
Forum: Depresja - Staram się schudnąć
Hej, mam 176 i waze 51/52 kilo. Troche wystaje mi brzuch i bardzo mi to przeszkadza i...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Potrzebuje pomocy
Dzień Dobry. Pragnę podzielić się z kimś moimi problemami, a nie mam z...
Forum: Depresja - ADHD czy TRAUMA?
Proszę o pomoc i udzielenie odpowiedzi na pytania w opisanej poniżej sytuacji....
Forum: Stres
- Tematy:
- psycholog
- terapia
- psychoterapia
- psychika
- psychiatra