Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Niezrozumiałe zachowanie mężą (2)
- https://www.psychiatria.pl/forum/niezrozumiale-zachowanie-meza/watek/1003366/1.html#p1003366https://www.psychiatria.pl/forum/niezrozumiale-zachowanie-meza/watek/1003366/1.html Niezrozumiałe zachowanie mężą
Od jakiegoś czasu kołatają mi się w głowie różne myśli, nie potrafię obiektywnie ocenić całej tej sytuacji. Jestem mężatką już prawie 5 lat, z mężem jesteśmy razem już 10 lat. Kiedyś wydawał mi się idealnym kandydatem na męża - spokojny, poukładany, a dziś uważam, że to małżeństwo to był mój największy błąd, jaki w życiu popełniłam.
Poznaliśmy się kilka miesięcy wcześniej zanim zdecydowanym wyjechać w inna cześć Polski na studia. Standardowy związek, spotykaliśmy się, ale jakoś bez większego zaangażowania z Jego strony. Później po moim wyjeździe widywaliśmy się w zasadzie jak tylko przyjechałam na weekend do domu - średnio raz w miesiącu. I tak teraz zastanawiam się, jak w ogóle ten związek przetrwał...
Po dwóch latach miałam już dość takiego życia, potrzebowałam czegoś więcej, obecności, bliskości. Mój chłopak właśnie skończył studia licencjackie, miał rozpocząć magistra. Nawet nie rozważał tego, by przeprowadzić się do mojego miasta, by być bliżej. Zaproponowałam by się do mnie przeprowadził, byśmy razem zamieszkali. Dość ciężko przyszła Mu ta decyzja, nawet chyba zaskoczyła Go ta propozycja. Wtedy też była jedna sprawa, która mnie niesamowicie męczyła-w ogóle nie uprawialiśmy seksu, mimo iż 2 lata razem już stuknęło, jakieś drobne pieszczoty były i wiedziałam, że wszystko ma ok. Mimo, iż wielokrotnie rozmowę sprowadzałam na ten tor to i tak zawsze udało mu się obejść temat i nie odpowiedzieć. Do tego doszło wiele błahostek, nawet kwiatka przez te 2 lata nigdy mi nie dał, nigdzie nie zabierał, wszelkie wyjazdy, wyjścia do kina, basen itp to była tylko i wyłącznie moja inicjatywa.
Gdy zamieszkaliśmy razem pewne rzeczy się zmieniły, seksu unikał bo się bał pierwszej lepszej wpadki, nie powiedział, bo bał się ze go wyśmieję Szkoda tylko, że nie wziął pod uwagę tego, że szczerość to podstawa.
Mieszkaliśmy razem przez 3 lata, w międzyczasie zaręczyny i ślub, wiele planów na przyszłość.
W międzyczasie miał miejsce jeden incydent. Mianowicie zrobiłam prawo jazdy, udało mi się również złapać jakąś prace za granica i zarobić trochę pieniążków. Chciałam to przeznaczyć na auto, prosiłam Go by pomógł mi coś znaleźć, w końcu jest facetem, lepiej się zna na tym. Żeby pogadał że swoim ojcem, może coś podpowie. Ale on olał całkowicie sprawę, nawet palcem nie kiwnął w tym kierunku. A mi, gdy tylko pytałam to obiecał, ze się tym zajmie. Po kilku miesiącach przyznał się ze jemu auto jest zbędne, więc nie zrobił nic.
Niestety wraz ze zbliżającym się dniem ślubu wszystko pękło jak banka mydlana. Już w trakcie przygotowań do ślubu nie popisał się. Wszystko zaplanowałam, uzgodniliśmy każdy szczegół, ale jeżeli jego mama miała inne zdanie to zmienione było tak jak ona chce. nieważne że uzgodniliśmy wcześniej inaczej. Jeszcze w międzyczasie wyszły problemy z jego bratem - pożyczył ode mnie sporo gotówki, a później uchylał się od oddania. Mój chłopak nawet palcem nie kiwnął, by Młody mi to oddał. Stwierdził, że to jest jego brat i przecież nie pójdzie i go nie pobije. Na nasz ślub ten brat również wręczył nam pusta kopertę, nalegałam na Męża by przynajmniej poinformował rodziców, bo kiedyś z tego wyjdą niezłe jaja- Mąż znów przemilczał sprawę, mimo że mi obiecał ze załatwi wszystko co z jego bratem związane.
Od naszego ślubu minęło już prawie 5 lat, nie mamy mieszkania, dziecka. Mój Mąż jest wiecznie młody na wszystko ma czas (ma 31 lat). Jak braliśmy ślub wiele rzeczy planowaliśmy, mieliśmy dać sobie dwa lata na ustabilizowanie sytuacji zawodowej, nacieszyć się sobą. Wiele razy poruszałam ten temat. Pieniądze nie są przeszkodą. Proponowałam kupno mieszkania, tak na razie, ale Mąż ciągle powtarzał, żę on chce dom. Przystałam na ta propozycje. Uzgodniłam z Nim, że ja się zajmę wyszukaniem ofert, bo wole sama wstępnie to przeanalizowąć, a jemu prześle te oferty i niech umówi się w celu obejrzenia. Czy myślicię, że cokolwiek zrobił? Nie, ani jednego telefonu nie wykonał. A na pytanie dlaczego tak zrobił, mimo iż uzgadnialiśmy inaczej, nie potrafił odpowiedzieć.
Dziecka też na razie nie chce, a kiedy będzie chciał ? Jak będzie miał dom- tylko, że nic nawet nie robi w tym kierunku by cokolwiek ruszyło do przodu. Czuję się zwyczajnie przez niego oszukana, poważnie zaczęlam zastanawiać sie nad rozwodem. Tylko najgorsze w tym wszystkim jest to, że Go Kocham i mimo wszystko nie wyobrażam sobie bez Niego życia.
Z drugiej strony jednak jest spokojnym człowiekiem, pomaga w obowiązkach domowych - sprząta, gotuje, robi zakupy. Ale to wszystko.
Dziś nie potrafię sobie darować tego, że byłam tak ślepa. Było przecież tyle rzeczy, które powinny dać mi coś do myślenia.
Zazdroszczę znajomym gdy mają dzieci, własne mieszkanie, jakieś życie poukładane. Pewnych rzeczy nie dało się przewidzieć przed ślubem. Pytałam jak sobie wyobraża dalsze życie, gdzie chce mieszkać czy chce mieć dzieci to powiedział, że do 30 chce mieć dziecko, dom. Wszystkim naokoło to opowiadał. A dziś, kiedy do tego nawiązuje to potrafi odpowiedzieć tylko tyle, że tak jakoś lekko mu się tak powiedziało, bez większego planu. Powtarza, że wpadł w rytm życia codziennego i przyzwyczaił się do tego. Jego słowa nie mają żadnego znaczenia, mam wrażenie, że tak mówi co ja bym chciała w danym momencie usłyszeć, by chociaż na chwilę miał święty spokój.
Mam już dość pytań znajomych czy rodziny o dziecko-doprowadzają mnie do szału. Wśród naszej paczki znajomych tylko my jesteśmy bezdzietni i bez własnego kąta, a najlepiej zarabiamy. Odcięłam się praktycznie od wszystkich, mam dość tych ich rozwydrzonych dzieci, pieluch, kaszek, durnych pytań. Ostatnio zaczęłam dużo myśleć, próbowałam sobie znaleźć argumenty że tak naprawdę warto nie mieć dziecka, mogę przecież robić wszystko na co mam ochotę, podróżować po całym świecie. I coraz bardziej oswajam się z myślą, że chce być bezdzietna z wyboru. Ale czy to nie jest początek jakiejś depresji? Swego rodzaju mechanizm obronny w tej całej sytuacji?
Nigdy nie zdarzyło się by gdzieś mnie zabrał, każde wyjście, każde wakacje czy niedzielny wypad za miasto to tylko i wyłącznie moja inicjatywa. Owszem, gdy zaproponuje to chętnie pojedzie, ale o wiele przyjemniej by mi się spędzało ten czas, gdyby chociaż raz mnie po prostu gdzieś zabrał.
Ostatnio zapytałam, czy dzieci nasze też będzie tak traktował, obiecywał a później je olewał, dawał nadzieję, a później się wycofywał- nic nie odpowiedział.... Tylko tak dalej już nie dam rady...
Niestety do tego dochodzi jeszcze sytuacja z mojego rodzinnego domu. Niestety mój ojciec wnęcał się nad rodziną fizycznie i psychicznie ( nie był alkoholikiem, po prostu taki nerwowy człowiek). Jedynym moim celem było wyprowadzić się od niego jak najszybciej i rozpocząć życie na własną rękę. Wydaję mi się, że na siłę szukałam miłości i wsparcia, bałam się niesamowicie, że kiedyś mój mąż będzie jak mój ojciec-mama zawsze powtarzała, że ojciec przed ślubem był cudownym człowiekiem, a później bajka z dnia na dzień się skończyła. Dlatego tak nalegałam na wspólne mieszkanie, nie chciałam kupować "kota w worku".
Raz miała miejsce taka sytuacja, że pojechałam do rodzinnego domu. Ojciec przyuważył, że zostawiłam czajnik na desce do prasowania i oberwało mi się... w zasadzie mógł mnie nawet zabić, gdyby matka nie zareagowała. Wróciłam do naszego wspólnego mieszkania - to jak wyglądałam nie dało się ukryć. Zawsze jakoś ściemniałam z siniakami, że sobie coś zrobiłam, ale tym razem było tego za dużo. Powiedziałam, już wtedy narzeczonemu o wszystkim, co się stało, co się działo przez te wiele lat. Widziałam, że był zszokowany, powiedział, że coś trzeba z tym zrobić, ale nic nie zrobił, miałam wręcz wrażenie, że po kilku dniach zapomniał o wszystkim. A jak czasem dla zasady jesteśmy w moich rodzinnych stronach to i piwa z moim ojcem się napije, i pogada jak z najlepszym kumplem. - https://www.psychiatria.pl/forum/niezrozumiale-zachowanie-meza/watek/1003366/1.html#p1003838https://www.psychiatria.pl/forum/niezrozumiale-zachowanie-meza/watek/1003366/1.html Niezrozumiałe zachowanie mężą GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Witam!
Dużo się napisałaś. Fakt, zgodzę się z Tobą, że wybieramy kogoś na partnera i nie zdajemy sobie sprawy kogo wybieramy. Jesteśmy młodzi i niedoświadczeni. Tak już jest, też tak miałam (jest to trochę tak jak kupowanie kota w worku), bardziej kierujemy się własnymi marzeniami, wyobrażeniami i pragnieniami. A po latach stwierdzamy : :przecież to nie tak miała być". Wiesz- tak prawie wszyscy mają. Odczuwają pewnego rodzaju zawód życiem, partnerem, też tak miałam. Widocznie trzeba na nowo zrewidować to co ma się w sobie.
Teraz zastanów się nad tym : "co teraz mam" i spróbuj coś teraz z tym zrobić. Raczej zapomnij o tym co kiedyś sobie marzyłaś i wyobrażałaś jak Twój związek miał wyglądać, bo doznajesz tylko coraz więcej flustracji i rozterek.
Z tego co wyczytałam, twój mąż jest przy Tobie, pomaga Ci (nigdzie się nie szweda, nie zdradza, nie jest agresywny) ale ma DUŻE problemy z podejmowaniem decyzji. I widocznie już tak ma. Może to dlatego, że jego mama podejmowała za niego wszystkie decyzje, a on znalazł sobie partnerkę taką podobną do mamy (Ciebie) która będzie w dalszym ciągu podejmowała za niego te ważniejsze decyzje życiowe. I obawiam się że ON TAK MA. I nie wiele w tej kwesti póki co zmienisz, niektórzy ludzie tacy już są, albo mają bardzo silnie utrwalone schematy z domu rodzinnego. I na pewno nie traktowałabym to w kategoriach zarzutu co do jego osoby. On tak po prostu może mieć. I możesz się zastanawiać co z tym możesz zrobić nie szarpiąc ani jego ani siebie. Może w waszym związku już tak będzie, że to Ty będziesz podejmowała decyzje, bo w końcu trzeba mieć kiedyś mieszkanie i dziecko. Ja też do tego dążyłam i nie ma w tym nic złego. Takiego sobie człowieka na męza wybrałaś więc spóbuj z nim z jego wadami i pozytywami spokojnie bez szarpania żyć ale też nie rezygnując z marzeń o lokum i dziecku.Ostatnia edycja: - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Uciec od schizofreników i zacząć nowe życie. Współuzależnienie.
Witam. Chciałbym się podzielić moją historią, może ktoś...
Forum: Schizofrenia - Brak pewności siebie, zakłopotanie w życiu codziennym
Hej,Przychodzę tutaj z czymś co mnie całkowicie męczy i utrudnia...
- Dobry psychiatra na NFZ w Toruniu?
Mieszkam w pobliskim mieście gdzie obecnie nie przyjmuje żaden psychiatra na NFZ,...
- Nie chcę już tu być. Boję się skończyć ze sobą
Witam wszystkich, chciałabym się wygadać, chciałabym dostać...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego