Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Proszę o porady (2)
- https://www.psychiatria.pl/forum/prosze-o-porady/watek/1215236/1.html#p1215236https://www.psychiatria.pl/forum/prosze-o-porady/watek/1215236/1.html Proszę o porady Gość
Witam wszystkich na tym forum, mam 22 lata i jestem studentem.
Pierwsza rzecz, to nie wiem czy wybrałem dobry dział na forum, druga rzecz jest, że jest mi przykro, że musiałem założyć tutaj konto i zacząć ten wątek.
Postaram się zamieścić wszystkie moim zdaniem ważne informacje, które mogłyby mieć znaczenie.
Dlaczego postanowiłem tutaj napisać? Przede wszystkim za dużo myślę, zajmuję sobie głowę niepotrzebnymi rzeczami. Pragnę podkreślić, że nie myślę o niebieskich migdałach, tylko układam sobie najróżniejsze scenariusze, wybiegam do przodu, układam sobie warianty. To jest bardzo męczące dla mnie, a przede wszystkim destruktywne dla mojej psychiki.
Przez ostatni rok (czerwiec - czerwiec) byłem przewodniczącym organizacji studenckiej, bardzo dobrze prosperującej i mającą rozpoznawalną markę nawet na całą Polskę. Mając pod sobą ok. 50 osób, poświęcając dla organizacji 2/3 dnia, zaniedbując studia, rodzinę, przyjaciół naraziłem się na ogromny, długotrwały stres. Uważam, że uczyniło mi to nieodwracalne zmiany.
Mój dzień zaczynał się o 6-7 rano sprawdzeniem ok. 150-200 mail'i, 30 wiadomościami na Facebook'u i przez cały rok tak wyglądał każdy mój poranek. Chodziłem spać z myślą, że zrobiłem niewystarczająco dużo oraz tym, że za te 4-5h jak wstanę, to muszę znowu odczytać tyle mail'i i wiadomości. Do tego dochodziła świadomość ogromnej odpowiedzialności, za organizację, za te 50 osób, za kontakt ze sponsorami, z uczelnią itd oraz presja ze strony starych członków i ludzi pośrednio związanych z organizacją. Poświęciłem wszystko dla tej organizacji, przez co uwaliłem 3. rok studiów.
Po pół roku prezesury moi przyjaciele zaczęli do mnie mówić, żebym przestał się schizować, "orać", bo wykituję - dla mnie to był pierwszy znak, że coś jest nie tak, jeśli moje najbliższe otoczenie mi to mówi. Drugim znakiem były stany lękowe, a przynajmniej ja je tak nazwałem. Mając na głowie multum rzeczy związanych z organizacją, non stop siedziało mi 10 rzeczy na głowie, a gdy dochodziło jeszcze 5 i te 5 były najgorszymi (bo chyba podświadomie już je wypierałem) to paraliżowało mnie na kilka sekund i dostałem drgawek, wzdrygało mnie od tych myśli, od tego natłoku. To było straszne, jest połowa sierpnia i jeszcze coś z tego mi zostało.
Innym następstwem był strach przed robieniem rzeczy. Po 8, 9, 10 miesiącu prezesury nie miałem już po prostu sił, wyglądałem jak wrak człowieka, nie wysypiałem się, mało jadłem, chudłem, paliłem dużo papierosów. Między innymi ten brak sił przeobraził się w takie coś, że bałem się wchodzić na mail'a, na facebooka, choć nadal pisało do mnie mnóstwo ludzi i przychodziły setki mejlów. Nazywając rzeczy po imieniu, odkładałem obowiązki i bałem się do nich wrócić, a cały czas nadchodziły nowe i nowe... Coś z tego zostało mi do tej pory i objawia się właśnie strachem przed podjęciem odpowiedzialności za coś.
Kolejną wg mnie ważną rzeczą, która namieszała mi w głowie są same studia, a właściwie to co studiuję - socjologia. W socjologii i dla badacza społecznego nic nie jest proste, mnóstwo pytań, na każdym kroku należy wszystko kwestionować - jak bardzo żałuję, że trafiłem na socjologię... Wykrystalizowało to we mnie schematy myślenia, których teraz nienawidzę, dla mnie nic nie jest proste, na każdym kroku muszę stawiać sobie bariery i kreować "drzewko", które jak to drzewo ma wiele gałęzi...
6 tygodni temu poznałem wspaniałą dziewczynę, po ciężkim ostatnim roku okazała się jak gwiazdka z nieba, skupiłem się na niej, w końcu zacząłem być szczęśliwy, ale jak zwykle za dużo myślę i boję się, że ją stracę, przez to jaki jestem. Raz zwróciła mi uwagę, że za dużo myślę i niewyobrażalnie we mnie to uderzyło, bo przecież nie znamy się jak łyse konie, a odnotowała to. Przez to, że za dużo myślę i przez strach przed utraceniem jej, pragnę cały czas otrzymywać zapewnienia od niej, że wszystko jest dobrze, że nic mi nie przeszkadza w niej. Nie wypytuję ją o to, przez te 6 tyg, zapytałem się bezpośrednio raptem kilka razy, a tak to szukałem tego oparcia, zapewnienia między wierszami. Mam tak s***ie***dol***ne (przepraszam) myślenie, że wiem, że ona ode mnie odejdzie, bo jestem właśnie jaki jestem. Jeśli tak się stanie, będzie to gwóźdź do trumny, bo dowiedzie to, że jestem kretynem.
Dalej, mam bardzo niską samoocenę. Nie jestem brzydki, jestem względnie atrakcyjny, nie mam problemu z kontaktem z płcią piękną, nie jestem aspołeczny, ale jestem skromny i nie wierzę w siebie, dla mnie wszystko może okazać się trudne (przypominam o socjologii). Duży wpływ na to miał mój ojciec - wojskowy. Piekielnie wymagający, czepiający się o wszystko, wprowadzający w dom rodzinny złą i napiętą atmosferę. Ojciec wszczepił we mnie przekonanie, że jestem nic nie warty, wiele razy usłyszałem od niego rzeczy, które żadne dziecko nie chciałoby i nie powinno usłyszeć. Ja wiem, że on domyślnie chce dla mnie dobrze, chce mnie motywować, ale efekt jest zupełnie odwrotny, a nawet destruktywny.
Przez niego nie wiem już sam, czy może naprawdę jestem debilem, że nie radzę sobie z dorosłym życiem, bo mam rok w plecy, czy może po prostu znowu za dużo myślę?
Ta kombinacja: socjologia - rok stresu - ojciec jest dla mnie zabójcza, nie potrafię cieszyć się z małych rzeczy, nie dostrzegam szczęścia, wyłącznie rzeczy, które mogą sprawić mi ból, problem do rozwiązania, nad którym trzeba myśleć.
Jestem młody, mam 22 lata, studiuję, mam przepiękną dziewczynę, ale nie potrafię się z tego cieszyć. Zamiast doceniać, skakać z radości, że jestem zakochany, to skupiam się na tym, żeby mnie nie zostawiła, czy na pewno nie ma czegoś, co mi w niej nie pasuje...
Bardzo proszę o odpowiedzi i o pomoc, co jest ze mną nie tak? - https://www.psychiatria.pl/forum/prosze-o-porady/watek/1215236/1.html#p1215361https://www.psychiatria.pl/forum/prosze-o-porady/watek/1215236/1.html Proszę o porady Gość
Witaj,ja też nie dawno założyłem tu konta i pomogło,tez jestem studentem. Więc nawiazując do tego co piszesz,pierwsze co musisz sobie uświadomić to zadać sobie pytanie co jest dla Ciebie najwazniejsze w życiu,rodzina,praca,studia,kobieta. Moim za dużo sobie narzuciłeś obowiązków dlatego cieżkie masz relacje z rodzina,przyjaciolmi,kobietą.Do tego co piszesz mam wrażenie że masz nerwice,pomyslalem nad jakimś dluzszym wypadem z kobietą. Poznała Cie przez ten czas chyba sie aż tak bardzo nie zmieniłeś zeby Ciebie zostawila to jest tak zwana nerwica lękowa coś sobie w głowe wbijasz lecz w środku wiesz że jest inaczej.Głowa do góry wiecej relaksu i wiecej czasu ze znajomymi dużo zmieni i wplynie na Twoja prace i pozostałe rzeczy nie sama praca czlowiek zyje Pozdrawiam !
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Morsowanie- psychologiczny i prozdrowotny aspekt morsowania
Witam Wszystkich!Od wielu lat interesuje mnie morsowanie. Czynnie uprawiam ten rodzaj...
Forum: Po godzinach - Parogen
Dzień dobry,od tygodnia przyjmuję Parogen - pierwsze dwa dni po 5 mg, kolejne...
- Borderline śmiertelny związek
Witam jestem związku z dziewczyną która cierpi prawdopodobnie na borderline....
Forum: Kółko wsparcia psychicznego