Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Przepustka do lepszego świata (11)
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p597841https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
Witam, na to forum zajrzałem po raz pierwszy, po raz pierwszy też publikuje w internecie opis moich życiowych problemów, przeciwności losu, lub jak ja to nazywam-przeznaczenie. Bardzo wstydzę się tego co tu opiszę, więc na wszelki wypadek chciałbym pozostać anonimowy tak by nikt nie mógł mnie rozpoznać. Mam 20 lat lecz żeby dobitnie zrozumieć moją historię zacznę od opisywania najmłodszych lat. Mój tata pochodzi z niewielkiej miejscowości koło poznania, moja mama urodziła się na południu polski, niedaleko Kielc. Gdy przyszedłem na świat rodzice mieli dom w stronach rodzinnych ojca (koło Poznania). Tam mieszkaliśmy dokąd nie skończyłem 7-8 lat. Wspomnienia z tamtego okresu nadal mam w głowie (bardzo niewiele ale są to bardzo pozytywne wspomnienia). Tata już wtedy prowadził własną działalność która w miarę dobrze prosperowała więc kłopotów finansowych jako tako nie było. Będąc w wieku 7-8 lat całą rodziną (mama, tata, dwie starsze siostry) przeprowadziliśmy się w strony rodzinne mojej mamy, do miasta liczącego około 80tys. mieszkańców. Zakupiony przez nich dom dwupiętrowy (jak na 5-os. rodzinę przystało) znajdował się na ulicy z największą przestępczością w mieście. Dom otoczony 3 blokami z każdej z osobnych stron, za tymi blokami była następna taka kaskada, itd. do około pięciu kaskad. Nie pamiętam żebym szukał kolegów z osiedla dopóki nie skończyłem 10-12 lat. Rodzina mi wystarczała, byliśmy na tyle ciepłą rodziną, że każdy otoczony był miłością w domu. Pierwsze wyjścia na osiedle typu pokopania piłki o blok, czy innych tego typu zabaw pamiętam dosyć dziwnie, bo rówieśnicy z osiedla którzy mnie mijali byli "jacyś inni", nie potrafię dokładnie określić jacy, porostu coś było z nimi nie tak.
Przyszły czasy gimnazjum (niedaleko osiedla, 15 min drogi od domu), koledzy z bloków wydawali mi się już normalni (przyzwyczajenie do otoczenia), chociaż bardzo rzadko się z nimi bawiłem gdyż miałem kolegę w gimnazjum z którym dobrze się dogadywaliśmy, zostaliśmy przyjaciółmi, razem pierwszy raz poszliśmy na wagary w 1kl. gimnazjum, w 2 klasie wagarowaliśmy jeszcze więcej a w 3 jeszcze więcej, ale z nauką i przechodzeniem do kolejnych klas dawaliśmy sobie radę bez najmniejszych problemów.
W drugiej klasie gimnazjum wracając ze szkoły razem z jednym z osiedlowych "kumpli" spotkaliśmy kolesia około 20 lat spytał czy palimy zioło, oczywiście obaj odparliśmy że tak, chociaż żaden z nas wcześniej nie palił, powiedział żebyśmy poszli z nim, zgodziliśmy się. Prowadził nas w stronę lasu a ja wymieniając z kumplem spojrzenia zaczęliśmy mieć wątpliwości, no ale nie było już odwrotu. Doszliśmy do polany w lesie, nabił gałę, jedną, drugą... Do dziś pamiętam wyraz twarzy tego gościa-Zepsute zęby, zniszczona twarz, oczy mętne i ten sztuczny uśmiech który wzbudzał u mnie ogromne przerażenie. W pierwszym odczuciu nie wiedziałem co się dzieje, czułem się jak zahipnotyzowany. Po chwili ten "ćpun" zaczął zadawać dziwne pytania, w taki sposób, że zeszliśmy na temat ile mamy pieniędzy przy sobie, oddałem mu chyba całe 7zł które miałem i puścił nas wolno. Wtedy właśnie w takich okolicznościach pierwszy raz się upaliłem...
Po gimnazjum przyszły czasy szkoły średniej, tu drogi z moim przyjacielem z gimnazjum się rozdzieliły, on wybrał liceum, a ja technikum.
To co teraz opiszę to wydarzenia w bardzo krótkim czasie...
Dostałem się na wymarzony profil informatyczny, lecz brakowało mi kolegi z gimnazjum więc zacząłem wychodzić na osiedle i poznawać jego smak. Koledzy często pili metę, nawet nie wiem jak i kiedy się w to wkręciłem i dołączyłem do ich grona spędzając z nimi całe dnie. Sam nie wiem, w gruncie rzeczy wcale nie miałem radochy z picia, często odpadałem jako pierwszy, zarzygałem się i inni mieli ze mnie ubaw, ale mimo to piłem z nimi tam na początku powiedzmy raz na tydzień. Brakowało mi już wtedy asertywności, nie potrafiłem odmawiać! Nie wiem dlaczego ale jakby bałem się konsekwencji, że jeśli odmowie to pomyślą, że jestem tzw "lamusem". Nigdy nie wyśmiewałem się z nikogo, wiedziałem wtedy jakie wartości sobie cenię jako dobry człowiek i starałem się nie krzywdzić innych psychicznie i fizycznie. Zacząłem razem z nimi palić marihuanę, na początku sporadycznie ale dosyć szybko przeszło to w palenie codzienne, a papierosy były już wtedy moim pierwszym nałogiem. Zawsze czułem w sobie potencjał intelektualny, na przykład gdy pod blokiem starszy o 2 lata chłopak rozkładał garść monet na dłoni i gubił się w obliczeniach na głos ja po dwu sekundowym przyglądaniu się miałem już gotowy wynik w głowie, takich przykładów było mnóstwo, możliwe że właśnie ta intelektualna wyższość spowodowała że nie odszedłem z tego grona gdyż czułem się lepszy przynajmniej w tym jednym punkcie.
Idąc dalej ku przeznaczeniu zaprzyjaźniłem się z dwoma kumplami z bloku obok, całkiem równi goście, jeden starszy ode mnie o 2 lata chodził do tego samego technikum co ja a drugi młodszy o rok. W tym starszym ceniłem inteligencję, pomimo tego że w getcie zaczął brać czynny udział już dużo lat wcześniej wyglądał zawsze bardzo pogodnie i często się śmiał. W tym młodszym ceniłem to że był naprawdę dobrym człowiekiem, był dobrze zbudowany a mimo to nie wyżywał się na młodszych. Mimo iż trzymaliśmy się razem we trójkę zawsze towarzyszyły nam inne osoby z blokowisk. Poznałem wtedy smak dilerki, mając 16 lat czułem się bardziej szanowany na osiedlu goniąc towar, inni też to robili więc i ja to robiłem. Zacząłem kraść pieniądze z domu, bo często byłem wałowany a długi u tych co wstawiali jakoś spłacać musiałem. Oczywiście rodzicie się wkrótce domyślili, lecz zamiast rozmowy z ojcem, dostałem masę wulgaryzmów pod moim adresem, chyba raz padło pytanie po co mi te pieniądze, wymyśliłem jakiś błahy powód i więcej pytań nie było tylko znowu wyzwiska. Po pewnym czasie poznawałem coraz to wyżej postawione osoby w blokowej hierarchii, nabywając coraz bardziej samo-destrukcyjnych doświadczeń. Pierwsze półrocze w technikum wypadło fatalnie, około połowa godzin była opuszczona a stopnie w większości negatywne, moi rodzice nie świadomi przyczyny jedynie wyzywali mnie i darli się że w ogóle się nie uczę, do dziś dnia nie rozumiem jak mogli być tak nieświadomi i nie widzieć jak się staczam. Jedyne co myśleli "to taki wiek, wiek dorastania"
Niestety nie wyciągnąłem wtedy żadnych wniosków z mojego dotychczasowego postępowania, poznałem ludzi z osiedla mających około 40-50 lat, jeden z nich zgodził się wstawiać mi zioło które miałem zgonić dając jemu część a część zostawiając dla siebie. Wtedy pierwszy raz zgodziłem się handlować amfetaminą. Wtedy też wciągnąłem pierwszą kreskę...
Temat ginięcia pieniędzy w domu był już normą, lecz rodzice nie starali się znaleźć tego przyczyny, zawsze znajdywali mi jakąś karę. Po miesiącu od zaczęcia handu amfą zacząłem przyjmować prawie codziennie jakąś porcję tego gówna. Trwało to mniej więcej około pół roku z przerwami kilkudniowymi (powracałem do tego jeszcze później nieraz).
Następny akapit to wylew całego bólu, od tej linijki pisząc nie potrafię pohamować łez które same wypełniają me oczy, te wspomnienia nigdy nie wyjdą z mojej głowy tak bardzo tego żałuje
Zawaliłem pierwszą klasę technikum. Pierwszy raz w życiu poczułem jak bardzo skrzywdziłem moją mamę dla której byłem i myślę nadal jestem oczkiem w głowie
nie wiem czy dam rade dalej pisać, potok łez nie potrafie, nie chce sobie tego przypominac...
dam rade, musze to komuś przekazać, tyle lat to skrywałem w sobie.
Ja już wiedziałem że nie zdałem do następnej klasy, moja mama wtedy jakoś się o tym dowiedziała przyszła do mojego pokoju, zapłakana w histerii wykrzyczała przez łzy na cały głos "ZMARNOWAŁEŚ MI ŻYCIE..."
Wtedy zabolało mnie to, lecz będąc w amoku ulicznego życia nie poprawiłem się i nadal brnąłem w getcie.
Drugie podejście do 1kl. tehnikumj zakończyło się tym samym skutkiem, sytuacja była analogiczna, sprawiałem ból tym którzy na mnie liczyli... znowu ich zawiodłem...
Nie potrafiłem myśleć racjonalnie, wyciągać wniosków, myślałem chwilą, żyłem chwilą, dla mnie ważne było tylko wyjść z domu i się naćpać.
Lecz w dalszym ciągu nie było rozmowy z ojcem typu: "Synu co się dzieje z tobą, masz jakieś problemy?" Nie nic tego typu, zawsze mnie zwyzywał i dawał kare od najmłodszych lat od kiedy tylko pamiętam tak było.
Rodzice zapisali mnie (w sumie ojciec, bo to on płacił) do liceum zaocznego, miałem gdzieś te liceum, już nawet nie starałem się...
Pamiętam, że wtedy w wieku 18-19lat już dobrze wiedziałem co mnie zniszczyło, wiedziałem że to uliczne getto wysysa z ludzi życie. Przestałem ćpać, pić, w sumie dlatego że nie miałem za co.
Zdecydowałem że podejmę jakąś pracę, bo szkole już i tak miałem zawaloną. Udało mi się wyjechać na pracę sezonową na ogórki do Niemiec na 2 miesiące.
Tam odżyłem, poznałem nowych ludzi, nikt z nich nie wiedział, że w Polsce żyje w getcie jednocześnie pochodząc z normalnej, w miarę zamożnej i wykształconej rodziny. Z Niemiec mam bardzo dobre wspomnienia, tam mogłem być tym kim jestem naprawdę, zabawnym, życzliwym gościem który potrafi współczuć. 2 Miesiące pracy, normalnego żywienia, brak dostępu do narkotyków, był jedynie alkohol który tak naprawdę potrafiłem pić jak normalny człowiek. Każdy mnie traktował jak równego sobie, to było coś wspaniałego...
Niestety po powrocie do polski odrazu spotkałem się z kumplami którzy w dalszym ciągu należeli do sfery ulicznej, tym samym podłączyłem się pod system ponownie, tym sposobem przećpałem i przepiłem moje zarobione pieniądze.
Wtedy uświadomiłem sobie, że nie zostało mi nic z tego wyjazdu, jedynie kilka ciuchów które kupiłem zaraz po powrocie. Byłem wtedy "na żywieniu kolegów", skoro jak ja wróciłem z pieniędzmi i stawiałem to oni starali mi się odwdzięczyć w ten sam sposób (mowie tu o dwóch przyjaciołach wcześniej wspomnianych). Bardzo często bywało jednak, że woleli się spotykać we dwóch nie informując mnie o tym i złożyć się we dwóch na jakieś chlanie i jaranie. Z tego powodu coraz częściej chodziłem trzeźwy... Zaczynałem mieć przebłyski przyszłości która mnie czeka jeśli nie wydostanę się z tych bloków. Co prawda już wcześniej widziałem czarną przyszłość i miałem myśli samobójcze lecz szybko mijały a ja sam wmawiałem sobie "a tam, za parę lat zrobię szkolę, znajdę pracę, dziewczynę i wszystko będzie tak jak sobie wymarzyłem".
Wracając do normalności myśli samobójcze pojawiały się coraz częściej, czasem miewałem napady płaczu w nocy jak przypomniałem sobie słowa mojej mamy po tym jak nie zdałem wymarzonej szkoły i jak bardzo ją skrzywdziłem...
W lipcu 2011 roku ponownie pojechałem na zarobek do Niemiec, ten czas również wspominam bardzo pozytywnie. Tym razem zarobiłem dużo mniej niż poprzednim, lecz po powrocie do Polski w październiku przestałem wychodzić na osiedle, czyli na dwór, bo przez całe życie nie poznawałem ludzi z innych części miasta, cała moja młodość rozegrała się w getcie i to byli moi jedyni znajomi..., będąc w drugi raz w Niemczech z tą samą ekipą (ludzie z okolicznych wiosek, większość z mojego województwa) staraliśmy się utrzymywać kontakt ze sobą w Polsce. W miesiąc po powrocie zjechaliśmy się i razem poszliśmy do kina3d, bardzo pozytywnie wspominam ten czas, później spotkaliśmy się ponownie na równie fajnej imprezie w klubie, bawiliśmy się świetnie całą noc...
Na początku stycznia kontakt nam się urwał, ja sam nie wychodzę na dwór w ogóle. Staram się żyć w założeniu że to osiedle nie istnieje. Lecz wychodząc z domu automatycznie jestem narażony na spotkanie osób bezpośrednio z nim związanych dlatego staram się ograniczyć pokazywanie się na dworze do minimum. Od pewnego czasu staram się o stałą umowę o pracę gdzieś poza moim miastem/krajem. Około tygodnia temu pewna sympatyczna pani z "*** agencji pośrednictwa pracy" zgodziła mi się pomóc w odszukaniu odpowiedniej pracy w Holandii. Wczoraj dostałem od niej telefon w którym rozmawiałem z nią przez godzinę po angielsku i oceniła go w stopniu dobrym i powiedziała że daje to sporą szansę na dostanie się na stanowisko magazyniera w ofercie która dostali kilka dni temu (umowa na 6 miesięcy, możliwość przedłużenia) Dziś byłem w 200km oddalonym ode mnie mieście załatwić formalności z tą agencją, jednocześnie poznając tą przesympatyczną, młodą i piękną panią (już przez rozmowę telefoniczną czułem, że to istny aniołek) Jutro wszystko się rozstrzygnie, zostanie rozpatrzona moja aplikacja przez firmę Holenderską i zadecydują czy będę u nich pracował. Dla mnie jest to przepustka do nowego życia, którego JESTEM PEWIEN ŻE NIE ZMARNUJE I ŻE UDOWODNIĘ WSZYSTKIM KIM JESTEM NAPRAWDĘ I MOJA MAMA BĘDZIE MOGLA BYĆ ZE MNIE DUMNA Jestem dobrej myśli, jednak bardzo się boję, co jeśli mnie nie przyjmą...
Bardzo często wyobrażam sobie pętlę, wiem, że nie chcę tego zrobić i wiem że stać mnie by w tym życiu wyjść na ludzi, udowodnić coś sobie i innym, jednak ta pętla powraca, im coraz bliżej dnia w którym dowiem się czy dostanę przepustkę do lepszego świata... - https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598005https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
No właśnie.
wiem ze nie powinno zaczynać się zdania od – no właśnie –ale to co opisujesz to jest niestety przykry i bolesny standard wielu (zbyt wielu ) ludzi .
to co opisujesz to taki standard, który powielają młodzi ludzie i to nie tylko płci męskiej .
jak powielają osoby płci żeńskiej, domyśl się .
tak ja wiem, że ten kawałek który opisałeś jako – szybko się dziejący - nie jest domeną tylko Ciebie. Ja osobiście nazywam to korkociągiem, bo jak samolot, człowiek wchodzi w cos takiego a wyjść jest trudno, bardzo,bardzo trudno.
Niektórzy nie wychodzą wcale.
Co do osiedla, powiem tak – nienawidzę mojego tzw. rodzinnego osiedla, i gdybym miał kiedyś tam zamieszkać z powrotem, to chyba wolałbym cos wynająć gdzieś indziej.
Czasami jak muszę, przyjechać do rodzinki to mam fest silne ale mieszane uczucia - wynik wychodzi na średnim minusie. Jak musze jadę, jak nie muszę omijam .
Za nim zobaczysz ten sznurek w realu i nie chodzi mi o sklep, mam rade której ja osobiście bym posłuchał .idź na terapie i zrób, nawet mały porządek ze swoimi emocjami, odwiedź stronę DDD /DDA i zobacz czy są tam jakieś „ciekawostki” . Ogólnie ja bym tak zrobił .
Reperacje nawet kilku miesięcy trzeba robić czasami latami . wiem bo znam tekie relacje ojciec – syn z własnego życia. - https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598116https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
Jestem założycielem tego Tematu. Zostałem przyjęty do pracy zaczynam nowy rozdział w swoim życiu. Mam plany które będę w stanie realizować mając stałą umowę z firmą na przyzwoitym stanowisku, do tego w kraju gdzie życie nie jest drogie, a stawka wynagrodzenia w tej pracy bardzo mi odpowiada. Pozdrawiam wszystkich tych którzy otrzymali od losu nowe szanse.
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598117https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
tak tylko problem nie jest w tym, czy dostałeś czy nie dostałeś pracę, a w tym jak się czułeś gdzy tego nie wiedziałeś lub w tym jak, odpukać, ją straciisz.
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598122https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
Tak, lecz czy można to co robię nazwać ucieczką od problemu? Tak się ostatnio zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że nie. Uciekam jedynie od czegoś co jest złe a w pojedynkę nie dam rady tego rozwiązać, ale patrzenie na dawnych kumpli którzy nadal się staczają nie jest łatwe. Chociaż oni teraz mają mnie za nic ponieważ nie wychodzę do nich, nie rozumieją że robie to ze względu nie na nich a na otoczenie w jakim się spotykamy. Pozdrawiam serdecznie raz jeszcze, teraz idę wziąść gorący prysznic, zjeść dobrą kolację, i położyć się wcześnie by odespać ostatnie dni
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598129https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
pozdrawiam i życzę powodzenia
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598131https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata
gratulacje, ze dostales prace ale przede wszystkim dlatego ze majac tylko 20 lat i takie doswiadczenie potrafiles zmienic swoje zycie...
take care - https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p598175https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata
Tez bym chcial wyjechac do Holandii, ale zycie jeszcze mnie do tego stopnia nie zmusilo - moze nigdy nie bede musial wyjezdzac z ukochanej Polski. A z tym gettem, to tez znam wielu mlodocianych a teraz juz doroslych przestepcow - ale to sa ludzie. Nie sami ludzie szkodza, bo mozna sie z nimi komunikowac, tylko wlewanie mety w organizm i zazywanie narkotykow - jak bys mial odpowiednio silna wole i umial powiedziec nie, moze nie tylko Ty bys cos osiagnal ale tez Twoi przyjaciele z Osiedla. I zawsze jeszcze mozesz sie edukowac, tylko nie bierz narkotykow, bo to szkodzi w funkcji poznawczej.
I cwicz asertywnosc w tej Holandii. "No, Thanks!" w zupelnosci wystarczy, powinienes znac to slowo jak swoje imie - https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p636482https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
Chłopie gdybym ja miał taką przeszłość jak Ty + był inteligentnym człowiekiem to rozpierała by mnie wewnętrzna duma. Jedyne czego Ci brakowało to asertywności, i wytrwałości w nauce. Praca dorywcza (6miesięcy to tez dorywcza) nic Ci nie da, łatwo znaleźć robotę gdy masz 20 lat, pomyśl co będzie potem. Jak wrócisz przeznacz kasę na naukę, zrób jakiekolwiek liceum (liceum nie jest wazne) dobrze napisz maturę i idź na dobre studia. Nie ma się czym łamać, 20 lat to początek życia.
- https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html#p640335https://www.psychiatria.pl/forum/przepustka-do-lepszego-swiata/watek/597841/1.html Przepustka do lepszego świata Gość
Witam wszystkich, czytających mój temat, jak i również tych którzy zostawili kilka słów otuchy Szczególnie utorzsamiam się z ostatnim komentarzem. Tak jak napisałeś rozpierała by Cię duma wewnętrzna, heh stary uwierz mi że tak ze mną jest cały czas wewnętrznie jestem dumny z tego kim jestem co przeżyłem, a w szczególności z tego jakie błędy z doświadczenia wyciągnąłem. Mam się dobrze. Co prawda nie jestem w Holandii ale w Niemczech, ale historia jest zbyt długa, a ja jutro musze rano wstać więc nie będę się rozpisywał Chciałem tylko przekazać serdeczne pozdrowienia i podziękawania dla was wszystkich. Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie- jeśli błędy młodości nie dają wam usnąć to czas najwyższy zacząć je naprawiać wszystko w waszych rękach. Z najszczerszymi pozdrowionkami-Tomek
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Samotność,
Witam wszystkich użytkowników. W ostatnim czasie byłem w szpitalu na...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Myśli samobójcze
Witam, może temat spotka się z krytyką, jednakże chciałam podpytać...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Depresja po xeplionie
Mam pytanie. Mam CHAD. przez 5 miesięcy brałam xeplion w iniekcjach. Dostałam...
- Citabax, objawy po 2 tygodniach
Witam wszystkich,Wszystkie badania serca mi wyszły dobrze, brzucha itd....