Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie (20)
- https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p45448https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
mam dość spory problem, dotyczy on mojej matki,z którą za wszelką cenę chcę zerwac kontakt, zachowuje sie jak nienormalna,ale to chyba nie jest choroba psychiczna. Wszystko zaczęło się 13lat temu,gdy miałam 11lat-wtedy pierwszy raz powiedziała do mnie,"ze jestem małą dziwką i mam zarabiać na ulicy".jej chore przemyślenia pogłębiały się z czasem-byłam żródłem pierwotnego chaosu,zamykała mnie w pokoju,gdy się uczyłam,rzucała moimi książkami i kazała je zbierać,gdy sprzątałam, a gdy ona zobaczyła kupkę śmieci na podłodze-powtarzała,ze tak mnie chłopak zostawi,-obrażała mnie przy moich koleżankach"dlaczego takie mądre dziewczynki,koleguja się z taką wywłoką"jeśli nie przestawały do mnie przychodzić,dzwoniła do ich rodziców. Z czasem nie było dnia,żeby mnie nie katowała.Myślałam,że jest psychicznie chora,ale to wyglądało jakby rola kata sprawiała jej przyjemność.W szkole średniej zaczełam podupadać na zdrowiu,najbardziej dokuczał mi żołądek i zaparcia, juz nie mówiąc o tym,ze chciałam popełnić samobójstwo.Kiedyś od babci dowiedziałam się,ze jak byłam niemowlęciem matka chciała mną rzucić o ziemię, bo stwierdziła,ze juz dziecka nie potrzebuje.Gdy jej to powiedziałam zaczęła sie rzucac po ścianach,jak nienormalna,poczym gdy babcia weszła do pokoju,normalnie wstała i stwierdziła-co sie babka tak patrzy.Zrozumiałam,ze ona udaje, cały czas...Uciekłam na studia i chciałam zerwać kontakt-wtedy dzwoniła i powtarzała,ze naśle na mnie policje,bo napewno jestem ćpunką...i takie tam,przyjechała kiedys do mnie i wyrzuciła mnie z akademika-bo to ona tam teraz zamieszka.Z czasem mój ojciec zaczął nadużywać alkoholu-jakoś mu się nie dziwię,leczy sie w AA... a ja mam problem i prosze was o radę w sierpniu planuje ślub z moim ukochanym chłopakiem,jesteśmy juz długo ze soba i on mnie wspiera,pomaga mi w nauce,ostatnio nawet założył mi pocztę i pokazał gadu-gadu no i oczywiście pomaga odciąć się od matki,odkąd mieszkam z nim matka zaprzestała telefonów...ojciec naciska,abym przyjechała do domu,bo "mama tęskni-i jest ciekawa co u mnie".a ja się boję. Niechce ich zapraszać na ślub,bo wiem ze matka zrobi coś strasznego.Ale to moi rodzice ...i nie wiem co robić,Kupiłam ostatnio suknię ślubną za pieniądze ze stypendium,matka gdy dowiedziała się o tym od ojca wpadła w szał i chciała dzwonic do rodziców narzyczonego."na na to nie pozwala i matka ma wybrać córce męża" i takie tam.Nie wiem co robić, przykro mi ich nie zaprosić, ale niechcę żeby na ślubie odstawiali przedstawienie(oni- bo ojciec zrobi wszystko co ona powie).Myślałam o zatrudnieniu ochroniarzy,ale moja matka nie szanuje nawet kościoła ani świętości.To ma być najszczęśliwszy dzień dla mnie a nie najsmutniejszy...
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p114834https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Witam
To bardzo trudna sytuacja, o której piszesz. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to to, że dobrze by było, gdybyś znalazła sobie terapeutę i zainwestowała trochę w swój rozwój. Dzieciństwo i okres dojrzewania, jakie zafundowali Ci alkoholik i osoba delikatnie mówiąc "toksyczna" musiały być bardzo raniące. Trzeba to wszystko uporządkować, żeby nie miało wpływu na Twój rodzący sie, miejmy nadzieję, szczęśliwy związek. Ze ślubem rzeczywiście masz problem. A czy w Twojej rodzienie jest jakaś osoba, która ma wpływ na Twoja matkę? Może ona coś poradzi? Czy rodzice dowiedzą się o dacie i miejscu ślubu, jeśli im nie powiesz? Napisz też, co radzi Ci Twój narzeczony Trzymaj się.
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p114835https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Dziękuję za odpowiedź,nie sądziłam,ze ktoś zainteresuje się moim problemem.
Terapia-jest to myśl, tylko niewiem jaka,myślałam o tym i szukałam w internecie,ale jest ich wiele,od krótkotrwałych po psychoanalityczne,no i niewiem, co do matki-niema osoby, która potrafi na nia wpłynąć-babci zafundowała pobyt w szpitalu z podejrzeniem zawału, a własną siostrę \"***\" na rynku,powód- syn cioci poszedł do technikum...brak słów...tato jest bierny, a jak sobie nie radzi to chodzi pić...duuuużżżżo pić.
O ślubie dowiedzą się napewno-bo babcia z dziadkiem przyjadą, no i ciocia z rodziną,no i oczywiście moja młodsza siostra wychowywana przez babcie,teraz ma maturę,matka jej również utrudnia życie,ona też chce się odciąć,ale póki co musi znosić \"fanaberie\",\"kupiłaś sobie majtki na bazarze, a po co ci są\"-siostra mówi,ze ją kiedyś pobije,niech jeszcze wytrzyma te pól roku, a później nie będzie ich oglądać... Mój przyszły mąż niechce widzieć moich rodziców,był dwa razy ze mną w domu rodzinnym, za pierwszym razem mama próbowała go przekonać,ze jestem beznadziejna i mozna mnie obrażać,powiedział jej kilka słów prawdy,za drugim razem zrobiła scenę, przy obiedzie,bez powodu i kazała się nam wynosić.Gdy wróciliśmy do siebie,mieszkamy w innym mieście,zadzwonił ojciec i powiedział,ze mama ma racje, a ja jestem wredną córką,więc narzeczony zabronił mi odbierać telefonów,na początku było to trudne,bo dzwonili kilkanaście razy dziennie,jak byłam w pracy, jak byłam na uczelni,o 2 nad ranem.Wkońcu zaczełam odbierac od ojca, nigdy od matki-przekonywał,ze jest moim przyjacielem,obiecywał wsparcie finansowe,bo wie,ze zarabiamy sami i nam się póki co nieprzelewa,rozmowa zawsze zmierzała do tego,ze mama jest kochana, moja mama.Trzy dni temu zrobił mi awanture o ślub,powód-\"ty nie mozesz mieć męża,bo jesteś beznadziejna,ciebie nie mozna pokochać- ale przecież mama cię kocha i ja też\" on niewie,ze mi robi tymi słowami krzywdę...nie potrafię tego wyjaśnić robi mi się smutno-chyba mocno potrzebuję terapiiOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p114836https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie GośćTreść zablokowana przez moderatora
- https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p114837https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Witaj. Moja koleżanka ma podobny problem, z tą róznicą, że ojciec już nie żyje. Postanowiła nie zapraszać matki na ślub i sądzę, że dobrze zrobiła, Tobie też tak radzę! A z psychologiem dobry pomysł, naprawdę pomaga i to żaden wstyd. Trzymaj się, dasz radę.
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p114838https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Juz troszke czsu minelo...
Jestes juz po slubie?Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p1286651https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Moja matka doprowadziła mnie do psychicznej ruiny. Moje dzieciństwo było koszmarem, matka nie była agresywna fizycznie, ale od małego dziecka manifestowała wrogość do mnie, ani razu ze mną nie rozmawiała, rzucała rozkazy i wypluwała poniżające uwagi, tygodniami czasem nic nie mówiła tylko patrzyła pogardliwie, co odbierało mi siły. Często oddawała mnie na długie okresy do rodziny (babcia, ciocia) mieszkającej daleko, od 3,4-go roku życia, kiedy wracałam nawet nie spojrzała, nie witała się. W obecności osób trzecich dbała o pozory, zachowywała się normalnie. Sam na sam nie mogłam się zbliżyć, pytać o cokolwiek, bo reagowała złością, wręcz nienawiścią. Zorientowałam się, że krytykuje mnie i oskarża o niezrozumiałe dla mnie winy do wszystkich dookoła ludzi (ojciec, dalsza rodzina), cierpiałam z tego powodu i nie rozumiałam co się dzieje, zamknęłam się w sobie, budowałam psychiczny mur, żeby ją znieść. Nieustannie wmawiała mi złe zamiary, oskarżała "awansem". Rodzice toczyli ze sobą permanentną wojnę psychologiczną, od zawsze, bardzo cierpiałam z tego powodu. Ponadto żyliśmy w ubóstwie. Kiedy miałam może 6 lat miał miejsce w domu traumatyczny incydent na oczach moich i młodszego brata(nie chcę teraz zdradzać szczegółów). Omal nie doszło do tragedii, trzęsłam się ze strachu, nikt potem ze mną nie porozmawiał, przez parę dni chowałam się "po kątach" dygocząc. Przestałam mówić, w sensie odzywania się w obecności najbliższej rodziny, poza domem (np. w szkole było normalnie) To trwało latami, nawet kiedy już byłam dorosła, do czasu dopóki mieszkałam z rodzicami. Potem po trochu zaczęłam się otwierać. Po latach przez przypadek dowiedziałam się, że matka wyszydzała mnie za plecami, skarżyła się że jestem nienormalna, przypisywała mi niestworzone, dyskredytujące rzeczy. Byłam tylko zablokowana. Relacje poprawiły się kiedy odeszłam z domu rodziców. Pamiętam, że przez wiele lat byłam wręcz połamana psychicznie, z niskim poczuciem własnej wartości, bałam się własnego cienia, dopiero po 30-tce zaczęłam nabierać pewności siebie. Kiedy założyłam własną rodzinę (mąż, 2 synów) ta słabość psychiczna nie ułatwiała mi budowania związku. Mąż miał słaby charakter, potrzebował silnej kobiety, rozpił się, potem rozwód. Młodszy syn od 4-go roku życia był przewlekle, poważnie chory, było nam bardzo ciężko. Jakieś 30 lat temu w domu rodziców przyłapałam matkę jak podtruwała ojca, następnego dnia już o tym nie pamiętałam, wyrzuciłam zdarzenie z pamięci bo byłam w tym czasie chronicznie zmęczona z powodu choroby syna i prawie nie sypiałam przez wiele lat. Wszystko wróciło po latach, po śmierci ojca (rak żołądka). Matka zachowywała się tak agresywnie, że przyszły skojarzenia. Od tej pory żyję w traumie i nawracającej depresji (od ok. 20 lat), kilkakrotnie leczonej profesjonalnie. Od śmierci ojca matka całą agresję i nienawiść przelała na mnie. Jej wrogie zachowania miały taką siłę rażenia, że powzięłam uzasadnione podejrzenie, że mnie też truła, różne okoliczności i zdarzenia z przeszłości to potwierdzały. Znęcała się nade mną w najcięższych chwilach, kiedy byłam poważnie chora, po wypadkach, kiedy byłam załamana. Nigdy nie poruszyłam tematu jej uczynku, ale kiedy jedyny raz próbowałam porozmawiać o moich cierpieniach z dzieciństwa, pluła takim jadem, że mnie zmroziło i już nigdy bym się nie odważyła. Nastawiała całą rodzinę bliższą i dalszą przeciwko mnie, wymyślała niewiarygodne oskarżenia, dowiedziałam się o tym po latach. Miałam ciężkie problemy, trudną sytuację życiową, nie miałam siły walczyć z gromadą wrogo nastawionych ludzi, imitacją rodziny. Moje próby obrony były zbyt słabe, a ataki tak poniżające i upokarzające, że nie miałam szans, wpadałam w coraz większą depresję z bólu że rodzina może być taka, z bezsilności. Byłam kilkakrotnie niedopuszczalnie materialnie wykorzystana przez matkę i rodzeństwo, kiedy oni żyli w bogactwie a ja na granicy ubóstwa. Stopniowo ograniczałam kontakty i to głównie dlatego że byłam fizycznie zmęczona warunkami życia i chorobami, rodzina balowała (przez wiele lat dosłownie w każdy weekend, po 2,3 dni) a mnie oskarżała że lekceważę rodzinę. To puści, egoistyczni ludzie bez serca i wyobraźni, nawet nie kojarzyli że choroba mojego syna trwająca kilkanaście lat i moje choroby miały jakiś wpływ na nasze życie. Kilka lat temu całkowicie zerwałam kontakty z rodziną, kiedy po moim przejściu na emeryturę perfidnie chcieli mnie wykorzystać, a jednocześnie wyszło na jaw, że przez wszystkie lata oczerniali mnie za plecami, wymyślali wszelkie możliwe fałszywe oskarżenia, chociaż przez 30 lat rodzina odwiedziła mnie może w sumie kilkanaście razy, bo w tygodniu pracowali, a w weekend biesiadowali.
Odcięłam się fizycznie od rodziny, ale nie potrafię odciąć się mentalnie. Zniszczyli mi życie, wpędzili w depresję. Miałam szansę dojść do siebie kiedy synowie dorośli i odeszli z domu, chciałam tylko trochę odpocząć i zacząć nowe życie, nawet planowałam zbliżyć się do rodziny, ale oni wtedy wywarli na mnie taką masową presję, że całkiem się załamałam. Od tego czasu (10 lat) jestem wrakiem, żyję tylko dlatego, że nie chcę obciążyć synów traumą na całe życie. Straciłam całkowicie radość życia, której miałam mimo wszystko wiele, jak na tak ciężkie życie, nawet w najtrudniejszych okresach.
Paradoksalnie, cierpię cały czas z tego powodu, że musiałam skreślić rodzinę wbrew sobie, bo nigdy tego nie chciałam, a jednocześnie wiem, że nie chcę nigdy więcej mieć z nimi do czynienia, bo już mam pełną świadomość na co byłabym narażona utrzymując kontakty.
Moja matka i rodzeństwo są postrzegani przez otoczenie jako ze wszech miar godni szacunku ludzie, bo dbają o pozory, są wykształceni, elokwentni, towarzysko atrakcyjni, poza tym zamożni, mają domy, samochody, jeżdżą po świecie, a swoje chamskie odruchy hamują na użytek gości.
Moja matka jest postrzegana jako nad wyraz spokojna, dobra osoba, nikt by nie uwierzył gdybym powiedziała ile agresji, wrogości, wręcz nienawiści od niej doznałam, bo od dziecka nikomu o tym nie powiedziałam, dopiero kiedy się odcięłam powiedziałam o wszystkim swojej przyjaciółce od podstawówki, a ona nie bardzo chciała w to uwierzyć.
Świadomość, do czego jest zdolna moja matka i wszystkie następstwa z tego wynikające, po prostu mnie zniszczyły. Praktycznie odizolowałam się od ludzi, wychodzę z domu kiedy już naprawdę muszę (zakupy, lekarze). Ciągle prześladują mnie traumatyczne wizje i natrętne myśli, których nie potrafię zwalczyć. Nie wierzę, że z tego mogę wyjść, po prostu wegetuję. Nadrabiam miną wobec synów, bo nie chcę zatruć im życia, ale moje życie stało się koszmarem. - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p1286662https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Powiem ci tak. Ja ci wierzę. Nie tylko ty przeżyłaś koszmar, który później zaczął żutować na twoją przyszłość. Moi rodzice adopcyjni byli tacy sami. Potrafili mnie oczerniać co spowodowało, że nikt i tak mi by w to nie uwierzył. Pamiętam jak kiedyś opowiadałem to co przeżyłem pewnej pani Psycholog, to po pewnym czasie stwierdziła, że to nie możliwe by osoba dorosła tak mogła traktować dziecko, że wszystko zmyślam... do momentu, w którym miałem dostać zastrzyk uspakajający w pośladki. Na widok nich lekarz o mało co nie zemdlał. Tak czy inaczej dziś nie mam żadnego kontaktu z rodziną. Pisząc szczerze po mimo tego, że ich kocham nigdy bym tej znajomości nie odnowił. Dziś można powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Mam wspaniałego partnera, który mnie wspiera w leczeniu i pomaga w wytrzymaniu w terapi, która nie jest prosta. Zbyt wiele bólu odczuwam, zbyt wiele siły tracę po każdej sesji. Ale i tak warto. Od trzech miesięcy nie mam lęków i myśli samobójczych. Jest o wiele lepiej. Pomyślałabyś o terapi? Polecam terapię w nurcie systemowym rodzin. Pozdrawiam.
Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p1287030https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie Gość
Dziękuję NIEPOKORNEMU za reakcję.
Nieraz myślałam o terapii, ale w mojej sytuacji jest to b.trudne, gdyż mieszkam daleko od tego typu ośrodków, mam zrujnowane zdrowie również fizyczne (kręgosłup, nogi), wyjazdy wiązałyby się z ciężkimi do zniesienia bólami. Błędne koło.
Poza tym, na czym polega terapia systemowa rodzin? Jeżeli na sesjach z udziałem rodziny, to nie wchodzi w rachubę, bo ja kategorycznie nie chcę mieć już do czynienia z rodziną, moja decyzja o odcięciu się dojrzewała wiele lat i była okupiona wielkim cierpieniem, a podjęłam ją po dogłębnym przeanalizowaniu wszystkich aspektów, przechodziłam przez tyle faz, że nawet nie potrafiłabym wszystkiego opowiedzieć. Moim nieszczęściem jest to, że jestem inna niż reszta rodziny skupionej na sprawach materialnych, a dla mnie zawsze ważniejsze były uczucia i życie zgodne z elementarnymi zasadami etycznymi. To nie znaczy, że byłam święta, popełniłam w życiu wiele błędów, ale uczyłam się na nich. Praktycznie sama musiałam się uczyć żyć, bo matka nie zrobiła nic żeby mnie do życia przygotować, za to karała mnie za najmniejszy błąd, nawet za to czego nie zrobiłam. Mam wrażenie teraz, że tak była zaślepiona wymyślaniem oskarżeń żeby zagłuszyć swoje winy, że umykało jej to, co naprawdę się działo wokół niej. To straszne ile zła może wyrządzić wrogie nastawienie do dziecka od jego urodzenia, brak instynktu macierzyńskiego u kobiet, które nigdy nie powinny mieć dzieci. Ja nie nienawidzę matki, nawet mi jej czasem żal, nawet rozumiem cały mechanizm, który doprowadził do takiej sytuacji, ale kontakty z nią tak mnie niszczyły, że musiałam się odizolować, żeby się ratować kiedy zaczęłam chcieć żyć po latach niemal codziennego myślenia o samobójstwie, przed którym powstrzymywała mnie tylko miłość do moich dzieci. Przez to wszystko moje dzieci miały bardzo smutne dzieciństwo, bo nie jestem nadczłowiekiem a problemy mnie przerastały. Myślę, że moim świadectwem jest to, że mam dwóch dorosłych już synów, z którymi mam dobry kontakt, z którymi nie mam żadnych większych problemów, troszczą się o mnie i pomagają chociaż mieszkają daleko ode mnie. Ale straciłabym ich gdybym nie tłumaczyła się latami i nie przepraszała ich za wszystko co było nie tak jak powinno, nie próbowałam przerzucać jakiejkolwiek winy na nich, bo nie ma złych dzieci, są tylko źli albo niedojrzali, albo psychopatyczni rodzice. Jeśli naprawdę kocha się dzieci to ta miłość prowadzi nawet w najcięższych sytuacjach i kieruje odruchami, nigdy nie pozwoli skrzywdzić dziecka, nie pozwala przekroczyć granic. Latami prawie w ogóle nie spałam, byłam sama z dziećmi, jednym przewlekle chorym, w trudnych warunkach egzystencjalnych, pracowałam zawodowo, a często własnymi rękami remontowałam chałupę do rozbiórki, w której mieszkaliśmy. A liczna rodzina mieszkająca w promieniu 5 km urządzała się, korzystała z życia, kilkakrotnie perfidnie odebrała mi każdą szansę na poprawienie sytuacji. Matkę obchodziło tylko to, że mam przychodzić jak inni. Tyle, że inni przyjeżdżali luksusowymi samochodami, a ja przychodziłam rzadko, bo nie miałam siły co tydzień zasuwać kiedy padałam na co dzień ze zmęczenia. Wysyłałam jasne przekazy, mówiłam o problemach, o chorobach, o zmęczeniu, nic nie docierało. Ostentacyjnie manifestowała, że ją to nie obchodzi, chciała mnie podstępnie zabić. Żałuję, że nie odizolowałam się 40 lat temu, ocaliłabym zdrowie.
Po zerwaniu kontaktów z rodziną,która od dawna wiedziała że mam depresję, przez kilka lat 3 razy w odstępie ok. roku próbowali mnie nakłonić do "powrotu" ale jakby nigdy nic, bez wyjaśniania czegokolwiek, a ja na to nie pójdę, bo wiem co by mnie czekało. Zawsze byłabym na straconej pozycji, bo to egoiści bez wyobraźni, nawet wiem że jedyne na co ich stać to wciskanie jałmużny i wykorzystywanie tego do manipulowania, wypominania i ślepych żądań. Nigdy nie dopuszczą do siebie żadnej winy, wielokrotnie miałam dowody, że przerabiają fakty żeby się wybielić, matka z siostrami sieją takie intrygi, że nie da się tego znieść. Gromada ludzi bez zasad, zakłamanych, nieuczciwych, pazernych, współczesne janosiki (zabrać biednym, dać bogatym), rządzili nawet moją własnością odbierając mi i moim dzieciom życiowe szanse. Ale i tak nie sprawy materialne zadecydowały o mojej decyzji, ale to że obrażali mnie przy stole w obecności gości z zewnątrz, poniżali a matka czepiała się pod każdym pretekstem, czasem tak absurdalnie że odbierała mi siły, nawet nie wiadomo było jak zareagować. Tylko moje życie nikogo nie obchodziło. Chcę podkreślić, że nigdy, ani razu nie sprowokowałam żadnej "afery" bo przychodziłam chronicznie zmęczona i nawet nie miałam siły czasem się odezwać (mój syn miał astmę i przez kilkanaście lat dusił się po nocach, a ja rano musiałam iść do pracy 2 km do autobusu) Teraz myślę, że brak agresji z mojej strony ich rozjuszał. Ale to już nieważne, nie chcę mieć rodziny, żadna siła nie zmusi mnie żeby do nich wrócić, nawet być może coś zrozumieli, ale to już nie ma dla mnie znaczenia, zbyt wiele bólu i cierpienia mi zadali, a ja już nie zniosę najmniejszych oznak lekceważenia po tym jak pokazali przez 30 lat do czego są zdolni.
Poradziłabym sobie z tym wszystkim, gdyby nie fakt, że oni (10 osób, w porywach więcej) mieszkają w mojej okolicy i każde moje wyjście z domu to ciężki stres i lęk z obawy, że kogoś niespodziewanie spotkam. Było już tak, że udało mi się wypracować 2 lata względnego spokoju, kiedy nagle spotkałam bratową, która szczególnie mi dopiekała i obrażała. Cały osiągnięty ciężkim wysiłkiem spokój diabli wzięli. Ratunkiem dla mnie byłoby się wyprowadzić stąd gdzieś dalej, ale na to za późno. Nie mam możliwości finansowych., nie mam zdrowia. Kiedyś myślałam o znalezieniu partnera, do którego mogłabym się przeprowadzić, ale w tym stanie nie dam rady zbudować związku. Błędne koło.
Najbardziej nie mogę pogodzić się z tym, że po latach ciężkiego życia miałam szansę być szczęśliwa, miałam wielkie plany i marzenia możliwe do spełnienia, bo potrafiłam się cieszyć drobnymi sprawami, a przez presję gromady hien załamałam się i nie mogę się pozbierać. Od 10 lat nie potrafię odczuwać żadnej radości,czuję się jakby jakiś obcy człowiek zamieszkał w moim ciele, nie jestem sobą i to z całą świadomością, rozpadłam się na kawałki. - https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html#p1287041https://www.psychiatria.pl/forum/psychopatyczna-osobowosc-czy-chora-psychicznie/watek/45448/1.html psychopatyczna osobowość czy chora psychicznie GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Nie, nie potrzeba do tego kontaktu z rodziną. Terapia systemowa pomaga nazwać relację z rodziną i pomóc w złagodzeniu ich negatywnych skutków. Ja byłem wykorzystywany seksualnie w dzieciństwie i katowany. Nie wyobrażam sobie bym miał twarzą w twarz stanąć z swoimi oprawcami. Więc o to bądź spokojna. Napewno taka terapia by ci pomogła w wydostaniu się z traum z dzieciństwa i unormowaniu swoich emocji. Pozdrawiam.
Ostatnia edycja: - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Boje sie mowic o moich problemach
Hej, mam bardzo powazne problemy ktore ciagle narastaja i staja sie co raz bardziej uciazliwe....
Forum: Psychoterapia - Bliska osoba w szpitalu psychiatrycznym.
Dzień dobry, mam nadzieję że jest to poprawny kanał forum do mojego...
- Bardzo dziwne zachowanie
Witam jestem z chłopakiem 8 lat od tamtego roku kwietnia zaczął się bardzo...
- Nie panuje nad strachem
Dlugo zbierałam się aby tu napisać. Piszę bo potrzebuje rady albo kubła...
Forum: Stres