Forum: Nerwica, fobia i inne zaburzenia lękowe
Temat: Sam nie wiem... (4)
- https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html#p1521494https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html Sam nie wiem...
Witam,
Nazywam się Kamil, mam 28 lat.
Sam nie wiem dlaczego zdecydowałem się napisać tutaj, widocznie szukam odpowiedzi, choć w pewnym sensie już ja znam. Przejdę wiec od razu do rzeczy, bo nie lubię marnować czasu innym.
Nie wiem od czego to wszystko zacząć, ale postaram się żeby to miało ręce i nogi.
Odkąd pamietam nie lubię ludzi. Toleruje, ale nie lubię poznawać i rozmawiać z ludźmi. Jakikolwiek kontakt z ludźmi wiąże się z wielkim stresem i strachem, który ogarnia i paraliżuje. Toleruje tylko 3 przyjaciół z dzieciństwa, którzy w pewnym sensie zawsze wiedzieli ze jestem dziwny. No i rodzina oczywiście, chociaż i ona żartobliwie nazywa mnie „alien” bo wiedza, ze nie lubię wychodzić do ludzi i rozmawiać.
Nawet kontakt telefoniczny wiąże się u mnie ze strachem - ścisk w klatce, miliony myśli lecące przez głowę. Dlatego wszystko odkładam w czasie, mówię sobie ze oddzwonię za godzinę, załatwię coś później i tak w kółko odkładając, do momentu aż nie robię tego w ogóle lub uda mi się poukładać myśli i się przełamie żeby to w końcu zrobić wciąż z tym samym strachem i stresem.
Pracuje w dużej fabryce za granicą, wiec kontakt z ludźmi niestety jest nie unikniony wiec zakładam „maskę” i oto jestem. Kamil, który zazwyczaj ma poczucie humoru i w sumie pewnie jest spoko. Z tym, ze codziennie idąc do pracy, muszę zakładać ta maskę, walczyć ze strachem i stwarzać pozory normalnego. Gdy z kimś rozmawiam zazwyczaj staram się dystansować, mówić to, co dana osoba chce usłyszeć byle by zakończyć rozmowę dość szybko.
Czuje się komfortowo będąc sam, stres i strach nadal jest ale nie tak silny jak przy innych ludziach. Czasem potrzeba naprawdę wiele wysiłku, żeby się do czegoś zmusić i trzeba wiele wysiłku utrzymywać się tak przez cały dzień.
No i tutaj zaczynaja się schodki, bo nie wspomniałem ze jestem w związku już prawie 10 lat i mam 2 letnia córkę? Kocham obie nad życie i staram się bym dobrym partnerem i ojcem, chociaż łatwo nie jest.
Moja luba wie, ze coś jest na rzeczy, aczkolwiek nie wie jak bardzo. A może i wie z tym ze nie obrażając jej ona jest bardziej prostoliniowa. Nie do końca rozumie o co wielkie halo. Czasem miałem dziwne napady, gdzie po prostu musiałem odciąć się, być sam i po prostu płakałem nie radząc sobie z tyloma myślami w mojej głowie, ciągła wojna, walka z myślami. Myśli biorą górę i przejmują kontrole, wtedy jedyne o czym myśle to po prostu chce umrzeć. Myśle wtedy, ze wszystkim było by lepiej beze mnie, nie chce już walczyć...No i następna wojna z samym sobą, bo przecież się nie zabije bo mam córkę, nie chce żeby dorastała bez ojca, kocham ja nad życie. No i wiem, ze moja rodzina nie odbierze tego za dobrze, wiec nie chce dorzucać im ciężaru...
Nie powiem, ze nie próbowałem z tym skończyć, ale widocznie brakuje odwagi. Ehh.
Staram się nie przekładać moich myśli i odczuć na życie z moja narzeczona i córka, aczkolwiek wiem ze bycie ze mną w związku do łatwych nie należy. Dlatego ciagle jestem zmęczony, znowu maska i na sile staranie się być pozytywnym. I to wcale nie jest tak, ze nie lubię spędzać z nimi czasu, przeciwnie - uwielbiam bawić się z córka i patrzeć jak jest szczęśliwa, lubię oglądać seriale z narzeczona i się wygłupiać. Wtedy moje myśli choć na chwile są stłumione.
Do życia raczej podchodzę obojętnie, nie obchodzi mnie ono. Wiele razy słyszałem od rodziny i narzeczonej, ze mam na wszystko „wyrąbane”.
I w pewnym sensie maja racje bo nie obchodzi mnie nic prócz mojej rodziny z tym ze czasem rodzina i partnerka widać, ze odczuwają ze nawet oni mnie nie obchodzą.
Wiele razy starałem się ten smutek, strach i ciągły stres przekupić różnymi rzeczami. Nowe gadżety, sprzęt, wydawanie pieniędzy na gry itd, byleby przez chwile poczuć ta ekscytacje i dowartościować swoje ego, być przez moment szczęśliwym.
Na dłuższa metę to nie zadziałało, bo wydałem nasze wspólne oszczędności i tylko pogorszyło sytuacje dokładając nie tylko mnie, ale i narzeczonej stresu.
Ona odbiera to w inny sposób mówiąc, ze jestem uzależniony od komputera a prawda jest taka, ze komputer jest jedyna rzeczą, która skutecznie odcina moja głowę od strachu i stresu, który ciągle odczuwam.
Było wiele kłótni na ten temat, starałem się wytłumaczyć jak to działa, ze to mi pomaga, ale jak już wspomniałem, narzeczona jest prostoliniowa (bez obrazy, to może nawet zaleta) wiec mówi albo komputer albo ona i córka. I w pewnym sensie ja rozumiem, gdybym przekładał komputer ponad życie rodzinne, ale tak nie jest. Oboje pracujemy i wymieniamy się w opiece nad córka, wiec na komputerze siedzę tylko gdy obie idą spać i tylko wtedy. Jestem uzależniony? W pewnym sensie tak. To jak moja własna oaza który pomaga mi odpocząć po całym dniu strachu i stresu. Odciąć się, pozwolić głowie odpłynąć, ścisk w klatce powoli odpuszcza.
Nie wiem już sam co robić, już raz pozbyłem się komputera pod przymusem zakończenia związku i stracenia obu - i córki i narzeczonej. Wytrzymałem 2 tygodnie i starałem się o tym nie myśleć a i tak kupiłem nowy. Powtarzam, nigdy nie spędzam czasu na komputerze puki oba moje skarby nie śpią. Nie wiem jak można wytłumaczyć to lepiej, bo tłumaczenie jej, ze nie ma dla mnie nic ważniejszego od niej i córki skutkuje tym, ze skoro nie ma nic ważniejszego to komputer mam sprzedać.
Jestem ciekawy co wy o tym myślicie.
Pozdrawiam,
KamilOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html#p1521578https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html Sam nie wiem...
Ja osobiście przytuliłbym się do moich ukochanych gdy śpią a nie czekał aż zasną żeby włączyć komputer.Jak myślisz ?
Uczymy się przez całe życie
- https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html#p1521580https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html Sam nie wiem...
Obie chodzą spać dość wcześnie, ja niestety nie potrafię zasnąć o tak wczesnej godzinie. Do tego dochodzi zmęczenie i stres życia codziennego jak już wspomniałem w poście wyżej. Siadam po prostu na komputer i na moment zapominam a strach z całego dnia na chwile przemija.
- https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html#p1521587https://www.psychiatria.pl/forum/sam-nie-wiem/watek/1521494/1.html Sam nie wiem...
OK o której idą spać? Zmęczenie stres ?
Uczymy się przez całe życie
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- zwyczajny - niezwyczajny ból
jak się nie ma przyjaciół - ból po stracie psa jest podwójny...
Forum: Depresja - Ile trzeba połknąć tabletek by stracić przytomność?
Chodzi mi dokładnie o sertralinę (asertin) bo tylko to mam przy sobie. Mam gdzieś...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Konsultowanie a leczenie psychiatryczne.
Witam,Chciałem się zapytać jaka jest różnica pomiędzy...
- Terapia manualna - sposób rozładowania napięcia
Do ciała trzeba mówić jego językiem, więc fizycznymi zmysłami -...
Forum: Depresja