Forum: Stres
Temat: Silna reakcja na stres (18)
- https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1502381https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Po kolei..
Czyli te problemy z kłótniami (a może dogadywaniem się?) pojawiły się po roku? Co było wcześniej?
Muszę pokusić się o pyt., może żartobliwe nieco, przyszła żona nie miała PMS-u?
Ponownie, dlaczego, tak dużo ingerencji w Twoją pracę, działanie miała żona? Czy chodziło o to, że praca nie była na miejscu, tylko wiązała się z wyjazdami do Polski?
Może z tego wynikał problem? Może żona nie sabotowałaby tego samego zajęcia, ale wykonywanego w Waszym kraju zamieszkania? Wręcz przeciwnie, albo by się przestała tak angażować, albo jej angażowanie byłoby konstruktywne, pomocne w prowadzeniu firmy. Może jej po prostu nie podobał się pomysł na to, że firma oznaczała mieszkanie osobno, każde w innym kraju...
Mam wrażenie, że albo nie było rozmów wprost, albo każde skupiało się tylko na przekazaniu własnych argumentów, nie słysząc, co to drugie mówi.
Żona mogła szukać w takim razie dziury w całym, byle skłonić Cię, byś został z nią zagranicą, a Ty nie zdając (?) sobie sprawy, że jej chodzi o bycie razem na co dzień, wciąż tylko skupiałeś się na tłumaczeniu opłacalności prowadzenia firmy.
Tu jest też odpowiedź, dlaczego po Twoim powrocie, rezygnacji z firmy w Polsce, stosunki z żoną się unormowały. Ona była szczęśliwa i spokojna, że jesteście razem w jednym miejscu, a nie Ty w PL, a ona w UK.
Teraz po latach, nadal nie rozumiejąc, o co wtedy chodziło lub nawet już nie pamiętając, ciągle to wraca w Twoich myślach i Waszych rozmowach czy raczej kłótniach.
Świadczyć o takich intencjach żony może tym bardziej fakt, że pomimo afer chciała ślubu kościelnego z Tobą.
Oczywiście błędem było, iż terapia par przed tym ślubem się nie odbyła. Tym bardziej, że wtedy nastawienie żony do niej byłoby poważniejsze, przychylniejsze. Biorąc ślub, dałeś sygnał, że nie jest tak źle w Waszym związku. To po prostu stało się dla żony niezrozumiałe, niepotrzebne.
Unikanie rozmów, sporów nic nie da. Tylko zaostrza sytuację i tak prędzej czy później musi dojść do konfrontacji. A potem znowu nie ma rozmowy merytorycznej, tylko powrót do zarania dziejów.
Problemem jest umiejętność rozmowy, a raczej, w Waszym przypadku, brak tej umiejętności.
Czy jest to jednostronny brak zdolności komunikacyjnych, czy obopólny, już nawet nie ma teraz takiego znaczenia, bo przez lata i tak "dostosowując się" do tego, wytworzyliście jakiś dysfunkcyjny model tego wszystkiego.
Należałoby wszystko rozsupłać. Poznać efektywne, zdrowe zasady komunikacji. Oprócz tego, na chwilę tylko wrócić do tego, co Was boli, krótko wyjaśnić to, a potem zacząć już od nowa, bez powrotów do starych tematów. Zacząć żyć tu i teraz, komunikując się umiejętnie na temat teraźniejszości i przyszłości.
Wtedy ew. też można zobaczyć, u kogo z Was bardziej te toksyczne klimaty są we krwi i starać się dalej nad tym pracować. Obopólnie.
Myślę, że warto też zatrzymać się na chwilę przy tej ocenie Waszych rodzin. Generalnie było/jest podobnie, oczywiście z pewnymi różnicami, ale Ty podkreślasz, że u żony to jednak było gorzej, mocniej itd. itp.
Nawet jak tak było, to może jest to niepotrzebne? To może ranić żonę, jeśli słyszałaby, że jednak Twoja rodzina, a dalej przypuszczalnie, Twoje pomysły, sposoby, metody na coś, racje są jednak lepsze, słuszniejsze, a tamte do niczego... Wiesz, tak nie dojdziecie do ładu, tylko będziecie udowadniać sobie, kto poczuł się bardziej urażony, kto ma jednak rację, jest lepszy.
Jedno to Wasze obciążenia czy modele z dzieciństwa, drugie to, co z tym zrobicie.
Na razie wygląda, że z pełną mocą powielacie tamte schematy. I nie mam na myśli, że Ty jesteś luzerem, bo ulegasz, tak, jak Wasi ojcowie, tylko, że macie totalnie rozwalony system komunikowania się między sobą.
Jak spojrzeć na to z zewnątrz, to ewidentnie przebija, iż Twoja żona chciała mieć Ciebie na miejscu, nie chciała byście się rozdzielali.
Tylko zabrakło porozumienia i Ty to inaczej postrzegałeś i nadal tak to widzisz.
Wszystko rozbija się chyba o komunikację.
To jest podstawa do naprawienia.
Jak pójdziesz sam na terapię, to może uda Ci się zobaczyć, dotrzeć do jeszcze innych kwestii.
Gdyby i Twoja żona się zdecydowała, a potem jakieś wspólne sesje to byłaby szansa na pełen obraz sytuacji i próby kompleksowego działania.
Wtedy też na pewno więcej można by wychwycić ad. tych ew. toksycznych klimatów.
A co w ogóle bezpośrednio wpłynęło na ten obecny stan?
Czy znowu jakieś problemy z dogadaniem się na tle chęci podejmowania nowych wyzwań zawodowych przez Ciebie czy coś innego? Ten wzrost częstotliwości kłótni czymś jest przecież spowodowany.
A może to ogólne przemyślenia typowe dla Twojego wieku? Zwyczajowy bilans zysków i strat, sukcesów, niewykorzystanych możliwości, analiza, co jeszcze można, chęć wykazania się, pokazania na co Cię stać...
Jedna rzecz przy okazji zastanawia, to wspominanie o zdradach czy ogólnie o pragnieniach dot. sfery intymnej. Życie seksualne Wam się posypało?
Czy pyt. ad. mojego wykształcenia, zawodu jest na okoliczność poszukiwania w sieci wirtualnego terapeuty?
Od razu uprzedzam, nie zajmuję się tym.
PozdrawiamOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1502505https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
„Czyli te problemy z kłótniami (a może dogadywaniem się?) pojawiły się po roku? Co było wcześniej?”.
Moim zdaniem, dlatego, że razem zamieszkaliśmy. Co do ingerencji w pracę, to nie ma różnicy czy w PL czy w UK. Nawet jak pracowałem na kontrakcie w UK, to nie raz słyszałem, że za szybko do pracy wyjeżdżam. Na nic innego nawet ja nie miałem wpływu, a nawet i na to nie. Bo jak prace zaczynałem o 8 to musiałem być na miejscu minimum 7;45 by się przebrać i zrobić kawę w termos, a potem busa wyprowadzić. A wtedy były często kłótnie o brak pieniędzy. I/lub że z moich zarobków tyle i tyle trzeba odłożyć. Jak zmieniłem pracę zaproponowałem, że będę przelewał jej na konto całą wypłatę z poprzedniej pracy. Dokładnie tak jak jest u niej w domu. I niech rządzi wszystkim i pokaże po roku czy te kłótnie były podstawne czy bezpodstawne. (nawet dodałbym 2,4% inflacji jaki był w tamtym roku, ale przestałbym kombinować jak nie wydać pieniędzy na naprawę auta/ jakiś remont, naprawa lodówki, pralki po prostu czynności, które robi specjalista,).
„Tu jest też odpowiedź, dlaczego po Twoim powrocie, rezygnacji z firmy w Polsce, stosunki z żoną się unormowały. Ona była szczęśliwa i spokojna, że jesteście razem w jednym miejscu, a nie Ty w PL, a ona w UK.”.
I tu chyba źle przekazałem sedno sytuacji? Nie było żadnej pretensji/kłótni o to. Ale o inne drobne sprawy były. Jak za każdym razem jak jest rozłąka, nawet jak jest z dziećmi na urlopie w PL to po powrocie jest lepiej. Moim nie obiektywnym zdaniem ma coś na rzeczy zdanie „ty po prostu na mnie tak działasz”. Niestety nie da się żyć na pracach wyjazdowych całe życie, kiedyś przyjdzie emerytura i co? Po powrocie udowodniłem, że na remoncie można zarobić w 3 miesiące tyle co zarabiam w ciągu roku. Więc zaproponowała, iż jak się pojawi jakaś tania ruina to kupimy wyremontujemy i pod wynajem lub sprzedaż. 2 – 3 miesiące po rozmowie tknęło mnie by sprawdzić przed wyjściem do pracy rynek mieszkaniowy w naszej okolicy. Traf taki, że pojawiło się mieszkanie. 150 Mertów od naszego mieszkania, 3 sypialnie salon wyjście na ogród z kuchni, standardowa cena rynkowo 92-97 tys. funtów. Wystawione za 45 tys. koszt remontu około 6-10, koszty dodatkowe to 3tyś + 20% margines błedu. Po dojechaniu do pracy, na pierwszej przerwie zadzwoniłem do żony, że jest okazja i, że jeśli ma czas, to by wysłała emaila z zapytaniem o skan książki stanu technicznego. I co, i jak zwykle… jest impuls emocji, czyli będzie kłutnia. Na początek, że nie stać nas na to, i „Jak zwykle nic nie konsultujesz ze mną, wszystkie decyzje sam podejmujesz!!!” (kolega słyszał rozmowę, bo śniadanie jedliśmy w jednym samochodzie. I, aż zapytał się czy ona zawsze tak reaguje? „Wiem, że mówiłeś, że musisz uważać na to co mówisz, ale ty nic nie powiedziałeś. A ona zawsze tak?” (czy coś w tym stylu). Kilka dni później jak już się trochę uspokoiło przypomniałem/wytłumaczyłem, że przecież to był jej pomysł, i jak agent wycenił nasze mieszkanie to stwierdziła, że trzeba coś pomyśleć, bo można zarobić (prawda jest taka, że zawsze mówiłem, że coś takiego chciałem robić jeśli będziemy tu na miejscu. Ale nigdy na spokojnie nie można było siąść z kalkulatorem i obliczyć czy się opłaca czy się uda, czy nie. Musiała wcześniej mieć przykład naszego mieszkania). No i jak przypomniałem, że ostatnia propozycja takiej inwestycji wyszła od niej. To jak zwykle. Że ona ma przecież prawo zmienić zdanie, i, że ja mam konsultować z nią wszystkie ruchy jakie podejmuje. ( w takim przypadku musiałbym iść o godzinie 4;00 rano do żony, obudzić i zapytać się czy mogę przy kawie zobaczyć co jest na rynku mieszkaniowym. Albo alternatywa taka, że codziennie musiałbym się pytać czy przypadkiem nie zmieniła zdania na jakiekolwiek nasze ustalenia. Albo może po prostu zapytać sie o pozwolenie czy mogę mysleć, czy mam tylko wykonywać rozkazy jak jej ojciec.). A na 3 tygodnie przed ślubem wybuchła, że ona zmieniła zdanie i nie chce się żenić. Odpowiedziałem, że w takim razie może dzwonić do gości i odwoływać, bo ja nie będę się wstydził. I 4 dni później miesiączka przyszła i wszystko wróciło do normy. Poza tym, że do dzisiaj czasami w gorszych dniach słyszę, „jak mi mogłeś powiedzieć, że to ja mam do gości dzwonić i odwoływać!!!” a jak ja się zapytam: jak można powiedzieć, że się rozmyśliłam, tylko dla tego, że z rana się obudziła w złym chutorze (nie było rzadnej, ale to żadnej kłótni, ). To w odpowiedzi słyszę standardowy tekst „przecież mam prawo zmienić zdanie, kobieta zmienną jest”.
Ale fakt jest taki, iż jestem „luzerem/***” zawsze byłem. Mimo tego, że od czasu do czasu dobrze się biłem, to już od najmłodszych lat podstawówki przyciągałem wszystkich co się lubili znęcać. (byłem najniższy w szkole w swoim wieku). I tu psycholog zaciera ręce… . ]
„Myślę, że warto też zatrzymać się na chwilę przy tej ocenie Waszych rodzin. Generalnie było/jest podobnie, oczywiście z pewnymi różnicami, ale Ty podkreślasz, że u żony to jednak było gorzej, mocniej itd. Itp._1##.
Tu Podkreśliłem to z tego względu iż moim zdaniem, dopóki uginałem się to było mniej kłótni. Po tym jak zamknąłem firmę, powiedziałem dość, albo normalna rozmowa o problemach i obie strony się wypowiadają albo to nie ma sensu. Ja już nie miałem siły słuchać przez 4 do 8 dni, zanim przyjdzie miesiączka bądź 2 do 4 dni jeśli kolejny zły humor jest wywołany czymś innym np. Tym, że chciałem założyć zasłonę pod prysznic taki styl jak był przed remontem łazienki, (niema szyb które spełniałyby funkcję, i można by było korzystać z deszczownicy. Poza tym mam już dość tonu „nie tego tam nie założysz!” i już, a gdzie jest rozmowa? Gdzie miejsce na wysłuchanie drugiej osoby, gdzie argumenty czemu chciałem założyć, a czemu nie szyba? Koniec końców, znalazłem największą składaną szybę po okolu 2 miesiącach bez prysznicu. Zamontowałem i co,, i wszystko jest ok dla niej, a ja nie mogę używać deszczownicy, bo łazienka bezie mokra. (Żona nie lubi deszczownicy, nawet jak myje włosy wiec jest ok). Nie ma w mieszkaniu konta, na który mogę spojrzeć i nie będzie się kojarzyć z jakąś walką. Przykładów mam setki i tych kilka co kategorycznie powiedziałem, że nie, zawsze była kłótnia. (nie wywalę sprzętu audio, nie zrezygnuję z komputera do nauki i pracy-komputer kolega zbudował mi za darmo, naprawdę porządny itp. Itd…).
Moim zdanie po ślubie żona ciągnie do takiego modułu jaki zna z domu. Ja już nie popuszczę ani o cal, a prędzej będę chciał odzyskać trochę swobody w podejmowaniu decyzji. Bez obawy o konsekwencje.
„A może to ogólne przemyślenia typowe dla Twojego wieku? Zwyczajowy bilans zysków i strat, sukcesów, niewykorzystanych możliwości, analiza, co jeszcze można, chęć wykazania się, pokazania na co Cię stać…”.
To na pewno też, na pewno zadaje se pytanie co będzie jak dzieci dorosną. Gdzie będę i jak się będę czuł za 10 lat. Jeżeli teraz nerwy mi padły, a wszyscy od minimum 4 lat dookoła mówią mi uciekaj póki nie jest za późno, starsza córka z wiekiem zrozumie. (tu dużo młodszy kolega z domu rozwodników powiedział coś, co mi zapadło w pamięć).
„Jedna rzecz przy okazji zastanawia, to wspominanie o zdradach czy ogólnie o pragnieniach dot. sfery intymnej. Życie seksualne Wam się posypało?_80##.
Trudno mówić o życiu seksualnym jeśli czasami przez miesiąc nawet nie możemy słowa zamienić. Oczywiście jak bym przyszedł i poraz kolejny się przytulił bez żadnej rozmowy, i wyjaśniania po co była ta kłótnia. To by było ok, przynajmniej dla jednej strony. A ja podczas seksu, już bym się zastanawiał co będzie za 2 dni? O co kolejna kłótnia i jak mogę jej zapobiec. Po prostu mam dosyć emocjonalnego JOJO.
Do ostatniego pytania. To tak, szukam psychologa/psychiatry na Skype, więc jeśli masz kogoś godnego polecenia to podaj namiary.
Dziękuję i pozdrawiam.
Darek. - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1502534https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Terapia, terapia i jeszcze raz terapia.
Niestety nie mogę nikogo polecić, ale mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć kogoś sensownego.
Ewidentnie widać, że sami nie dacie rady sobie z tym poradzić.
Macie spore problemy komunikacyjne. Są one po obu stronach.
Warto byś zastanowił się nad tym, czy przypadkiem te Wasze domy rodzinne nie wpływają "tylko" na próby ustalenia sił, stref wpływu. Można dostrzec coś innego...
Każde z Was wychowywało się w domu, w którym matka rządziła, a to na pewno nie dotyczyło tylko współmałżonka, ale i dzieci. To powoduje, że Twoja żona dziś bardzo chce wreszcie być brana pod uwagę, chce by jej potrzeby, zdanie, opinie się liczyły, nie chce być dłużej pomijana. Taki deficyt z dzieciństwa. Ale tak samo jest u Ciebie, Ty wreszcie chcesz mieć na coś wpływ, chcesz samodzielnie decydować. Wszelka próba ingerencji Twojej żony, może być przez Ciebie odbierana jako zamach na Twoją wolność.
No i jest problem. Każde z Was widzi nawzajem zamach stanu na jej osobę.
Mała podpowiedź. W tej historii z mieszkaniem do remontu, nie chodziło o to, by budzić żonę o 4 rano i pytać się, czy możesz przejrzeć ogłoszenia. Chodziło o to, by jak już je przejrzałeś, nie dzwonić do niej z "poleceniem", że ma odezwać się do sprzedawcy w sprawie kupna, szczegółów itd. Przejrzałeś, dzwonisz do żony, mówisz, że coś znalazłeś, czy może spojrzeć, co ona na to, i potem, że może warto sprawdzić tę ofertę i czy ona by się tym nie zajęła. Rozumiesz różnicę?
Ona zrobi to, co chciałeś, co trzeba, jeśli myślicie o kupnie czegoś, ale będzie czuła, że jej zdanie się dla Ciebie liczy, a "polecenie" dla niej odezwania się do sprzedawcy nie będzie już poleceniem, tylko prośbą o jej udział w tym. Będzie czuła, że sama się w to angażuje, że druga strona nic jej nie narzuca, wręcz przeciwnie wciąga ją do procesu decyzyjnego.
Macie takie a nie inne charaktery, osobowości, musicie do tego się dostosować. A co da się zrobić terapią tym lepiej, tylko, że sama terapia nie jest czarodziejską różdżką i trzeba Waszej zmiany. Psycholog nie wyda werdyktu, ta osoba jest winna i już, koniec kropka. Nawet jeśli po którejś ze stron jest więcej problemów, to stosunek, reakcje drugiej strony mają wpływ na to i na wygląd relacji.
W ogóle uciekaj od tej kategorii winy.
Na razie tego jest za dużo, determinuje Twój styl myślenia. Tak jak i poczucie, kto ma rację, walka o to, kto lepszy, kto gorszy. To nie pomaga, ani w terapii, ani w życiu.
Tak poza tym, nie uciekaj od intymności z żoną. To jest ważna sfera, która nie służy tylko rozładowaniu napięcia czy zabawie, ale budowaniu bliskości.
Nie rozmyślaj, co było wczoraj, a co będzie za dwa dni. Oczywiście trudno udawać, że jest wszystko O.K., ale nie należy też tego sprowadzać do następnej strefy wpływów. Jedna osoba tak, to druga tak. Zaczyna to przypominać kartę przetargową, poza tym, jakiś rodzaj myślenia, np. nie przytulę się do drugiej osoby, bo ona uzna może to za przyznanie się do winy. I znowu, witamy w świecie winy...
Warto też, byś przyjrzał się pewnym elementom w swojej komunikacji.
Dostrzec można pewne uciekanie od meritum czasem, sporo tego udowadniania swej niewinności czy winy drugiej strony tam, gdzie nie ma takiej konieczności, trochę wchodzenia w rolę ofiary, także patrzenia z góry na osobę żony.
To zaburzać może i to silnie Wasz proces komunikacji. Nieważne jest tylko to, co robi żona, ale i to, co i w jaki sposób robisz Ty, Twoje reakcje, to co mówisz, w jaki sposób to mówisz itd.
Warto zrobić pauzę i zastanowić się na bieżąco, czemu ma służyć, to co mówimy czy sposób, ton w jaki wypowiadamy coś.
Wiesz, związek to generalnie kwestia miłości, troski, opieki, dobrej woli dwu stron. Ma dawać siłę, a nie dowalać. I jeżeli coś jest zaburzone, to jeśli druga strona zamiast cierpliwości i życzliwości będzie dokładać od siebie do pieca, to będzie to droga donikąd.
A niestety często jest tak, że żadna ze stron nie odpuszcza.
Tu od razu jeszcze następna kwestia, jeśli Ty widzisz pewne zależności, wpływy, tak, jak, np. z tym PMS, to nie roztrząsaj tego (bo widzisz, że to nic nie daje), tylko przyjmij, że tak jest. Ten typ tak ma, niech żona spróbuje z farmakologią, ale oprócz tego, po co tak się na tym skupiać? Te kilka dni minie, możecie wtedy normalnie rozmawiać, ustalać itd. Bez wytykania, że ona jest taka czy taka wtedy. Po co? Czy to kiedykolwiek coś zmieniło?
Chcesz zmienić?
Żadnych poważnych rozmów wtedy, za to więcej troski i zrozumienia, miłych gestów dla niej. Zobaczysz, czy to coś da. I po tym czasie nie wracaj już do opowieści, że ona się do niczego nie nadaje w tym czasie. Ona sama ma dość tych stanów.
W ogóle, skończcie z wycieczkami osobistymi, obwinianiem się wzajemnym i cofaniem ciągle do zamierzchłych czasów. To trzeba ucinać. Zaczyna się coś takiego, trzeba hamować. Spokojnie powiedzieć, tamto już było, dziś jest dziś, rozmawiajmy o konkretnej sytuacji.
Oczywiście nie jest to równoznaczne z ucinaniem rozmów na konkretne tematy, w których trzeba pochylić się nad daną sytuacją, ustalić, co zostało z wcześniej postanowionych czy obiecanych decyzji zrealizowane dotąd.
Wiesz, jesteś tu po coś, z jakiegoś powodu...
Pytanie, czy szukasz potwierdzenia słów kolegów, że trzeba się rozwieść...
Czy chcesz naprawić to, co szwankuje, a już być może wpędza Twoją psychikę w jakieś nieciekawe klimaty...
Myślę, że musisz zrozumieć jedno, jak chcesz zmiany, będziesz musiał sam się zmienić.
A jeśli kiedykolwiek poszlibyście jeszcze z żoną razem na terapię, to bez założenia, że psycholog określi, kto jest winny, i bez założenia, że to ta druga osoba jedynie potrzebuje pomocy i zmiany.
Pamiętaj też, że pewnych rzeczy nie zostawimy za sobą rozstając się z kimś, to potem i tak wyjdzie w innej relacji.
PozdrawiamOstatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1503088https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Witam.
Dawno tu nie pisałem. Muszę kilka dni poświęcić na przeczytanie pewnych materiałów i zastanowienie się zarówno nad moim postępowaniem, jak i również wpływem czynników zewnętrznych na podejmowane decyzje.
Odpiszę jak tylko będę w stanie odpisać w zgodzie ze sobą.
Pozdrawiam.
Darek. - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1503105https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
I bardzo dobrze.
Pozdrawiam - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1504932https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Jak Twoja sytuacja oraz zdrowie?
Skorzystałeś z pomocy nowego terapeuty? - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1505621https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Witam, Daaaawno tu nie zaglądałem
Dziękuję że pytasz.
Nie zaglądałem, gdyż skontaktowałem się z naszym byłym psychologiem.
Miałem kilka terapii indywidualnych, na których Pani psycholog po zadaniu kilku nastu pytań uzupełniających, poleciła mi kilka książek. Właśnie jestem w trakcie czytania pierwszej. I przeraża mnie trafność doboru książki do mojej sytuacji.
Ta pani psycholog była jedyną osobą, która widziała mnie i żonę podczas niejednej "kłótni".
Teraz robie ćwiczenia relaksacyjne które pomagają mi zasnąć i zagłębiam się w lekturę o nazwie "Borderline Jak żyć z osobą o skrajnych emocjach ."
Mam jeszcze kilka innych pozycji do przeczytania, ale pierwsze 100 stron tej już rozwiewa złudzenia na -----happy ever after.
Jak tylko się uda mi przebrnąć przez to wszystko i podjąć jakąś decyzję to tu wrócę.
A na dzień dzisiejszy jeszcze raz dziękuję. - https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/2.html#p1505635https://www.psychiatria.pl/forum/silna-reakcja-na-stres/watek/1502046/1.html Silna reakcja na stres
Dobrze, że się odezwałeś i dałeś znak, że działasz.
Jedyne, co mogę radzić na 100%, to w miarę możliwości bierz wszystko na spokój. Czytaj, analizuj, pochopnie nie upieraj się na jedynie słuszną opcję czy schorzenie. Ale na pewno, wszelkie informacje, jak sobie radzić w danej sytuacji, poprawić komunikację, zdystansować, zaakceptować pewne kwestie czy wreszcie nie spalać się, a raczej zobaczyć, co można samemu w sobie zmienić są na plus.
Tak czy siak, ponieważ Twoja żona nie chce w tej chwili robić czegoś ze swojej strony w stronę zmian, to zrób to Ty. Gdy zmienisz swoje zachowania, reakcje, nastawienie do pewnych spraw, to ona też siłą rzeczy będzie musiała coś zmienić. I wtedy zobaczysz, w którym kierunku to pójdzie.
Może jednak będzie jakieś happy after together. Warto próbować.
I nie nakręcaj się, że ma borderline. Psycholog mogła dać Ci tę książkę i inne, byś coś tam sam przeanalizował lub zobaczył podobne mechanizmy zaburzonej komunikacji, jaka niewątpliwie jest u Was i jak sobie z tym radzić. Pamiętaj, pewne zachowania, teoretycznie styczne, mogą dotyczyć różnych problemów, zaburzeń itd. Natomiast rzeczywiście można u Was dostrzec toksyczne klimaty, jednak one nie są tylko po jednej stronie. To było lub przemieniło się z czasem i zapędziło w obopólne akcje-reakcje. Także ponownie, Twoja zmiana, może wpłynąć na zmianę w żonie.
Powodzenia w dobrych działaniach i ich wyniku...
Wróć i powiedz, jak się sytuacja rozwinęła. - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Dłuuuga historia
Hej,Nie wiem w zasadzie, czy moja historia podchodzi pod jakiekolwiek zaburzenie, czy jest tu...
- Prośba o pomoc - osoba z zespołem Aspergera/autyzmem skazana sądownie
WitamBardzo proszę o pomoc doświadczonych prawników.Osoba z mojej rodziny...
- Żona przesiaduje w oknie
Jesteśmy małżeństwem ponad 25 lat,nie mam dzieci ale wszystko było ok...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Jak się nazywa to rzadkie zaburzenie?
Słyszałam gdzieś, że jest taka dziwna choroba polegająca na tym,...
Forum: Zaburzenia psychiczne