Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: skąd te napady agresji? (4)
- https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html#p757940https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html skąd te napady agresji?
witam wszystkich, nie bardzo wiem jak zacząć i jak to ująć, ale od jakiegoś czasu myślę o wizycie u psychologa, na co oczywiście brakuje czasu, ale... od początku... w zasadzie wszystko zaczęło się od kiedy przyszedł na świat nasz pierwszy syn (obecnie 3,5 roku). Nie znalismy sie z mężem zbyt długo (pobraliśmy się po niespełna dwóch latach znajomości a za kilka miesięcy urodził się nam syn. Dopóki bylismy sami było ok, robilismy wszytko wspólnie, ja miałam czas dla siebie, nie obarczałam męża sprawami domowymi o ile sam nie zechciał czegoś zrobić (lubi gotować np) zmieniłam pracę w tym czasie na ambitniejszą tzn rozwijałam się itd jednak po pewnym czasie kiedy była nas już trójka zaczęłam miewać napady złości i z biegiem czasu zaczęły się one nasilać... trwają czasami kilka sekund, moze minut, ale w tym czasie gdybym jeszcze nie potrafiła sie powstrzymywać mogłabym zrobić komuś lub czemuś krzywdę ponieważ najbardziej pomaga mi właśnie jakiś silny fizyczny bodziec typu trzaśnięcie drzwiami, rzucenie czymś, ale to musi być być z impetem tak jakby to mnie rozładowywało... najbardziej boli mnie, że dzieci to widzą, bo to sie dzieje tak nagle, że nie potrafię nad tym zapanować.... w ciągu ułamka sekundy potrafię zmienić się z zadowolenia i uśmiechu na twarzy w bombę i za chwilę uspokoić się samoistnie.. nie zawsze ten spokój tak szybko powraca a w zasadzie źle to chyba ujęłam, bo wewnątrz rozmyślam nad tym długo i gryzę się i właściwie nie zaznaję spokoju tak naorawdę, Astrolog mi kiedyś wyczytał, że mam tendencję do nakręcania się... i jesli miał na myśli to co ja, to trafił w 100% z igły widły potrafię zrobić chociaż na co dzień spokojnie a nawet bezstresowo przyjmuję niedogodnosci losu, ale jak coś trafi na zły dzień, albo jak to inaczej ująć to koniec.... najgorsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie najbliżsi doprowadzają mnie do szału... mój mąż potrafi mnie jednym słowem tak zdenerwować, że tak jak stoję wybiegam z domu żeby sie uspokoić i ochłonąć... popłakać.... dzieci trochę muszą sie napracować żeby mnie do tego doprowadzić a szczególnie gdy obaj razem zaczynają jęczeć, beczeć, czegoś chcieć... gdy jestem zmęczona albo zdenerwowana czymś innym, ewentualnie mam coś pilnego do zrobienia, ale mąż... wiem, że wg pewnych źródel jest on moim wampirem energetycznym, od którego powinnam uciekać jak najdalej i chyba tu jest źródło zła... wiele razy prosiłam żeby mnie czasem pochwalił, skomplementowal to co zrobię (podobnie jak on to lubi) a nie tylko krytykował na każdym kroku, bo czuję sie nikim... cokolwiek zrobię źle (w jego mniemaniu) to zaraz zauważa i komentuje, ale jesli coś zrobie dobrze, to nie powie nic.... coraz częściej myślę, czy i jak długo z nim wytrzymam, ale dopiero co od roku mieszkamy w nowym domku, dwójka małych łobuzów i myslę, że może jednak z czasem jakoś się dogramy? mamy inne metody wychowawcze i to też jest częstym zalązkiem kłótni nie mamy czasu dla siebie a ja dla siebie, bo on pracuje na zmiany II i III i do południa jest sam sobie panem, sterem i okrętem, robi co chce, a ja w drodze z pracy odbieram dzieci i aż nie pójdą spać wszystko z nimi muszę robić. Nie mam dziadków blisko i tylko raz kiedyś jak mam zebranie to staram się dzieci do sąsiadów oddać, ale to też przecież nie jest MÓJ czas. Wiem, że gdybym postawiła na ostrzu noza i powiedziała, że wychodzę to mąż by sie od biedy zajął dziećmi, ale baardzo rzadko wykorzystuję takie sytuacje, bo nawet do koleżanek biorę dzieci ze sobą żeby mąż pospał np albo coś zrobił. Chciałam zacząć ćwiczyć, kupiłam w zeszłym roku rower.. i aż raz nim jechałam jak mi samochód nawalił i do pracy 2 godziny pedałowałam... nie wiem co zrobić żeby to wszystko naprawić, nie mam tyle odwagi i samozaparcia zeby męża zostawić, bo on "taki biedny", albo go nei ma po prostu... miałysmy z sąsiadką raz w tygodniu wychodzić gdzieś same, ale ja co drugi tydzień nie mogę bo nie ma kto z dziećmi zostać, a co drugi tydzień mąż ma nocki to popołudniu spi... i kiedy ja mam cokolwiek zrobić dla siebie? jak to pogodzić? z pracą też kiepsko żeby tak zmienić z dnia na dzień na normalniejszą, a jest dosyć mąż zadowolony (pracuje niespełna rok) ja zapomniałam dodać, poprzez kryzys i cięcia zostałam co prawda w firmie-matce ale mam gorsze i gorzej płatne stanowisko od kiedy wróciłam z macierzyńskiego, a na moje CV nie ma odzewu. To też może szkodzić sytuacji w domu aczkolwiek z jednej strony nawet dobrze, że tak jest, bo nei mam problemu wziać opieki na chore dzieci, ale coś za coś... poradzcie coś, czy to faktycznie te sytuacje są źródłem moich napadów złości, czy to moze w mojej głowie coś sie dzieje? jeszcze dodam, ze mamy jużswoje lata i ja ponad 30 a mążponad 40 lat bylismy samotni i niezależni i o ile ja od razu przestawiłam siena bycie żonąi matką to on chyba ma z tym problem, bo poza okazyjnymi przebłyskami myślenia o innych członkach rodziny generalnie jest ON i TV a potem my... no wlasnie jeszcze ten TV... masakra dzień i noc jak hipnowa, można do neigo mówić czasami 10 razy coś a on jak głuchy, dopiero jak ryknę głośniej to usłyszy, ale to znowu mnei denerwuje... pomóżcie proszę
- https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html#p757975https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html skąd te napady agresji?
Witaj szczepcio. To oczywiste, że twoje "napady złości", nie wzięły się znikąd. Myślę, że powodem tego jest twoje przemęczenie się obowiązkami domowymi i wychowywaniem dzieci. Z jednej strony praca, a po pracy...dalej praca. Wszystko jest na twojej głowie. Wydaje mi się, że małżeństwo, to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki. A z tego widać, że twój mąż, który pracuje ciężko-tego mu nie ujmujmy, zarabia na ten dom i rodzinę i w sumie nie można by się do niego przyczepić- pod tym względem. Jednak w pewnym etapie waszego związku...zapomniał, ze jest rodzicem i że powinien też zająć się dziećmi i odciążyć żonę. Jednym słowem brak partnerstwa w twoim małżeństwie i podziału obowiązków domowych i wychowawczych...na was dwoje. Dziwne, ze twój mąż tego nie dostrzega-nie widzi twojego przemęczenia. A "walnij w końcu pięścią w stół" i mu to powiedz. Jeżeli on zrozumie- to przejmie częś obowiązków na siebie. A jak nie- to masz męża-egoistę.
Jola
- https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html#p757993https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html skąd te napady agresji?
no własnie gdyby jeszcze zarabiał na ten dom... zarabiamy w zasadzie równo (mamy dokładnie takie same pensje) tyle, że on za nadgodziny czasem coś dostanie, ale wielkiej różnicy nie ma, bo u mnie z kolei jakaś premia wskoczy... zatem razem utrzymujemy dom i dzieci i powinno równo też być w domu, ale tak nie jest, on jest zmęczony życiem i pracą a ma dopiero 50 lat! za długo byl sam i przyzwyczaił sie do wygód. o np przy pierwszej mojej ciąży ja czasami popoludniami kładłam się żeby wypocząć chwilę i on ze mną tyle, że... ja po urodzeniu już nie miałam na to czasu a on nadal to robi wiem, ze część jego zachować nie wynika ze zlej woli, ale on nie potrafi okazywać uczuć, ja zresztą też mam z tym problem, niby mnie kocha (bo gdyby nie kochał to by ze mną nie był-jego odpowiedź) a ja... hmm kochałam na zabój swego czasu, wybaczałam naprawdę wiele, ale... nie jego, jego kocham miłością przyjacielską, nie było i nie ma typowego zauroczenia, może to i dobrze, bo to przecież mija... a taka dojrzała przyjaźń-miłość zostaje. Nie raz stwierdzalam, ze dla mnie lepiej, ze tak jest, bo jako osoba nielubiąca konfliktów i raczej skłonna do poświęceń niż wykorzsytywania innych za bardzo bym sie podporządkowała takiemu, w którym byłam zauroczona i mógłby mnie np zdradzać, poniewierać a ja może bym nic nie powiedziała, nie wiem, ale wiem jak to wyglądało z tamtym... może bym nie wytrzymala w pewnym momencie, ale teraz tego nie stwierdzę, a co do męża... właśnie dlatego walę od czasu do czasu pięścią (to te ataki złości a nawet szału) i starcza na...naprawdę bardzo krótko... dodatkowo to potem mnie męczy i jeszcze przepraszam (on też czasem przeprosi jak uzna za słuszne). To że jest egoistą przekonałam się nie raz, a jak już chodzi o TV albo jedzenie... nawet dziecku potrafi nie dać żeby zjeść samemu... uczy się, to na pewno a że nie lubi zmian to mu opornie idzie a ja chcę wszystko i już też lubię poleniuchować, czy obejrzeć coś w tv ale nie mam czasu na to teraz, za parę lat jak dzieci podrosną może odsapnę.nawet czasami powygłupia się z synami, ale jego zabawa polega na łaskotaniu albo skakaniu na tapczanie, jak książeczke weźmie to naprawdę cud (tzn dziecko musi mu ją dać, bo sam nie pomyśli) sam nie miał ojca praktycznie bo zmarł jak mąż był malutki i może przez to też nie potrafi się odnaleźć. to chyba nie jest taki prosty problem. wg gwiazd (on się tym interesuje) jestesmy dobrze dobrani a nawet stworzeni dla siebie, ale może za późno się znaleźliśmy? za bardzo zakorzenione mamy swoje inne zachowania? jego bracia też dawali mi nie raz odczuć, ze to trudny człowiek, ale wczoraj uwiadomiłam sobie (jak odwiedził nas jego brat), że oni chyba rodzinnie mają zakodowane, ze trzeba ludziom radzić i mówić co i jak mają robić, bo tamten też w zasadzie niepotrzebnie wypowiadał sie na pewne tematy jakbym ja tego nie wiedziała tylko, że to mnie tak nie drażniło, jak wtedy gdy takie rady daje mi mój mąż, bo jak nie raz mu to mówiłam, czuję sie wtedy jakbym była głupia i nic nie umiała i nic nie wiedziała, ale po tym co odkryłam u brata jego może zacznę inaczej na to patrzeć... jego drugi brat też tak "doradza" w gruncie rzeczy to nie jest zły człowiek tylko taki wiecznie zmęczony jakby... ech
- https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html#p758008https://www.psychiatria.pl/forum/skad-te-napady-agresji/watek/757940/1.html skąd te napady agresji?
W każdym bądż razie- prędzej psycholog przydałby się...twojemu mężowi niż tobie. Trzeba mu bowiem wyjaśnić, że zmiany musi zacząć ...od siebie. Ja uważam, że ty nie możesz się za wzystko obwiniać. W pewien sposób próbujesz usprawiedliwiać swojego męża. Tak nie można. Musisz z nim naprawdę poważnie porozmawiać. Najlepiej na jakimś neutralnym gruncie, sam na sam bez - w parku czy w kawiarni, aby bez świadków i poza domem. Być może coś dotrze do niego i postara cię odciążyć- jeżeli mu zależy choć odrobinę na tobie. jeżeli obowiazki rozłożycie pół na pół, twoje "wybuchy" znikną "jak ręką odjął"- co wam wszystkim czyli całej rodzinie- wyjdzie na dobre. Ja w każdym bądż razie trzymam kciuki.
Jola
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Farmakoterapia, psychiatria czy dać sobie spokój?
Cześć,piszę tutaj, ponieważ potrzebuję rady, zauważam, że z...
- Pytanie o lek.
Witam Serdecznie.Od paru lat mam problem z nerwica natręctw, depresja,dziwne jakieś...
Forum: Depresja - Jak pomóc przyjaciółce zmanipulowanej przez terapeutę zboka?
Cześć, piszę na Forum, bo nie wiem jak mam pomóc mojej...
Forum: Uzależnienia - Brak pewności siebie, zakłopotanie w życiu codziennym
Hej,Przychodzę tutaj z czymś co mnie całkowicie męczy i utrudnia...