Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Strach przed rozstaniem (5)
- https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html#p477443https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html Strach przed rozstaniem Gość
Po pierwsze przepraszam, że piszę jako gość...
Po drugie proszę o radę, opinię, cokolwiek, bo nie mam z kim porozmawiać
Jestem kilka lat po ślubie, a kilkanaście lat w związku. Mamy małe dzieci. NAsze życie jest rutynowe, mijamy się w codzienności, zniknęła między nami bliskość. Rozmawialiśmy o tym (zebrałam się w sobie i zdobyłam na to), ale poza deklaracjami słownymi - nic z tego nie wynika. Chyba nam się już nie chce o ten związek walczyć...
I teraz mój problem. Dusze się w tym małżeństwie, nie jestem pewna swoich uczuć. Ale czy to powód do rozstania? Nie obraża mnie, nie bije, nie wiem czy kocha... Może nawet jeszcze tak. Chyba gdybyśmy nie mieli wspólnego wszystkiego - domu, dzieci, znajomych - całego życia - to rozstałabym się z nim. Ale panicznie boję się tego. Myśląc o moim życiu "po" widzę tylko czarną dziurę.
Jestem energiczną osobą, która nie wie co to niemożliwe, ale to mnie przerasta. Ludzie uważają nas za super parę, więc nawet nie mam z kim porozmawiać Jestem na skraju załamania, chociaż praca i dzieci pozwalają mi od tych myśli uciekać...
Jak żyją ludzie po rozstaniu? Żyją w ogóle?? - https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html#p477448https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html Strach przed rozstaniem
No cóż,tak się zazwyczaj dzieje,kiedy się żyje wiele lat w związku i wydaje się że małżeństwo potrafi jakoś ożywić związek wprowadzić do niego jakąś odmianę.Tymczasem wy to wszystko po prostu przeżyliście już w związku przedmałżeńskim,radość bycia razem,największą miłość,fascynację sobą itd.Potem nastąpiła tylko tzw.legalizacja związku która tak naprawdę już nie wiele wniosła w Wasz związek.Małżeństwo stało się rutyną,zwykłą życiową prozą i nie potrafisz się w tym wszystkim odnaleźć.Nie jesteś pewna swoich uczuć,uczuć męża,tak dzieje się w większości małżeństw.Nie da się tylko żyć samą miłością.Teraz tworzycie rodzinę,macie dzieci,dom,przyjaciół i jakąś stabilność życiową.Wiele rodzin o coś takiego walczy całe życie,czasem z beznadziejnym skutkiem.O taki związek jednak trzeba podjąć walkę,bo tu już nie tylko chodzi o Was ale o szczęście Waszych dzieci.
Wydaje się że czujesz się jakby zniewolona w tym związku i potrzebujesz wolności.Ale czy próbowałaś się kiedykolwiek zastanawiać nad sensem wolności.
Czy uważasz że prawdziwa wolność,nowa miłość,przygoda życia,czeka Cię po zerwaniu związku i odejściu.Czy będziesz czuła wolność mając przed oczyma rozbitą rodzinę,nieszczęśliwe dzieci,porzuconego męża.Sama zresztą piszesz że w życiu "po",widzisz tylko czarną dziurę.
Przemyśl to bardzo dokładnie i wyciągnij wnioski czy warto ryzykować,kładąc na szali wolności szczęście własnej rodziny. Życie to nie próżnia,zawsze się coś w nim dzieje,może przyjdą takie dni kiedy ożywicie Wasz związek,Waszą miłość,potrzebujecie jakiejś inspiracji których w życiu nie brakuje,nigdy nie wiadomo co się wkrótce wydarzy.Więcej nadziei.Ta monotonia na pewno minie.
Życzę tego serdecznie.Zbyszek
- https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html#p477631https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html Strach przed rozstaniem Gość
Dziękuję ci bardzo za odpowiedź. Zastanawiam się oczywiście nad tym wszystkim. Więcej - czuję się winna, że jestem nieszczęśliwa, bo tak jak piszesz - wiele osób marzy o takim życiu. A ja nie potrafię się w tym odnaleźć. To poczucie winy jeszcze bardziej mnie dołuje.
Podejmowaliśmy próby walki o nasz związek, ale po rozmowach, obietnicach i "planach naprawczych" przychodzi czas na codzienność i na kolejne dni życia obok siebie. Nie wiem, czy nam się już nie chce, czy nie potrafimy... Chyba już żeby nie cierpieć podświadomie ograniczyłam próg odczuwania i coraz częściej jest mi wszystko obojętne... W domu robię się za to rozdrażniona, "czepiam się". Wystarczy że wyjdę do pracy/znajomych/gdziekolwiek i juz mam mnóstwo energii i radości życia. Powoli staję się pracoholiczką, bo oprócz naturalnych skłonności do perfekcjonizmu dochodzi motyw najnormalniejszej ucieczki z domu... - https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html#p477690https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html Strach przed rozstaniem Gość
Zbigniewie brawo pierwszy twój sensowny post na tym forum
- https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html#p1238186https://www.psychiatria.pl/forum/strach-przed-rozstaniem/watek/477443/1.html Strach przed rozstaniem Gość
Minęło już kilka lat i ciekawy jestem jak się sprawy ułożyły.
Sytuacja, którą opisałaś bardzo mi przypomina moją obecną, tylko że ja znajduje się po drugiej stronie. przeżyte 10 lat, 2 dzieci i wszyscy nas uważają za świetną parę.
Żona straciła energię dla mnie, jest jeszcze zaangażowana przy dzieciach, ale najchętniej ucieka w pracę lub znajomych, zakupy, jakieś chaotyczne plany pomysły, które właśnie mają dać jej poczucie wolności, niezależności, samorealizacji. W domu panuje napięcie, a ja na ogół czuję z jej strony niechęć. Moja prawda jest taka, że ją bardzo kocham, zawsze była tą jedyną i tak jest i będzie, znajduję energię i cierpliwość dla jej huśtawki nastrojów i zapewniam wsparcie. Niestety taka świadomość jest dla niej również trudna, bo ma dużą rozterkę, czy pozostać czy uciec na zawsze ode mnie.
Przy trudnych krótkich rozmowach - mówi "Wszystko będzie dobrze" - ale nie wiem jak to interpretować. Na razie tak żyjemy, często mnie prowokuję jej zachowania, wyjścia ze znajomymi, wyjazdy z pracy, rozmowy z kolegą z pracy. Staram się nie wpadać w zazdrosne myślociągi, chcę być z wolną i świadomą osobą w zaufaniu. Jak coś się złego wydarzy to zobaczymy, nie ma co się teraz co napinać i wymagać, kula u nogi jeszcze nikomu nie pomogła. Myślę sobie jednak, że jest zagubiona i nieszczęśliwa - tak jak ty - z powodu wewnętrznego zagubienia - nie wie kim jest i czego chce, ciągle się z tym miota i stąd to napięcie. W taki sposób Wypala się w niej energia, co popycha ją do kolejnych głupot - 4kawy, fajki non-stop, mózgotrzepy, nalewka na dobranoc. W takim stanie nie może dojść do konstruktywnej postawy, podejmowane decyzje są impulsywne i potem ma wyrzuty sumienia, albo poluje na winnych (poczucie winy zbierają najbliżsi).
Niedawno dowiedziałem się, że kiedyś chodziła do psychologa, ale też rzuciła to (pewnie usłyszała coś niewygodnego) - chwiejność osobowości.
Jak to ostatnio wspólnie stwierdziliśmy - nie ma "my" - jest dwójka ludzi w kryzysie. To mnie boli i wywołuje trudne emocje, mimo chęci życia - ściąga mnie w depresje i muszę walczyć o każdą drobinę radości, walczę - o siebie, o nią, o dzieci, rodzinę.
Dla mnie nie ma wątpliwości, że rozpad, będzie właśnie czarną dziurą, każdy w niej przepadnie, odleci daleko i straci kontakt z innymi, więzi się urwą, a pojawią się zachowania, które będą miały to wytłumić: samobiczowanie albo karanie innych - pogrzeb miłości.
Nie wierzę w siłę, która sprawi, że da się tak żyć. Tak ja to widzę z tej strony - osoby, która jest zagrożona rozstaniem, ale tego nie chce i walczy o uratowanie związku.
Jest nadzieja, to wystarcza. Paradoksalnie, teraz każdy dzień i chwile przeżywam na 100%
Pozdrawiam partnerów w rozterce - słuchajcie serca. - GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Pomoc osobie chorej
Witam. Podejrzewam u mojej mamy schizofrenię, widzi i słyszy rzeczy, które...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Staram się schudnąć
Hej, mam 176 i waze 51/52 kilo. Troche wystaje mi brzuch i bardzo mi to przeszkadza i...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Związek z chAD-owcem, czy też tak mieliście?
Witam, pytanie do osób żyjących z osobą chorą na chAD, zanim...
- Czuję, że zmarnowałam sobie życie
Mam 20 lat, od 13 do 19 roku życia zmagałam się z depresją, teraz jest ze...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego