Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Studia, nieustanny strach i lęk. Brak nadziei na lepsze jutro. (4)
- https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html#p1238641https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html Studia, nieustanny strach i lęk. Brak nadziei na lepsze jutro. Gość
Witam
Mam pewien problem, który od dłuższego czasu nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Mam 20 lat, właśnie zaczęłam studia w dużym mieście, z dala od rodziny, chłopaka. Postanowiłam zamieszkać w akademiku, nie tylko ze względu na niskie koszta, ale głównie dlatego, że chciałam znajdować się wśród ludzi i trochę zaznać "studenckiego" życia. Chciałam bardziej się otworzyć na świat i móc korzystać z życia i możliwości jakie dają studia. Wszystko wydawało się piękne kiedy ostatecznie decydowałam się na studia właśnie w tym mieście. Zaznaczę na początku, że nigdy nie byłam osobą, która miała wielu znajomych, całe dnie spędzałam na nauce i tak właśnie wyglądało moje dotychczasowe życie. Byłam nieśmiała, zamknięta w sobie, więc nie łatwo nawiązywałam głębsze relacje z ludźmi, przez co moimi najbliższymi koleżankami są osoby, które znam dosłownie z podwórka. Dodam, że bardzo się przejmuje wszystkim, każde lekcje czy to w szkole średniej czy gimnazjum, były dla mnie bardzo stresujące. Na lekcjach zawsze siedziałam cicho, bałam się odezwać, dziękowałam bogu, jeśli żaden nauczyciel o nic mnie nie pytał. Po prostu bałam się jakiekolwiek aktywności na forum grupy. Myślę, że szkoła średnia najbardziej dała mi do zrozumienia, że panicznie boje się odzywać, nawet jeśli nauczyciel pyta o rzeczy o których mam pojęcie. Więc cała moja edukacja polegała na bierności, po prostu słuchałam, a w domu się uczyłam i jakoś udało mi się napisać maturę w miarę na dobrym poziomie by dostać się na lepszą uczelnie. Nie chciałam tego marnować, podeszłam do tego bardzo ambicjonalnie, miałam również możliwość studiowania w mieście, w którym mieszka mój chłopak (nie mieszkamy w tej samej miejscowości), ale stwierdziłam, że stać mnie na więcej i, że spróbuje.
I przechodząc do mojego problemu. Jestem tam od dwóch tygodni, wiem, że to niewiele, że to bardzo krótki okres czasu, ale ja tam po prostu wariuje. Nie potrafię cieszyć się z tego, że tam jestem, widzę jak ludzie, których spotykam bardzo cieszą się z tej wolności, swobody, możliwości poznawania ludzi, integracji i nauki, a mi już brakuje sił. Nie tęsknie za domem, pasuje mi to, że jestem gdzie indziej, że musze polegać na sobie, ale jednocześnie cierpie. Żałuję, że nie mogę być blisko chłopaka, a przecież to był mój świadomy wybór. Czuję okropną niechęć do mojego życia, wszystko wydaje mi się takie bez sensu, a jak pomyślę o tym, że muszę się uczyć!! o zgrozo! A przecież tego chciałam, więc o co mi chodzi? Obawiam się ćwiczeń, bo wymagana jest tam aktywność, dyskusja, a na matematyce trzeba chodzić do tablicy, gdzie w szkole średniej dostawałam palpitacji serca i traciłam możliwość racjonalnego myślenia kiedy przychodziła moja kolei. Jestem bardzo zmęczona tym strachem, lękiem, który tak naprawdę jest od początku mojego życia. Wiele razy chciałam to zmienić, czytałam wiele książek psychologicznych, których niby w jakiś sposób pokazywały jak można pracować nad sobą, nad swoimi emocjami, jak poczuć się osobą pewną siebie, jak się dowartościować...itp. Próbowałam wiele razy zmienić swoje zachowanie, nastawiać się bardziej pozytywnie, cieszyć się dniem codziennym, ale nic nie przyniosło większych efektów, bo w momencie gdy znajdowałam się w stresującej dla mnie sytuacji, cały te nerwy powracały, a ja nie nie mogłam w żaden sposób nad tym zapanować. Często czuje niepokój, nawet tak bez powodu, jak tam jestem to nie za bardzo chce mi się jeść. Najbardziej dobija mnie fakt, że wszystkie te emocje muszę mieć w sobie, bo przecież nie zacznę płakać, gdy w pokoju znajdują sie dziewczyny, udaje, że wszystko jest w porządku, uśmiecham się, żartuje, ale w środku dosłownie jestem roztrzęsiona. Nie dzieje mi się tam żadna krzywda, ale no nie potrafię normalnie funkcjonować, wykłady są nawet ciekawe, uczelnia mi się podoba, więc co ze mną nie tak? Dlaczego nie potrafię się cieszyć? Jak myślę o tym, że mam tam wrócić albo co gorsze uczyć się, to wszystko mnie w środku skręca. Było wiele spotkań integracyjnych i jeszcze kilka będzie, a ja nawet nie mam ochoty tych ludzi poznawać, chociaż zawsze tego chciałam, po prostu nie chcę mi się tam iść, nie czuje potrzeby, wszystko było i jest mi obojętne. Boli mnie to, że nie umiem zacząć nowego etapu w swoim życiu tak jak inni i czuje się bezsilna. Myślałam o tym by się przenieść do miasta w którym studiuje mój chłopak i po prostu wynająć sobie pokój...na jego uczelni jeszcze trwa rekrutacja uzupełniająca, więc pewnie jeszcze bym się załapała. Wiem, że to nie jest wyjście tylko ucieczka, ale miałabym tam kogoś kto mnie rozumie i nie musiałabym nic udawać.No i przede wszystkim koszt wynajęcia pokoju w jego mieście jest znacznie mniejszy niż w tym mieście, w którym obecnie studiuje. Na samą myśl, jest mi bardzo żal, że chce zostawić tą uczelnie i ludzi, których do tej pory poznałam, ale każdy dzień jest dla mnie męczarnią i nie wyobrażam sobie swojej przyszłości. A są dni, w których odechciewa mi się życia i nawet nie mam ochoty by wstawać z łóżka, z resztą już trochę zajęć opuściłam...No i na koniec dodam, że byłam już u psychologa, ale po za radami, że powinnam oddychać głęboko, że powinnam jeść to nie uzyskałam konkretnej odpowiedzi, co powinnam ze sobą zrobić, a jestem bardzo zagubiona.
proszę o pomoc - https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html#p1238649https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html Studia, nieustanny strach i lęk. Brak nadziei na lepsze jutro. Gość
Dziewczyno, ty po prostu boisz się żyć. Dlaczego?? Może powinnas brać jakieś leki. Spróbuj udac się do psychiatry. Idź na psychoterapię,poszukaj grupy wsparcia. Przecież, to nie jest życie tylko meczarnia.Szukaj pomocy, bo sama sobie nie poradzisz już probowals i nie udało się. Nie bądź taka bierna!!
- https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html#p1238666https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html Studia, nieustanny strach i lęk. Brak nadziei na lepsze jutro. Gość
Prawdopodobnie masz fobię społeczną jak ja .Też szukam pomocy byłam u psychologa,mama nie chce mnie zapisać do psychiatry bo uważa że dam sobie rade.Życzę ci powodzenia .Powinnaś udać się do psychiatry.Ja jeszcze szukam
- https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html#p1238939https://www.psychiatria.pl/forum/studia-nieustanny-strach-i-lek-brak-nadziei-na-lepsze-jutro/watek/1238641/1.html Studia, nieustanny strach i lęk. Brak nadziei na lepsze jutro.
Doskonale Cię rozumiem. Też przed studiami ułożyłem sobie w głowie plan idealny. Wyobrażałem sobie jakieś integracje, poznawanie ciekawych ludzi, ciekawe zajęcia na których dobrze sobie radzę.... No ale niestety się przejechałem. Okazało się, że nie mam siły i energii by korzystać ze studenckiego życia, by się uczyć, jakoś rozwijać....Już opuściłem tyle zajęć, że pozostało mi tylko czekać aż mnie wywalą. No cóż, trzymam za Ciebie kciuki Próbuj walczyć ze sobą, próbuj wykrzesać z siebie choć odrobinę energii, może jakoś się to wszystko ułoży.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Brak pewności siebie, zakłopotanie w życiu codziennym
Hej,Przychodzę tutaj z czymś co mnie całkowicie męczy i utrudnia...
- Potrzebuje pomocy
Chciałbym się dowiedzieć, co może oznaczać obecność w...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Konsultowanie a leczenie psychiatryczne.
Witam,Chciałem się zapytać jaka jest różnica pomiędzy...
- Konsultowanie a leczenie psychiatryczne.
Witam, Chciałem się zapytać jaka jest różnica pomiędzy...
Forum: Lekarz okiem pacjenta