Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Toksyczna rodzina mojej żony (5)
- https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html#p1291309https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html Toksyczna rodzina mojej żony Gość
Mam 46 lat, żona 33 w zwiazku jesteśmy 12 lat z tego 2 lata jako małżeństwo
I wszystko (pozornie?) było w porządku do czasu, gdy 4 lata temu nie zdiagnozowano u teściowej SLA (stwardnienie zanikowe boczne). Postanowiliśmy wówczas wyprowadzić sie z miasta (700 tys. mieszkańców) w którym mieszkaliśmy od samego początku, pokonać 500 km i zamieszkać w rodzinnym miasteczko mojej żony (3 tys. mieszkańców) po to, by pomóc w opiece nad śmiertelnie chorą kobietą.
Zamieszkać w ich domu, wykańczajac sobie poddasze.
A nie mieszkała sama tylko z mężem i dorosłym synem...
I to był błąd...
Ubrdali sobie (teściowa, tesć i szwagier), że skoro z nimi mieszkamy to ICH PRAWEM jest dyktować nam jak mamy żyć. i co mamy robić...
Pretensje i próby "nawracania" rozpoczęły się niemal natychmiast.
Te bardziej absurdalne?
Oczekiwano ode nas, że... przestanę kontaktować sie z własną rodziną (w tym córką z pierwszego małżeństwa), bo ich zdaniem moi bliscy są "dziwni", że przestaniemy jeździć motocyklem, bo oni "się martwią", źe przestaniemy z żoną zwracać sie do siebie uprzejmnie (prosze, dziękuję...), bo "to jest debilne i nikt tak nie robi"
Ich zdaniem żeby spotkać sie z własną rodziną (jadąc do nich, a nie zapraszajac "do siebie") powinieniem był mieć ich zgodę
Ich zdaniem miałem OBOWIĄZEK sprzedać swój włąsny dom i dać pieniądze szwagrowi, żeby mógł sie sam wybudować
Wiećej absurdów? No nie ma sprawy - na życzenie
Opieka nad chorą kobietą jak sie okazało miała byc tylko niewielkim elementem naszych "oczywistych obowiązków". Poza tym mieliśmy sami zajmować się wszystkimi w domu (w tym 25 letnim szwagrem), samym domem i ogrodem...
Ogólnie to mieliśmy być POSŁUSZNI (co jest kolejnym absurdem, bo jakoś nie widzę powodu okazywania Z ZAŁOZĘNIA posłuszeństwa starszej o ledwie 6 lat teściowej).
Dobra, dość marudzenia...
Nie dostosowałem się, bo takowego powodu nie widziałem...
Gdy, jak to uznała teściowa BESZCZELNIE śmiałem pytać DLACZEGO, z reguły słyszałem jeden z dwóch "argumentów": bo tak! lub bo nie!
Dla niech tam były to "argumenty ostateczne", dla mnie co najwyżej "argumenty ostatecznie śmieszne"...
Żona kładła bardziej "uszy po sobie", ale uczciwie przyznaję, że ZAWSZE jeśli sytuacja sie zaogniała, brała moją stronę. I oczywiście ja też zawsze brałem jej stronę w sporze z jej rodziną.
Nie udało sie nas pozbaść więc teściowie któegoś pięknego wieczora próbowali zadać "cios ostateczny". Zarządali od nas, że w ciągu miesiąca mamy się wyprowadzić...
No to sie wyprowadziliśmy...
Kupiliśmy mieszkanie jakieś dwa kilometry od teściów i tam zamieszkaliśmy...
To był "kamień obrazy", bo (oczywiście sami mieliśmy to wywnioskować) powinniśmy byli przyjść od nich na kolanach(?!), przeprosić za BESZCZELNOŚĆ (czyt. samodzielność w myśleniu) i błągać byśmy mogli mieszkać w ich domu
Krótko po przeprowadzce wzieliśmy ślub na który oczywiście teściowie i szwagier nie przybyli, bo... no, "wymówek" mieli tysiące.
Żona nadal chodziła do matki opiekować się nią i w skutek tego w naszym mieszkaniu była tylko "śpiącym gościem", wysłuchiwała tam ciągłych wyzwisk jaka to jest zła, wredna i jaką to jest "pier... suką" i nadal, zbyt często moim zdaniem, kładła uszy po sobie...
Aż w którymś momencie usłyszała, że ma zakaz przychodzenia i opiekowania się matką.
Intencja jej rodziny była taka sama jak przy rządaniu dotyczącym naszej wyprowadzki: ma się ugiąć.
I efekt był też taki sam: nie ugieła się!
A skoro ona i ja się nie ugieliśmy to należało nas ukarać jeszcze raz.
PRZESTALISMY DLA NICH ISTNIEĆ
No, mnie tak do końca, bo zaczęły się telefony z pogróżkami, które szcześliwie (dla nich) szybko się skończyły, gdy przedstawiłem swoje "propozycje".
Co więcej, kontaktowali sie z moimi bliskimi i RZĄDALI by moi też skazali nas na banicję
Reakcja mojej rodziny i znajomych była jak najbardziej prawidłowa: tyle wsparcia i zrozumienia ile od nich otrzymaliśmy wielokroć przerosło nasze najśmielsze oczekiwania
I teraz po tym strasznie przydługim wprowadzeniu...
Ja sobie z tym radzę. Czasami tylko poczynania rodziny mojej żony wywołują chwilową irytację i to wszystko. Absurdalność ich zachowań wobec nas jest dla mnie oczywista.
Ale żonie nie jest łatwo, głupi SMS z ich strony potrafi ją "rozwalić" na kilka dni...
Bo tęskni za swoją matką to raz, ale dwa boi sie z nią spotkać, bo wie, że każde takie spotkanie bedzie ją wykańczać od środka...
A ja juz dotarłem do ściany, ja nie wiem jak jej pomóc
Ja sam umiem być ponad to, ale nie potrafię jej tego nauczyć.
Dochodzę do wniosku, że to klasyczna sytuacja patowa, układ nie do rozwiązania wiec powinna totalnie sie odciąć (mamyna razie słabe, ale jednak plany powrotu do naszego miaste) i zapomnieć o swoich "najbliższych"...
Tylko czy to dobry wniosek? - https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html#p1291317https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html Toksyczna rodzina mojej żony Gość
Przykro mi,wspolczyje Wam. Choc Wasza sytuacja jest inna (nie ma chorego w rodzinie) to zachowania sa podobne. Odkad wyjechalismy do innego miasta,odwiedziny staly sie NASZA koniecznoscia,w druga strone nie. Ciagle RADY,DOGRYZANIA,KOMENTARZE itd. Takie absurdy jak piszesz wlasnie sa elementem takze naszej rzeczywistosci. Musisz zyc jak Ci Kaza,albo do widzenia..Moj maz tak ze przechodzi to "lzej",ja..popadlam w nerwice,chodze na terapie,biore leki. Rzadsze kontakty mi pomogly -zadnych wiadomosci telefonow. Jesli cos sie zdarzy to od razy wysiadam jak Twoja zona na kilka dni. Nie jestem juz w stanie z tym walczyc. Jest to bardzo trudna sytuacja. Ja nie znalazlam jeszcze rozwiazania,moim zdaniem go nie ma.
Chce Ci powiedziec,ze Twoja postawa wobec zony jest bezcenna. Zawsze stoj z nia ramie w ramie. To nalejpsze co mozesz zrobic. Zaprowadz ja takze do psychologa,albo idzcie razem. Da sie na nfz-sama chodze. - https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html#p1291332https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html Toksyczna rodzina mojej żony
Bardzo wam współczuje sytuacji w jakiej się znaleźliście. Jedyne wyjście z tej sytuacji to całkowite odcięcie się od tej rodziny. Ja mam toksyczną teściową i nie utrzymuje z nią żadnych kontaktów i jestem szczęśliwa Cały czas wmawiałam sobie, że muszę jej ustąpić bo to matka mojego męża, że jest starsza itp. Ale to,że jest starsza nie daje jej prawa jeżdżenia po mnie jak po łysym koniu! Suma sumarum powiedziałam jej co mi się zbierało wiele lat, wszystko co mi leżało na wątrobie i zerwałam kontakt. Mój mąż ją czasem odwiedza nie zabraniam mu tego bo to jego matka ale ja tam nie jeżdżę i mam święty spokój. Jeśli żona nie radzi sobie z tą sytuacją może by poszła do psychologa to ją na pewno wzmocni psychicznie. Pozdrawiam i życzę powodzenia
- https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html#p1291404https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html Toksyczna rodzina mojej żony Gość
Najlepsze wyjście to powrót na,,stare šmieci,,z dala od tych ludzi.Szwagier stary koń a opieki potrzebuje?Haha.Włożyliście tyle pieniędzy w remont może o to chodziło,bo szwagier sobie tam będzie mieszkał wygodnie i za darmowy remont.Macie rachunki i możecie żądać od nich zwrotu,bo dlaczego macie im podarować?Za takie traktowanie jako popychadła?Nie musicie im mówić,że się wyprowadzacie znowu a żona napewno odetchnie po pewnym czasie i nie dajcie się nabrać na listość,że mamusia potrzebuje pomocy i opieki.Niech szwagier z Wami złoży się na kogoś do opieki nad nią a Wy mace prawo żyć po swojemu a nie pod czyjeś dyktando
- https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html#p1292979https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczna-rodzina-mojej-zony/watek/1291309/1.html Toksyczna rodzina mojej żony Gość
narzucanie innym władzy to problem stary jak świat, a nagminnie się to dzieje u pierworodnych .
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Perazin 25, Asertin 50
Witam, mam pytanie odnośnie leków asertin 50 oraz perazin 25. Czy coś się...
- Pomocy
Pomocy! Jestem od 3,5 roku w związku z mężczyzną z Chad. Dopiero się...
- Bardzo dziwne zachowanie
Witam jestem z chłopakiem 8 lat od tamtego roku kwietnia zaczął się bardzo...
- Boje sie mowic o moich problemach
Hej, mam bardzo powazne problemy ktore ciagle narastaja i staja sie co raz bardziej uciazliwe....
Forum: Psychoterapia