Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Toksyczny związek? (2)
- https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczny-zwiazek/watek/1045352/1.html#p1045352https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczny-zwiazek/watek/1045352/1.html Toksyczny związek?
Ta historia będzie dłuuga za co przepraszam z góry ale inaczej nie oddam klimatu sytuacji.
Byłam w drugiej klasie liceum. Często przebywałam na różnych portalach społecznościowych/randkowych. Fotke.pl miałam od kilku dobrych lat, od gimnazjum chyba jeszcze. Za mną było dużo mniej lub bardziej poważnych związków (jak na ten wiek) które nigdy zbyt długo nie trwały. Zawsze coś było nie tak i zamiast naprawiać kończyłam taką relację. Czasem zdarzało się, że po prostu iskra wygasała.
Lecz to się zmieniło. Cztery lata temu poznałam M. na czacie na fotce. Ewidentnie szukał laski do seksu głównie, przeprowadził się niedawno do Warszawy, znajomych zbyt wielu jeszcze nie miał. Spodobał mi się w miarę na zdjęciach . WYmieniliśmy się numerami GG (aktualnie telefonu nie miał bo mu się popsuł) i tak sobie gadaliśmy. W maju spotkaliśmy się po raz pierwszy. W centrum. Pamiętam jakby to było wczoraj. Zobaczyłam go i byłam pod wrażeniem. Ale nie podchodził. Myślałam, że mu się nie spodobałam ale czekał dalej, więc stwierdziłam, że może nie zauważył więc podeszłam. Cześć, cześć. Co tam, co tam. Spytałam co robimy a On odpowiedział, że nie wie jak ja ale On musi jechać coś załatwić. No dobra. Powiedziałąm mu czym dojedziemy. Czekalismy na autobus, gadka srednio sie kleila, mialam wrazenie, ze mu sie nie spodobałam po rpostu. Więc gdy podjechał właściwy autobus (który dojeżdzał też do mnie do domu) wsiadłam. Stwierdziłam, że będzie chciał to wisądzie, nie to nie. Pojadę do domu i tyle. No i nie wsiadł. Wróciłam do domu, zajęłam się swoimi sprawami i nie przejmowałam się zbyt tym nieudanym spotkaniem. Po godzinie napisał do mnie, że ładnie go w c***uja zrobiłam,że tak uciekłam sobie. Nie wiemczemu ale ulżyło mi. No w każdym razie zrobiłam coś baardzo nieodpowiedzialnego. Zaprosiłam Go do siebie na noc. ROdzice wyjechali na działkę, chata była wolna. Przyjechał. Spędzliśmy pierwsza noc oglądając filmy i śpiąc przytuleni. Nagle mieliśmy o czym rozmawiać. Spodobał mi się. No i tak to się zaczęło. Spotykaliśmy się dość często, poznałam go ze swoimi znajomymi, wychodziliśmy na browar, czasem leniliśmy się u mnie lub spacerowaliśmy. Ogólnie to On utrzymywał żebym się nie przyzwyczajała do niego i w ogóle. W pewnym momencie zaczęliśmy ze sobą sypiać. W pewnym momencie okazało się, że w Jego życiu jest jakaś dziewczyna którą kocha ale że nie mogą się dograć. Gdy to usłyszalam doszło do mnie,że coś do Niego czuję. Byłam przy Nim w tych chwilach gdy cierpiał i tęsknił za Nią. Pocieszałam Go, ukrywając miłość. Po jakimś czasie nasze relacje bardziej przypominały związek. Wspólne wyjścia, wypady na urodziny moich znajomych (szał osiemnastek się zaczął). W końcu powiedział mi, że tak mówił bym się do Niego nie przyzwyczajała a tak na prawdę to On się do mnie przywiązał chyba. No i wtedy byliśmy w tym okresie przed związkowym. Nasza znajomość zaczęła popadać ze skrajności w skrajność. Czasem był taki oschły i nieczuły wobec mnie. Chciałam, starałam się skończyć tę znajomość bo sprawiała mi momentami przykrość. Pocałowałam się nawet z kolegą na jakiejś imprezie ale to tylko mi uświadomiło, że to z M. chcę być. . Potem byliśmy na urodiznach mojego kumpla z liceum. M. pił przy barze cały czas i zaczepiał z moim kolegą dziewczyne tego kumpla. Pokłóćiliśmy się. Okaało zsię, że powiedziałam coś nie tak i On się obraził i dkatego pił i obwinił mnie o wsyztsko i stwierdził, że On nie może pić tyle(ze względów zdrowotnych) i to moja wina... Wróciliśmy do Niego spać bo było bliżej. Wkurzyłą mnie ta cała sytuacja, płakałam. Rano wstałam i pojechałam do domu nie budząc go. Oczywiście zdążyłam wsiąść do autobusu i dostałam smsa z wyrzutami. Kolejna kłótnia. Jakoś się dogadaliśmy no i Sylwester 2011/2012 uznaliśmy za oficjalny początek naszego związku. Było w porządku. No i tak to trwało, wzloty, upadki, kłótnie, godzenie się. Czasem czułam się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, czasem płakałam w poduszkę i nienawidziłam go. Im bardziej ja Go odpychałam tym bardziej go to przyciągało i na odwrót. Stały schemat - któreś coś odwaliło, kłotnia, obrażanie się, potem gdy drugie obojętnieje już i przestaje przepraszać, drugie mięknie i wyciąga rękę. Po alkoholu to już w ogóle szał był, byłam płaczliwa i agresywna. A dużo imprezowaliśmy.
Ten związek sprawiał, że cierpiałam ale tylko przy Nim czułam, że tu jest moje miejsce. Potem ja studiowałam zaocznie, On dziennie i kiedy On chciał iść na imprezę miałam uczelnię, byłam zmęczona albo w pracy. Chodził sam. I spoko, nie czepiałam się. Aż do momentu w którym odkryłam, że pisze z innymi laskami. Wtedy gdy wychodził sam zaczęły się pojawiać myśli, że mnie zdradzi. Kłamał, kręcił. Ale znosiłam to bo go kochałam. Wiedziałam, że przecież świat się nie zawali jeśli się rozstaniemy ale nie chciałam tego świata bez Niego.Poza tym On zawsze potrafił mne przeprosić. W łóżku zaczęło być fantastycznie, byliśmy idealnie zgrani. Wiedziałam, że kręci, mataczy ale przymykałam na to oko, sama siebie okłamując nieraz. Wszystko, żeby z Nim być. W końcu zaprosił mnie do siebie na wakacje do domu, żebym poznała Jego rodzinę. Pojechaliśmy. Było na prawdę fajnie i o ile Jego mama w ogóle nie wiedziała o moim istnieniu (co mnie zdziwiło i wkurzyło na pocątku jak spytała czy się kolegujemy czy jestem z Nim) ale Jego wujek wiedział wszystko. Stwierdziłam więc, że po prostu z Wujkiem miał lepszy kontakt i tyle. No i się zaczęło. On ciągle tam pił, wkurzało mnie to. Niby spacerowaliśmy, pokazywał mi okolice, poznawałam Jego znajomych, rodzinę. Ale te wszystkie imprezy zaczely mnie drażnić. No i w lozku jakos sie przestalo tak ukladac. Normalnie jak kobieta ktora ma ciagle okres albo glowa ja boli. Mam wysokie libido i dla mnie brak seksu powodował straszne wkurzienie. No i M. zrobił się jakiś tajemniczy, zawsze chował przede mną laptopa, wszystko na hasło, wylogowywał się. Pewnego razu zapomniał i weszłam. Okazało się, że laska która najpierw była córką Jego ciotki a potem jakąś takm dziewczyną z uczelni której coś kiedyś wysłął tak na prawdę była poznanną na czacie panną z którą nawet się spotkał (mi wtedy poweidział, że idzie do kolegi i jeszcze zmyślał co tam robili itp). Przejrzałam wtedy wszystko. Miał dalej konto na fotce, chociaż utrzymywał, ze nie. Cały czas pisał z innymi dziewczynami. Taaakie bajki im wciskał... WIdać było,że facet niedowartościowany, żal mi się Go nawet zrobiło. Gdy przyszedł i spytałam go o to wszystko to jeszcze bezczelnie kłamał.... Zerwałam z Nim i poszłam się przejść. Zadzwoniłam do kumpla, powiedział, że przyjedzie do mnie (jakieś 650 km) ale powiedziałam mu,że nie chcę Go fatygować... I to był moment kiedy powinnam była odejść. Wróciłam ze spaceru, Jego oczywiście nie było. Siedziałam zamknięta w pokoju z laptopem, gadałam ze znajomymi. Wrócił. Pijany. Kupił mamie Rafaello na przeprosiny.... za to, że wrócił pijany. Po czym położył się na łóżku i leżał jak gdyby nigdy nic. Totalnie mnie olał. Nie wytrzymałam i wyszłam. Wtedy Jego Matka powiedziała mi, że jeśli Go kocham to czasem warrto wybaczyć. Nie rozmawiałyśmy o tym co się dokładnie stało. No nic, wróciłam, połóżyłam się obok bo nie miałam wyjścia i poszłam spać zapłakana. Jego to nie ruszało w ogóle. Rano wstaliśmy. I to ja wyciągnęłam rękę na zgodę. Rezygnując z własnej godności. Zaproponowałam mu byśmy zaczęli od początku. No i zaczęliśmy. Tak mi się wydawało.
Przez cały czas to jednak siedziało we mnie. Strach, że znowu tak będzie się zachowywał, że mnie zdradzi. Zaczęły się awantury po pijaku. Na osiemnastce mojej najlepszej kumpeli podrapałam go do krwi.... bo mnie olał i poszedł spać... Następnego dnia był dla mnie taki oschły, że myślałam, że umrę. Moi znajomi też krzywo na mnie patrzyli i wcale się nie dziwię. Tak tego wszystkiego żałowałam. Przepraszałam go. W końcu odpuściłam. Stwierdziłąm,że koniec, że tak nie można. Tego samego dnia On do mnie przyszedł powiedzieć mi, że mnie kocha i chce być ze mną. Ale koniec wspólnego picia bo go to już męczy. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Kochaliśmy się jak nigdy przedtem. No i panował spokój przez większość czasu, jakieś tam sprzeczki były, wiadomo ale nic groźnego. Na jednej z imprez nawet mi wyznał, że kocha mnie i że wtedy myślał, że kocha tamtą ale to co do mnie czuje teraz jest o wiele mocniejsze. Byłam taka szczęśliwa. Do dziś pamiętam ten dzień. Minął jakiś czas, kolejny sylwester i rocznica przed nami. Obchodziliśmy tego sylwestra w dość skromnym gronie i szczerze mówiąc zabawa była mocno średnia. Ale wszystko było w porządku. Czułam,że On mnie kocha mimo wszystko a ja kochałam jego. Taki mój pierwszy poważny związek. Kolejny rok przebiegał w podobnym rytmie - kłótnie, godzenie, wielka miłość, wielkie żale. Załatwiłam mu nawet pracę u siebie bo potrzebował na wakacje. Niestety M. wrócił do wyrywania lasek przez neta. Znowu kłótnie o to, mój płacz jego obojętność/przeprosiny w zależności od humoru. MOje błagania i ogólnie moja żałość. Próbowałam nawet się zabić (dość nieudolnie bo w apteczce nie miałam nic dobrego, myślę, że to raczej było zwrócenie na siebie uwagi).
Na jesień kolega z pracy polecił mi książkę którą sobie kupiłam - Wielka księga podrywu i seksu czy jakoś tak. Ta książka skupiała się głównie na nas samych, czego chcemy od życia itd. Doszłam do wniosku,że nie satysfakcjonuje mnie taki związek do końca, że nie czuję się szczęśliwa. Zaczęłam wymagać od M więcej. Starał się nawet czasem jak mu się przypomniało ale oddalaliśmy się od siebie. I w końcu tak go przycisnęłam, że podjął decyzję o rozstaniu. Na dobre bo powiedziałam mu, że jak teraz rozstaniemy się to nie znowu na 2 tygodnie tylko na zawsze. No i w grudniu 2013 r. zakończył się nasz związek. Byłam kupką nieszczęścia i do tego wspólna praca... Dlugo na szczęście nie musiałam się męczyć bo zwolnili go. Myślałam,że przez to, że leciał sobie w kulki i przychodził czasem pijany ale potem okazało się, że koordynatorka (obecnie moja znajoma) zlitowała się nade mną. Przez jakiś czas mi się nic nie chcialo. Dom, praca, dom, uczelnia imprezy. Chlałam na umór. W końcu w pewnej chwili szłam sobie po magazynie, w radiu elciał Bob Marley - Dont worry be happy i poczułam ulgę. Poczułam się uwolniona. Od dłuższego czasu startował do mnie kolega z pracy, postanowiłam nawet dać mu szansę. I nie żałowałam, spędziłam z Nim wspaniałe 2 miesiące, bez stresu, nacisku, On mnie rozpieszczał, dbał o mnie jak nigdy Marcin. Myślałam sobie wtedy, że taka różnica między nimi no i tyle mnie ominęło i jaka głupia ja wtedy byłam. No ale skończyło się. Miało być przyjemnie i lekko a w pewnym momencie zaczęliśmy sie zachowywać jak para. Zagalopowaliśmy sie i nie było odwrotu. Skończyliśmy ten romans. Okazało się, że wrócił do byłej. Potem poznałam K. Po miesiącu znajomości zaczęliśmy się spotykać na seks. Jak dla mnie to był bogiem seksu ale nie chciał się wiązać. Mi to w sumie pasowało bo podobał mi się, chemia była ale nie dogadywałam się z Nim jakoś. Głównie więc się pieprzyliśmy. No i bach, zakochał się. Ja niestety ale nie byłam w stanie odwzajemnić tego i uciekłam. Zaczęło się umawianie na randki i na seks z mężczyznami z internetu.
Pewnego dnia byłam pijana i gadałam z M. (Pisał do mnie od jakiegoś czasu i na ogół go zbywałam ale jakoś tak miałam taką ochotę...). Przespaliśmy się ze sobą. Szybko. Beznadziejnie. Kontakt się urwał. Nie żałowałam.
Minęło trochę czasu, znowu zaczęłam się spotykać z K, potem z G (tym kolega z pracy). Na zmianę sypiałam z obydwoma ale myślałam o M. Niby byłam szczęśliwa, uśmiechnięta ale czułam taką wewnętrzną pustkę. Potrafiłam przez tydzień nigdzie nie wychodzić i po pracy pić drinki przed kompem.... M. do mnie pisał, zapraszał mnie na kolację, do kina, na piwo ale odmawiałam bo bałam się, że coś odżyje a wiedziałam jak to się skończy. No i w końcu wymiękłam. Byłam pijana i napisałam do Niego jak byłam ze znajomymi i chcialam sie spotkac ale nie odpisal. DOpiero nad ranem odpisal mi jak gdyby nigdy nic i zaproponował wypad nad Wisłę. Zgodziłam się bo nie chciało mi się siedzieć w domu. Spotkaliśmy się wtedy, napiliśmy piwa. Czułam się zrelaksowana jak nigdy. Było fajnie. Od tego czasu zaczęliśmy ze sobą pisać. W międzyczasie wypisywał do mnie Jego kumpel z którym mieszkał. Chyba chciał mnie wyrwać no ale sprawa nieco dziwna, więc go przystopowałam. No i znowu byłam po winie bo dusiłam krewetki w nim i zostało to trzeba było wypić do obiadu a jak. No i A. zaprosil mnie na grilla, zgodziłam się. A. ewidentnie na coś liczył. Lubiłam Go ale to kumpel mojego ex, poza tym zero chemii. No i w pewnym momencie doszedł do nas M. Gadaliśmy, słuchaliśmy muzyki i było prawie jak wcześniej. Brakowało mi tylko M przy moim boku. W końcu mieliśmy kłaść się spać. A. usilnie namawiał mnie bym poszła spać do Niego ale odmówiłam stanowczo. Poszłam spać w salonie. I gdy tak leżałam coś mnie tknęło i napisałam do M. Chciałams się z Nim pieprzyć. Po krótkiej wymianie sms poszłam do Jego pokoju, położyłam się za nim i przytuliłam. Było mi tak dobrze. No i działo się to co się działo... Przez następne 3 godziny pieprzyliśmy się ostro i rozmawialiśmy na zmianę. Wydawało mi się wtedy, że go dalej kocham. Powiedziałam mu to, że przez to chyba nie mogę się z nikim związać, powiedział, że ma tak samo...Powiedział też, że zawsze chciał mieć ze mną dzieci... Po wszystkim mnie przytulił i zasnęliśmy. Znowu czułam się dobrze. Rano zanim wstaliśmy poprzytulaliśmy sie jeszcze i potem dopiero ogarnelismy i wyszlismy bo M. miał do rpacy a nie chciałam spotkać za bardzo A. bo było trochę głośno i się zawstydziłam. W każdym razie gdy opowiedziałam o tym mojemu kumplowi stwierdził,że może się zejdziemy ale ja nie byłąm przekonana, nie chciałam cierpieć. Skończyłam znajomość z K. Z G. dalej się widywałam. Przepsaliśmy się ale to nie było to, więc i to skończyłam. Chciałam zacząć od nowa, czułam, że jestem gotowa na coś poważniejszego, gdzieś tam w głębi chodził pomysł powrtu do M. ale nie wiedziałam, On pisał do mnie ale głównie o seksie... Chciałam to skońćzyć ale nie mogłam. A. do tego poinformował mnie, że M. ma ileś tam lasek ale że może się zejdziemy. Chciałam się zejść i nie chciałam. W końcu się nawaliłam z koleżanką i napisała ode mnie do Niego czy uważa, że mamy jeszcze jakieś szanse. I od tego zaczęła się rozmowa która niczego nie wyjaśniła. Znowu zachowuję się tak, że go przyciągam, potem odpycham. Taka walka między sercem a rozumem. Czasem jak na Niego patrze widzę żałość i w ogóle myślę jak ja mogę chcieć kogoś takiego a czasem jak spojrzę, jak mnie dotknie oddała bym wszystko by być z Nim... I nie wiem w którą stronę podążyć. Najlepiej chyba było by to skończyć, zerwać kontakt ale nie potrafię. Nie umiem... Znowu na zmianę się przyciągamy albo odpychamy...Nie mam już siły do tego. Raz jestem wesoła i mam super humor a za chwilę mam takiego doła,że ryczę. Myślę o Nim cały czas ale nie wiem czy chcę z Nim być. I przede wszystkim czy On chce do mnie wrócić czy chce tylko seksu (utrzymuje, że nie tylko ale kto Go tam wie).
Nie wiem co mam zrobić, wrzucam to bo chcę wiedzieć jak wygląda to z obiektywnego punktu widzenia i czy może ktoś ma jakiś pomysł bo ja już sama nie wiem, moi znajomi też są różnego zdania i mam taki mętlik! Może coś do mnie trafi, nie wiem. Mam wrażenie, że to bardzo toksyczna relacja i zaczęłam się zastanawiać czy obydwoje nie mamy zaburzeń. - https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczny-zwiazek/watek/1045352/1.html#p1045356https://www.psychiatria.pl/forum/toksyczny-zwiazek/watek/1045352/1.html Toksyczny związek? GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
...zrób to co ci intuicja podpowiada.
Lęku...odwal się ode mnie. Jola.
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Choroba psychiczna u partnerki?
Witam,Szanowni Państwo z uwagi na tematykę większości postów oraz...
- Boje sie mowic o moich problemach
Hej, mam bardzo powazne problemy ktore ciagle narastaja i staja sie co raz bardziej uciazliwe....
Forum: Psychoterapia - Bardzo dziwne zachowanie
Witam jestem z chłopakiem 8 lat od tamtego roku kwietnia zaczął się bardzo...
- Żele intymne
Do tej pory nie próbowaliśmy jeszcze dzialania żeli intymnych ale czy...
Forum: Po godzinach