Forum: Depresja
Temat: wcale jakoś to nie będzie! (223)
- https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p978854https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie! Gość
nic się nie zmieni! długi nie znikną, praca, która to odwróci się nie pojawi, matematycznie rzecz biorąc do końca życia nie wyjdzie się z tego. to jaki sens pocieszania? leczenia? nadziei na zmianę czegokolwiek? może być tylko gorzej.
nie jestem w stanie tego ogarnąć. każdy sądzi, że jeśli wie, ze mam depresję i ja wiem i leczę się, to już problemu nie ma!
nie jestem głupi i to wcale nie pomaga, wręcz przeciwnie.
bo patrzę realnie i widzę, że jest źle i nie ma szansy na zmiany, nie jestem w stanie przeskoczyć swoich możliwości i otaczających realiów.
zewsząd każdy potrzebuje ode mnie kasy, bo akurat jego potrzeba jest ważniejsza od innych, a ja nie mam skąd wziąć na wszystko! to jak nie mieć depresji? kochający wokoło? tak, ale co z tego, gdy problemem jest kasa, której nie ma? od kilku lat, nie ma nadziei i koniec, długi przekraczające realną możliwość wyjścia z nich. skąd? bo chciałem dać bliskim spokój, dobrobyt, ale nie udało się i pogrążyłem siebie i rodzinę.
mam wszystkie objawy depresji i co mam robić?
leczę się od kilku lat i raz jest lepiej, raz gorzej,
a problemy, które depresję wywołały i tak nie znikną, wiec jak z tego wyjść?
boję się martwić bliskich, bo moja depresja to dla nich już nie nowość, ani żadna atrakcja i już nudny z tym jestem, nie chcę ich pogrążać i martwić, pomóc nikt nie jest w stanie
wcale jakoś to nie będzie!
czy jest jakiś ratunek dla osoby z depresją,
ktora rzeczywiście ma depresję z realnych powodów,
które nie znikną nigdy? - https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p978886https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie! Gość
Rodzina w sprawach długu nie pomaga tylko jeszcze pieniądze wyciągają?Jeśli tak,to masz wspaniałą rodzinę.A jak wygląda kolacja wigilijna?Wspólnie trzeba wybrnąć z tej sytuacji albo czekać aż *** całkiem Twoje bliskie otoczenie i tu nie chodzi też o to,że stałeś się dla nich nudny ze swoją depresją.Oni jej po prostu nie rozumieją.Mało też który człowiek chce znać problemy egzystencjalne innych i psychiatra się w tym niczym nie różni,dla niego tacy ludzie już są zaszufladkowani i to jemu wystarczy.
- https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p979082https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Do żadnej z chorób nie da się podejść, jak mówisz - matematycznie, czy z punktu logiki, gdyby tak było, każdy mógłby z większym lub mniejszym prawdopodobieństwem obliczyć (wydedukować), przy różnych symptomach, czy przy swoim schorzenia go np. "położy' po 2 latach, czy pożyje jeszcze 5.
Do wszystkiego podchodzi się indywidualnie. Pomijając pewne imaginacje, depresja jest zawsze z realnych powodów, jeżeli dzieją się negatywne rzeczy, na ogół w nią nie wpadamy (chociaż to też jest różnie).
Miałam też problem związany z finansami, chociaż innego typu - weszłam w związek z człowiekiem, o którym nie wiedziałam, że ma kolosalne długi. Strach, przerażenie, uczucie bycia oszukaną - wierz mi, to bardzo bolesne, kiedy odkrywasz kłamstwo, a potem już zaczynasz się gubić i nie wiesz, co faktycznie się dzieje, a co jest grą. Z pomocą innych i swemu samozaparciu jakoś "w miarę" sobie z tym poradziłam, chociaż sprawa nie jest jeszcze zamknięta.
Przede wszystkim sam musisz znaleźć w sobie siłę do tego, żeby stanąć do próby pokonania swego problemu (nie wiem - pierwszy, czy n-ty raz), bez siły, wiary, że się powiedzie, człowiek nie ma szans, bo już na początku pojawia się pytanie - "po co będę cokolwiek robił i tak się nie uda". Ja osobiście staram się nie używać słów "nigdy" i "zawsze", bo to dla mnie pojęcia raczej abstrakcyjne, jeżeli je pominiesz, okaże się, że kiedy zaczynasz szukać rozwiązania, znajdujesz możliwości, pomimo tego, że teraz to tylko czarny tunel, bez promyka nadziei.
Piszesz, że Twoi bliscy wiedzą o depresji, a jednocześnie nie chcesz ich martwić, czyżby więc nie wiedzieli o Twojej (może i ich? )sytuacji materialnej? Każdy chce stworzyć bezpieczne życie, spokój i zadowolenie z życia bliskim i sobie między nimi. Przecież Ty w tych relacjach też się znajdujesz i nie jesteś postacią marginalną, skoro mogłeś dawać pieniądze, żeby tak to życie wyglądało. Czy teraz, gdy jest ciężko, Twoi bliscy, rodzina, nie potrafią pomóc, a może nie pomagają właśnie dlatego, że nie chcesz ich martwić i nic nie mówisz o zaistniałej sytuacji? Czy Twoi bliscy od początku nie widzieli, ze pewne posunięcia, mogą pociągnąć za soba konsekwencje?
Moim zdaniem trzeba razem wyjść z obecnej sytuacji - powiedzieć, co jest i posłuchać, co mają do powiedzenia, jakie widzą ew. rozwiązania. Może masz przyjaciół, znajomych, którym możesz zaufać, i których mógłbyś spytać o radę.
Dla Twoich bliskich Twoja depresja nie ma być ani atrakcją, ani powodem znudzenia, to choroba i nie będziesz zdrowy, dopóki się jej nie pozbędziesz. Dlaczego człowiek chory np. chronicznie ma być dla innych atrakcyjny, czy budzący zniechęcenie, ja mam już długo epi, a nikt mnie nie traktuje, jak jakiś szczególny okaz. Długo mam też depresję ale dopiero w tamtym roku zdecydowałam się na psychoterapię - minęło już 8 mies., a psychoterapeuta powiedział mi, że to potrwa, bo nie jestem w tym momencie jeszcze gotowa na samodzielne życie.
Napisałeś, że się leczysz już kilka lat tzn masz psychologa, psychoterapeutę, z którym możesz porozmawiać, czy chodzisz do psychiatry np. tylko po recepty?
Co to znaczy, że "potrzeba każdego jest ważniejsza od mojej" - czyżbyś od początku stworzył taki wzorzec, że z każdą potrzebą idzie się do Ciebie, a Ty (początkowo może nieświadomie) te potrzeby zaspakajasz np. dając kasę, nie realizując swoich potrzeb. Może to stało się tak oczywiste, że nikt się nie zastanawia teraz, że mogłoby być inaczej i wszystko jest na Twojej głowie i w Twojej kieszeni.
Myślę, że w tej chwili potrzebujesz rozmowy z kimś, komu ufasz i kto będzie mógł pomóc - chociażby swoją obecnością, a potem coś poradzić. Powiedz też swoim bliskim o całej sytuacji - po pierwsze po to mamy bliskich sobie ludzi, żeby w trudnych chwilach też z nami byli, a poza tym nie możesz sam ponosić konsekwencji, gdy korzystali wszyscy (w sumie Ty najmniej). - https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p979107https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Czytając ten wątek miałem wrażenie jakby ktoś opisywał moją sytuacje, nic dodać nic ująć. Bardzo dobrze rozumiem co czujesz bo jestem w niemal identycznej sytuacji. Dodam że ja się nie leczyłem lecz dusiłem to w sobie, zresztą tak jest nadal. Jakiś czas temu, próbowałem przestać sie tym martwić, nie zważać na listy z banków itd. powiedziałem sobie wtedy że niech się dzieje co chce, że nie bede walczył, że będe żył tak długo ile się da - a jak już nie będzie wyjścia to będzie .....koniec. Na tym forum ludzie troszke mnie podnieśli na duchu a kilka dni temu Ktoś (prawie obca osoba) pomogła - w sumie w niewielkim stopniu ale dało mi to nadzieje że może się udać wyjść z tego. Byłem na prawde pogrążony a teraz żyje nadzieją. Dlatego trzeba mieć nadzieje i wierzyć że się uda wyjść z najwiekszego bagna.
jak by to było jak by mnie nie było?
- https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p979579https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Moim zdaniem uda sie wyjść z każdego bagna, chociaż często początkowo nawet tego nie widzimy, tak małe mogą to być kroczki prowadzące do celu. Bywa też tak, że to, co dzieje sie obecnie z nami - tu i teraz, nasze problemy, powstała depresja, ma zupełnie inne podłoże i często trzeba zacząc od walki z innym wrogiem, żeby uporać się z efektem końcowym - depresją, zrezygnowaniem, brakiem perspektyw i nie widzeniem wyjścia. Podobnie było u mnie - całą matnię, w której się znalazłam przypisywałam czemuś innemu, a kiedy znalazłam podłoże tego wszystkiego i od niego zaczęłam 'prostować" pewne sprawy, okazało się, że jest inaczej, niż sobie wyobrażałam.
Myślę, że w takich sytuacjach potrzebne są przede wszystkim dwie rzeczy :
- nasza własna wola i chęć wyjścia z tego, własne samozaparcie, co daje automatycznie wiarę i nadzieję
- pomoc kogoś, kto jest obok - nie możemy być w takich przytłaczających nas sytuacjach sami. Często są to nasi bliscy, przyjaciele, są jeszcze psychoterapeuci, psychologowie i oni mogą ukierunkować nasze myślenie, pokazać różne aspekty powstałej sytuacji.
Rozmowa, myślę, jest podstawą. Dobrze też, że piszesz - tutaj też jesteśmy z problemami albo je przeszliśmy i każdy może coś dodać, poradzić, w jakichś sposób pomóc.
Jeżeli leczysz się (mówisz, że długo) i nie ma efektów, to może spróbujesz u innego fachowca? - https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p979789https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie! Gość
rozpocząłem ten wątek
cześć z Was mnie rozumie, cześć nie, dlatego, ze trudno w kilku słowach opisać życie, janek40 - dokładnie tak to wyglada.
gość - drugi post, to nie rodzina, czy bliscy wyciągają kasę, tylko życie. płatności, wydatki, codzienne wydatki przerastają możliwości zarobienia kasy.
już nie spłacam długów banków itp. to niemożliwe. co mi zrobią? to oszukańcza machina. sam nie wpadłbym na to, żeby tak się zadłużyć tylko porady "doradców" to spowodowały - w uproszczeniu.
leczę się i pewnie dlatego jeszcze żyję.
rodzina wie o wszystkim, ale jak pomoże? kasy nie stworzy, depresji nie zlikwiduje.
tylko można w tym bezsensie trwać, przesypiać dnie, czekać na jutro.
czasami myślec o samobojstwie, czasami czuć się lepiej.
każdy by się wkurzył, zobojętniał gdyby widział, że nie mogę "się ogarnąć" "wziąć za siebie" itp. ale przecież na tym polega DEPRESJA. O tym chyba każdy, kto tu pisze powinien wiedzieć. A traktują mnie jak "leniwego" czy coś w tym rodzaju.
pracowałem, zarabiałem ponad 20 lat, ale nie ma pracy, ktora teraz mnie wyciągnie z długów, które powstały "na papierze" przez kryzys finansowy na świecie, ich skala przerosła możliwość zarobienia, ja nie liczę, że wyjdę z tego, po prostu dzielę się z Wami moim bólem bezsilności. żyję z dnia na dzień.
nie chcę martwić żony mówiąc o tym, co przeżywam.
bo to tylko ją zdołuje. po co? pracuje, robi co może.
nie chcę jej dołować.
już to przechodziłem, teraz jakoś jest.
nie wiem jak bedzie dalej, kiedy zostanę bez domu, bez bliskich,
którzy mnie znienawidzą, za to, że pogrążyłem ich w długach na lata.
zobojętniałem. dlatego napisałem w tytule, że "wcale lepiej nie będzie!"
bo nie bedzie, bo po co ma być?
swoje przeżyłem. ciekawe miałem życie, nie mogę narzekać.
każdy dzień teraz to "dzień dany od losu"
żeby skończyć ze sobą, to czuję się za dobrze,
żeby żyć z sensem i "po coś" nie mam już siły
nic się nie zmieni. bo nie ma nadziei, nie ma sensu
kiedyś pewnie coś się stanie, ze umrę,
każdy w końcu na coś umiera
nie martwię się już tym
co za różnica? - https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p980480https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Nie można nigdy zakladac, ze jest zle i nie ma z tego wyjścia. Wiem, ze może Ci ciężko w to uwierzyć, ale nie wolno się poddawac i zawsze trzeba wierzyc, ze los się zmieni i będzie lepiej. Za mnie kiedyś myśleli pozytywnie rodzice i ja, czyli człowiek, który juz mial zniknąć zyje, bo obudzil się ze spiaczki. Także uwazam, ze nie ma sytuacji ostatecznie bez wyjścia. Przepraszam, może Ci się to wyda niepoważne, ale może próbuj systematycznie grac w totolotka. Od czasu, gdy "zmartwychwstalem" i przezylem rozlegly wylew krwi do mózgu, stalem się optymista. Wczesniej mniej ceniłem zycie i widziałem wszystko "w czarnych barwach"
Rafal / Wbrew pozorom w 2015 r. mam 38 lat
- https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p980582https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Jestem z natury optymistką i chyba to mi pomaga wychodzić z różnych trudnych sytuacji i opresji (z mniejszym, czy większym bólem). W tej chwili mam depresję nawrotową - to już trzecia w ciągu 11 lat ale wierzę, że uda mi się i teraz też sobie poradzę. Pomaga mi już 9 miesiąc mój psychoterapeuta i malutkimi kroczkami ale próbuję wyjść "na prostą" i żyć swoim życiem. Też byłam w śpiączce, wyszłam z tego stanu, a świadomość, że mogłoby mnie nie być, a jednak jestem, uczy szacunku do życia. Szacunku i cenienia go ponad wszystko, dlatego powinniśmy szukać najróżniejszych możliwości wychodzenia z sytuacji problematycznych, pozornie bez wyjścia - nikt z nas nie może przewidzieć, co przed nami. Jeden z psychologów powiedział, że kto boi się jutra, idzie dokładnie tą samą drogą co wczoraj. Trzeba znaleźć w sobie siłę, motywację, wiarę i szukać wyjścia.
- https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p980584https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
I tak trzymać Barbaro
Walczę wiec jestem
Nie ma mnie, wiec się podałem
Robert Piotr
Life is the best drug ...
I have to stop taking! - https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html#p981339https://www.psychiatria.pl/forum/wcale-jakos-to-nie-bedzie/watek/978854/1.html wcale jakoś to nie będzie!
Bardzo dobrze Cie rozumiem i wiem że doradzanie w stylu będzie lepiej na niewiele się zda, a systematyczne granie w totolotka w czasie gdy liczy sie każdy grosz jest mało realne, ja gram ale raz w miesiącu tylko dlatego że jak "Ten do góry" stwierdzi że mi pomoże to żeby miał jak mi pomóc. Masz racje że jest to sytuacja bez wyjścia. Kiedyś myślałem o czymś takim : jest sporo ludzi dobrej woli dla których złotówka, dwie lub nawet pięć nie stanowią żadnej różnicy i gdyby takich ludzi zebrało sie bardzo dużo to mogliby pomóc takim jak Ty czy ja (jeżeli bym wiedział że te pieniądz mogły by ocalić czyjeś istnienie to sam mając kłopoty ale wygospodarowałbym aby pomóc). Jednak po rozmowie ze znajomym doszliśmy do wniosku że to tak zwany łańcuszek i że przez to mógłbym mieć większe kłopoty a poza tym zaraz znalazłoby sie wielu naśladowców i naciągaczy którzy chcieli by sie wzbogacić a nie ratować życie.
jak by to było jak by mnie nie było?
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Potrzebuje pomocy
Chciałbym się dowiedzieć, co może oznaczać obecność w...
Forum: Zaburzenia psychiczne - Poznałam Chłopaka z ChAD
Cześć. Cztery tygodnie temu poznałam chłopaka na portalu randkowym. Bardzo...
- Kopę lat...
Witajcie ponownie, dawno tu nie zaglądałam, kilka lat... ale moje życie...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego
- Tematy:
- depresja
- emocje
- napęd
- zaburznia nastroju
- nerwica