Forum: Psychiatria - grupa dla rodziny i pacjenta
Temat: Wszyscy chcą mi zabrać moją wolnośc i tożsamość (3)
- https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html#p1138873https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html Wszyscy chcą mi zabrać moją wolnośc i tożsamość GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Mam taką dziwną paranoję... Jestem samotnikiem z natury i nie mam wielu znajomych, ale jeśli już konieczne jest zapoznanie nowych ludzi i np. zakoleguję się z kimś to mam wrażenie, że ten ktoś zaczyna robić się strasznie nachalny. Mam 17 lat i chodzę do drugiej klasy liceum. Przez cały dotychczasowy okres mojego funkcjonowania (nie lubię nazywać tego życiem) byłam zdominowana przez moją rodzinę, która mnie ogranicza, a zwłaszcza przez niestabilną psychicznie matkę. Przez to mam problem z relacjami z innymi ludźmi. Jestem aromantyczna i aseksualna, a na dodatek zdaję się być kompletnie niewrażliwa na normy społeczne i nie potrafię się zachować jak powinnam. Przez matkę straciłam wiarę w miłość, czy to rodzicielską, czy to romantyczną, jedynie miłość dziecka do rodzica jest szczera i bezwarunkowa. Nie znaczy to jednak, że ją czuję. Nie kocham nikogo, nawet siebie, ale mojej całej rodzinie życzę śmierci i nie będę płakać za nikim. Stoję teraz przed ważnym życiowym wyborem i nie mam w nikim wsparcia, przez co czuję się samotna i lekceważona, opuszczona przez wszystkich, chociaż nigdy tak naprawdę nie miałam nikogo. Mianowicie muszę poważnie pomyśleć nad kontynuowaniem edukacji. Zawsze byłam przepychana z klasy do klasy, ale ostatnio całkowicie się poddałam, bo jestem stale zmęczona i przybita. Mam wrażenie, że wszystko co chciałam umieć już przyswoiłam i nie potrzebuję mieć zdanej matury czy dyplomu. Nic mi nie sprawia radości, więc nie potrzebuję pieniędzy na jakieś głupie zachcianki, nie mogę znieść bliskości drugiego człowieka, więc nie założę rodziny. Już na nic mnie nie stać, na żaden wysiłek. Chodzenie mnie męczy, oddychanie i mówienie a co dopiero nauka i staranie się nie wiadomo po co i dla kogo.
Moje życie uczuciowe jest całkowicie upośledzone. Nigdy nie miałam chłopaka, nawet żadnego nie trzymałam za rękę, to samo tyczy się dziewczyn. Nie odczuwam potrzeby i nie zakochałam się ani razu w nikim i nikt we mnie. Raz była sytuacja gdzie myślałam, że coś czuję do dziewczyny ale to było dość... specyficzne. Jakby nienawiść i miłość jednocześnie. Trzymała się mnie przez całe gimnazjum, bo sama była trochę odludkiem i typem kujona bez znajomych, a ja kiedyś zagadałam do niej na podwórku bo mieszkałyśmy obok siebie i zaczęłyśmy razem chodzić do szkoły. Przyznała mi się, że pociąga ja moja "niedostępność" i że spróbuje mnie "oswoić", żebyśmy zostały "najlepszymi przyjaciółkami". Wkurzyłam się na nią, bo nie dam się traktować jak dzikie zwierze, "oswajać" można kota albo psa. Ale trzymałam się z nią, zwracałam jej tylko uwagę gdy nazywała się moją przyjaciółką, bo wprawiało mnie to w zakłopotanie. Z czasem zaczęła mnie olewać dla dwóch innych dziewczyn, ale nie przeszkadzało mi to. Kiedy poszłyśmy do innych liceów (ona została w mieście, a ja wyjechałam do internatu) spotykałyśmy się w weekendy i wymieniałyśmy się przeżyciami z nowych szkół. Pewnego razu po prostu miałyśmy się spotkać, ale ona nagle powiedziała mi, że chce skończyć znajomość, bo "zdziwaczałam" cokolwiek to miało znaczyć. I wtedy wpadłam po prostu w furię. Chciałam uprzykrzyć jej życie i posunęłam się do nękania jej, stosowałam też groźby karalne. Miałam przez to problemy z policją i trochę teraz się tego wstydzę, bo nie wiem dlaczego taką nienawiść we mnie to dziewczę wzbudza, chociaż ja sama nie chciałam się praktycznie w ogóle angażować w żadną "przyjaźń"... Potem już zaczęłam budować te upośledzone relacje z nowymi kolegami z klasy i współlokatorkami. Bardzo niekomfortowo mi było w internacie na początku, bo wszyscy chcieli na siłę się zapoznać i poznałam cholernie dużo *** z niektórymi muszę wciąż chodzić do klasy i nie mogę już na nich patrzeć. To wszystko czasem jest już nie do zniesienia. Robi mi się od tego fizycznie niedobrze. Mdli mnie i często na przerwie po prostu muszę zmusić się do wymiotów, żeby dać sobie ulgę. Czuję się coraz bardziej niestabilna emocjonalnie i nie wiem, czy naprawdę mam jakieś zaburzenia albo depresję, czy po prostu histeryzuję?
Trochę długa ta wypowiedź, bo nie trzymałam się zbyt dobrze tematu. Mam problem z mówieniem do rzeczy...Ostatnia edycja: - https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html#p1138933https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html Wszyscy chcą mi zabrać moją wolnośc i tożsamość GośćZalogowani użytkownicy mają możliwość budowania własnego statusu na forach grupy Medforum.
Po napisaniu odpowiedniej ilości postów przy avatarze pojawi się odpowiedni status.- Początkujący/ca - mniej niż 100 postów
- Wtajemniczony/na - pomiędzy 101 a 300 postów
- Forumowicz/ka - pomiędzy 301 a 1200 postów
- Komentator/ka - pomiędzy 1201 a 3600 postów
- Lider/ka opinii - pomiędzy 3601 a 6000 postów
- VIP - więcej niż 6001 postów
Dodam jeszcze (co może być istotne, ale jakoś mi z głowy wypadło podczas pisania), że jestem po pięciu próbach samobójczych, chociaż nie wiem, czy to się liczy, bo wyglądało to tak, że raz jako małolata (12 lat) połknęłam 1 łyżkę trutki na szczury i nie dało to zamierzonego efektu i trafiłam do szpitala, ale mój stan był stabilny, jeszcze innym razem po spożyciu dużej dawki alkoholu chciałam rzucić się z okna w internacie, za to pozostałe próby wyglądały tak, że albo stałam na dachu i rezygnowałam ze skoku albo wybiegałam samochodom przed maskę. W każdym razie nigdy nawet nie otarłam się o śmierć, więc nie wiem czy to można nazwać pełnoprawną próbą samobójczą... A same myśli samobójcze towarzyszą mi nieustannie od 11 roku życia. Trochę to się wydaje zabawne, że trwa to tak długo a ja sierota nie potrafię nawet się rzucić z dachu...
Odpisuję sama sobie, jakie to żałosne... Chyba chciałabym mieć przyjaciela, czy coś w tym stylu, ale problem polega na tym, ze wszyscy mnie denerwują i jak chcą się zaprzyjaźnić, to zaczynają ograniczać moją wolność. Nie mogę nawet mieć gorszego humoru, bo zaraz wypytują co się dzieje i że przyjaciołom trzeba wszystko mówić, bo tak. Czasem po prostu o nic nie chodzi i jest się smutnym albo zamyślonym z błahego powodu. Ale nie, przychodzi taka psiapsia i truje ci dupę, ze pogoda ładna, że uśmiechnij się... A potem cię przytula, jakby chciała cię wchłonąć do siebie. Zdominować i przejąć kontrolę nad każdą dziedziną twojego życia, to samo robią partnerzy życiowi, musisz spytać dziewczynę o zgodę jak chcesz wyjść do baru albo na nocny spacer. A potem i tak będą pytania: Gdzie byłeś/aś? Martwiłam się... Frustrujące. Wystarczy mi przechodzenie tego koszmaru jako niepełnoletni niewolnik władzy rodzicielskiej, który w pewnym ważnym momencie życia zdaje sobie sprawę, ze jego narodziny to wynik czyjejś zachcianki, czyjegoś widzimisię. Nie ma praw i jego zadaniem jest leczenie kompleksu Boga swoich rodziców. Każdy, kto decyduje się na dziecko musi mieć coś nie tak z głową. Jaki tupet trzeba mieć, żeby uważać się za kogoś upoważnionego do tworzenia nowego człowieka i hodowaniu go wedle własnych zasad. Wiem, że tak działa świat, ale chcę się buntować przeciwko temu, uważam, że nie będąc upoważniona do odbierania komuś życia nie mam też prawa go nikomu dawać i tym życiem kierować...
Jeśli ktoś tu wpadnie to uprzejmie proszę o poradę, czy powinnam udać się do terapeuty? Na razie słyszałam tylko, że po prostu przechodzę bunt młodzieńczy i że jeszcze zmądrzeję. Wszystko minie jak dorosnę, ale tak czekam i czekam i jakoś nie mądrzeję. Może jest coś co mi pomoże ten okres czekania jakoś sobie umilić i przetrwać to? - https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html#p1218677https://www.psychiatria.pl/forum/wszyscy-chca-mi-zabrac-moja-wolnosc-i-tozsamosc/watek/1138873/1.html Wszyscy chcą mi zabrać moją wolnośc i tożsamość Gość
Hej dziewczyno jestem w szoku .. to co przeczytalam bardzo mnie dotknelo otoz jestes madra osoba bo piszesz sensowmie na temat i madz bogate solwnictwo ale nie rozumiem brak wiary w ludzi w zyciei w siebie ...nie lubosz siebie bo jestes kims kim nie chcesz byc. Mozesz to zmienic idz do psychologa terapeute wybierz, sobie sama ale idz nie zastanawiaj sie wszystko przed toba ... Pozdrawiam szczesliwa mama
- GośćZaloguj się , aby dodać odpowiedź
- Staram się schudnąć
Hej, mam 176 i waze 51/52 kilo. Troche wystaje mi brzuch i bardzo mi to przeszkadza i...
Forum: Kółko wsparcia psychicznego - Bardzo dziwne zachowanie
Witam jestem z chłopakiem 8 lat od tamtego roku kwietnia zaczął się bardzo...
- URODYNAMIKA W GDAŃSKU
Kochani,czy zna ktos jakis gabinet w Gdansku,gdzie wykonuje sie badania urodynamiczne?
- szukam dziewczyny
nawet na chwile 26lpoznan mige tez gdzie indziej